Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2011, 14:48   #26
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Evelyn szła ostrożnie uważnie się przy tym rozglądając na boki. Miasto było “wymarłe”, ciche i tylko jej kroki rozbrzmiewały echem w pustych uliczkach. Jednak czuła że nie jest tu sama... i wcale nie dlatego, że niedaleko od niej podążał Viltis. Cały czas miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, jednak kiedy odwracała się w stronę z której wydawało jej się że ktoś na nią zerka nikogo tam nie było. Nawet to, że wysyłała tam Viltisa nic nie pomogło. Kolejny raz dała znak smokowi by zerknął w miejsce, z którego wydawało jej się, że ktoś ich obserwuje. Sama zaś zatrzymała się i oparła plecami o ścianę budynku czekając co tym razem znajdzie Viltis.
Jak bardzo można nic nie znaleźć? Pustka na ulicach, pustka za oknami domów, które choć stały w równych szeregach przy ulicy to wydawały się samotne. I z tej ciszy, z niczego nagle szarpnął nim ból. Skręcił się w spaźmie i natychmiast, rozumiejąc co się stało, że dotyczy to Evelyn, pomknął w jej kierunku. Przeskakiwał od ściany do ściany oczekując ataku w każdej chwili, lecz i tak odsłaniał się chcąc jak najszybciej się znaleźć obok niej. Ostatni odcinek przebył nie uważając na nic. Potężnym skokiem dopadł Evelyn i... Nie rozumiał. Wyglądało tak, jakby dusiła samą siebie. Jej dłonie obejmowały szyję, a na bladej zazwyczaj twarzy rozlewał się krwisty rumieniec. Chwycił jej ręce i zaczął odciągać, całkiem już nie zważając co dookoła. “Evelyn! Co robisz. Evelyn!”

Jeszcze chwile wcześniej stała zerkając w ślad za Viltisem a teraz czuła jak się dusi. Słyszała świst, jednak zanim zdążyła zareagować poczuła jak coś ostrego przeszywa jej gardło i ten ból. Chciała krzyknąć jednak strzała przeszyła jej krtań, bo z gardła nie wydobył się żaden dźwięk, czuła zaś jak jej własne krew spływa po nim dusząc ją. Uniosła dłonie próbując wyszarpnąć tkwiącą w szyi strzałę i złapać oddech. Osunęła się po ścianie o którą się opierała i siedząc na ziemi walczyła zarówno o kolejny oddech jak i o to by wyrwać ze swego ciała strzałę. Wiedziała, że umiera, samotna w tym opustoszałym mieście, wiedziała, że Viltis wróci do niej jednak czy zdąży? Poczuła jego obecność i widziała, że coś do niej mówi jednak panika sprawiała, że nie docierał do niej sens słów, które wypowiadał. Czemu jej nie pomoże czemu nie wyciągnie strzały z gardła? Chciała mu to powiedzieć, jednak nie mogła, zacisnęła mocniej dłonie na drzewcu strzały starając się ją wyrwać z rany. Nie wiedziała czemu jej się to nie udaje, strzała tkwiła tam nie poruszając się nic a nic, cały czas sprawiając ból, coraz większy ból. Nie mogła się nawet pożegnać ze swym przyjacielem, bo głos również zostawał tam skąd powinien się wydobywać, tak jakby na zawsze został przyszpilony do niej tym pociskiem. Czuła jak po jej twarzy spływają łzy, lekko rozluźniła dłonie starając się pokazać Viltisowi, by pomógł jej pozbyć się tego co spowodowało iż umiera. Wyciągnęła w jego kierunku swoje dłonie, mając wrażenie, że nawet one do niego krzyczą by jej pomógł.


Nagle Viltisa dobiegł dźwięk. Odgłos zbliżających się samotnych kroków. Nie puszczając rąk Evelyn wykręcił się spoglądając w tył, ku nadchodzącej osobie i odetchnął. To była Lialda. Miał wrażenie, że dostrzega coś na jej twarzy, jakieś zastanowienie, niepokój, lecz nie miał czasu by się nad tym zastanawiać. Wystarczyło mu, że nie stanowiła zagrożenia. Wrócił do Evelyn. “Strzała... czemu nic nie robisz...” Pojedyncze słowa, które rozróżniały jego uszy niosły jeszcze większy zamęt, gdyż niczego nie wyjaśniały.
Evelyn starała się przekazać swojemu przyjacielowi prośbę o pomoc, aby pomógł jej pozbyć się strzały. Pomiędzy falami bólu promieniującego od miejsca w którym tkwił jej grot, a falami paniki jaka ją ogarniała, starała się przekazać mu by wreszcie wyjął to żelastwo z jej szyi. Nie mogła zrozumieć czemu smok, trzyma jej dłonie i potrząsa nią zamiast wyrwać grot strzały z jej gardła. Nie słyszała nic poza własnym krzykiem, który rozbrzmiewał w jej głowie, bo mimo iż się starała z całych sił z jej gardła nie wydobywał się żaden dźwięk. Widząc więc ruch głowy Viltisa, który odwrócił się za siebie, tak jakby kogoś tam wyczuł albo usłyszał dziewczyna spojrzała w tą samą stronę bojąc się, że zobaczy tego kto tą strzałę wypuścił. Nie była w stanie się bronić, ale wiedziała, że on da sobie radę z przeciwnikiem, że ich obroni. Jednak czy w czasie jego walki z wrogiem ona nie wyzionie ducha? Czuła jak gardło zalewają kolejne strużki krwi, miała wrażenie, że z jej oczu zamiast łez też płynie już krew , bo przecież umierała, wykrwawiając się. Jednak widok jaki ujrzała za plecami smoka sprawił że się szarpnęła do tyłu ponownie otwierając usta by krzyczeć, tym razem w panice na widok zbliżającej się do niej śmierci.


Chciała krzyczeć do Viltisa, by ją stąd zabrał by nie pozwolił tej kobiecie, tej przerażającej czaszce jej zabrać, by postarał się odpędzić od niej śmierć. Szarpała się coraz bardziej widząc z każdym kolejnym krokiem przybliżającą się postać. Wiedziała że przyszła po nią i nie byłą w stanie uciekać, nie mogła nawet pożegnać się z Viltisem, nawet to jej zabrano w ostatniej chwili jej życia. Jej usta otwierały się w niemym krzyku, wzrok zaś oderwała na chwilę od zbliżającej się śmierci i zatrzymała na przyjacielu. Pragnąc nim wyrazić swój ból i żal, ale również i swoje pożegnanie.
Niezrozumiałe wrzaski Evelyn sprawiały, że chciał zatkać uszy. Nie mógł jednak tego zrobić, gdyż obawiał się, że jak tylko ją puści, to swoimi dłońmi zrobi sobie krzywdę. Odwrócił głowę i zawołał do nadchodzącej. -Pomóż mi, nie wiem co się jej stało. Wygląda jakby oszalała!
W tym momencie Evelyn się szarpnęła, z siłą, która prawie wyrwała mu ją z rąk. “Niee!! Śmierć, nadchodzi śmierć!” W tej chwili zrozumiał, że to halucynacje są torturą. “Ktoś miesza w jej umyśle. Ale kto?” Gorączkowo zaczął się rozglądać w próbie odnalezienia napastnika, lecz nic z tego. Jedyną osobą którą mógł dostrzec była Lialda.

Evelyn nie mogła zrozumieć czemu Viltis widząc zbliżającą się śmierć nie uciekał, nie próbował zabrać jej stąd jak najdalej od nadchodzącej. Bo przecież ją słyszał i widział, wszak odwracał się w stronę z której nadchodziła. A może nie widział, że to śmierć? Zacisnęła palce na nim starając się nim potrząsnąć, dać do zrozumienia, że nie powinien czekać aż ona się zbliży, bo wtenczas będzie już za późno. Zabierze ją Evelyn ze sobą a tym samym zakończy i jego żywot. “VILTIS!!!” krzyczała w panice, wiedząc, że i tak jej nie słyszy, że przeklęta strzała zabrała jej głos i możliwość ostrzeżenia przyjaciela. . A ona nadchodziła... krok, za krokiem, coraz bliżej, coraz bardziej widoczna, coraz bardziej upiorna...
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline