Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2011, 04:05   #125
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kojiro czuwał... choć nie przy samym obozowisku. Siedział w cieniu rozłożystego drzewa, niemalże wtapiając się w mrok nocy. Niemalże. Nie dość wystarczająco, by go nie zauważyła.
Zbliżała się do niego cicho stawiając zęby swych geta pośród traw, choć kto jak kto, ale zapewne i on już był świadom jej powrotu. Przystanęła więc tuż przy drzewie i dłonią delikatnie wsparła się o jego szorstką, nieprzyjemną w dotyku korę. Spojrzała w dół na swojego osobistego tygrysa, łagodnie tak i z zadowoleniem płynącym z jego obecności. Po tym krótkim momencie milczenia zawędrowała piwnookim wzrokiem ku ognisku, ku porozkładanym rzeczom czyniącym obozowisko i ku dwóm bezbronnie leżącym postaciom. Uśmiechnęła się zadając pytanie -Jak się sprawują moi yojimbo? Grzecznie śpią?
-Bardzo grzecznie. Jak małe dzieci. W sumie to chyba jeszcze dzieci, ne?- ronin odparł nieco kpiącym tonem, nie odwracając się i nie zmieniając pozycji. Po czym spytał.- Aaaa jak tobie upłynęło spotkanie?
-Być może. Jednakże chronią i opiekują się mną. Jestem im obu za to wdzięczna – mruknęła Leiko, aczkolwiek to dzisiejsze oszustwo z jej strony rzucało nieco odmienne światło na te słowa. Ale czyż raz za razem nie okazywała im swojej dozgonnej wdzięczności, nagradzając ich drobnymi gestami sympatii oraz spojrzeniami roziskrzonymi od obietnic? Wszak to pojedyncze zdradzenie zaufania nie mogło ich nastawić przeciwko niej, szczególnie po odpowiednim zawoalowaniu całego zdarzenia w słodkie kłamstewko.

-A spotkanie było spokojne, nawet całkiem pożyteczne – obróciła się do niego bokiem i tym razem plecami oparła się o drzewo -Zmieniamy jednak cel dalszej wyprawy. Nie idziemy do jaskiń, tylko dalej na północ Twoich ziem, Kojiro-san.
-Tam? Przecież tam są pustkowia.- zdziwił się ronin opierając dłonie o swój oręż.- Dalej na północ od jaskiń, nie ma nic ciekawego. Mój ojciec polował na tych ziemiach z sokołami. Tylko do tego się nadawały.
-Ale podobno Twój dawny klan coś tam znalazł. Swoje obecne bogactwo. Co ważniejsze dla mnie, te ich działania mogą mieć też ścisły związek z oni. Może to z ich powodu gniewa się Kisu.. - kobieta w zamyśleniu odchyliła głowę i zapatrzyła się w nocne niebo.




Pomiędzy ciężkimi, leniwie płynącymi po nim chmurami czasem zamajaczyła zagubiona gwiazda -Jeśli to prawda, to jest to wyjątkowo ironiczny kaprys Losu, tak nasyłać mnie na mych polowaniach na mego zleceniodawcę..
Ronin westchnął.- Ale takie igranie z losem, ma swój urok, ne Tsuki no musume?
Zerknął na łowczynię i spytał żartobliwie.-Zamierzasz wrócić do swego ojca, Księżyca?
-Chyba powinnamLeiko podjęła jego żarcik z wesołością, ale też i melancholijnym westchnieniem -Moi dwaj uroczy yojimbo pewnie jeszcze długo będą spali, co zaś nie czyni dla mojego tygrysa jakiegokolwiek wartego podjęcia wyzwania w porwaniu mnie, ne? Ty-gry-sie?

Drapieżny przydomek ronina opuścił soczyście fioletową słodycz jej warg w postaci pomruku, akcentując każdą z sylab zatańczeniem czubka języka po zębach i podniebieniu. Wyciągnęła ku niemu rękę i smukłe palce zanurzyła pośród długich włosów Kojiro, niczym w prostej pieszczocie jaką obdarza się kocurki. Przyglądała mu się ze swojej wysokości -Jakie jest prawdopodobieństwo, że.. to złoto, które rzekomo rabują z północy Hachisuka, jest właśnie tym Twoim rodzinnym sekretem bądź jakąś jego częścią?

