Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2011, 17:26   #43
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Przyjemnie odświeżający sen powoli schodził z powiek. Jeszcze marzenia Cypriana bujały pomiędzy różowymi słonikami, a krągłościami Karin Sjöstrand, którymi piękna Szwedka bujała tuż przed jego twarzą, gdy pierwsze oznaki pobudki dotarły do jego świadomości. Pierwsze, co udało mu się stwierdzić to fakt, że był ranek. Zza zasłoniętych kotar powoli przedzierało się jaśniejące światło zwiastujące nowy dzionek. Natomiast drugie …


… drugie stanowiło serię kilku wydarzeń, które wstrząsnęły Dębowskim oraz, w jego przekonaniu, były sprawami na miarę co najmniej galaktyki. Leżał, to wiedział nawet dopiero budząc się ze snu, ale dopiero pełne podziwu gwizdnięcie Lilly, której towarzyszyły jakieś słowa Wiki uświadomiły mu, ze jest kompletnie nagi. Nawet więcej! Nagi oraz rozkosznie prezentujący światu cała okazałość swojej męskiej dumy. Normalnie, kiedy spał, lubiła być przykryty, ale właśnie zakonotował, że ktoś ściągnął z niego kołdrę. Kto? Ową winowajczynią okazała się być Weronika Hartmann, która właśnie dobudzała się obok niego. Poznawał ów fragment czupryny wyglądający spod okrywającej jej główkę poduszki. Teraz dziewczyna odruchowo naciągnęła mocniej kołdrę na siebie roznegliżowawszy przy okazji Cypriana, który nie wiedział, czy się zapaść ze wstydu pod ziemię, czy po prostu natychmiast wyemigrować na Madagaskar.

Odruchowo osłonił swoje intymności dłońmi przez chwile totalnie skołowany. Nawet nie za bardzo wiedział, o co zapytała siostra. Kątem oka dostrzegł jedynie, że Wiktoria coś mówi. Ale co? Rozejrzał się wokoło poszukując jakiejś pomocy oraz zastanawiając się, czy to nie jest jeszcze dalsza część snu. Ale lekkie szturchnięcie ziewającej Wery uzmysłowiło mu realizm sytuacji.
- Cześć Dębowskiiii – jeszcze raz ziewnęła przeciągając się oraz zrzucając wreszcie poduszkę z głowy. - Jak się szpało? - adiunktka na politechnice zdawała się nie dostrzegać problemu. Leżąc wygodnie wierciła się niczym wygrzewająca się kocica na słoneczku. Dębowski tylko otworzył szeroko oczy, gdy zaprezentowała światu swój krągły tyłeczek. Najpierw częściowo, a potem w całości zrzucając z siebie kołdrę. Akurat tyle dobrego, że Cyprian dostrzegając dla siebie szansę gwałtowanie owinął się pościelą niczym kokonem.

- Cześć – próbował odpowiedzieć Weronice, ale słowa nie za bardzo chciały mu przejść przez gardło, które wreszcie wydało coś pod postacią jakiegoś kwiku.
- Cyprian, co tu się stało? - spytała powtórnie siostra mierząc obydwoje spojrzeniem, a raczej obytroje, gdyż opleciona ręcznikiem Karin po chwili pojawiła się w drzwiach.
- Ja tego … - nie wiedział co odpowiedzieć Wiki, gdyż nagle uświadomił sobie, ze nawet gdyby chciał, po prostu nie ma pojęcia. Był wieczór. Tak, to na pewno. Pili trochę, no trochę więcej niż trochę. Potem … potem film się urywał.
- Co narobiłem? - myślał nerwowo. - Przecież nawet, gdybym się upił, chyba nie rozebrałbym się do naga … Jeśli zaś tak, to pewnie … Czy ja się, znaczy im, no, czy je, czy spaliśmy ze sobą? - wreszcie wybrnął czołgając się przez labirynty myślowe. Jednak tego także nie pamiętał, zaś chyba pamiętałby seks z Werą … - Rety! Ale czy tylko z Werą, czy … możliwe, że z obydwoma – gorączkowo analizował rozpaczliwe się rozglądając, pełen nadziei, że wśród szpargałów znajdzie coś, co przybliży mu rozwiązanie tej zagadki. - jeśli spałem z nimi, jeśli obydwie zaszły w ciążę, jeśli … - natychmiastowy wyjazd na Madagaskar zaczął nabiera coraz większej atrakcyjności dla skołowanego chłopaka. Wyobraźnia przedstawiła mu usłużnie obydwie dziewczyny, których brzuchy mocno zaokrągliły się zwiastując narodziny nowych istot.
- Cześć Dębowski – powiedziała mu pseudo-Wera. - Będziesz ojcem. Cieszysz się?
- Hello – uśmiechnęła się ciepło Karin. - Czeszę się, że będżiemy mieli wspólną babe.
- Ale, ale … - próbował coś odpowiedzieć. Było mu głupio, źle oraz strasznie się wstydził. Co on narobił? Przecież podobała mu się Karin! Tymczasem przespał się jednocześnie z nią oraz jej lesbijską partnerką. Dodatkowo jeszcze obydwu dziewczynom to się jakimś przypadkiem podobało. Żeby to jeszcze tylko z Karin, ale obydwie ... Wrr …


