Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2011, 13:08   #52
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Nie zdążył ochłonąć jeszcze z jednego, a już klecha serwował mu nowe zaskoczenie. - Na chuja pana - pomyślał mrużąc oczy - zgrzeszyłem czyś, czy jak.
Obrazy niczym w zwolnionym tempie przesuwały mu się przed oczami, kolejni zbrojni sięgający po swój oręż dźwigający się z ławy Śledczy i sam de Lorh zdziwiony całą sytuacją równie mocno co Sergio plujący ze zdziwienia dopiero co wypitym trunkiem. Na koniec Roland dobywający swojego ogromnego ostrza i tym samym dołączający się do eskalującej w mgnieniu oka tragedii.

Rost spojrzał w stronę Śledczego, który po wydarzeniach ostatniej nocy był tym, na którego postanowił postawić, a w zaistniałych okolicznościach musiał trzymać się czegokolwiek co pozwalało mu czuć pod nogami choć namiastkę gruntu, nawet jeśli za chwilę miałby on okazać się grząski.
- Co tu się dzieje - kierując swe pytanie do Śledczego i jakby ignorując całe toczące się dookoła zamieszanie.
Ten uśmiechał się tylko nie spiesząc się z odpowiedzią bardziej jak widać zainteresowany zachowaniem kapłana.
- Pytam o coś - dodał głośniej już Sergio. - A wy idioci opuście natychmiast broń! - zwrócił się do Słowa Bożego oraz starającego się zatrzymać Rolanda.
Rozumiał, że póki napięcie związane z pojawieniem się ostrzy nie zniknie, nie będzie miał szans na żadne wyjaśnieni, a tylko posiadając możliwie szerokie spojrzenie na sprawę mógł z niej wybrnąć. Jakiekolwiek rozwiązanie siłowe, nie mogło się udać i Sergio zdawał sobie z tego doskonale sprawę, nie w obliczu tak znaczącej przewagi i nie bez Dalmara...

- Zaczęliśmy miło - rzekł patrząc spode łba na gospodarzy Lorh - miałem was Rostowie za przyjaciół i dobrych ludzi, ale chyba się pomyliłem.
- Nie zważaj na zachowania kuzynów moich Panie - szybko odparł mu Sergio - młodzi są i porywczy nadto. Co więcej służbę swoją czy to Niezwyciężonemu, czy Miłej poważnie traktują, więc i winić ich nie można za zachowanie takie, póki w porę opamiętać się potrafią.
Tu uczynił małą przerwę odwracając się powoli w stronę obu młodzików.
- A że się właśnie opamiętali, to Wam słowem gwarantuję, oni natomiast potwierdzą chowają swój oręż.

Sergio nie raz prowadził negocjacje pomiędzy różnymi rodzinami, czy też grupkami dobrych ludzi z miasta, bo i do tego głowę i wykształcenie miał odpowiadające. Tym jednak razem czuł, że przyjdzie mu negocjować we własnej sprawie i bez względu na to, co chciał osiągnąć swym aktem szaleństwa Słowo Boże, Rost nie mógł pozwolić by skazał tym samym całą Rodzinę. Wiele można było załatwić, wiele ustalić, pójść na układy, zaprzedać nawet duszę diabłom, ale na bogów wszystko trzeba robić z głową.
Sergio wpatrywał się w kuzyna oraz stojącego kawałek za nim kapłana wzrokiem, który nie tolerował sprzeciwu. Zdawał sobie sprawę, że sprowadzenie ich postępku do jednego było krzywdzące dla Rolanda, który starał się tak jak i on zatrzymać szaleńca, lecz wiedział też im szybciej ostrza znikną z oczu zebranych, tym lepiej dla nich wszystkich. W ludzkiej naturze było bowiem coś takiego, że na widok obnażonej stali zawsze zachowywali się nerwowo...
 
Akwus jest offline