Ole obdarzyła wszystkich promiennym uśmiechem. Tak, porządny bard, który wie jakie piosenki gdzie śpiewać nie będzie chodził głodny.
Kiełbasa była dobra, a piwo pieniste. Ole wpadła w dobry humor. Co prawda trochę się martwiła jak wiedźminka sobie poradzi, ale w końcu to jej zawód, prawda? Tak jak jej jest układanie ballad i śpiewanie.
Bardka zastanowiła się przez chwilę jakie było by jej życie, gdyby została w domu rodzinnym, a nie wyruszał na szlak z lutnią pod pachą. Pewnie wyszła by za maż, miała gromadkę dzieci. Może była by nawet szczęśliwa, ale przecież nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Może nie ma domu, ale za to cały świat należy do niej. Może iść gdzie chce, zobaczyć rzeczy o jakich zwykła mieszczanka może pomarzyć. Nie, zdecydowanie nie żałuje.
- Chcę mieć wyłączność na balladę! - Zawołała Ole za wychodzącą Mideave szczerząc zęby w lekko wrednym uśmiechu. Jest silna, poradzi sobie.
Gdy Ole skończyła swoją porcję złapała ponowie lutnię i zaczęła ją stroić. Miała już kolejne zwrotki do swojej ballady. Brakowało jeszcze tytułu. Drużyna podróżuje w rytm kroków koni
Jasne są wstęgi gościńców
Spotkali się w cieniu gór
Spotkali się zwyczajnie pod strzechą gospody
Źli ludzie jednak tak bywali
Magią ognia zmieniono przeznaczenie
Patrzcie, oto oni galopują w noc
Uciekają do życia do nowej przygody
Nie martw się przyjacielu, zobaczymy ich znów
__________________ Poradnia Psychologiczna Łopata - zakopiemy każdy dołek |