- Taylor, idź przodem - warknął McCain gestem dłoni wskazując murzynowi jego miejsce - Możesz się teraz poczuć do roli bohatera.
Policjant stanął na tyłach grupy i rozglądał się czy przypadkiem nikt nie zamierza spłatać im figla i zaatakować od tyłu. Nie chciał polegać na pyskatej kobitce, nie sądził my mogła zrobić cokolwiek oprócz darcia mordy i bezładnego machania kończynami. Szedł powoli, krok, dwa za dziewczyną co i raz spoglądając na jej w sumie kształtne pośladki.
W pewnym momencie, grupa usłyszała płacz. Zdecydowanie należący do jakiegoś gołowąsa, a może nawet malutkiego dziecka. Wydawało się, iż jest w niebezpieczeństwie, dwaj panowie z kompanii natychmiast ruszyli mu na ratunek. Jack zaklął w myślach, splunął i rozglądając się dookoła, ostrożnie sunął do przodu pewnie trzymając w dłoniach pistolet. |