Potrząsając energicznie czupryna odpędził niebezpieczną wizję.

- Cześć dziewczyny – tymczasem golutka Wera siadając powitała Wiki i Lilkę. Swobodnie, jakby była przyodziana w skromną, długą suknię pensjonarki. Cyprian odruchowo zawiesił spojrzenie na jej poruszających się piersiach ozdobionych dwiema słodkimi malinami. Jej kształtne atrybuty, jakby były dumne z faktu, że mogą zaprezentować innym swoje piękno.
- Cześć – odpowiedziała po chwili jej Lilka. - Więc to tak się zabawia kadra naukowa na uczelni – stwierdziła z uznaniem. - No to wobec tego już wiem, gdzie chcę rozpocząć pracę ...
- Cześć, co tu się stało właściwie? - Wiki przerwała swojej koleżance wywody dotyczące przyszłego zatrudnienia. - Bo ten … - wskazała na brata – chyba chwilowo nie jest zdolny do logicznej odpowiedzi.
- Ba … tylko teraz, ogólnie bowiem, to jest bardzo zdolny – szelmowsko uśmiechnęła się Wera wprowadzając zawstydzonego Cypriana w drżączkę.
- O tak, Wera, idziesz się wykąpać? – dodała Karin, która co prawda niezbyt dobrze mówiła po polsku, ale rozumiała język Mickiewicza i Słowackiego całkiem dobrze. Dębowski siedział obwiązany kołdrą z klasycznymi objawami kołowacizny pospolitej oraz nadzieją, że to co się stało, nie popsuje jego relacji z ukochaną dziewczyną. Może to i dobrze, bowiem gdyby podniósł spojrzenie, zobaczyłby, jak Weronika Hartmann wstaje z łóżka i nie przejmując się brakiem jakiegokolwiek stroju idzie do łazienki. Weszła, zaś Szwedka jeszcze moment została w drzwiach, toteż, gdy chłopak zaryzykował podniesienie spojrzenia napotkał jej ciepły wzrok oraz wesołe mrugnięcie.
- Co to miało znaczyć? - chciał się zapytać, ale nie zdążył, gdyż Karin podążyła za przyjaciółką zamykając drzwi. Po chwili z łazienki rozległ się odgłos włączanego prysznica i przebijający się przez szum wody dziewczęcy śmiech.

- Dobra Cyprian, kawa na ławę – zwróciła się siostra mocnym tonem.
- Właściwie pewnie nie uwierzysz, ale …
- Ale co?
- Ale nie pamiętam – wydusił wreszcie nie podnosząc spojrzenia. - Piliśmy trochę, rozmawiali …
- Tylko tyle? - szepnęła z kompletnym niedowierzaniem.-
Muszę, muszę, muszę się ubrać, ale gdzie … nieważne – okutany pościelą niezgrabnie wstał na podłogę oraz poszedł do osobnej garderoby. - Au! - wrzasnął jeszcze, kiedy wyrznął palcem nogi we framugę drzwi.
Wiki nie przeszkadzała, ale faktycznie dodała.
- Masz rację, nie wierzę.
- Nie bądź dla niego taka ostra – stanęła w obronie Dębowskiego Lilly. - On tylko …
- Właśnie, wszystko było jasne – stwierdziła sarkastycznie Wiki.
- Nawet jeśli, to nie wyglądało tak tragicznie, no wiesz, jako siostra nie możesz ocenić walorów swojego brata … dobra, dobra – przerwała widząc wściekle spojrzenie koleżanki – już nic nie mówię.

