Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2011, 09:57   #1
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Pendragon "Cisza przed burzą"


sir Gareth Reynar, sir Erik Ebitton, sir Stephen the Osprey
Szambelan zapowiedział właśnie wejście najbliższych wasali diuka Tondberta. Byli to najznamienitsi mężowie hrabstwa Salisbury, wyśmienici rycerze i zaufani przyjaciele księcia. Cała trójka stanowiła także osobistą świtę pana na zamku Edenbrough.
Sam książę wstał na widok wchodzących rycerzy.
- Witajcie czcigodni panowie - rzekł uśmiechając się szczerze Tondbert - Jakże raduje się moje serce na wasz widok.
Wszyscy zasiedli przy okrągłym stole, mniejszej kopii tego który znajdował się na zamku Camelot. Tondbert żył w bliskiej przyjaźni z królem Arthurem i starał się naśladować tego znamienitego rycerza i króla, zarówno jeżeli chodzi o zachowanie, jak i gust.
Słudzy szybko podali kielichy i napełnili je winem. Książę wstał i wznosząc kielich do góry krzyknął:
- Zdrowie mojego ukochanego syna Eric i wybranki jego serca Cynewynne! Salute!
Kielichy zderzyły się w powietrzu, a rubinowe krople trunku spadły na stół.
Książę na powrót zajął miejsce i wyraźnie posmutniał. Siedzący wokół kawalerowie już niejednokrotnie w ciągu ostatnich dni, widzieli swego seniora w ponurym nastroju. Żaden z nich nie miał jednak odwagi zapytać wprost Tondberta co się stało, a i sam książę także nie wykazywał chęci do zwierzeń. Poza tym przygotowania do ślubu sprawiły, że każdy miał swoje zadania do wykonania i nie było czasu na towarzyskie spotkania i rozmowę.
Teraz gdy do ślubu pozostały już tylko dwa dni i wszystko było już prawie gotowe, książę zorganizował spotkanie ze swoimi wasalami.
- Smuci się jednak moje serce, czcigodni panowie. Smutek i obawa nie pozwalają mi się cieszyć tym wielkim dniem, który się zbliża. Wiecie doskonale jak cenię mądrość i doświadczenie Arthur i jak szanuję jego wolę. Nie mogę się jednak wyzbyć wątpliwości co do tego ślubu. Nie zrozumcie mnie źle, panowie. Szczęście mojego syna jest dla mnie najważniejsze, ale obawa co do jego wybranki i losów ich małżeństwa nie opuszcza mnie ani na chwilę. Nie znam dobrze Cynewynne i nie wiem, czy nie ulegnie złym podszeptom swego ojca. I choć Eric zapewnia mnie, że nie ma ona ani odrobiny jego charakteru, to i tak pełny jestem obaw. Na domiar złego wczoraj miałem okropny sen. Śniły mi się czarne chmury, które pędziły nad zamek Edenbrough, później widziałem trupy i krew. To tylko utwierdziło mnie w moich przypuszczeniach, że Oswald szykuje jakiś podstęp na tę uroczystość. Może się mylę, ale lepiej dmuchać na zimne. Nie mogę przy tym urazić w żadne sposób Arthura i poddać w wątpliwość moją ufność i lojalność wobec niego i jego decyzji. Dlatego prosiłbym was panowie o pomoc. Trzeba mieć na oku Oswald i jego ludzi. Wszystko oczywiście z zachowanie dyskrecji i poszanowanie praw gościnności i honoru. Nie możemy w żadne sposób uchybić etykiecie i urazić naszych gości. Gdyby moje podejrzenia okazały się nieprawdziwe byłby to fatalny blamaż i plama na moim honorze. Trzeba więc działać dyskretnie i rozważnie, a niewątpię panowie że wszyscy posiadacie te przymioty.
Hrabia Oswald jutro po obiedzie wraz z córką wyrusza ze swojego zamku. Zdecydowanie odrzucił moją propozycję eskorty. Wolę jednak mimo wszystko już od samego początku zapewnić mu bezpieczeństwo, by nie mógł mi nic zarzucić. Nawet jeżeli będę musiał zrobić to wbrew jego woli. Dlatego proszę was byście li to przypadkiem wracając z polowania, czy przejażdżki wpadli na Oswald i jego świtę zmierzającą ku nam. Wtedy ten stary drań nie będzie mógł odmówić eskorty do zamku, a ja będę miał pewność że dotrze tutaj cały i zdrowy. By uwiarygodnić przypadkowość tego spotkania zabierzcie ze sobą damy. Proponuję lady Marinę i lady Kaylyn.
Mogę na was liczyć panowie? - zakończył pytaniem książę Tondbert.

Lady Marina
Ciche pukanie przerwało lady Marinie lekturę. Odkładając książkę, odwróciła się w stronę drzwi i powiedziała:
- Proszę!
Ku jej zaskoczeniu w progu stał sam książę Tondbert. Już dawno nie było okazji do spotkania sam na sam. Co się mogło stać, że nagle diuk postanowił ją odwiedzić?
- Witaj moja droga - rzekł Tondbert kłaniając się nisko - Czy mogę zabrać ci chwilkę?
Lady Marina przytaknęła i patrzyła na lekko zdenerwowanego i zasmuconego księcia.
- Przychodzę do ciebie, droga lady Marino, z prośbą. Wiesz doskonale, że jutro popołudniu spodziewamy się gości. Przybędzie hrabia Oswald z córką oraz świtą. Chciałbym cię prosić, byś znalazła sposobność i porozmawiała z Cynewynne jeszcze przed ślubem i troszkę ją podpytała. Mam obawy, że jej ojciec szykuje jakiś podstęp na zbliżająca się uroczystość. Być może Cynewynne mam jakieś podejrzenia. Eric zapewnia mnie, że nie ma ona ani krzty charakteru ojca i mogę mieć do niej zaufanie. Znasz ją lepiej i jako kobieta wyczujesz, czy wie ona coś o planach ojca. Oczywiście wszystko musisz zrobić bardzo delikatnie i dyskretnie tak, by nie uchybić ani jej, ani tym bardziej jej ojcu. Wiem, że mogę na ciebie liczyć
Prosiłem także moich wasali, by zabrali cię na przejażdżkę konną. Mają oni wyjechać Oswaldowi na przeciw i eskortować go do zamku. Twa niewinność i płeć mają uwiarygodnić przypadkowość spotkanie, gdyż hrabia Oswald nie życzył sobie żadnej ochrony. Nie zdziw się, więc gdy któryś z kawalerów zaprosi cię na polowanie lub przejażdżkę.
Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć moja droga?

Lady Kaylyn Orville
Tej nocy lady Kaylyn, dziedziczka zamku Meadow, nie spała dobrze. Co i raz kręciła się na łóżku i mówiła przez sen. Koszmary rzadko miały dostęp do jej umysłu, ale dzisiejsza noc była wyjątkowa.
Gdy księżyc był już w zenicie lady Kaylyn przebudziła się zlana potem. Dziwny strach i niepokój trzymał jej serce w żelaznym uścisku, a na domiar złego czuła się tak jakby ktoś ją obserwował.
Lady Kaylyn prawie nigdy nie pamiętała swoich snów, ale ten dzisiejszy zapamiętała w najdrobniejszym szczególe.
Śnił się jej orszak hrabiego Oswalda. Jego znak herbowy powiewał na proporcach niesionych przez jadących na czele rycerzy. Nagle niebo przesłoniła olbrzymia, kłębiasta chmura, czarna niczym smoła, a w następnej chwili na wóz w którym jechała córka Oswalda spadł grad strzał.
Lady Kaylyn słyszała bardzo wyraźnie krzyki rannych. Z pobliskiego lasu z dzikim wrzaskiem na ustach wypadła zgraja barbarzyńców wymalowanych w niebieskie wzory.
Samej bitwy Kaylyn nie widziała, ale widok pobojowiska nie został jej oszczędzony. Widziała z nadnaturalną wręcz precyzją martwych rycerzy z poodcinanymi kończynami, zalanych krwią i z grymasami bólu zastygłymi na twarzy.
Widok był przerażający i lady Kaylyn nawet po przebudzeniu nie mogła pozbyć się uczucia obrzydzenia.
- Kra, kra - usłyszała nagle za sobą.
Odwróciła się i zobaczyła, że na parapecie jej okna siedzi wielki czarny kruk i właśnie wzbijał się do lotu.
Kolejny zły znak. Lady Kaylyn czuła, że musi ostrzec swego seniora przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Tylko czy książę Tondbert da wiarę słowom młodej dziedziczki.
 

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 13-10-2011 o 12:26.
Pinhead jest offline