Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2011, 12:40   #32
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Konrad potarł obolałą szczękę.
Cieszył się, i to bardzo, że nie stracił zębów, bo pewnie by zaczął mówić jak Erich. Ale i tak miał wrażenie, że przez kilka dobrych dni będzie mieć kłopoty jeśli nie z mówieniem, to z jedzeniem z pewnością. Szlag by trafił tego mutanta... Dobrze chociaż, że Gomrund miał więcej szczęścia niż wzrostu, bo inaczej jeden mutant z małą główką załatwiłby ich obu. A tak skończyło się tylko na bólu szczęki, którą żaczek potrafił naprostować.
Konrad był pewien, że krasnolud również umiałby to zrobić. Istniało jednak pewne prawdopodobieństwo, że Gomrund mógłby przesadzić, a to by się skończyło dla Konrada gorzej, niż po uderzeniu mutanta.

Ból szczęki w najmniejszym nawet stopniu nie przeszkadzał w chodzeniu, dlatego też Konrad wybrał się na mały spacer, by obejrzeć to, co pozostało po mutantach. Oraz pasażerach tamtego dyliżansu. Nieboszczykom niektóre rzeczy nie były już potrzebne - w przeciwieństwie do żyjących. Niestety mutant z kuszą, która interesowałaby Konrada, uciekł, a bieganie za nim po lesie nie należało do najlepszych pomysłów. Jak już czegoś trzeba było szukać, to tym czymś były konie, a nie mutant.

Jedynym żyjącym był mutant, ale i on nie cieszył się zbyt długo tym stanem, gdyż celny cios korbacza rozwalił mu głowę jak jajko. Cokolwiek złego mówiłoby się o krasnoludach, to jednak trzeba było przyznać, że siłę w rękach mieli.
Trwało jeszcze zamieszanie związane z odnalezieniem sobowtóra Ericha gdy Konrad przyklęknął przy jednym z woźniców. Tak na pierwszy rzut oka leżący był wzrostu i postury Konrada, za to, co rzucało się w oczy, był w kolczudze. Która to kolczuga truposzowi potrzebna nie była, natomiast Konradowi zdecydowanie mogła się przydać. Wojna jest, jak ktoś powiedział, po to, by zbrojni mężowie łupy brać mogli. Bezpańskie chwilowo dobra można śmiało zaliczyć do kategorii łupów. Zostawiać różne rzeczy po to, by (jak słusznie zauważył Gomrud) dozbrajać mutanty - to już by była przesada.
Zająłby się i sakiewką, ale (pech to zapewne jakiś) woźnica nie miał ani grosza przy duszy. Czyżby wszystko zabrał mutant, któremu udało się ujść do lasu? Prawdziwy pech.

O ile Konrad popierał propozycję zabrania wszystkiego, co by się dało rozdzielić między członków ich grupy lub sprzedać (i podzielić się zyskiem), o tyle był przeciwny pomysłowi, by przesiąść się do tamtego dyliżansu. Wymienić dyszel, zepchnąć do rowu i jechać dalej swoim.
- Co racja, to racja - Konrad zwrócił się do Ericha. Krasnoludy zabrały się za pochówek, on tam nie był już potrzebny. - Chodźmy poszukać tych koni i jedziemy.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 07-10-2011 o 14:20. Powód: Sakiewka ;)
Kerm jest offline