Tymczasem kompletnie zagubiony Dębowski próbował znaleźć jakieś ubranie. Dłonie mu drżały, zaś myśli wypełniały setki pytań, które wszakże sprowadzały się do tego: co się stało? Ponadto zaczynało dochodzić do niego, że także rezolutna Lilly widziała go kompletnie nagiego. Znając energiczną Włoszkę spodziewał się, że już ona coś wykombinuje, ponadto … właśnie, ponadto rozbieranie się przed koleżankami własnej młodszej siostry, nieletnimi przy okazji, nie należało do najbardziej ulubionych czynności zawstydzonego faceta. Co innego podczas wykładów spojrzenia powabnych studentek, które mogą nawet schlebiać mężczyźnie, co innego zaś Lilly, która oglądała sobie dokładnie jego męską dumę, niczym eksportowego koguta na wystawie domowego ptactwa. Nie to, żeby miał jakieś problemy, czy kompleksy, ale stanowczo nie miał zadatków na ekshibicjonistę. Gdyby przebywał osobno z Karin, gdyby pokochała go, gdyby … nieistotne. Wtedy byłoby pewnie inaczej, ale przecież Cyprian dalej nie wiedział, czy z Karin także nie zaliczył intymnego spotkania. Przez chwilę wyobraził sobie tą niesamowitą scenę, jak pochyla się nad leżącą Szwedką, która oplata nogami jego biodra … fatalny pech! Nawet tego nie pamiętał. Jakby ktoś wyczyścił mu pamięć ze wspomnień tej nocy.

Ubrany wreszcie wyszedł, akurat trafiając na Werę i Karin. Podczas gdy on przedłużał jak mógł celebrację poszukiwania ciuchów, dziewczyny zdołały się wykąpać oraz ubrać.
- Ooo, znalazł się – uśmiechnęła się Eterytka. - Wiki mówiła, że prawdopodobnie schowasz się w pracowni i nie wyjdziesz przez następne sto lat. Błąd, Dębowski, ja ci to mówię. Byłeś naprawdę niezły.
Poczerwieniałe policzki Cypriana świadczyły dobitnie, jak odebrał pochwałę koleżanki.
- Ale ja, ja, Wera, ja nic nie pamiętam – wreszcie zdołał powiedzieć.
- Słodki żartowniś – roześmiała się Weronika. - Musimy iść. Zdzwonimy się wieczorem. Pa – pocałowała go siostrzanym buziakiem i radosna niczym skowronek wyskoczyła przed dom.
- Do widżenia, Cyprian. Bylo bardzo milo. Czieszę się, że szpotkaliśmy się – kalecząc polski język powiedziała Karin. Pocałunek dziewczyny był jakże inny, niż Wery. Przypominał raczej muśniecie skrzydeł motyla.
- Do widzenia – udało się powiedzieć Cyprianowi, kiedy zdołał się nieco opanować widząc, jak obydwie czarodziejki: Ererytka oraz Verbena wesoło rozmawiając oddalają się coraz bardziej. Karin jeszcze odwróciła się na moment machając na pożegnanie. Odpowiedział oczywiście, jednak po chwili już zasłonił je jakiś jadący samochód, zaś jeszcze potem zniknęły na dobre za zaułkiem.

Wrócił do środka.
- Ubierz się – usłyszał siostrę.
- Przecież jestem ubrany – zaprotestował.
- Popatrz na skarpetki.
Spojrzał odruchowo. Rzeczywiście na lewej miał czerwona w białe grochy, zaś na prawej niebieską pokrytą niewielkimi żółtymi paskami. Chyba powinien sobie trochę odsapnąć, uznał. Wspaniała propozycja, jednak nie wtedy, kiedy myślał na wydarzeniami tego ranka oraz poprzedniej nocy.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 06-10-2011 o 20:18. Powód: literówki
Kelly jest offline