Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2011, 23:37   #123
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nawet najgorsze przeczucia, jakie przecież zawsze towarzyszą Cykorowi przy każdej możliwej okazji nie mogły równać się z tym co naprawdę wydarzyło się na końcu tek krótkiej opowieści. Właściwie już na samym początku wszystko powinno skończyć się zanim się w ogóle zaczęło. Wóz, który mieli zapchać w pobliże gadziny swoje ważył i nawet kilku krzepkich chłopów miało problem aby go choćby poruszyć. Cykorowi pozostało tylko załamać ręce widząc daremne starania towarzyszy. Jedyne co mógł zrobić to zakasać rękawy i ze zdwojoną siłą przystąpić do dzieła, daremnego, ale nie mogli się ot tak po prostu poddać.

- Iiiii raz! - zachęcał okrzykami pozostałych - jeszcze jedna próba panowie! - Nie wiadomo w co wierzył, czy na prawdę spodziewał się że zdołają dopiąć swego? Zebrał się w sobie i ze wszystkich sił, z całego pokładu wkurwienia na los, siebie i tych którzy ich tu przysłali naparł barkiem na tył wozu. Mięśnie zagrały pod wilgotną od potu koszulą, nozdrza rozszerzały się wpuszczając do płuc gorące powietrze, sierżant jęknął z wysiłku i wszystko ruszyło. Zdumienie malowało się na twarzach najemników, którzy nie spodziewali się tak nagłego przyspieszenia i poodpadali od wozu. Jeden po drugim dołączali do samotnego sierżanta, który nawet nie zauważył ich nieobecności. Teraz właściwie sam pchał ten ogromny ciężar w przekonaniu, że wspólnym wysiłkiem udało im się dokonać niemożliwego, głupkowaty uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zmazała go dopiero krew, nie ta którą jakiś psychopata naznaczył dzieci zgromadzone na wozie. Ta, którą Cykor utoczył z magów, którzy zdradziecko zaatakowali jego oddział. Co do szczegółów sierżant wolał pozostawić je za mgłą furii jakiej doświadczył po raz pierwszy i miał nadzieje po raz ostatni. Pierwszy z magicznych ataków trafił go prosto w pierś, ale on poczuł jedynie lekkie mrowienie jakby moc rozeszła się wokół niego. Inni jego towarzysze nie mieli tyle szczęścia, padali jeden po drugim rażeni mocą trzech skurwysynów, którzy mieli stanowić wsparcie a siali zniszczenie we własnych szeregach. Przenikał ich bariery ochronne bez najmniejszych problemów może dlatego, że nie miał pojęcia o ich istnieniu. Miał jeden cel dopaść i zniszczyć. Pierwszego, który jeszcze próbował się bronić rzucając kolejne błyskawice wyciągniętymi przed siebie ramionami Cykor jednym szarpnięciem tych ramion go pozbawił. Porzucił dwa kikuty i dopadł następnego, oniemiałego z zaskoczenia czarownika. Ten szeptał coś w języku dla sierżanta niezrozumiałym w tym momencie. Coś o litości i rozkazach od Markusa. Lepiej już żeby nie wyrzekł ani słowa więcej. Olbrzym z zaskakującą łatwością zmiażdżył czaszkę skomlącego mężczyzny. Pękła jak arbuz rozchlapując wnętrze czaszki na koszulę sierżanta. Trzeci nie uszedł daleko. Cykor w kilku nad wyraz zgrabnych susach dopadł go zanim ten zdołał jakkolwiek przenieść swoje dupsko najdalej od miejsca swojego rychłego zgonu. Wbijany w ziemię jeszcze żył kiedy wielkie jak bochny chleba, zaciśnięte w pięści dłonie sierżanta opadały co raz gruchocząc kości chuderlawego czarodzieja. Zapluty krwią, niezdolny nawet wyjęczeć słowa skargi zgasł chyba wtedy, kiedy uszkodzone zostały żywotne organy lub inne cholera wie co.

- Trzeba zająć się dzieciakami – powiedział biorąc jedno z nich w swoje zakrwawione ramiona. O dziwo ten nie oponował tylko wpatrywał się inteligentnymi jak na takiego gówniarza oczyma uśmiechając się tajemniczo. Wyciągnięto wszystkie z wozu i zaprowadzono do obozu. Wydawało się bezpiecznie, smok przecież padł.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline