Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2011, 20:32   #162
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
W drodze na spotkanie

- Zaprowadzę was na miejsce. - powiedział Umbardczyk.

Endymion przeczytawszy wiadomość wiedział kto jest nadawcą. Charakter pisma był nad wyraz znajomy.

Kh’aadz wysłuchał nieznajomego, który ich zaczepił po czym pytająco spojrzał na Endymiona.

-Wygląda na to że nie mamy wielkiego wyboru - powiedział strażnik widząc wzrok towarzysza.

Krasnolud bezceremonialnie odciągnął strażnika za rękę na bok, wskazał palcem na kartkę, którą ten otrzymał i cicho wybełkotał, mając na uwadze, żeby nawet te dźwięki nie doszły nigdzie dalej.
-Ho yszą?

Endymion spojrzał na Kh`aadza nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.

Krasnolud widząc brak zrozumienia w oczach strażnika zaklął cicho.
- K-ufa - to chyba strażnik zrozumiał.
- O es na-ychan-e? - krasnolud znowu sękatym palcem postukał po trzymanej przez Endymiona kartce.

- Było tak od razu - odparł strażnik - tu jest napisane dokładnie tak “wiedziałem że przybędziecie, posłaniec jest godny zaufania, umówi spotkanie” - przeczytał prawie szeptem.

- Peh-ohe! Eh ham o as yj-hje. - krasnolud nie wyglądał jakby miał ochotę gdziekolwiek iść.
- Ah-amy a haHek - kończąc to zdanie Kh’aadz wskazał wymownie w kierunku nabrzeża, gdzie przycumowany był ich statek.

- Rozumiem, twój wybór - odparł strażnik - ale nie po to ryzykuję sprzeniewierzając się rozkazom żeby teraz się cofnąć. Ja idę!
- Prowadź zatem - zdecydowanie powiedział Edymion do nieznajomego oddając mu kartkę.

- K-ufa hoja maś...-Kh’aadz aż się zdziwił jak wyraźnie udało mu się wyrazić swoją opinię, ale machnął ze zrezygnowaniem dłonią i powoli podreptał za strażnikiem klnąc w myślach i rozglądając się dookoła.

Posłaniec prowadził dość długo klucząc między różnymi uliczkami. Zarówno krasnolud jak i człowiek zauważyli, że na pewno wyszli z portu. W końcu trafili do karczmy na uboczu. Weszli, przy drzwiach stało dwóch rosłych ochroniarzy. Umbardczycy bez wątpienia. Karczma na pierwszy rzut oka przedstawiała się jako dom dla typów spod ciemnej gwiazdy. Mroczna, zadymiona od fajek wodnych i bardzo głośna. Widać było wielu ludzi. Każdy był zajęty swoimi sprawami przy swoim stoliku. I absolutnie każdy starał się nie narzucać innym nawet wzrokiem. Widać każdy chciał tu ubić własne interesy, rozwiązać kłopoty i nie pakować się w nowe.

Umbardczyk zatrzymał posłańca ręką.
- Nie udawaj, znasz zasady - powiedział spode łba.
- A tak, tak byłbym zapomniał - powiedział z uśmiechem wasz przewodnik. Odpinając pas z mieczem i wrzucając do kosza na broń.
- Ten z buta też- powiedział zniecierpliwiony ochroniarz. Kolejna sztuka broni wylądowała w koszu. Mina przewodnika świadczyła że czuł się jakby oddawał własne dziecko. Już chciał zrobić krok by w końcu wejść do karczmy. Gdy za kołnierz chwycił go drugi ochroniarz.
-Ja ci i tak nie wierzę. Zawsze kręcisz. Po krótkim i jakże bezceremonialnym przeszukaniu. Do kosza trafił jeszcze jeden nóż, z paska za plecami a krótki trzymany w rękawiczce.
- Możesz wejść- machnął ochroniarz ręką.
- Was nie znam powiedział tym czasem pierwszy. Witamy w Tyglu. Skoro jesteście tu z nim znaczy że pewno ubijata jakiś interes. Nie wiem nie obchodzi mnie to. Takich jak wy jest tu codziennie mnóstwo. Poznajcie jednak zasady. Broń zostawiacie tu. W tym koszu - podkreślił dobitnie. - Oddamy wam ją jak skończycie knuć. Cokolwiek to jest. Na tym terenie nie wolno walczyć i zabijać. Nagabywać i sprzedawać. Róbcie co macie robić i spływajcie. Zrozumieli? Jak tak to zapraszam jak nie to precz.

Krasnolud spojrzał na Endymiona i prychnął jak gdyby mówiąc - a nie mówiłem, że to będzie gówno...

Endymion powoli zaczął się rozbrajać
- Nie dziwię się mu, pewnie obawia się spotkania z tobą, po tym co ci zgotował wolał wybrać miejsce gdzie nie będziesz miał nic ostrego pod ręką - powiedział półżartem strażnik do krasnoluda mając nadzieję, że ten się nie rzuci na elfa jak tylko go zobaczy.

- Młoh ne es oshty - Krasnolud odburknął strażnikowi, samemu również zostawiając młot Dzuina przy wejściu.
- Y e muh mu, e hjem e o ohn. - dodał odwracając się do strażnika.

Przewodnik zabierał ich do pokoju osobnego z boku. Było kilka takich pokoi. Ten jednak znajduje się na zapleczu. Po wejściu zobaczyli za stołem Haradczyka. Ten rzucił im płaszcze na przebranie się. Sam jednocześnie bez słowa odsłania klapę w podłodze.

-Tędy. Pan na was czeka. Ale musimy się upewnić że nikt nas nie będzie śledził.

Szli krętym korytarzem. Przy świetle jednej tylko pochodni niesionej przez nowego przewodnika. Na końcu wyszli w innym budynku. To najwidoczniej prywatne mieszkanie. Domowników jednak nie widać. Wyszli na ulice. I o dziwo wrucili do portu. Tam przewodnik wprowadza ich na statek. Bandera Umbardzka handlowy. Zeszli pod pokład tam weszli do dość dużej kajuty. Za stołem siedziała postać w płaszczu. Na wasz widok zrzucił kaptur. To nikt inny jak Andaras. Za jego plecami przy ścianie stało dwóch gwardzistów. Odesłał ich jednym ruchem ręki. Gdy tylko drzwi się zamknęły przemówił patrząc na krasnoluda


Spotkanie z Andarasem


Endymion otrząsnął się, głowę rozdzierał ból, skronie i klatka piersiowa pulsowały. Wezwanie strażników to nie był dobry pomysł, nie przewidział, że krasnolud będzie aż tak uparty. Na ziemi leżał Andaras. Z za drzwi było słychać tupot nadbiegających ludzi, będą w kajucie za jakieś 6 sekund. Obok trwa w najlepsze walka, łatwo się domyśleć co się stanie gdy tamci wpadną do środka. Toteż swoje pierwsze trochę rozchwiane kroki po oprzytomnieniu Endymion skierował ku drzwiom. Nie było skobla, ani żadnej zasuwy, więc jedyne co mógł zrobić to podeprzeć je ławą między klamką a ziemią, i utworzyć jako taką prowizoryczną blokadę.
Jednocześnie podpierając ciałem drzwi próbuje cucąc nieopodal leżącego elfa poprzez uderzanie lekko a nawet nieco mocniej w policzek i poszarpywanie. Lecz nie odnosi to żadnego skutku i elf nadal leży bezruchu. Na drzwi spadały coraz potężniejsze uderzenia, aż deski trzeszczały, ale zapora trzymała, nie wiadomo tylko jak długo, nie słychać już było tupotu biegnących nóg. To znaczy, że wszyscy Haradrimowie byli pod kajutą.
Wtem jakby dobijanie do drzwi ustało a w pomieszczeniu zaległa głucha i niczym nie zmącona cisza. Czas jakby zatrzymał się w miejscu a ruch Haradrima wyszarpującego zakrwawione ostrze z ciała Kh`aadaz trwał jakby wieczność. Kh`aadz nie żył. W rzeczywistości musiało to wydarzyć w mgnieniu oka lecz w odczuciu Endymiona była to cała wieczność. Mimo iż cały świat znajdujący się w około zniknął w tym momencie był tylko martwy krasnolud, Haradrim, zakrwawione ostrze i strażnik. Endymion wiedział, że jeśli nie uda mu się jakimś sposobem obudzić elfa to jest martwy. Nawet gdy zabije Haradrima to ci z za drzwi go wykończą. Rozejrzał się czy nie ma czegoś ostrego pod ręką, tak żeby wziąć elfa na zakładnika i trzymać tym samym siepacza na odległość ale jednocześnie podpierać drzwi i zyskać tym samym na czasie. Haradrim odwrócił się w kierunku Endymiona, który biorąc miecz leżący tuż obok uniósł bezwiedne ciało elfa i oparł się plecami o barykadę. Elf miał miecz na gardle. Lecz niezrażony Haradrim podniósł miecz do góry i już chciał uderzyć kiedy Andaras plunął krwią. Na ziemię potoczył się ząb. Zdziwienie na twarzy napastnika wskazywało na to, że był przekonany, iż Andaras był martwy.

- Odwołaj ich - strażnik zwrócił się do elfa.

Andaras otworzył oczy i choć dalej miał nogi jak z waty dochodził do siebie.

- Co jest do cholery? - wymamrotał odzyskując przytomność. Widząc pobojowisko był zrozpaczony. Jednak sztych miecza na gardle oprzytomniał go niemal od razu. Nie dosłyszał najwyraźniej jednak co mówi strażnik.

- Chcesz mnie porwać?- jęknął elf z niedowierzaniem.

- Nie – odparł niemal przez zaciśnięte zęby strażnik - próbuje tylko przeżyć, każ mu się cofnąć to cię puszczę!

- Odstąpcie. - Andaras rzucił do tych przy drzwiach. I wiedząc że na dłuższą chwile i to nie zadziała dodał. - Sytuacja opanowana zaraz otworzymy.

Wyważanie drzwi ustało.

- Schowaj to - rzucił Andaras do gwardzisty po Haradzku. - Nikt już nikogo nie zabije.- po chwili dodał. - Póki nie rozkażę.

Haradrim odsunął się krok stojąc w pogotowiu z mieczem. Nie spuszczał wzroku z Endymiona.

- Schowaj- powtórzył do gwardzisty. Z lekkim naciskiem. Wiedział że tyle wystarczy.
- A jeśli ten za mną rzuci broń macie go nie zabić bez rozkazu. Gdy mnie puści otwórz drzwi i wyjaśnij sytuację.
- Dobrze Endymionie teraz ty - zwrócił się do trzymającego go strażnika.

Na te słowa strażnik puścił elfa, cofnął się i opuścił miecz odrzucając go na ziemię. Łapiąc się ręką za pulsującą od bólu głowę dopiero teraz dotarło do niego w pełni co się stało.

Elf ocenił stan Endymiona. Wziął sobie jakieś ocalałe krzesło, postawił pod ścianą. Upewnił się jeszcze co z jego człowiekiem. Mimo iż widać było że nie żyje sprawdził dla pewności puls. Po czym siadł. Twarz miał kamienną jakby wypraną z uczuć czy emocji.

- Słucham?- temu jednemu słowu towarzyszył błysk w oczach elfa.

- Chciał abyś podążył za nim do Morii - powiedział ze smutkiem strażnik patrząc na ciało krasnoluda.

- Jaśniej. Krok po kroku co się tu stało i dlaczego – Andaras zdecydowanie domagał się wyjaśnień.

- Zabrał ci twój medalion – zaczął Endymion - i w ten sposób chciał abyś podążył za nim do Morii. która ma być zaatakowana przez armie Herumora. Chyba obwiniał się za to, że podczas przesłuchania zdradził informacje o niezabezpieczonych tunelach. Chciałem go zatrzymać ale nic do niego nie docierało. Miałem nadzieję, że zrobią to twoi ludzie ale zamiast tego rzucili się na nas. Kh`aadz wziął cię na zakładnika, rozgorzała walka i.....i tak się to skończyło.

- Mnie za to obwiniał? – zdziwił się elf - Skoro chciał mnie pojmać, najwyraźniej tak. Nic tam nie mogłem zrobić, by go nie porwano. Każdy rozkaz był w moim zasięgu, prócz tego jednego. Syn nie jest odpowiedzialny za czyny ojca. A Khaaz nawet nie zapytał o moją wersję. Skazał mnie bez możliwości obrony. Bez amuletu bym zginął wiedział o tym. Tak samo w Morii, następcę Haradzkiego tronu spotkałaby tam tylko śmierć. Nic nie wiedziałeś o tym co planuje?- zakończył elf z nutką niedowierzania.

Jednocześnie elf mówi po Haradzku. Raportuj co się stało od waszego wejścia. Czy ten tu stawiał opór? Czy pomógł wam z krasnoludem? Odbierz krasnoludowi moje rzeczy. Znajdź i medalion.

- Gdybym wiedział nie ciągnął bym go na spotkanie – odrzekł szczerze strażnik.

Elf spuścił głowę jednocześnie nią kiwając.
- To nie tak miało być.- powiedział ściszonym głosem. Jednocześnie na głos już dodał. Dobrze jak reszta sytuacji dotarła do ciebie wiadomość? musisz być twardy nie czas teraz na rozpacz.
Rzucił jednocześnie po Haradzku.
- Was dwóch zostaje w środku. Zabierzcie stąd Hamisa wskazał na ciało. I zabezpieczyć teren.

- Tak. Dotarła, byłem w bibliotece w nadziei że uda się tam znaleźć księgę, ale już jej tam nie było. Postanowiłem przycisnąć wróża i okazało się, że to Elagar był szpiegiem znaleziono przy nim dowody obciążające go. Trafił na przesłuchania nie wiem ile udało się jeszcze z niego wyciągnąć – odpowiedział Endymion.

-Księga oczywiście przepadła? – jakby z nutką ironii stwierdził elf

- Wygląda na to że tak – potwierdził Endymion.

- Uroczo. Czas na kila spraw – zaczął Andaras - Endymionie bo chyba nas obu czeka teraz ciężka rozmowa. Po pierwsze. Khaaza porwano na rozkaz mego ojca. Wstawiałem się za nim, powoływałem się na honorowe długi co w Haradzkiej tradycji jest święte. Nic to nie dało. Rozkaz poszedł z góry. A to oznacza samego Herumora.

- Wszystko wskazuje na to, że chce zdobyć podziemne miasto krasnoludów. Kh`aadz spotkał się z przedstawicielstwem krasnoludów w Minas Tirith więc wiedzą co się dzieje – odparł Endymion elfowi zastanawiając się dlaczego Kh`aadz trzymał to w takiej tajemnicy.

- Dobrze im więcej tych zielonych pokrak zginie tym lepiej. Jeśli każdy krasnolud walczy i jest zawzięty jak Khaaz czy Fain nie dziwię się, że musi użyć podstępu. Zresztą nieważne. Wracając do Khaaza jakim cudem był z tobą? Jedyną rzecz jaką wywalczyłem to że oddadzą mi go żywego jeśli przeżyje przesłuchania. Co on robi tutaj... – zapytał Andaras.

- Jego odbicie było możliwe dzięki śledztwu prowadzonemu przeciw okultystom w mieście. Co do podstawionego człowieka to przejrzeliśmy jego kłamstwa nie daliśmy się wyprowadzić w pole – mówiąc to Endymion czuł jakby składał raport przed królem. Po tej krótkiej wymianie zdań wyczuł zmianę w postępowaniu Andarasa.

Elf kiwnął głową. Jednak zbyt późno - pomyślał

-Chciałbym żebyś poznał kulisy, tej całej szopki w Kondorze – tajemniczo rozpoczął Andaras - Gdy dowiedziałem się że Dzuin nie żyje a Khaaza przed porwaniem nie da się ocalić... Postanowiłem brać w tym czynny udział. Niby mogliby to zrobić inni. Jednak to dawało szansę uwolnienia go. Chciałem byś po złapaniu go, podążył jego tropem. I z pomocą królewskich odbił go ale dopiero gdy będzie w rękach kultystów. To sprawiłoby że ja i ojciec bylibyśmy kryci. A i Khazowi nic by się nie stało. Jednak gdy nagle zaczęli spadać żołnierze z dachów... Myślałem że tam wali na nas cała armia. Khaaza zabrali w pośpiechu nie zdążyłem dać mu środków które na wszelki wypadek miały mu pomóc przetrwać przesłuchanie. Ja zostałem na dole by spróbować wyciągnąć z tego ciebie. Co już jak obaj wiemy się udało. Teraz dalej. Czy sprawa Tequillana się wyjaśniła? Co król powiedział na możliwość manipulacji palantirami choćby przez głos Saurona. Chyba nie wierzy że ten starzec byłby wstanie się oprzeć. Jeśli nie pokusie to choćby manipulacji.

- Król nie bierze takiej możliwości pod uwagę stwierdził Endymion po czym dodał - Chociaż podczas konfrontacji do której doszło w bibliotece rozkazał przeszukanie jego mieszkania ale nic nie znaleziono, jak już mówiłem wpadł Elagar.

-Zaraz zaraz. Jeden z palantirów jest w Barad-Dur. Głos Saurona jest tam komendantem. A raczej był za wojen z Sauronem. Wiedział o nim z pewnością. Mało tego żyje ma się dobrze, o czym wie i Eldarion. I co twój kochany władca nie bierze pod uwagę, że najpotężniejszy czarnoksiężnik Śródziemia zmanipulował waszego staruszka? Już mniejsza o zdradę choćby wyprowadził w pole fałszywą wizją dotyczącą miecza. Oraz tylko czeka aż dostarczycie mu palantiry w strategiczne miejsca Śródziemia. Gdzie on was a nie wy jego zacznie obserwować. I co królowi nic nie zaświtało – zapytał elf?

- Zgodził się przeszukać mieszkanie i pracownie wróża co jest już chyba jakimś sygnałem – zauważył Endymion - a nie stwierdził tylko, że jestem manipulowany przez ciebie. Okazało się stary jest czysty, lub na tyle sprytny by nie dać się złapać w tak łatwy sposób. Jeśli prawda jest to co mówisz jak można mu to udowodnić?

-Nijak – skwitował Andaras - a przynajmniej ja jeszcze nie mam takiej mocy by zajrzeć do głowy Tequillana. Nawet wtedy zresztą nie byłoby wiadomo czy wizje które widział są podstawione czy nie. Jedyne co można sprawdzić. I co dałoby nam obraz sytuacji. To czy palantir w Barad-Dur jest aktywny. Do tego potrzeba innego palantiru i kogoś obdarzonego mocą. Chwilowo jednak nie posiadam żadnych na składzie. A do Eldariona się nie wybieram.

- Wydaje mi się że masz już w nim zaprzysięgłego wroga. Od samego początku odsuwał cię od ważnych spraw obawiając się ciebie i twojego medalionu. Czy ta moc, która się w nim kryje może wykorzystywać amulet by mieć wgląd w rzeczy, które się tu dzieją? – zapytał Endymion.

-Moim zdaniem nie stwierdził Andaras - wcześniej też nie widziałem takiej szansy. Ale gdy bitwa o Tharbard rozgorzała na całego moc która płynęła od tych śmierci poraziła mnie. Byłem potężny Endymionie. Wtedy połączenie z amuletem było najsilniejsze. Zyskał nade mną władzę. Chciał bym obrócił całą nagromadzoną moc przeciw Eldarionowi. Zabił króla Gondoru na jego ziemi, na oczach jego wojsk. Tak by każdy widział potęgę mroku. I wtedy gdy byłem o krok od zrobienia tego pokazała się ona... Nie weź mnie za wariata ale to chyba była elfia bogini. Dała mi szansę kazała walczyć i ona... Ona pomogła mi Endymionie. Pokonała go. Zablokowała też amulet. Od tamtej pory gdy ktoś ginie nie czuje mocy idącej do amuletu.

- Czyli król miał racje amulet ma wpływ na twoje postępowanie, ale czy druga strona ma możliwość podsłuchiwać za jego pomocą bo te podejrzenia były jedną z głównych przyczyn odsunięcia cię przez króla od ważnych wydarzeń w Minas Tirith – powiedział strażnik.

-Osoby manipulowane nie wiedzą, że są manipulowane. Jednak jednego jestem pewien. Od Tharbardu on nie działa. I jestem wolny. Nie wiem czy jego brak nadal by mnie zabił i nie zamierzam sprawdzać. Nie próbowałem też żadnych zabaw z nim związanych żeby nie zerwać tej blokady. Czarna księga może zawierać dwie ważne dla nas informacje. To księga samego Saurona. Mogą być tam wzmianki o mieczu. Skoro to takie cudo może i oko było nim zainteresowane mniej lub bardziej. No i pewnie wiadomo by było co z klątwą jest czy jej nie ma.... Bo na razie to gdybanie. Osobiście uważam że jej nie ma. Jednak pewności nie ma.

- Samego Saurona - zdziwił się strażnik - skąd o tym wiesz, masz jakieś dodatkowe informacje o księdze?

-Powiedział mi o tym król. A tobie nie?- zdziwił się elf. A i z księgi to wynikało. Czytałem jej wszak trochę nim została mi odebrana.

- Możliwe, że wspominał – próbował sobie przypomnieć naprędce Endymion ale pulsująca głowa wyraźnie odmawiała posłuszeństwa - ale wtedy jeszcze pewności nie było czyją własnością była. Nie zmienia to faktu że przepadła bez śladu i to w bibliotece zanim ja wynieśliśmy. Zastanawia mnie ile jest w tym przypadku, że została podmieniona tuż przed naszą nocną akcja w bibliotece.

- Ktoś nie chce bym ją przeczytał. Czemu nie wiem ale to jest właśnie najlepszy powód by ją zbadać. To musi być coś ważnego bardzo ważnego. Mam i osobisty powód. Miecz to raz amulet to dwa. Od wiedzy tam zawartej może zależeć moje życie – powiedział elf.

- Możliwe - cicho odparł strażnik - Pozwól, że zmienię teraz trochę temat rozmowę i zadam ci pytanie, które chciałem zadać już wcześniej. Czy mając wpływ na dalsze poczynania Haradczyków zamierzasz trzymać z okultystami i Herumorem?
 

Ostatnio edytowane przez ThRIAU : 11-10-2011 o 17:50. Powód: literówki
ThRIAU jest offline