Jak łatwo było się domyślić Erich dowiedział się tego samego co Kurt. Przynajmniej w zarysach. Gertruda też nalegała na wyjazd, też nie wspomniała o tym, aby pamiętnik zawierał jakiekolwiek informacje o artefakcie. Z tego co przekazał Erich, również frau Ippen w cudownie odnalezionym pamiętniku doczytała się tylko: “Nephandi, Nephandi, wszędzie Nephandi”. Kurt bynajmniej nie negował faktu, ich istnienia, ale teraz - słysząc po raz kolejny te same informacje utwierdzał się tylko w przekonaniu, iż pamiętnik jest tylko częścią jakiejś większej układanki. Mag szczegółowo opisujący swoje własne środowisko Przebudzonych jako siedlisko Upadłych, wiecznie wspominający o tym, że nikogo to nie interesuje i zapewne, że koniecznie trzeba coś z tym zrobić... Dopiero teraz - może to zasługa porannej kawy i drugiego już croasanta zaczynał wyglądać jak nawoływanie proroka w Sodomie - wszyscy sprawiedliwi opuście to miasto, a władny je zniszczyć niech je zniszczy... Tak, niby był to pamiętnik, ale - na litość boską - zawsze i w każdych warunkach mógł się “cudownie odnaleźć” czy “niespodziewanie ujawnić”. Wtedy zdecydowana większość zareagowałaby dokładnie jak to zrobiły Gertruda i Detlinde - zrywając się z krzykiem: “A! Siedlisko zła! Uciekać, wyjeżdżać!” i pozostawiając tym samym puste miasto i oczywiście wszystkie rzeczy w nim ukryte... Może dlatego pamiętnik nie zawierał żadnych informacji o artefakcie? Ponieważ został wyprodukowany tylko i wyłącznie, aby wystraszyć magów z miasta i pozostawić wolne pole do poszukiwań? Teoria była niezła, ale niesprawdzalna - póki co więc pozostała w umyśle Kurta.
*****
Alicja siedziała w hotelowej restauracji z gościem, którego twarz już w pierwszej chwili wydała się Kurtowi znajoma. Jednak dopiero po chwili uświadomił sobie skąd zna tego mężczyznę... Z Gdańska. To on odbierał ich na lotnisku... Sytuacja była co najmniej ciekawa. Kurt szybko dodał sobie dwa do dwóch. Z tego co wiedział, ich tłumaczka i ten mężczyzna znali się jeszcze ze studiów, potem ich kontakt się urwał, aby odnowić się po nieprzypadkowym lądowaniu ich samolotu w obcym mieście... i teraz ten gość mieszkał w tym samym hotelu co oni. Kurt daleki był od angażowania się w spiskową teorię dziejów i twierdzenia, że wszystkim rządzą masoni i cykliści, ale takie zbiegowisko okoliczności to nie mógł być przypadek... Ktoś szarpał Gobelinem. Pytanie kto i po co pozostawało otwarte.
Kurt wyszukał wzrokiem stolik, który znajdował się możliwie daleko od wszystkich miejsc do jakich mogła się udać Alicja - skoro dobrze się bawiła nie było zupełnie sensu przerywać tego spotkania - przynajmniej w opinii Kurta. Rozmowa z Erichem dotyczyła w zasadzie trzech istotnych spraw: telefonu do Astrida, który jakoś wypadało załatwić; nieprzyjemnego odczucia z rana i spostrzeżeń co do niego oraz - oczywiście - mężczyzny siedzącego z Alicją. Tutaj Kurt nie miał specjalnych oporów przed przedstawieniem swojej teorii dotyczącej dziwnego splotu wypadków. Pytanie czy mężczyzna jest “kolegą po fachu” też chwilowo pozostawało otwarte....