Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2011, 12:08   #11
DrD
 
DrD's Avatar
 
Reputacja: 1 DrD nie jest za bardzo znany
Shacklebot był zadziwiony. Obserwował ze stoickim spokojem gwar Spokrewnionych. Dwójka z nich kłóci się o to jak dostać się do kostnicy. Zastanawiało go , czy w tym gronie zanikła całkowicie dyscyplina Dominacji? Ponadto trochę martwiło go podejście jego współbraci do tej sprawy. Przez chwilę poczuł się jak starzec wśród bandy nastolatków:
- Panie, Panowie! Nie przekrzykujmy się jeden przez drugiego! Na pewno możemy dojść do porozumienia i ustalić kto co i jak. A co do okultyzmu, tak się składa , że to mój konik, o czym pewnie część z was wie.- dodał po chwili z dumą.
- Słyszałem o tym, panie Shacklebot. Gdzieś mam chyba nawet jedną z książek, którą tłumaczyłeś. - odpowiedział Antonin.
- Punkt dla ciebie moja droga. Nie pomyślałem o tym, chyba jako jeden z nielicznych tutaj poruszam się komunikacją miejską i nie lubię gdy rujnują mi plany na wieczór. Mogę pogadać z ochroną i zabrać klucz. I nikt się nie dowie. A przy okazji zapraszam na małe RH+.
- Myślę, że sama mogę zdobyć klucz, ale dziękuję za pomoc - uśmiechnęła się. - I za zaproszenie.
- Mnie tam na nawet nie zobaczycie jak będę wchodził z wami. a małe vitae też by nie zaszkodziło

- Hmm, Wasz plan wydaje się całkiem składny. Jednak ustalmy co , kto i gdzie robi. - powiedział spokojnie Augustus. - Pan Loki i Panna Adela załatwią wejście do kostnicy. Ustalmy kto idzie na oględziny i po ewentualny pokarm. Przydałoby się załatwić jakieś uzbrojenie. Nigdy nie wiadomo co może nas spotkać.
- Hans powinien zająć się uzbrojeniem, nieprawdaż? Uważam, że miejsce zbrodni również powinno być zbadane - dodała Adela.
- Myślę że na miejscu zbrodni bardziej się przydam niż w kostnicy ale przydał by mi się jeszcze ktoś do pomocy przy oględzinach miejsca 2 osoby zauważa więcej niż jedna albo wymienia się uwagami w razie potrzeby. - powiedział Jan wyciągając telefon i prawdopodobnie pisząc szybko, krótką wiadomość.
- Proponuję Antonina. Jako Toreador na pewno zauważy więcej - nieskromnie dodała.
- Oczywiście. Sam chciałem się zgłosić do tego zadania, moja droga. - skłonił się lekko z nonszalanckim uśmiechem. - Przydałby się ktoś z cięższą pięścią. Na wypadek, gdyby tajemniczy zabójca nadal czaił się w pobliżu. I gdyby miał kolegów.
- Jeśli pozwolicie, ja udam się na małego drinka i ogarnę sprawę z kliniką. A na ten czas żegnam - To powiedziawszy Loki wyminął dyskutujących i wyszedł z pomieszczenia w drzwiach, praktycznie wpadając na wchodzącego niskiego mężczyznę w okolicy pięćdziesiątki. Mężczyzna zaskakująco sprawnie odsunął się i przepuścił wychodzącego. Po chwili chrząkając znacząco wszedł do sali i ukłonił się.
- Wygląd bywa mylący więc ja pójdę jako ta ciążka pięść - Zaoferował się Jan
- Nie musisz być przesadnie skromny, Janie, w twoim przypadku wygląd na pewno nie jest mylący - Adela wygięła usta w delikatnym uśmiechu.
- Książę Markus życzył sobie, abym państwu służył pomocą. Widzę, że przerwałem rozmowę, czy mam poczekać za drzwiami? - zapytał niski, krępy mężczyzna pod pięćdziesiątkę. Z łysiną i okularami wyglądał na typowego urzędnika, który z dobrodusznym uśmiechem każe wypełnić kolejny druczek i udać się do kolejnego okienka.

- Proszę wejść - Toreadorka spojrzała na, jak przypuszczała, Hansa. - Właśnie czekaliśmy na pana.
Augustus rzucił ciekawskim wzrokiem na przybysza. - Czy upoważnił pana również do załatwienia nam niezbędnego ekwipunku?- zapytał.
- Owszem, jeżeli tylko będzie dostępny. - odparł zapytany uśmiechając się lekko.
- Czy są w takim razie dostępne srebrne kule? - Adela uznała, że wszystko może się przydać, zwłaszcza gdy wciąż nie wiadomo z czym przyjdzie im się zmierzyć.
- Myślę, że jeden rewolwer nabity takimi nabojami widziałem w zbrojowni księcia. Dawno nikt nie używał takiej amunicji.
- Byłabym za niego wdzięczna. - Hans w odpowiedzi na słowa Adeli skinął tylko głową
- Jeżeli będzie to możliwe, prosiłbym o torbę lekarską z chirurgicznym wyposażeniem. - powiedział Shacklebot. Nie miał zamiaru używać swojej prywatnej, była zbyt cenna. - Co do uzbrojenia, preferuje 45-tkę, jeżeli oczywiście jest na stanie. - Broń oczywiście również posiadał, ale nie było sensu gonić po nią swojego ghula, skoro Książę rzekomo o wszystko zadbał.
- Oczywiście. Gdzie dostarczyć przedmioty? - zapytał Hans jednocześnie wyciągając niewielki notesik z kieszeni marynarki i notując coś w nim.

Lucjusz, znając uwielbienie większości wampirów do słuchania własnego głosu nie przerywał dyskusji. Przyglądał się jej z uśmiechem gładząc swój sygnet i zabawiając się własnymi myślami “Ah, kocięta podekscytowane tym, że ktoś ważniejszy zwraca na nie uwagę. Tak przejęte swoim zadaniem, które w istocie polega na posprzątaniu śmieci, a w razie wpadki na robieniu za kozły ofiarne. Każde zastanawia się co by tu ugrać, ile mogą na całym zajściu zyskać. Ha! Moje Skarby, patrzcie i uczcie się. Nie na wiele się ta wiedza Wam przyda, ale chyba lepsze to niż powolna utrata kontaktu z rzeczywistością i staczanie się w otchłań szaleństwa”. W końcu jednak zabrał głos:
- Moi drodzy, nie chcę burzyć Waszych planów, ale nie wiemy nawet czy zwłoki w ogóle trafiły do kostnicy. Poza tym nie radzę się tam włamywać. Nie radzę Dominować personelu i zmuszać go do wpuszczenia na teren kostnicy osób postronnych - czyli Was. Czemu zapytacie? Z bardzo prostego powodu - kamery. Nie chcemy chyba wzbudzać u Bydła nadmiernego zainteresowania tymi zwłokami? -zapytał retorycznie - A zdawanie się na Dyscypliny nigdy nie jest w stu procentach pewne - Uśmiechnął się czarująco - Jeżeli zwłoki dotarły do kostnicy, to zajmę się nimi ja. Sam - dodał tonem ucinającym dyskusję - Panowie Tremerzy dostaną oczywiście próbki krwi denata konieczne do wszelkich możliwych eksperymentów. Oraz pełną dokumentację sekcji. Zrobienie i wyniesienie kopii nie sprawi mi najmniejszych kłopotów. Nie mówiąc już o tym, że z pewnością zadbam żeby w oficjalnym raporcie nie znalazło się nic... niezwykłego - Położył nacisk na ostatnie słowo i zamilkł na chwilę rozważając coś - Ponadto, odchodząc od kwestii martwego mięsa, jeżeli ktoś z państwa posiada kontakty z miejscowym półświatkiem, myślę, że warto byłoby popytać na mieście czy do pięknego miasta Pilzna nie zawitał ostatnio ktoś nietypowy. - Nie czekając na reakcję zebranych zwrócił się do Hansa - I najważniejsza sprawa: gdzie tak w zasadzie znajduje się denat?
- Wszyscy denaci są w kostnicy szpitala miejskiego. - Ghoul przeniósł wzrok na pytającego i zamarł w bezruchu.

O. Jest i pan przyjemny, pomyślał Augustus. Uwielbiał tych śmiesznych spokrewnionych, którzy to myślą, że jak ich przemiana wydarzyła się 3 lata wcześniej od jego kolegi, to jest on wielkim poważnym wampirem, którego wszyscy mają się bać.
- Drogi Lucjuszu... rozumiem, że przywilej pracy w kostnicy pozwala Ci dostać się do ciała bez problemu, wybacz jednak , ale wolałbym aby sprawdziło je kilka osób znających się na medycynie. - Nie ulegało wątpliwości, że ten zadufany w sobie bufon, przekonany o swej nieomylności mógł przeoczyć wiele szczegółów. - Poza tym, wybacz zuchwałość, nie wiem czemu jesteś przekonany, że Twój głos jest w tej sprawie decydujący. Obawiam się, że jednak każdy z nas zrobi to w taki sposób, jaki uzna za słuszny. A uwaga dotycząca kamer jest co najmniej śmieszna. Czy przez eony istnienia naszego rodzaju, wytwory bydła stanowiły dla nas przeszkodę?- zakończył tyradę z obrzydzeniem na twarzy. Ventrue uwielbiali pokazywać jacy są ważni, a on szczerze tego nie znosił.
Adela przypatrywała się z boku miarowo kiwając głową w rytm głosu wampira. Nie mogłaby bardziej zgodzić się z jego słowami i nie miała nic więcej do dodania. Augustus doskonale wszystko przedstawił. Gdy Aljur zaczął się szykować do odparcia argumentów oponenta, dyskretnie opuściła salę. Uznała, że nie ma sensu wdawać się w dalszą dyskusję, w drzwiach mijając wchodzącego Samuela. Spojrzała na niego z dezaprobatą. Na pewno nie zamierzała mu streszczać przemowy księcia i przebiegu spotkania.

W końcu na spotkanie postanowił stawić się Samuel. Właściwie miał przyjść wcześniej, lecz zauważył coś... ciekawego w okolicy galerii i musiał to koniecznie zbadać. Tak jak po wszystkich wyszedł po niego ghoul Zvelitkowej, tyle że jego dodatkowo poinformował o tym, że się spóźnił.
- “Jakbym nie wiedział, pajacu” - powiedział do siebie w myślach i wszedł do sali.
Gangrel wyglądał na młodego - około dwudziestu pięciu lat - człowieka. Właściwie to wyglądał młodziej ze względu na młodzieżowy image - związane w kucyk dredy i kilka kolczyków, po jednym w wardze i nosie i kilka w uszach. Ubrany był w czarną bluzę z kapturem i maskujące bojówki, a na nogach miał nieco podniszczone glany. Generalnie to całe jego ubranie było podniszczone, nie przywiązywał zbytniej wagi do wyglądu. Warto zwrócić uwagę na to, że nosił okulary przeciwsłoneczne, choć gdy wszedł do pomieszczenia od razu je zdjął i schował do kieszeni spodni, odsłaniając żółte oczy o pionowych źrenicach. Nowo przybyły omiótł wzrokiem pomieszczenie widząc wielu wampirów, lecz żaden z nich nie był księciem który wzywał go na spotkanie.
- Co tu robicie? - zapytał, unosząc lekko lewą brew. Żadnych “przepraszam za spóźnienie” i tego typu rzeczy. Nie sądził by był jakoś specjalnie oczekiwany, skoro prócz niego było tu jeszcze tylu spokrewnionych.

Lucjusz zauważył spóźnialskiego Gangrela, lecz ograniczył się jedynie do pełnego szacunku skinięcia głową, pogrążony w dyskusji z Schacklebotem, który jak na rzekomego lorda okazał się być co najmniej niedelikatny, by nie powiedzieć chamski, podważając kompetencje zawodowe patomorfologa. Cóż, możliwe że korzenie jego tytułu były dość krótkie, i wyrastały z worka wypełnionego złotem, nie zaś z mroku dziejów. Tak czy inaczej Dunsirn był brytyjskim gentlemanem, a to zobowiązywało - Mój drogi, wcale nie uznaję mojego głosu za decydujący. Jeżeli już, to za decydujący uważam głos rozsądku. - Lucjusz obdarzył rozmówcę kolejnym czarującym uśmiechem. Zaiste, wydawało się że jego arsenał był w tym względzie nieograniczony. - Lata doświadczenia nauczyły mnie, że najprostsze plany są zwykle najskuteczniejsze. Nigdy nie wiadomo co może pójść nie tak. - zaczął tłumaczyć Augustusowi, niczym niezbyt rozgarniętemu dziecku, uprzejmym tonem - Zupełnie naturalne jest, że zwłokami znajdującymi się w kostnicy zajmuje się patomorfolog w niej pracujący. Natomiast zainteresowanie pielęgniarki, której kompetencje polegają na czymś zupełnie innym, oraz Pana Lokiego, którego aparycja jest niezwykle charakterystyczna i dość nietypowa, ekscentryczna wręcz... hm... ujmijmy to tak: takie zainteresowanie może budzić nieporządane zainteresowanie. Co do kolejnego Pańskiego argumentu: niedocenianie Trzody może być bardzo ryzykowne. Nie bez powodu wszak się przed nim ukrywamy. I tak, uważam że wytwory Trzody jak najbardziej stanowią przeszkodę, którą należy zręcznie obejść, a nie brutalnie przełamywać. Finezja zawsze skutkuje lepiej niż brutalna siła. Jeżeli tak bardzo zależy panu na osobistym obejrzeniu zwłok, nie sprzeciwiam się. Ale zróbmy to w inny sposób. Po zakończonej sekcji postaram się, aby zwłoki trafiły na odpowiednio długi czas do szpitalnej kaplicy. - Lucjusz przemilczał fakt, jakim jest to, że o ile ktoś może znać się na medycynie ogólnej, to już nie koniecznie musi specjalizować się w patomorfologii, która jest znaczniej bardziej skomplikowana i wymagająca niż osłuchiwanie płuc i nastawianie złamań. To zaś, że sam dokładnie tą dziedziną zajmował się już od ładnych paru lat, uznał za tak oczywiste, że aż nie warte wspominania - O tak późnej porze nie powinno być tam nikogo nieporządanego, zwłaszcza biorąc pod uwagę stopień laicyzacji Czeskiego społeczeństwa. A samo pomieszczenie ma tą zaletę, że nie ma tam kamer. - Zamilkł na chwilę po czym podjął przepraszającym tonem, zwracając się już do wszystkich obecnych na sali - Zrozumcie, nie chcę nikomu narzucać rozkazów, obrażałbym Was takimi próbami, po prostu oferuję swoją radę jako sprawnego organizatora. Wbrew - uśmiechnął się pobłażliwie - stereotypom nie każdy Ventrue pali się do władzy. A już zwłaszcza mi nie uśmiecha się przejmowanie pełni odpowiedzialności za tak śmierdzącą sprawę.
- Cóż, Lucjuszu, widać mamy inny pogląd na to, na czym polega Camarilla. Ale to nie czas na dywagacje na temat polityki. - Uciął Augustus. Nie twierdził, że Ventrue miał nie racji. Aczkolwiek nie tylko wiedza medyczna miała tutaj znaczenie. A tym bardziej zamydlajaca oczy gadka. Pamiętał jeszcze swoje przeżycia z Ventrue, podczas walk z Sabatem. Nigdy nie wierz w to co mówi Ci wampir, który próbuje Ci wmówić, że nie chce tobą rządzić. - Zgadzam się zaś co do ostrożności. I dziękuje za ową uprzejmość, w postaci udostępnienia ciała. Zbadam je w kierunku okultystycznym. Być może był to jakiś dziwaczny rytuał. - powiedział, po czym zamilknął i udał się do hallu. Właśnie odbębnił roczny zapas przebywania w Elizjum. Wiedział o nowym hobby Lucjusza. Co innego jednak kilkuletnia praktyka w oglądaniu trupów, a co innego sekcje na porządku dziennym, którymi od jakichś 80 lat, którymi zajmował się przy pracy przy Rytuale Bafometa...
Lucjusz pominął milczeniem uwagę na temat możliwości że owo zabójstwo było rytuałem. Był wszak lekarzem i biznesmenem, któż mógłby się spodziewać po kimś takim znajomości okultyzmu:
- Jeżeli pozostali państwo przystaną na taką propozycję, to denat powinien oczekiwać w kaplicy za mniej więcej dwie godziny. - W trakcie przemowy nieustannie obracał sygnet znajdujący się na serdecznym palcu lewej dłoni - Postaram się, żeby znalazł się tam także pełen komplet niezbędnych narzędzi. Gdy państwo skończą, będę wdzięczny za telefon z informacją, dopilnuję żeby denat grzecznie wrócił do swojego łóżeczka w Lodówce. - Zostawił na stoliku jedną ze swoich wizytówek. Wracając na swoje miejsce wyciągnął telefon i w zwięzłym SMSie napisał Lokiemu gdzie i kiedy oczekiwać ma denata. Zwrócił się do osób mających zbadać miejsce zbrodni - Tą cześć planu uważam za świetną i nie mam do niej żadnych sugestii - Skłonił lekko głowę wyrażając swoje uznanie. - Pozostaje jeszcze kwestia rozpytania się w miejskim półświatku - zwrócił pytające spojrzenie na pozostałych zebranych w sali, oczekując ich zdania na ten temat.

Jako że Antonin nie miał już żadnego powodu, by dalej tu siedzieć, odwrócił się na pięcie i minąwszy Hansa (na którego nawet nie spojrzał) rzucił na odchodne: - W takim razie ta część naszej grupy, która planuje odwiedzić miejsce zbrodni, niech będzie tam za dwie godziny. Muszę jeszcze coś wcześniej załatwić. - Powiedziawszy to, opuścił pomieszczenie, by następnie udać się ku wyjściu z budynku. Kilkanaście sekund po nim również Augustus wyszedł z pomieszczenia uznając, że dalsze kontynuowanie dyskusji z jego udziałem nie ma sensu.
 
__________________
I saw what you did there.
DrD jest offline