Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2011, 13:06   #12
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Adalbert Emden ruszył za towarzyszami na posiłek. Widać było gołym okiem iż mężczyzna potrafi zachować się przy stole. Podczas posiłku ani razu się nie odezwał, gdyż z pełną gębą nie gada się toteż przysłuchiwał się słowom Inkwizytora. Posiłek był dobry, bardzo dobry. Nie liczył na coś równie dobrego, gdyż z reguły ostatnim czasem zwiedzał głównie nory i jakieś zaplute dziury.

Słuchał uważnie Zygryda. Zarówno robota jak i płaca wydawała mu się odpowiednia. Pieniądze przydadzą mu się, bardzo mu się przydadzą. A robota może okazać się nie tak trudna. Czas pokaże. Adalbert więc siedział i tylko przytakiwał, bowiem nie sądził że musi coś dodawać. Zasmucił się tylko że nie dane będzie mu dopić tego wina do końca, tylko trzeba ruszyć dalej do działania. Od kilku dni nie miał nic poza podmiejskim sikaczem w ustach, a to wino smakowało całkiem dobrze. Widać miasto umiało zatroszczyć się o „swoich”.

Słowa o zniknięciu stolarza, nie zrobił większego wrażenia bo to raz ludzie znikali. Może zaszył się z jakąś dziwką w burdelu a może to wierzyciele przyszli po dług i biedaczysko wącha glebę od spodu. Wzruszył ramionami i udał się za resztą. Gdy dotarli Adalbert przechodził na luzie obok rzeczy, jednak to były tylko pozory. Starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów tego miejsca, ogarnąć czy czegoś mu nie brakuje w tym pomieszczeniu. Mężczyzna sprawdzał rzeczy dość dokładnie poszukując jakiś śladów gdy nagle usłyszał:

Hej, zara, co tu się dzieje?– warknął jeden z nich, najstarszy i największy, prawdopodobnie przywódca bandy. – Ta chałupa jest nasza, skoro Franz zwiał z miasta. A teraz zejdźcie z drogi, pókim dobry.

Adalbert spojrzał na wejście i ruszył ku głosom. Troszkę żal mu się zrobiło tych debili bowiem na ich drodze stał krasnolud. A ten do uprzejmych nie należał, co potwierdziły jego słowa. Adalbert jednak nie należał do ludzi zbyt miłosiernych i rzekł, a raczej krzyknął:

- No nie mogę.. Te chłopy to naprawdę coraz głupsze i śmiałe z roku na rok się robią. Krasnoludzie oszczędź no jednego, publicznie się go wybatoży a jak się prostak będzie stawiał to będę darł z niego pasy. W końcu samo prawo mówi „kto niskiego stanu podniesie rękę na człowieka szlachetnie urodzonego dłoń należy obciąć a napastnika publicznie wybatożyć”. Poza tym co za kretyni atakują tych, którzy pracują dla Burmistrza z woli Sigmara.. - Adalbert gdy to mówił miał ton jakby mówił o czymś wiadomym, jakby to była oczywista oczywistość.
Słowa wypowiadane przez mężczyznę były równie beznamiętne jakby Adalbert mówił o szorowaniu podłogi. Stal pojawiła się w dłoniach Adalberta. Szedł powoli, pewnie i stanowczo. Widać było iż nie traktuje ludzi niższych stanów jak równych sobie..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline