Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2011, 03:50   #124
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Konbanwa, Furoku-san, Ayame-chan – powitała ich kobieta uprzejmie, choć raz jeszcze używając tego zdrobniałego zwrotu, za którym miko wydawała się nie przepadać. Ale mimo to w głosie Leiko nie było ironii ni dobitności podkreślającej młody wiek dziewczątka jak miało to miejsce przy poprzednim spotkaniu.

Łowczyni była w zbyt dobrym humorze, by poddawać się takim iście ludzkim, negatywnym emocjom. Była zadowolona, a przyczyny tego były przeróżne. Kąpiel w sadzawce zrelaksowała zarówno jej umysł jak i ciało dając odpocząć napiętym mięśniom. Słodkie uśpienie dwóch yojimbo obeszło się bez przeszkód, tak samo jak i pozostawienie na straży ich bezpieczeństwa ronina. Co więcej, nikt jeszcze jej tego dnia nie groził, nikt nie próbował jej zabić, a to zawsze był całkiem dobry znak. Zatem nie miała powodów do frustracji i dzieckiem takiego stanu rzeczy był bardzo subtelny uśmiech unoszący kąciki jej warg.

- Zaskoczyłam was? To.. niespodziewane - przysiadła na konarze. Jedną nogę założyła na drugą równie zgrabną, przy ruchu tym rozsuwając fałdy kimona prawie po kolana i grzejąc odsłoniętą biel łydek o przyjemnie w ciemnościach tańczące płomienie. Uśmiechnęła się nieco wyraźniej, pełnią swej figlarności ze słowami o dwojakim znaczeniu -Dostrzegłam wasze ognisko już z daleka. Uważajcie, co by nie tylko mnie, ale i tygrysa sobie przypadkiem tutaj nie ściągnąć.
-Tygrys nie jest dla nas zagrożeniem.- odparła miko siadając naprzeciwko i grzebiąc patykiem w ogniu.- Potrafię obłaskawić tego ducha. A skoro jesteś tutaj, to i ty znalazłaś sposób by sobie poradzić z tygrysem, ne?
Zaś przysiadając się Furoku rzekł.- Jakie wrażenie wywarły na tobie te ziemie, łowczyni-san?
-Ah.. póki co żaden z tygrysów krążących po ziemiach Sasaki nie wydaje się być dla mnie szkodliwy. Są tutaj moim najmniejszym zmartwieniem, choć żadnego nie oswoiłam. To niemożliwe w przypadku takich drapieżników – psotne iskiereczki roztańczyły się w półprzymkniętych oczach Leiko, acz równie dobrze mógł to być blask z ognia odbijający się w piwnych tęczówkach.
-Ale jest tu zadziwiająco tłoczno, ne? Można było się spodziewać, że na tak przeklętych okolicach nie będzie żywego ducha. Podobno miały być zastępy umarłych wstających ze swych grobów, jednakże... – przekrzywiła głowę, by móc zerknąć na Furoku zza pasma włosów -Jak dotąd każda ze stających mi na drodze osób była jak najbardziej żywa. Bądź przestawała być.
-Gdy udamy się na północ ziem, zmienisz zdanie. Wróżby mówią, że coś wyrywa umarłych z ich grobów i pobojowisk. Budzi ich ze snu.- rzekła z pełnym przekonaniem w głosie Korogi. A Furoku splótł dłonie razem. Po czym oparłszy na nich swój podbródek rzekł.- My też natknęliśmy się na obrońców tych ziem. Całkiem liczną i dość brutalną grupkę. Pilnują, żeby nikt nie wszedł i nikt nie wydostał się z tych ziem. Nikt niepowołany. A to oznacza, że...- uśmiechnął się ironicznie.- ... chronią jakiś brzydki sekret.
-Nic o nim nie wiem, ale to jedyne wytłumaczenie dla ich nadgorliwości. Jednak ci których spotkałam nie spodziewali się mnie. Ich zadaniem było schwytanie Gōsuto tora. Strażnik wypełnia swe zadanie i eliminuje tych samozwańczych obrońców ku czyjemuś niezadowoleniu. Jest przeszkodą – odparła Leiko wspominając swoją przemiłą pogawędkę z dwoma pieskami Ishikiego. Odetchnęła pełnym tym w co wyposażyła ją Natura, a następnie powiodła spojrzeniem to od bushi, to do drobnej miko -Ale na cóż wam dzisiaj moje towarzystwo? Wszak jeszcze nie miałam okazji zająć się Kisu, nawet nie zbliżyłam się do niej, by móc wam zdać relację z tego spotkania.
-Chcemy byś wyruszyła dalej na północ.-stwierdził Furoku po chwili niezręcznego milczenia.- Opór, który napotkaliśmy na naszej drodze. Opór w postaci ninja na usługach klanu... Ten opór będzie jeszcze większy. Ayame-sama spodziewa się przeciwników zbyt licznych, byśmy mogli we dwójkę ich pokonać. Każde dodatkowe ostrze będzie przydatne.
-To czego chronią tutejsi ninja. To właśnie jest przyczyną gniewu rzeki Kisu.- stwierdziła miko.
-Ale przecież.. – kobieta uniosła wysoko cienkie smugi swych brwi w oznace nie tyle zaskoczenia, co oczekiwania na ciąg dalszy, może odrobiny niezrozumienia i z całą pewnością sporą domieszką zaciekawienia co do ich „chcenia” -Przecież nie zamierzałam zmienić celu mojej wyprawy. Na północy są jaskinie, w tych jaskiniach zaś płynące głęboko rzeki, które mają ujście w Kisu. Wiele wskazuje na to, że właśnie tam znajdę przyczynę jej złości, ne? Dlatego właśnie tam się kieruję.
-Udaj się za jaskinie... jeszcze dalej. Tam i my się kierujemy.- odparł Furoku, ale miko wtrąciła.- Iye. Może i tak lepiej. Niech zajrzy do jaskiń. One też mogą poprowadzić ją do celu, choć okrężną drogą.

Leiko przyglądała się dwójce w ciszy. Wyczekująco. Spodziewała się, że zaraz któreś z nich odpowie na stawiane przez jej nadal uniesione brwi nieme pytanie. Gdy tak się jednak nie stało i jedynym odgłosem w ciemnościach nocy było strzelające ognisko oraz nadszarpujący się dobry nastrój kobiety, westchnęła cicho.
-A jakiż to cel? Czyżby ta.. – wykonała dłonią w powietrzu jakiś nieokreślony, bezwiedny gest - Rana ziemi?
- Złoto.- stwierdził nagle Furoku. Pogrzebał patykiem w ogniu dodając.- Stąd Hachisuka czerpią złoto, powodując przy tym ranę ziemi. Gdy ruszaliśmy bocznymi drogami, natknęliśmy się na transport nadzorowany przez grupę doświadczonych bushi. Przewozili to...
Samuraj sięgnął po niewielkie zawiniątko ukryte pod obi i z pietyzmem odwinął je odsłaniając złoty przedmiot zdobiony dziwną ornamentyką.




-Rabują miejsce pochówku lub... coś w tym rodzaju. Pozostałości po zapomnianej dynastii.- mruknął yojimbo.- I stąd czerpią bogactwo.
Po czym trzymając małą sztabkę w dłoni mówił dalej.-Transporty odbywają się zapomnianymi drogami, dlatego my się na taki natknęliśmy. Rozgłaszają plotki o duchach, choć to ich obecność i działania rozeźliła Kami i duchy tej ziemi. Chodzi o złoto i być może coś więcej... ta sztabka, jak twierdzi Ko... Ayame-sama, ma złą aurę.
-Ale ty wierzysz tylko w to co dostrzega twe oko, ne Maruiken-san?- spytała ironicznie miko.

-Nie jest w zakresie moich.. kompetencji jako łowczyni najętej przez klan, aby interesować się skąd Hachisuka biorą swoje bogactwo. Szczególnie, że to tym złotem mają mi zapłacić, ne? – odparła Leiko ze spokojem, w żadnej mierze nie poświęcając uwagi słowom czy choćby samej Ayame. Całkowicie zignorowała jej przytyk, ni przymrużeniem oczu ni jakimkolwiek cieniem mogącym wstąpić na porcelanowe lica nie zdradzając tego, że choćby była świadoma pytania zadanego przez miko. Bądź co bądź, kobieta miała w swych myślach ważniejsze sprawy niż humorki tej małej. Chociaż mówiła jedno, to przecież źródło pochodzenia całego złota klanu było dla niej ważną, i jedną z poszukiwanych informacji.
-Jeśli jednak rzeczywiście ma ono związek z oni atakującymi wioski.. będzie to drobny konflikt interesów – rozsiadła się wygodniej, dłoń opuszczając na swe kolano i w zamyśleniu palcami wybijając o nie leniwy rytm - Zatem na północy, bez potrzeby zapuszczania się w jaskinie? Czy w takim razie i oni są odpowiedzialni za zniszczenia siedziby rodu Sasaki?
-Kto wie...-wzruszyła ramionami miko, po czym po chwili dodała.- Na pewno jednak nie tylko złoto skrywają te ziemie. Także jedną z masek klanu Hachisuka i gaijińskich mnichów z Chin.
-Mam coś należącego do jednego z mnichów. Wydawał się bardzo mocno pilnować, aby nie zgubić tej swojej błyskotki.- łowczyni pozwoliła sobie zmienić nieco temat, choć nie do końca. Odrobinę tylko, przypominając sobie o ciężarze niewielkiego trofeum ciążącego jej prawie od opuszczenia zamku. Uśmiechnęła się delikatnie, zagadkowo -Chcecie zobaczyć skarb mnicha?
-Skarb mnicha?- Korogi wyraźnie się ożywiła. Oczy jej zabłysły, na twarzy było widać entuzjazm, a zachowanie bardziej pasowało do małej dziewczynki.
-Pokaż, pokaż.- prosiła.
-Hai, haiLeiko zaśmiała się cicho na taką uroczą reakcję miko, reakcję wielce pasującą do jej wieku. Ale nie pospieszyła się z pokazaniem z trudem zdobytego wisiorka.
Z wolna, powłóczystym ruchem uniosła dłonie i w połączeniu z poruszeniem ramionami, obsunęła lekko krawędź dekoltu. Na tyle tylko, by go nieco poszerzyć odsłaniając mleczną skórę, a następnie bezceremonialnie długimi palcami sięgnąć ku dolinie pomiędzy zakrytymi krągłościami. Wyciągnięciu towarzyszyło zagrzechotanie o siebie klejnocików błyskotki oraz wręcz triumfalne słowa kobiety, gdy jej trofeum oświetliły płomienie – Skarb mnicha.

Taki styl pokazu przyciągnął uwagę nie tylko miko, ale też i Furokiego. Bezczelnie gapił się w biust łowczyni jak sroka w gnat. Po czym zaczerwieniony odwrócił spojrzenie mrucząc coś o byciu zbyt długo bez kobiety. Korogi zapewne zareagowałaby na ten fakt, urządzając przesadną scenę zazdrości, ale... jej oczy skupiły się obecnie na zdobyczy Leiko i wręcz pożerała zdobycz wzrokiem. Trąciła palcem klejnot przypominający kocie oko, mówiąc z nieskrywaną zazdrością.- Prawdziwy magiczny amulet.
Zamyśliła się przyglądając mu.- Ale nie ochronny... On chyba służy do czegoś innego.
Uśmiechnęła się radośnie i z dumą rzekła. -Już wiem! To amulet do tropienia! Z jego pomocą znajdujesz to czego szukasz.
-Ah.. Widziałam jak mnich kręcił się po wiosce szukając czegoś i trzymając ten wisior. Był do niego bardzo przywiązany – łowczyni puściła wisior, aby spłynął pomiędzy jej palcami na dłoń Ayame. Wszak sama już się napatrzyła na te klejnoty dające jej jedynie domysły co do przeznaczenia takiej biżuterii, a znalezienie kogoś kto w końcu mógł potwierdzić jego nieszkodliwość, zostało przez kobietę przyjęte z ulgą -Ale to nie tylko on jeden. Już wcześniej widziałam jak bushi Hachisuka oraz mnich z taką błyskotką poszukiwali czegoś w Nagoi.
W czasie kiedy oczy miko pożerały znalezisko, Leiko uśmiechnęła się urzekająco do jej yojimbo nijak skrępowana czy zawstydzona jego wcześniejszym spojrzeniem.
Furoku już nieco ochłonął, a przynajmniej zapanował nad sobą i odpowiedział uśmiechem na uśmiech łowczyni. Miko zaaferowana trzymanym w dłoniach wisiorkiem skupiła spojrzenie na nim.- Nic dziwnego. Tym amuletem można znaleźć wszystko, wystarczy modlitwa do odpowiednich duchów i koncentracja na tym czego się szuka. To bardzo przydatny przedmiot.
-Hai, przydatny. Szczególnie, jeśli każdy z mnichów klanu posiada taki wisior, ne? Wydaje się być świecidełkiem o dość niebezpiecznej wartości w nieodpowiednich rękach – mruknęła Leiko i w konsternacji raz jeszcze zabębniła palcami o swe kolano, czego efektem najwyraźniej były następujące po tym pytania padające spomiędzy jej warg -Ale skoro już go mam, to czy nie mogę go użyć do odszukania wszystkich brudnych sekrecików ukrytych na tych ziemiach? Albo przynajmniej ranę drażniącą Kisu?
-Myślę, że potrafiłabym go użyć, choć najpierw musiałabym go przebadać. Niemniej takie amulety są użyteczne tylko w dłoniach osób umiejących rozmawiać z duchami.- stwierdziła Ayame przyglądając się amuletowi w zamyśleniu.- Dziwne, że ci mnisi z nich korzystają. Że potrafią korzystać.

-Wszak nie wiadomo wiele o tych mnichach, ne? Być może ze sobą przynieśli te amulety. Być może wnoszą jakieś własne modlitwy do nieznanych duchów. Faktem jest, że korzystają.. lub bardzo dobrze udają korzystanie – ramiona łowczyni poruszyły się wdzięcznie we wzruszeniu, po którym tchnienie zawodu wydobyła ze swych płuc. Zawodu, że coś tak przydatnego, mogącego jej pomóc w misji na wiele sposobów, ma właśnie przejść jej koło noska -Cóż.. zatem mogę Ci go przekazać na jakiś czas. Mi on się nie przyda skoro nie potrafię rozmawiać z duchami, a i lepiej się będę czuła bez jego ciężaru.
-Domo arigato.- rzekła z wdzięcznością miko kłaniając się głęboko łowczyni. Furoku zaś uśmiechnął się na ten widok, ciesząc się że potyczki słowne pomiędzy przedstawicielkami płci pięknej uległy zażegnaniu. Rzekł wtrącając się do tej rozmowy.- Ruszymy z samego ranka na północ. Ostatnio napatoczyliśmy się na ninja i obawiam się, że przyciągnęliśmy zbyt wielką ich uwagę. Dlatego będziemy się spieszyć w drodze na północne ziem Sasaki. To chyba nasze ostatnie spotkanie, przed... napatoczeniem się na ową ranę ziemi.

Leiko z zadowoleniem przyjrzała się małej Ayame i jej zmianie nastawienia po otrzymaniu takiego.. prezentu z rąk kobiety. W lekkim uniesieniu podbródka oraz miękkim, nieco kocim uśmiechu rozbrzmiewało bezgłośne „ooooh?”. To było miłe, tak dla odmiany. A i jej nastrój powracał do początkowego stanu.
-Hai, my też wyruszymy z rana. Napotkaliśmy poprzedniej nocy osobę, dla której pracują ci wszyscy ninja i wątpię, aby tak po prostu miał nam dać spokojnie podróżować po tych ziemiach. Nie kiedy już wie o naszej obecności tutaj – zerknęła na krótko w stronę drzew i nieprzeniknionych ciemności wyzierających spomiędzy nich, pogłębianych przez trzaskające radośnie ognisko -W tym zakątku jesteśmy bezpieczni, jednak po wyjściu z niego będziemy jak zwierzyna do wytropienia. Nie będzie mądrym zatrzymywanie się na dłużej.
-On już nie jest człowiekiem.- stwierdziła miko wtrącając się. A Furoku potwierdził skinięciem.- Przywódca ninja staje się czymś innym. Zapewne zmienia się w Oni. Używa dziwnej broni, jest szybki i groźny. I niewątpliwie na granicy obłędu.
-Hai.. słyszałam. Że niewiele w nim zostało z człowieka. Że jest niebezpieczny i nie boi się śmierci. A to jeszcze z czasów, kiedy przebywał na dworze daimyo. Teraz nawet jego pieski się go boją – odparła Leiko głosem cichszym o kilka tonów, jak gdyby samo mówienie o Ishikim miało go tutaj przywołać. Opuszkami palców musnęła swe wargi, zawieszając spojrzenie na płomieniach -Nie rozumiem jednak, dlaczego miałby obecnie działać dla klanu, który przecież go wygnał. Czyżby Hachisuka z powrotem go przygarnęli? Taką bestię?
-Jest zapewne potrzebny do zadań, których nie powierzysz honorowemu samurajowi... ani ninja powiązanych z Hachisuka.- uśmiechnął się ironicznie Furoku. Spoglądając w oczy Leiko rzekł.- Są sprawy od których klan chciałby się odciąć w razie potrzeby. ... Czyż pies wyrzucony z klanu, nie nadaje się by dopilnować takich spraw? A gdyby się wydało. Wszyscy mogliby udać, że... on przecież nie jest częścią klanu, ne? Że działał na własną rękę i Hachisuka nie wiedzieli o nim, ani o jego zbrodniach. - po czym markotnym i smutnym tonem dodał.- Nawet kundle bywają czasem użyteczne, łowczyni-san.
-Ależ ja bardzo dobrze o tym wiem, Furoku-san- kobieta odpowiedziała mu mruknięciem oraz skrzyżowaniem z nim spojrzenia pod wachlarzy długich rzęs -Aczkolwiek istnieje pewna różnica pomiędzy.. względnie okiełznanym, bądź przynajmniej panującym nad sobą kundlem, a tym obłąkanym, mogącym w każdej chwili zwrócić się przeciwko swemu panu i ugryźć karmiącą go rękę, ne?
Z racji tego, że przekazała dalej swe trofeum i nie miała potrzeby już niczego chować w głębinach swego dekoltu, niczym najlepiej strzeżonego skarbca, ściągnęła ku sobie poły kimona skromnie zakrywając zbyt dużo odsłoniętej skóry -Klan niebezpiecznie sobie igra, jednakże skoro Ishiki zagraża mi i moim yojimbo, to nie interesuje mnie jego przynależność, czy to do klanu, czy do własnych koszmarów. Jest wrogiem, bez względu na to dla kogo działa i jakim demonem się staje.
-Może klan ma odpowiedni knebel na pysku psa? A może wierzy, że ma... tak czy siak, ów Ishiki im służy.- stwierdził samuraj pocierając podbródek w zamyśleniu. A miko dodała.- Już nie raz przekonaliśmy się, że klan i mnisi pokładają wielką ufność w swą magię i kontrolę nad swymi oni.

Samuraj spytał zaś, rozglądając się dookoła.- A ten yojimbo, którego napotkałem rano... nie przyszedł chronić cię z ukrycia?
-Iye, poprosiłam go o przypilnowanie tamtych dwóch. Może i jest tutaj bezpieczniej niż w innych częściach ziem Sasaki, ale nie chciałam ich zostawić samych, takich śpiących i bezbronnych – również powiodła wzrokiem po pobliskich drzewach, po tańczących po nich cieniach przywołanych do życia światłem płomieni. A potem uśmiechnęła się dość niefrasobliwie, jakby rozbawiły ją same próby dostrzeżenia sylwetki ronina w nocy -Ale nawet jeśli mimo to przyszedł mnie przypilnować.. to i tak byśmy go nie zobaczyli, ani nie usłyszeli. Jest tygrysem, istnym drapieżnikiem potrafiącym stać się niewidocznym, kiedy tylko tego zapragnie.
-Rozumiem...-odparł Furoku, po czym rzekł z lekkim zafrapowaniem drapiąc się po głowie.- Dołączysz do posiłku? Niestety, mamy tylko rybę i niełuskany ryż.
-Iye, podziękuję. Jeśli to już wszystko, to pozwolę sobie was opuścić. Też muszę się przygotować do dalszej drogi, a i odpocząć póki miejsce na to pozwala – pomimo odrzucenia, jakby nieco wymuszonej propozycji samuraja, Leiko skinęła głową w wyrazie wdzięczności. Następnie podejrzewając, że w większości zostały już poruszone wszystkie ważkie sprawy tego spotkania, podniosła się z gracją i dłonią otrzepała kimono z drobinek kory konaru.
-Potrzebujesz odprowadzenia?- kolejna propozycja Furoku również była głównie wyrazem etykiety. Wszak przybyła tu samotnie i zapewne z odprowadzeniem Leiko do jej obozowiska nie wiązały się żadne niebezpieczeństwa.
-Iye, i tym razem muszę tylko podziękować, Furoku-san. Sądzę, że sobie poradzę, tak samo jak przy odnalezieniu was, ne? – odpowiedziała w międzyczasie doprowadzając swe odzienie do czystości. Na pożegnanie skłoniła się obojgu, tak odrobinę, niezbyt głęboko i bez zbędnych czułości od razu skierowała swe kroki ku granicy pomiędzy światłem ogniska, a ciemnością pośród drzew. Tam też jednak przystanęła i zerknęła na ich dwoje z lekkim uśmiechem -Powodzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-03-2012 o 16:40.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem