Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2011, 17:27   #126
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To był uroczy początek, po równie uroczej nocy i dniu. Przez ten czas Leiko mogła sobie pozwolić na zapomnienie o swych obowiązkach i rozkoszowaniem się sytuacją. A przyjemności wszak zażyła w tym miejscu wiele.
Poznała też nowe informacje, ale czy wszystkie? Ile wszak wiedziała miko, a ile wywróżyła z ognia? Co tak naprawdę się tu działo? Wyglądało, że sekret rodziny Sakaki istnieje, tajemnica strzeżona przez tygrysa... również.
Ale czy chodziło tylko o złoto?
Odpowiedzi, były poza kotliną, poza jaskiniami, w najdalszym zakątku ziem Sakaki, w najbardziej wysuniętym na północ.

Namówienie Yasuro na zmianę celu wędrówki nie było trudne. Tym łatwiej poszło z Kirisu. Wystarczył jeden uśmiech, jedna dwuznaczna sugestia na temat wspólnych chwil i Kogucik zgodził się od razu. Nie zastanawiał się czemu tam wyruszają, nie pytał po co. Kirisu nie zaprzątywał sobie głowy takimi problemami, snując fantazje na temat wspólnych chwil z Maruiken.
Opuścili więc "Ukryty Zakątek" przemierzając kolejne jaskinie w drodze na zewnątrz, wedle wskazówek jakie w nocy udzielił jej Kojiro. Młodzicy nie pytali już skąd wie, jak się wydostać, choć Yasuro niewątpliwie nad tym myślał.
Niemniej, po wyjściu z labiryntu jaskiń, wyruszyli na północne ziemie Sakaki...

Do miejsca, które niewątpliwie ich zaskoczyło. Tak jak wspominał Kojiro, północne ziemie jego rodziny, były jałowymi pustkowiami. Nie wspomniał jednak o innym fakcie.
Że były też wielkim cmentarzyskiem.
A może o tym nie wiedział?



Dziesiątki dość świeżych grobów rozciągały się jak okiem sięgnąć. Do kogo należały?
Zapewne do biedaków, których nie stać było na godny pochówek. I byli po prostu grzebani w ziemi. W końcu, kremacja jest kosztowna. A drewno drogie.
W czasach wojny i po jej zakończeniu, kto mógł sobie na to pozwolić?
Mimo to... tak wiele grobów?
Czyżby pozostałość po bitwie?
Trójka zszokowanych podróżników, mogła stwierdzić, że... nie. Natknęli się bowiem na zwłoki. Stosunkowo świeże zwłoki.


Choć bił od nich silny odór, choć ciała gniły i białe robaki zaczynały się w nich roić, to trupy były jeszcze dość świeże. Ciała nie napuchły, a smród, choć dojmujący świadczył o jedynie początkowym stopniu rozkładu.
Nie były to ciała bushi, choć zginęli gwałtowną śmiercią. Nie. To z pewnością były ciała wieśniaków lub mieszkańców miast. Ciała drobnych rzezimieszków i bandytów.
Dalsze egzaminowanie ciał przerwało nadejście dwóch mężczyzn z kierunku w którym zmierzali.
Wyglądali na obszarpańców i żebraków. Z daleka trudno było całej trójce zauważyć szczegóły dotyczące ich wyglądu. Poza jednym.


Jeden z nich nosił na plecach biwę. Być może więc był wędrownym artystą. Ale cóż robił ów artysta, na cmentarzysku?
Gdzie jedynie umarli, byli publicznością. I jak się okazało innej publiczności, ów grajek nie potrzebował.
Sięgnął po biwę i uderzając drewnianym plektronem o struny wydobył z instrumentu smutną i przejmującą pieśń. Piękną, ale i budzącą strach w sercach słuchaczy. I nie tylko budzącą strach.
Ziemia zadrżała pod wpływem tych dźwięków. Z grobów...


… zaczęli wstawać martwi, posłuszni dźwiękom melodii wzywającej się do przebudzenia z wiecznego snu.
Nie tylko zresztą oni.
Także zwłoki które były obiektem badań trójki podróżników, zaczęły się budzić do życia, uwiedzione słodkimi dźwiękami instrumentu.


Wniosek nasuwał się jeden... Trójka łowców natknęła się na czarownika parającego się mroczną macho.
Z ust nieumarłych wyrywały się jęki i pomruki, a czasami śmierdząca ciemnoczerwona posoka.
Zaś grający czarownik, widząc nieoczekiwanych gości, zmienił melodię. Nie była już spokojna i pełna tęsknoty.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=OoSplFismpk[/media]

Nabrała energii i wigoru i drapieżności. A posłuszni jej nieumarli, zwrócili się obliczami w kierunku trójki podróżników.


I zaatakowali. Nie byli potężnym przeciwnikami. W końcu byli tylko ożywionymi zwłokami. Ale... byli liczni.
I tą liczebnością nadrabiali swoje braki. Dość łatwo było przejrzeć ich taktykę. Zamierzali przygnieść trójkę łowców przewagą liczebną... i ciężarem swych ciał przyszpilić ich do ziemi. A unieruchomionych udusić.
I mogło się to im udać. Grajek ożywił ponad sześćdziesiąt zwłok, z czego czterdzieści, pieśń biwy skierowała przeciw łowcom, otaczając ich ze wszystkich stron. Pierścień nieumarłych otaczających trójkę łowców się zaciskał.
Grajek wraz ze swym sługą się oddalał zabierając ze sobą pozostałych nieumarłych. A podróżnicy nie próżnowali.
Kirisu wiedział, że sytuacja jest poważna. Użył więc sprawdzonego już sposoby, by nadać ognia jūmonji-yari i rzucił się w bój z wyjątkową agresją.


Tym razem znikł gdzieś radosny nastrój młodego łowcy. Sytuacja była bowiem poważna. Niemniej wirujące i elastyczne bambusowe drągi jego broni, pozwalały na szerokie poziome zamachy, a płonące żelazne ostrza, roztrzaskiwały głowy, odcinały członki i zapalały resztki ubrań na ciałach nieumarłych.
Również Yasuro wykorzystywał zasięg katany, atakując zamaszystymi cięciami nacierające trupy. Brak mu jednak było doświadczenia. O ile Kirisuuderzał, głównie w głowy i kończyny, o tyle młody samuraj celował głównie w korpus zadając śmiercionośne cięcia, które zabiłyby żywego. Ale nieumarłym nie czyniły szkody.
Słabym punktem, żywych trupów były bowiem głowy i serca. O czym wiedziała Leiko, ale nie Yasuro.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem