Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2011, 17:57   #242
Gekido
 
Reputacja: 1 Gekido nie jest za bardzo znanyGekido nie jest za bardzo znany
Z uśmiechem na twarzy pożegnał znikającą za drzwiami Erę. Była jak dotyk promieni słońca na skórze, po długim okresie ulew i burz. Łagodziła wszystko. Była jego ucieczką od trudów wojny. Najlepszą przyjaciółką, kochanką i istotą, którą kochał najbardziej w całej Galaktyce. Dla której byłby gotów oddać życie, które bez niej i tak nie było nic warte.
Przeniósł wzrok z zamkniętych drzwi na Alerqa, z którym został sam na sam. Patrząc na nieprzytomnego padawana, westchnął ciężko. Tak trudno było ostatnio żyć. Paradoksalnie trudniej niż wtedy, gdy wyruszali na misje by walczyć u boku klonów, czy działać po cichu z Mistrzem Karnishem. Z jednej strony żyli sobie spokojnie. Normalnie. Jak rodzina. Z drugiej, tak naprawdę nie wiedzieli co na nich mogło czekać. A starcie z Alerqiem było tego najlepszym dowodem. Tamir raz jeszcze zatęsknił za czymś, czego doświadczył dawno temu, a co przypomniało mu pewną rozmowę...

***

Tamir otarł rękawem pot z czoła. Wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze, próbując uregulować oddech. Zgasił swój miecz świetlny i spojrzał na Karnisha. Mistrz Irton dał mu właśnie kolejną lekcję walki na miecze świetlne. Kolejną cenną lekcję, jakich udzielił mu już kilku. Nie tylko w tej dziedzinie.
- Mistrzu... - zagadnął Zabrak, przypinając miecz do pasa. - wiesz coś może na temat wizji Mocy? -
- Wizji? To raczej dość rozległy temat, co więcej niezgłębiony zbyt dobrze. Czemu cię to interesuje?
- Jakiś czas temu, bardzo odległy, chyba jeszcze na Elom, widziałem bitwę o Kamino. Że brałem w niej udział, wiedziałem gdzie będę walczył i z kim u boku, nim w ogóle było wiadomo, że taka bitwa będzie miała miejsce. Widziałem też śmierć Mistrzyni Kossex. - zaczął i zamyślił się. - Od dawna jednak żadnej nie miałem. Zastanawia mnie dlaczego? Nie jestem już tak otwarty na Moc? -
- A przed tą wizją miewałeś jakieś?
- Nie przypominam sobie... - powiedział, drapiąc się po podbródku.
- Moc bywa kapryśna i nie poznasz jej zamiarów. Czasami podaruje ci jakąś wizję. Co prawda są Jedi szczególnie na to uczuleni, ale to nie oznacza, że są bardziej lub mniej otwarci na Moc. Ja to widzę raczej tak, że wszyscy błądzimy w ciemności od czasu do czasu trafiając na jakieś ziarno czyli wizje. Ale kiedy to się stanie i czego będzie dotyczyć taka wizja to już leży w gestii Mocy. Nie masz się czym martwić. Niektórzy Jedi nie doświadczają wizji przez całe swoje życie, inni tylko raz czy dwa razy.
- Rozumiem. - odparł, przytakując. - Po pierwszej, sądziłem, że Moc będzie mnie nimi obdarowywać co jakiś czas. Że to będzie mój talent. Spojrzeć w otwierającą się przede mną przyszłość. - uniósł nieznacznie rękę. - Wiem, że przyszłość jest w ciągłym ruchu, ale mimo wszystko nadzieję miałem. -
- Może pewnego dnia jeszcze jakiejś doświadczysz. Ale lepiej na to nie licz. Skup się na teraźniejszości i na tym co się dzieje teraz.
- Teraz moje serce próbuje wyskoczyć mi z klatki piersiowej. - zaśmiał się.
- Cóż, póki nie wyskoczy jakoś to będzie
- Jak wyskoczy, ominie mnie moja kolejka w kuchni przy garach. A i wam odejdzie jedna osoba do wykarmienia. - wzruszył ramionami. - Zawsze należy dostrzegać jasne strony, mistrzu. - uśmiechnął się łobuzersko do Karnisha.
- Ale ktoś będzie musiał iść do lasu po drewno na stos, a to mi się nie uśmiecha Tamirze
- Mogę pójść mistrzowi na rękę i zrzec się tradycyjnego pochówku na rzecz zjedzenia przez zwierzątka. Zjednoczę się z Mocą karmiąc sobą inne jej dzieci. - Zabrak zamyślił się. - Coś cię trapi, mistrzu? -
- Mnie? Czemu tak uważasz?
- Jesteś jakiś bardziej poważny niż zwykle, mistrzu. Sądziłem, że czymś się martwisz. -
- Czyli zazwyczaj sypie kawałami częściej niż dzisiaj? Wybacz, będę musiał zakupić nową edycję 100 żartobliwych powiedzonek i się ich wyuczyć.
- Tylko 100? Najbardziej ponury Hutt zna więcej. - stwierdził Tamir. - Ale nie martw się, mistrzu, podszkolimy cię w tej dziedzinie. No, a przynajmniej spróbujemy. - zaśmiał się, ruszając w kierunku wyjścia z sali treningowej.
- Więc i ja skorzystam na naszej znajomości. To dobrze - zaśmiał się Karnish.
- No proszę, jakieś postępy są. - Tamir uśmiechnął się, szczerząc zęby. - Chodźmy, zobaczymy co Era przygotowała na kolację. -
- Zgoda

***

Skup się na teraźniejszości i na tym, co się dzieje teraz , powtórzył w myślach Tamir.
- Teraz mamy poważny problem i wszyscy chcielibyśmy mieć cię w pobliżu, Mistrzu. -
Zabrak raz jeszcze ciężko westchnął. Z założonymi na klatce piersiowej rękami, nie ruszał się ze swojego miejsca. Nie chciał niepotrzebnie ryzykować, podchodząc zbyt blisko Alerqa. Pozostawało mu czekać na przyjście któregoś z padawanów lub powrót Ery. W tym czasie, mógł się zastanowić nad tym, jakie działania powinni podjąć.
 
Gekido jest offline