Ronin podjął wyzwanie wstając i uśmiechając się. Stanął przed nią dłońmi obejmując kibić Leiko.- Igrasz z ogniem Tsuki no musume. Tygrysowi ciężko się hamować przed porwaniem tak kuszącej zdobyczy. Wierz mi.
Kojiro nachylił się i musnął wargami jej wargi pozwalając jej dłoni bawić się kosmykami jego włosów, po czym delikatnie dotykał czubkiem języka kolejnych wrażliwych punktów jej szyi mówiąc.-Kto wie. Rodzinny sekret był... cóż... uważałem go za bajkę. Za legendarną opowieść dotyczącą początków mej rodziny. Złoto?
Jego palce wędrowały po talii dziewczyny muskając powoli jej ciało przez zwodniczo delikatny materiał kobiecego kimona. - Złoto jest dla mnie zaskoczeniem. Nigdy nie było kopalni na terenach mej rodziny, ni w rzekach przepływających przez nasze ziemie, a ród Sasaki nigdy nie należał do zamożnych. Złoto? Grudki złota? Ciekawe... ale to by wiele tłumaczyło. Klany są wyczerpane walkami, skarbce są puste. Ostatecznym zwycięzcą jest nie ten co wygrał, ale ten co najwięcej zachował.
-Iye, nie grudki. Raczej złoto już przetopione na faktyczne przedmioty. Zapomniane skarby, może jakiejś dawnej dynastii… - mówiła z lekkim rozmarzeniem, z lekkim problemem ze skupieniem nad kwestiami, o których opowiadała roninowi. A może tak naprawdę jej bystrości umysłu nie zaburzały te jego przyjemne zabiegi i tylko grała dla zapewnienia sobie tej dziwnej więzi z Kojiro? Bądź co bądź, ale pod poczuciem jego języka umiejętnie grającego na czułych unerwieniach jej szyi Leiko przymknęła błogo oczy.
-Iye, też i nie kopalnie. Skarbiec, miejsce pochówku.. trudno rzec. Miejsce, z którego klan wydobywa te bogactwa – dłońmi zaplątała się na kilka krótkich chwil w jego długim kucu, a potem zaplotła je na karku mężczyzny, zamykając go w swych objęciach. A siebie dobrowolnie zatrzaskując w tej pułapce pomiędzy drzewem za swymi plecami, a rozkosznie atakującym jej szyję tygrysem - W jakąż to śliską intrygę się wplątałam, ne?
-W dość groźną, acz jako moja sojuszniczka... czyż nie masz mego wsparcia w swych działaniach?- mruczał Kojiro wędrując ustami po szyi i dekolcie stroju łowczyni. Powoli i bez pośpiechu muskał kolejne punkty na jej skórze dotykiem swych warg. Obdarzał pieszczotą Maruiken niemal z pietyzmem, nie spiesząc się. Podobnie wędrowały po niej jego dłonie, nie sięgając odważnie pod jej kimono. Mężczyzna rozkoszował się jej obecnością w swych ramionach, smakując powoli tą chwilę intymności między nimi.- Skarby dynastii... skarby pałacu? Pamiętasz, czego pilnował mój tygrys? Zapewne o nie chodzi... nic dziwnego, że się obudził.
-Hai.. i to by też wyjaśniło nadgorliwość Ishikiego i jego ninja w pilnowaniu, aby nikt niepowołany nie zapuszczał się na te ziemie – odparła kobieta delektując się pieszczotami jakimi ronin ją obdarzał ze zwyczajową sobie pasją wobec niej. Wszak nazwał siebie koneserem piękna, a skoro już tyle razy wytrwale pokazywał Leiko prawdziwość tego stwierdzenia, to nie dziwiła się jego nieśpiesznemu smakowaniu i badaniu dzieła sztuki jakim była. Wręcz przeciwnie, z zadowoleniem przyjmowała tak odmienne, wyrafinowane adorowanie jej.

-Zatem na północ. W końcu Gōsuto Tora też wskazywał właśnie ten kierunek i nie musiało mu chodzić o jaskinie – delikatna gęsia skórka naznaczyła sobą odsłoniętą skórę dekoltu łowczyni. Następne słowa padły z jej ust w postaci szeptu na poły powodowanego nostalgią, a na poły pocałunkami Kojiro -Zobaczymy. Przekonamy się..
-Czyż więc jutro dwójka młodzików, znów zmierzy się z kobiecymi kaprysami? -spytał żartobliwie Kojiro rozluźniając obi kimona Leiko i sprawiając, że dekolt łowczyni powiększył się nieco.
Zaśmiał się cicho.- Może to i dobrze. Niech się uczą, co to znaczy podróżować z niezwykłą kobietą.
Głowa ronina wtuliła się w dekolt, a pocałunki jego ust na jej odsłoniętej skórze piersi i szyi przybrały na intensywności.
-Jesteś dla nich okrutny.. a przecież Yasuro-san tak się dobrze o Tobie wypowiada – zamruczała karcąco, po wcześniejszym zachichotaniu wprawiającym jej biust w drżenie.
-Acz czyżby.. iye.. – wyraźnie zapytać o coś chciała, ale z jakiegoś powodu wprawiającego ją w rozbawienie, zaniechała tego zamiaru i tylko pokręciła głową. Ale przecież była kobietą, kreaturą o ciekawości będącej jej słabością. I dlatego nie zdołała przełknąć swego pytania. Uchyliła powieki, by móc zerknąć na swego kochanka, a zarówno to jej spojrzenie jak i uśmiech wymalowany na wargach kryły w sobie psotę -Czyżby to.. zazdrość przez Ciebie przemawiała, mój tygrysie?
Kojiro uśmiechnął się i przybliżył swoją twarz do jej twarzy odpowiadając. -Czyżby... dziwiła cię zazdrość o twą osobę?
Usta ronina przylgnęły do jej ust, zaborczo i drapieżnie, namiętnie wędrując językiem po jej wargach i tocząc boje z jej językiem. Przycisnął swe ciało do jej, jakby starając zaznaczyć swoje prawa do niej. A może tylko igrał? Tak. Z pewnością igrał z jej ciekawością unikając jednoznacznej wypowiedzi. A jedynie insynuując ją.

I znalazła się w jego ramionach, otulona i "bezbronna", z jego ustami przyciśniętymi do swoich w namiętnym i gorącym pocałunku. Łania nie zdołała dostrzec, kiedy tygrys ją podszedł. A może... nie miała zamiaru dostrzec? Może chciała być schwytana? Choć każdego dnia rozkładała swoje własne sidła, to nie zdarzało się zbyt często, by ktoś tak umiejętnie jak Kojiro był w stanie ją złapać dla siebie. Tygrys miał przewagę na swych ziemiach nad łanią, któż wiedział którą to już była ofiarą jego zbałamucenia w tym czarującym miejscu, pod tym rozłożystym drzewem..

Lubieżny pocałunek stał się także uśmiechniętym, kiedy wargi uniosła w ukontentowaniu i przyzwoleniu na zuchwałe zachowanie mężczyzny. Ciaśniej objęła go rękami, splatając ich ciała ze sobą w mocnym uścisku.
Zatriumfował urok Ukrytego Zakątka.


***




Poranek na ziemiach Sasaki był szary i chłodny. Eteryczne mgiełki płynęły ponad sadzawkami. Było spokojnie i bezpiecznie, chociaż ziąb oraz wilgoć przenikały przez ubrania. Dlatego w cieszeniu się tym kolejnym dniem po nocy bez niemiłych niespodzianek, pomagało cicho trzaskające ognisko oraz koce, którymi troskliwie otulona została dwójka młodzianów. Grzecznie przespali tak wiele godzin, a gdy temu odpoczynkowi nadszedł kres, to pierwszy obudził się młody bushi. Na jego nagłe poruszenie zareagowała od razu krzątająca się po obozowisku Leiko.
-Ohayō gozaimasu, Yasuro-san – powitała go radosnym świergotem jak skowronek o poranku. Zbliżyła się i przysiadła na ziemi pomiędzy nim a śpiącym jeszcze Kirisu. W obu dłoniach dzierżyła po miseczce z gorącym, odganiającym chłód przebudzenia jedzeniem, które porozstawiała kolejno przy samuraju oraz łowcy. Uśmiechnęła się do tego pierwszego i w czułym geście ciepłymi jeszcze palcami odgarnęła niesforne kosmyki z jego czoła, mówiąc przy tym -Dobrze spałeś? Wyśniłeś sobie coś miłego?
-Jakoś...- Yasuro zmarszczył brwi za wszelką cenę próbując przypomnieć sobie sny. Ale... nic mu nie przychodziło po głowy. Nie powinno zresztą. Napar który w swej naiwności wypił, gwarantował mocny sen, ale bez majaków.-... nie... Nic mi się nie śniło. A tobie?

-Hai. Chyba w tak urokliwym miejscu nie mógłby się przyśnić żaden koszmar – odparła z beztroskim przekonaniem łowczyni. Kiedy już doprowadziła do względnego ładu zmierzwione włosy samuraja, tedy ujęła leżący blisko niej patyk i dźgnęła nim kilka raz płomienie. Po ich gwałtowniejszym zatańczeniu rozłożyła przed nimi dłonie dla ogrzania -Ale to były tylko krótkie chwile. Wszak musiałam dopilnować, aby nikt wam nie przeszkodził w odpoczynku, ne?
-Gome.- odparł krótko Yasuro zawstydzony tym delikatnym przytykiem. Usiadł w milczeniu pocierając zdrętwiały nieco kark. Po czym spytał.- Co ci się śniło Leiko-san?
-Śnił mi się.. Twój rodzinny ogród, albo przynajmniej moje jego wyobrażenie. Tyle mi wczoraj cudowności o nim naopowiadałeś, że aż nawiedził mnie w snach – powiedziała z rozmarzeniem, dzieląc się z Yasuro tym słodkim jak miód kłamstewkiem. Westchnęła cicho -Przyjemnie było po nim pospacerować.
Nie mogła nie zauważyć gestu przez niego wykonywanego, więc z niewinnością zapytała -Rozmasować?
Bushi zamarł, zaskoczony jej propozycją. Chwilę później na jego twarzy miotały się sprzeczne uczucia. Niewątpliwie młodzikowi brakowało opanowania z jakiego słynęli samuraje. Z jednej strony pokusa Leiko była spora. Z drugiej, bał się jej ulec. Ostatecznie jednak się zgodził mówiąc.- Jeśli.. Jeśli nie będzie to kłopotem... dla ciebie.

Wstała ze swego miejsca tylko po to, by z szelestem kimona usiąść wygodnie za młodzianem. Położyła dłonie na jego barkach i uścisnęła lekko, jakby badała ich umięśnienie oraz napięcie. Powłóczystymi ruchami zsunęła je ku łopatkom, by w tej swojej ceremonii rozpoczynającej masaż wtargnąć delikatnie pośród gęste kosmyki jego włosów. Odgarnęła je odsłaniając sobie kark i szyję samuraja, na które przeniosła swą uwagę. Leiko nie zapomniała swego kunsztu, jej palce nie straciły tamtych zdolności z karczmy. Iye, wręcz przeciwnie. Po takim czasie jaki upłynął od tamtej ich rozmowy, po zapomnieniu bądź wytłumieniu przez Yasuro wspomnień masażu, obecny dotyk kobiety był po dwakroć wyraźniej wyczuwalny.

