Pojazdy w końcu dotoczyły się przed pałac Lady diGrizz. Słowo pałac było tutaj odpowiednie - Igan zaklął w myślach widząc wielkość budowli - nie będzie prosto szybko poznać jej planów. Właściwie to było to z góry skazane na niepowodzenie - układ pomieszczeń i przejść pomiędzy nimi, korytarzyków, ślepych ścian, zapadni i wszystkich innych elementów jakie tylko przyszły do głowy konstruktorom i budowniczym widzącym sporą kasę sponsora przekraczała zdrowy rozsądek. Wprawne oko Igana wychwyciło kilka kolejnych etapów rozbudowy pałacu - zachowano oczywiście styl i klasę budynku - jednak kolejne etapy dokumentowały rozrost potęgi właścicielki. Tym bardziej nie mieściło się w Iganowej głowie - jak można było tak spierniczyć sprawę i nie wiedzieć nic o tym budynku, nie wsadzić kilku zaufanych...
*****
Igan rozglądał się po otoczeniu, ubiory służby, gości, gesty, zachowania... Wszystko co mogło mu pomóc we wtopieniu się w barwny tłum. W zasadzie był zadowolony, że służący nawija wyuczoną formułkę, która bardziej nudziła niż dodawała splendoru - więcej czasu przy wejściu, więcej czasu na obserwację... Czekał więc grzecznie, aż Yllaatris zabierze głos i zdecyduje gdzie idą. Propozycja pokoju była kuszącą - pozwoliłaby na zwiedzenie części pałacu; jednak dość oczywistym było, że pokój składał się z słuchającego ucha, patrzącego oka i pokoju właściwego...