Szli przez las cicho niczym myszki. Albo mieli taką wprawę, albo też szczęście uśmiechnęło się do nich. W każdym razie wrogowie, skupieni na obserwowaniu drogi, nie zauważyli nikogo zanim było za późno.
Trzy gobliny i ich dużo większy 'kuzyn', hobgoblin. Decyzja była szybka - trzeba było wykorzystać zaskoczenie i pozbyć się najgroźniejszego wroga.
Tu nie było miejsca na rycerskość i ogłaszanie przez herolda wyzwania do walki. Tu trzeba było atakować szybko i zdecydowanie, nie zważając na to, że tamten nie jest gotowy do walki.
Hobgoblin z pewnością nie spodziewał się, że ktoś go zajdzie od strony lasu i zanim zaczął w ogóle reagować, już rapier Jonasa wbił się w jego ramię na dobrych kilka cali. Raniony potwór ryknął z bólu. Odepchnął atakującego go Jonasa tarczą i sam wyciągnął miecz.
Jonas nie zamierzał czekać, aż hobgoblin użyje swego dość paskudnie wyglądającego oręża i powtórnie zaatakował. Hobgoblinowi nie pomógł ani pospiesznie dobyty oręż, ani tarcza, którą odepchnął Jonasa. Rapier prześlizgnął się obok zasłony. Tego ciosu przeciwnik już nie wytrzymał i zwalił się na ziemię.
Niewielki zielony stwór, nie przejmując się różnicą wzrostu, postanowił zemścić się na Jonasie za wysłanie swego potężniejszego kompana w objęcia Nerulla (czy w kogo tam wierzyły gobliny) i zaatakował wojownika sękatą pałką. Tu zemścił się nieco brak tarczy, na którą można by przyjąć uderzenie. Jonas uchylił się w ostatniej chwili, a potem sam zaatakował, wykorzystując rozpęd nacierającego stwora. Goblin nie miał czasu na obronę czy uniki. Zalany krwią zwalił się na ziemię.
Jonas rozejrzał się dokoła sprawdzając, komu trzeba by przyjść z pomocą. Jeszcze przed chwilą docierały do jego uszu odgłosy walki ale okazało się, że na szczęście wszyscy wrogowie zostali pokonani. Pozostało tylko sprawdzić, czy wszyscy nie żyją i zabrać ewentualne łupy.
Okazało się, że zarówno pierwszy, jak i drugi przeciwnik wyzionęli ducha. Jonas wytarł zakrwawione ostrze rapiera w szmaty, w jakie przyodziany był goblin, a potem schował broń.
Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łupy brać mogli. Tak przynajmniej powiadają. To starcie wojną nie było i może dlatego z łupami też było kiepsko. Miecz, własność hobgoblina, mógł po sprzedaży przynieść parę monet, podobnie jak nóż. Dość dobry. Tarcza mogła posłużyć Jonasowi. W końcu to, że teraz z kimś walczyli nie oznaczało, że za chwilę znów nie staną do walki. A tarcza wyglądała na dość solidną.
Zabrawszy wszystko, co go interesowało, Jonas ruszył w stronę gdzie leżał pokonany przez Kikatę rycerz. Wyglądało na to, że ten jeszcze dycha. Może więc zechce odpowidzieć na kilka pytań. Na przykład kto i dlaczego zorganizował tę zasadzkę. |