Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2011, 21:58   #571
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Francesci de Riue

lipiec, las w pobliżu Brunny, Temeria

Las w pobliżu miasta nie różnił się na dobrą sprawę od tych wszystkich, które Francesca musiała z różnych powodów przemierzać od dnia, w którym opuściła Aldersberg. Lasy Aedirn, Rivii i Temerii nie podobały się Liskowi w dokładnie tym samym stopniu – podłoże było nierówne i szeleszczące, krzaki kuły w odsłonięte łydki, a solidnej cywilizacji nie dało się dojrzeć zza tych wszystkich drzew. No i na czym niby można było się wzbogacić w lesie? Na szyszkach?
Ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, wampirzycy uda się zarobić na przebywającej rzekomo w tych okolicach Lionorze Aelbedh... jeśli wszystko dobrze pójdzie.

A na początek szło... nieźle, szczerze mówiąc. Przez las szło się dość spokojnie, ptaszki ćwierkały gdzieś w dali, a ewentualnymi drapieżnikami Francesca przejmować się przecież nie musiała.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-nNDdVUr2O8&feature=related [/MEDIA]

Z drugiej strony de Riue spodziewała się, że im bliżej będzie serca lasu, tym bardziej nieprzyjemnie zacznie się robić. Może tym razem przynajmniej żadne drzewo nie zacznie gruchotać jej kości, jak nad Loc Eskalott? No bo przecież przelotni znajomi z karczmy chyba nie zapomnieliby wśród wszystkich wymienionych przez siebie dziwadeł wspomnieć jakiś druidów?
Cóż, mało przyjazne powitanie spotkało Liska ze spodziewanej strony. Elf był naprawdę bardzo cichy i wampirzyca usłyszała go raptem kilka sekund przed tym, jak sam zdecydował się ujawnić.
-Zawróć d'hoine – usłyszała dźwięczny, melodyjny głos. -Nic tu dla ciebie nie ma. Rozstańmy się w pokoju.
Słowa siedzącego w koronie jednego z drzew Aen Seidhe były jednak popierane trzymanym łukiem, toteż alternatywą dla pokojowego odwrotu miałaby pewnie być szybka śmierć.


No, przynajmniej gdyby Francesca faktycznie była d'hoine.
Spojrzała do góry powoli. Jego śmierć nie przyniosłaby jej nic dobrego, dlatego warto było się za przyjaźnić.
Tylko jak zaprzyjaźnić się z istotą, która od samego początku ma cię za wroga? Francesca miała już na to swoje sposoby.
- Czy wypada tak na przywitanie mierzyć do kogos z łuku, zawsze miałam elfy za kulturalną rasę... - urok wyszedł z niej bez zastanowienia, tak jakby przygotowany był od samego początku.
-Ja... ja nawet nie nałożyłem strzały - Aen Seidhe zaczął się niezbornie tłumaczyć, jak każda ofiara szarmu próbując przypodobać się wampirzycy.
-Doprawdy? To zejdź do mnie i mi pokaż... - zaprosiła go przywołując paluszkiem.
Elf zeskoczył ze swojej gałęzi z gracją, jaką mogła się pochwalić tylko jego rasa. Wylądował lekko, kilka metrów od Liska.
-Nie trzymam żadnej strzały, przecież widzisz.
Kobieta okrążyła go bacznie mu sie przyglądając. -No tak faktycznie, pomyliłam się. Musisz mi wybaczyć - uśmiechnęła się lekko. -Aż takim niebezpieczeństwem są dla was ludzie, że musicie ich straszyć?

