Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2011, 15:45   #1
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
[WFRP II] Lęk przed nocą, lęk przed mgłą



Lęk przed nocą, lęk przed mgłą



-”To ziemie, którymi władają istoty starsze od orków czy innego plugastwa. Tak przynajmniej zawsze mi mówiono. To ziemie, gdzie śmierć spaceruje gościńcami, w każdej chwili mogąc zabrać Cię w swoje objęcia. Po prostu nie znasz dnia ani godziny”-
Jack, wędrowiec


-Wampiry? Umarlaki, strzygi, zjawy, wilkołaki. Wymieniać dalej?”-
Ralf, mieszkaniec Sylvanii


Szara niczym drapiący w gardło dym z fajki mgła unosiła się nad ziemią od dobrych kilku dni. Właściwie, to rzadko zdarzało się by w tych regionach jej nie było. Gęste czarno-szare chmury sprawiły, że mieszkańcy tych podłych i tajemniczych krain od dawien dawna nie widzieli gołego nieba i słońca w zenicie. Ich blade karnacje, oraz zgorzkniałość z natury, sprawiły iż przez wielu podróżników byli nazywani wampirami. Tak naprawdę byli tylko prostymi ludźmi, którzy zwyczajnie dostosowali się do panujących warunków. Była ich garstka. Wszak nikt o zdrowych zmysłach nie odwiedzał mrocznej i spowitej tajemnicami Sylvanii. Ci, którzy szukali przygód, mogli je spokojnie znaleźć na terenach Imperium, gdzie można było próbować sił w walce z zielonoskórymi, mutantami i wieloma innymi stworami. Złoto? Również było średnim argumentem, wszak wszędzie można było zarobić, trzeba było tylko odpowiednio skutecznie szukać. Każdy z wezwanych tutaj osób miał swój cel, którym niekoniecznie chciał się dzielić.

Gabshert było niewielką wioską, w której jedynym miejscem rozrywki był szynk Pod zębem czosnku. Średniej jakości piwo nie za bardzo umilało czas czekającym na posłańca przyszłego pracodawcy. Wino? Mogli tylko pomarzyć. Pieczeń? Raz na kilka dni, gdy miejscowy łowca raczył ruszyć się do okolicznych lasów na polowanie. Zupa. Tylko na to mogli liczyć. Przynajmniej była ciepła. Płomienie w kominku trzeszczały przyjemnie. Jednooki gospodarz spoglądał niemiło na nieznajomych.
Wątła gromadka stałych bywalców również nie traktowała kilku osób jak dobry znak. Z zasady, nieznajomi oznaczali kłopoty. Wycie wilka gdzieś za oknem, gdzieś w dali nie przeraziło miejscowych, lecz karczmarz jakby profilaktycznie podszedł do okien i wyjrzał przez nie, by po chwili zatrzasnąć z hukiem okiennice. Umówiony posłaniec miał być po zmierzchu. Nowo przybyli musieli jeszcze trochę poczekać.

~***~

Nie znali się. Po, co zatem mieli siedzieć razem? Nikt nie wymagał od nich integracji, zapoznania się, czy jakichkolwiek kontaktów. Mimo wszystko byli inni od miejscowych i to dla każdego z nich było jasnym znakiem, że wszyscy przybyli tu w jednym celu. Wezwania, które otrzymali były dość tajemnicze, jednak obiecane im złoto było dość ważnym argumentem, który do nich przemówił. Rzecz jasna nie wszystkim zależało na złocie na równi.
Drzwi do „Pod zębem czosnku” otwarły się energicznie, na progu karczmy stanęła młoda i piękna szlachcianka, odziana w zieloną suknię. Była blada jak miejscowi, jednak wyglądała na znacznie bogatszą od kmiotów z okolic. Ba. Gdyby nie fakt iż na odkrytej, aksamitnej szyi widać było pulsujące delikatnie żyły, można by było uznać ją za wampirzycę jaką, czy innego demona. Rozproszeni po izbie biesiadnej osobnicy mogli pomyśleć iż to kolejna z zaproszonych tutaj osób.


Kobiecina podeszła do barmana i spytała go o coś ten zaś niespodziewanie zrobił się blady, przełknął ślinę i wskazał skinieniem głowy całą salę. Kobieta odwróciła się i również ogarnęła wzrokiem zebranych. Większość z nich wyglądała raczej przeciętnie z wyjątkiem krasnoluda, którego wygląd każdemu kojarzył się ze słynnymi zabójcami, którzy po utracie honoru postanowili zginąć w spektakularny sposób w walce z silniejszym przeciwnikiem aby ów honor odzyskać.
-Zbliżcie się, usiądźcie przy jednym stoliku.- rzekła niespodziewanie, po czym sama do niego się zbliżyła. Nim wezwani zebrali się w kupę kobieta sięgnęła ręką pod gorset, skąd wyciągnęła skórzany mieszek, z brzęczącą zawartością. Niewiasta rzuciła go niedbale na stół, przy którym tamci się zbierali.

-Dziesięć złociszy, tak na zachętę i wydatki. Na początek od mego pracodawcy dla was w prezencie. Za sam fakt, że się tu zjawiliście, bez względu na to czy podejmiecie się zadania, które na was czeka. Dwadzieścia razy więcej za wykonanie zadania. Dwieście monet do podziału.- skinęła głową. Biła od niej dziwna pewność siebie, jakby otoczenie i klimat tych ziem, nie robił na niej wrażenia, jakby mieszkała tu całe życie i podchodziła ze zwyczajnym spokojem do wycia wilków i wszystkich bajek o ludziach – nietoperzach, czy wampirach.
-Ostrovo. To niewielka osada, siedem dni drogi stąd. Mój pracodawca ma niedaleko tamtego miejsca niewielką kopalnię srebra. Od kilku tygodni górników i mieszkańców Ostrova gnębi tajemniczy stwór. Pozbycie się bestii będzie zadaniem tych, którzy pisać się będą na to.- oznajmiła spokojnie -Kto ma pytania niech pyta. Kto nie chce podjąć się tej pracy, niech odejdzie teraz.- dodała na sam koniec.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 05-10-2011 o 13:53.
Nefarius jest offline