-Ale ten sen i pobyt w tym wspaniałym zakątku uświadomiły mi coś, czego nie dostrzegałam w swoim oddaniu polowaniu i chęci pokazania swej użyteczności innym łowcom – zaczęła mówić cicho, poważniej i stopniowo wprowadzać w życie kolejny „kobiecy kaprys” - Uświadomiłam sobie, jak bardzo nie chcę zapuszczać się w jaskinie. Jak bardzo przerażającą wizją jest bycie zamkniętą w ciemnościach i ciasnocie, do tego bez znajomości ich labiryntów..
Westchnęła z nutką przygnębienia, owym tchnieniem łaskocząc skórę młodego bushi -Miałeś rację, Yasuro-san. Bez przewodnika możemy tylko się zgubić i nawet przez całe dnie nie widzieć nieba.
Samuraj odprężył się pod jej dotykiem, oddychał spokojnie relaksując się pod pieszczotą jej palców. I przysłuchiwał się jej wypowiedzi, choć tchnienie jej oddechu sprawiło, że nieoczekiwanie dla siebie... zadrżał. Przymknął oczy i spytał.- A więc... wracamy?
-Iye, jeszcze nie.. skoro już tutaj jesteśmy, to nie powinniśmy tak szybko odchodzić. Jaskinie mnie odstraszają, acz nadal wierzę w zależność pomiędzy tymi ziemiami i problemami wiosek z oni - rozcierała, ugniatała i masowała rozgrzewając mięśnie karku Yasuro. Nie śpieszyła się, a każdy jeden taki ruch z jej strony był dokładny i przemyślany, wywołujący jednocześnie przyjemność i wytchnienie. Dotykała delikatnie, acz stanowczo, tworząc pęknięcia na woli samuraja -Chcę iść dalej na północ. Jeśli tam faktycznie przepływają tutejsze rzeki, to może znajdziemy jakieś ślady prowadzące do rozwiązania problemu. Nie mamy żadnego innego celu, czemu zatem nie ruszyć właśnie tam?
-A Ishiki ?- spytał Yasuro. W głosie młodzieńca słychać było niepewność, świadczącą o powoli topniejącym oporze. Rozleniwiony pieszczotą jej dłoni nie próbował szukać argumentów przeciw jej słowom.- On może... Twierdził, że z nakazu klanu...
-Ale czyż my nie działamy dla dobra Twego klanu? Czyż nie chcemy zlikwidować wodnych demonów, tak jak nam kazano? Wszak nie zamierzamy robić niczego złego, zaledwie wykonać powierzone nam przez daimyo zadanie – powiedziała ze spokojem, jednakże coś zaburzyło harmonię.

Dłonie Leiko zamarły raz jeszcze na barkach młodziana, zaprzestały swego masażu. Nachyliła się ku niemu.. blisko, niebezpiecznie blisko, aż poczuł zarys jędrnych krągłości przytulonych do jego pleców przez bariery ubrań obojga. A także jej wargi tuż przy swym uchu, prawie je muskające w wylewanym k u niemu szepcie wątpliwości -Ufasz mi.. prawda, Yasuro-san?
-Ja?- niełatwo mu było zebrać myśli w tej sytuacji. Niebezpieczna bliskość ich ciał wprawiła głos młodego bushi w drżenie. A myśli Yasuro krążyły wokół innych tematów, niż rozmowa jaką toczyli.- Ja.. ufam... ci.
-Zatem wiesz, że zależy mi na powodzeniu łowów, dobru klanu, moim.. i Twoim, samuraju – jej ostatniemu słówku towarzyszył nikczemny pocałunek na tej jakże wrażliwej strefie jaką było jego ucho. Drobna czułość, jakby mająca przypieczętować ten triumf płci pięknej i pokruszenie się muru zdyscyplinowania młodziana. I który to już raz?
Cofnęła się do swej wcześniejszej pozycji, pozostawiając po sobie tylko zapach perfum oraz dłonie ponawiające masaż karku Yasuro - Nie martw się Ishikim. Walczyliśmy z tyloma oni stającymi na naszej drodze, w tym i z dwoma prawdziwie potężnymi, a każda taka walka była dla nas wygrana. Nie jesteśmy bezbronni..
Bushi zaczerwienił się wyraźnie. Oddech młodzika przyspieszył, gdy poczuł jej wargi muskające jego ucho.
-Hai. To prawda, ale...- mruknął cicho Yasuro i dodał.- Nie należy lekceważyć tego... osobnika. Było w nim coś....- długo szukał określenia które oddawałoby jego odczucia.- ...coś nieludzkiego.
-Nieludzkiego? – zapytała Leiko upewniając się co do tego, że dobrze usłyszała. A chociaż samuraj nie mógł tego zobaczyć, to jedna z jej brwi wzniosła się w górę nie tyle w wyrazie zaskoczenia, co.. zaintrygowania. Człowiek stający się oni.. to brzmiało co najmniej niepokojąco.
-W takim razie będziemy też uważać na niego w trakcie dalszej podróży. Nie ma potrzeby go specjalnie kusić do kolejnego spotkania, a jeśli już takie się nadarzy to będziemy bardzo ostrożni – opuszkami swych palców uciskała mięśnie karku młodziana, od czasu do czasu okrężnymi ruchami schodząc ku jego szyi i za uszy -Też nie podoba mi się myśl o próbującym nas wyśledzić Ishikim, ale przybyliśmy tutaj ze świadomością przeróżnego zagrożenia, ne?
-To prawda.- zgodził się z jej słowami Yasuro. Wyraźnie czuła, że odprężył się pod jej palcami, pochłonięty przyjemnością którą mu sprawiała. Świadoma tego faktu, a także swojej wygranej na polu subtelnego podejmowania decyzji co do celu ich podróży, łowczyni rozchyliła miękko wargi w uśmiechu. Przechyliła się nieco, by móc dostrzec profil twarzy samuraja -Czy już lepiej, Yasuro-san? Pomogłam?
-Hai.- stwierdził dość cicho i nieśmiało młody samuraj. Ta bliskość między nimi wyraźnie mąciła jego spokój ducha, a jednocześnie jednak bardzo jej pragnął.
-Cieszy mnie to. A teraz zjedz coś, wszyscy musimy mieć siły na podróż – odparła jakby nie zauważając tej każdej jednej reakcji jaką przecież całkiem umyślnie wywoływała w Yasuro. Nieprzerwanie go kusiła i wprawiała w zakłopotanie, dając mu tak wiele z równoczesnym odbieraniem. I odwracaniem swej uwagi ku drugiemu młodzianowi, śpiącemu rozkosznie jak młody chłopiec.

Biedny Płomyczek.. Nie otrzymywał już tyle zainteresowania ze strony swojej fascynującej łowczyni co wtedy w Nagoi. Musiał się cieszyć zaledwie połową jej uwagi, z czego ta druga przypadała na jego konkurenta do względów Leiko. Niegdyś był jej jedynym obrońcą, partnerem, pocieszycielem oraz.. towarzyszem przyjemności, a teraz z trudem z rzadka udawało mu się wyrwać kilka chwil tylko do spędzenia we dwoje. Bez tego trzeciego. Na dodatek jeszcze te dwie porażki, najpierw z samurajem i potem z Ishikim. To wszystko musiało przygasić nieco jego wewnętrzny ogień, a przecież w interesie kobiety było podsycanie go na swoje potrzeby.
Przyłożyła dłoń do jego czoła, a potem koniuszkami palców przesunęła po jego policzku i zatrzymała się na szyi. Błądziła po niej dotykiem zwiewnym i delikatnym jak muśnięcia skrzydeł motyla, aczkolwiek przyjemnie wyczuwalnych po celowym natrafianiu Leiko na wrażliwe punkty na skórze młodzika. A gdy przebudził się pod wpływem tak drobnej pieszczoty, to pierwszym co zobaczył swym rozespanym acz roziskrzonym wzrokiem była twarz łowczyni. I ciepły uśmiech, którym go powitała.
-Wyśniłeś sobie coś miłego?
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 03:06.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem