Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2011, 23:46   #31
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Puścił gasnącego w oczach Hulza, wsunął drobną rączkę Janny w jego szorstką łapę i przytrzymał, aż w spłoszonym, wilgotnym spojrzeniu dziewczyny znalazł zrozumienie. Klepnął jeszcze po plecach cierpliwie uciskającego ranę Gunnara i poszedł tam, gdzie można było coś zdziałać.

Po drodze pochylił się nad tym, co zostało z Wihajstra. Los obszedł się z nim doprawdy okrutnie, a topór Konrada dopełnił makabrycznego dzieła, ale Spieler nie miał żadnych wątpliwości. Szukał jednak ostrożnie jakiejś pamiątki po dawnym życiu, żeby oszczędzić ich Ogarowi.

Za zakrętem drogi przytrzymał za ramię wycofującego się nerwowo Philipa.
- Wstrzymaj się, mistrzu. Postawmy najpierw to pudło na koła, na oko wygląda lepiej niż nasze – powiedział z naciskiem. Nie chciał szarpać się z Bretończykiem, ale liczył, że mocny uścisk i rozsądne słowa trochę go uspokoją. Każda para rąk się przyda.
- Wyprzęgaj chabety, Erich, nie będziemy dźwigać z padliną... Szlag.
Popatrzył badawczo po towarzystwie i znów na uwięzionego stwora. Potarł w lekkim zakłopotaniu kark, po czym wzruszył ramionami.
- Tak czy tak, furę warto podnieść. Z tym róbcie co chcecie. Panie Druzd, Płomienny... – zagadnął zachęcająco krasnoludów, wycierając lepkie od Hulzowej krwi dłonie w kapłański płaszcz najbliższego trupa. – Wybacz, braciszku... Spróbujmy się z tym... powozem.
Stęknął, pochylając się nisko, żeby poszukać pewnego chwytu pod krawędzią dachu.
No to na sru!

Odsapnął, wierzchem dłoni otarł pot z czoła, rozejrzał się bez większych nadziei. Nikt nie sprawiał wrażenia szczególnie zainteresowanego wycieczką po zagubione konie.
- Same się nie znajdą... – mruknął pod nosem, doprowadzając do porządku kolejną lampę. – Erich, zbieraj się, chyba ty jeden znasz się tu na szkapach.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 06-10-2011 o 23:48.
Betterman jest offline