-Ludzie zawsze byli niebezpieczni - bez namysłu odparł elf.
-A może chronicie kogoś ważnego co? Ludzie przecież nie są aż takim dla was niebezpieczeństwem... te szybkie dłonie - dotknęła go delikatnie - ta pewna siebie postawa... i wspaniały słuch - ostatnie słowa wyszeptała mu do ucha - nie czynią z człowieka żadnego zagrożenia dla was...
-Liczba i brutalność wygrają na koniec dnia.
-Możliwe, ale czy to aby jedyny powód twojej obecności tutaj?
-Tak - potwierdził.
-Jak chyba zauważyłeś, nie jestem wrogiem. Szukam kogoś, kto jest prawdopodobnie w waszym mieście. Czy mógłbyś być tak miły i pomógł mi znaleźć tę osobę?
-Jeśli będę znał tego, kogo szukasz, z pewnością pomogę - zadeklarował się.
-Szukam kogoś o imieniu Lionora
-Szukasz Lionory? - zdziwił się Aen Seidhe. -Skąd ją znasz?
-Znam ją jedynie z opowieści, które sa niezwykle mi bliskie.
-Może więc będziesz mogła ją spotkać. Ale to jej decyzja, a nie moja - odparł elf.
-Rozumiem, mimo wszystko chciałabym spróbować. Nie jestem tutaj dla siebie, tylko dla kogoś innego, który zjawić się nie może
-Mogę powiedzieć o twoim przybyciu Lionorze, jeżeli chcesz - zaoferował.
-Naprawdę mógłbyś? - udała zadowolenie w głosie - Cudownie, nie wiem jak ci się odwdzięczę...
-Nie musisz. Pomogę ci z chęcią.
-Myślisz, ze Lionora nie bedzie miała nic przeciwko jak zjawię się w waszym mieście, czy raczej mam tutaj na nią poczekać - Francesca wolała zachować chociaż minimalne środki ostrożności. Pojawienie się wampira w mieście elfów byłoby nie lada wydarzeniem.
-Nie wolno nam wpuszczać obcych. Lepiej, żebyś poczekała tutaj - stwierdził Aen Seidhe.
-Dobrze, więc zaczekam. Nie chce, abyś przeze mnie miał kłopoty.
Bezimienny elf wykonał dłonią jakiś enigmatyczny gest i zagłębił się między drzewa i krzaki, wkrótce znikając zupełnie Francesce z oczu. Niestety w takiej sytuacji pozostało wyłącznie czekać. Wampirzyca nie miała żadnych wątpliwości, że zauroczony przez nią mężczyzna dołoży wszelkich starań by spełnić jej prośbę, ale co do reakcji jego pobratymców mogła się jedynie domyślać. Chyba jednak nie powinni być wrodzy, w końcu nie wtargnęła na ich ziemie i okazuje dobrą wolę, grzecznie czekając.
A musiała czekać dłuższą chwilę, co nie nastrajało jej jakoś specjalnie radośnie. Może Lionora nie dawała się namówić, a może elf nawet do niej nie dotarł, zatrzymany przez jakichś swoich przełożonych, albo starszych? W końcu elfy musiały mieć jakieś swoje struktury władzy, prawda?

A może nie było tak źle? De Riue dojrzała bowiem w końcu zbliżającą się ku niej sylwetkę, niewątpliwie kobiecą. Stąpała cicho i ostrożnie, jakby nie chcąc łamać gałązek, albo zadeptywać mchu. Zaś wampirzyca mogłaby przysiąc, że las ustępował jej drogi – gałązki krzaków nie zahaczały o jej suknię, niskie gałęzie drzew nie zaplątywały się w jej długie, złociste włosy.


Elfka była niewątpliwie piękna, jako z ballad żywcem wyjęta. Może nareszcie po tych wszystkich tygodniach wędrówek przyszło Liskowi spotkać się z poszukiwaną kapłanką Lionorą?
Gdy elfka była już blisko, w zasięgu słuchu odezwała się:
-Czego ode mnie chcesz nieznajoma? Las się Ciebie boi, a mojego przyjaciela omamiłaś zaklęciami. Kim jesteś? - zadała pytania bardzo ciepłym głosem. Nie pobrzmiewał w nim wyrzut, czy wrogość. Raczej zatroskanie.
 
Zapatashura jest offline