Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2011, 08:57   #51
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Sporo czasu trwało, nim Roland zdołał zasnąć. Obita nieco morda, utrudniało mu to znacznie. Ledwo co mu się to udało, a przynajmniej takie miał odczucie, został gwałtownie zbudzony przez Sergia. Starszy Rost usłyszał głosy na dole więc z niepokojem, głosy jakich o tej porze nie był. Zebrali się szybko, osiłek wyszedł tak jak spał, jedynie w gaciach. Dla pewności chwycił jedynie swoją zabawkę, miecz dwuręczny i tak stanął jak wryty koło kuzyna. Ich oczom ukazał się niemałą kompania, w niej dostrzegli postacie z wczoraj, postacie które spowodowały tyle problemów.

Roland wgapił się w ich odzienie, wyraźnie byli gotowi do jakiejś potyczki. Czy już mają kolejne problemy, czy dopiero później, jeszcze nie wiedział. Przywódca grupki, przywitał ich z radością, dziękował, jednak kolejny raz oczekiwał pomocy. ~ Pomoc, to by się wczoraj nam przydała, a nie uciekać jak psy~ pomyślał. Teraz jeszcze rządzą się tutaj, no ale w końcu ktoś zbrojny wysoko postawiony wita ich z radością, to było nieco niespodziewane. Pewnie dobrze trzymać sztamę z kimś takim. Sergio, myślał najwidoczniej przeciwnie, pewnie przewidywał przyszłe problemy. Roland widział, jak kuzyn zaczyna coraz bardziej kipieć ze złości i całej tej sytuacji ma coraz bardziej dość. Oczekiwał on odpowiedzi od przybyłych, natychmiastowej odpowiedzi.

-Wybaczajcie skruszonym, karzcie wrogów. Świętokradztwo czynicie dzierżąc własność kościoła Niezwyciężonego. Wybaczyć mam obowiązek, jeśli oddacie artefakt święty i wyrazicie skruchę. Jeśli jednak stawiać opór będziecie własnoręcznie wyślę was do najgłębszych czeluści piekła, gdzie przez wieki będziecie smażyć się w ogniu otchłani! – usłyszał nagle z boku, z ust kapłana. Słowa te go niezwykle zaskoczyły, ten szalony człek, w imię boga ma zamiar wyskoczyć na gromadę kilkunastu uzbrojonych po zęby chłopa.
- Głupi?! - Roland krzyknął do niego, próbując zagrodzić mieczem drogę. Nie wiedział czemu to zrobił, normalnie patrzyłby z ubawem, jak taki śmiałek radzi sobie z całą kompanią. Jednak coś mu mówiło, żeby nie pozwolić mu na ten szalony krok.

=============================================
[Rzut w Kostnicy: 15; 8; 2]
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 13-10-2011 o 18:19.
AJT jest offline  
Stary 14-10-2011, 13:08   #52
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Nie zdążył ochłonąć jeszcze z jednego, a już klecha serwował mu nowe zaskoczenie. - Na chuja pana - pomyślał mrużąc oczy - zgrzeszyłem czyś, czy jak.
Obrazy niczym w zwolnionym tempie przesuwały mu się przed oczami, kolejni zbrojni sięgający po swój oręż dźwigający się z ławy Śledczy i sam de Lorh zdziwiony całą sytuacją równie mocno co Sergio plujący ze zdziwienia dopiero co wypitym trunkiem. Na koniec Roland dobywający swojego ogromnego ostrza i tym samym dołączający się do eskalującej w mgnieniu oka tragedii.

Rost spojrzał w stronę Śledczego, który po wydarzeniach ostatniej nocy był tym, na którego postanowił postawić, a w zaistniałych okolicznościach musiał trzymać się czegokolwiek co pozwalało mu czuć pod nogami choć namiastkę gruntu, nawet jeśli za chwilę miałby on okazać się grząski.
- Co tu się dzieje - kierując swe pytanie do Śledczego i jakby ignorując całe toczące się dookoła zamieszanie.
Ten uśmiechał się tylko nie spiesząc się z odpowiedzią bardziej jak widać zainteresowany zachowaniem kapłana.
- Pytam o coś - dodał głośniej już Sergio. - A wy idioci opuście natychmiast broń! - zwrócił się do Słowa Bożego oraz starającego się zatrzymać Rolanda.
Rozumiał, że póki napięcie związane z pojawieniem się ostrzy nie zniknie, nie będzie miał szans na żadne wyjaśnieni, a tylko posiadając możliwie szerokie spojrzenie na sprawę mógł z niej wybrnąć. Jakiekolwiek rozwiązanie siłowe, nie mogło się udać i Sergio zdawał sobie z tego doskonale sprawę, nie w obliczu tak znaczącej przewagi i nie bez Dalmara...

- Zaczęliśmy miło - rzekł patrząc spode łba na gospodarzy Lorh - miałem was Rostowie za przyjaciół i dobrych ludzi, ale chyba się pomyliłem.
- Nie zważaj na zachowania kuzynów moich Panie - szybko odparł mu Sergio - młodzi są i porywczy nadto. Co więcej służbę swoją czy to Niezwyciężonemu, czy Miłej poważnie traktują, więc i winić ich nie można za zachowanie takie, póki w porę opamiętać się potrafią.
Tu uczynił małą przerwę odwracając się powoli w stronę obu młodzików.
- A że się właśnie opamiętali, to Wam słowem gwarantuję, oni natomiast potwierdzą chowają swój oręż.

Sergio nie raz prowadził negocjacje pomiędzy różnymi rodzinami, czy też grupkami dobrych ludzi z miasta, bo i do tego głowę i wykształcenie miał odpowiadające. Tym jednak razem czuł, że przyjdzie mu negocjować we własnej sprawie i bez względu na to, co chciał osiągnąć swym aktem szaleństwa Słowo Boże, Rost nie mógł pozwolić by skazał tym samym całą Rodzinę. Wiele można było załatwić, wiele ustalić, pójść na układy, zaprzedać nawet duszę diabłom, ale na bogów wszystko trzeba robić z głową.
Sergio wpatrywał się w kuzyna oraz stojącego kawałek za nim kapłana wzrokiem, który nie tolerował sprzeciwu. Zdawał sobie sprawę, że sprowadzenie ich postępku do jednego było krzywdzące dla Rolanda, który starał się tak jak i on zatrzymać szaleńca, lecz wiedział też im szybciej ostrza znikną z oczu zebranych, tym lepiej dla nich wszystkich. W ludzkiej naturze było bowiem coś takiego, że na widok obnażonej stali zawsze zachowywali się nerwowo...
 
Akwus jest offline  
Stary 14-10-2011, 16:59   #53
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Tych tutaj nie znam, drugi raz w życiu ich widzę. Sprawa między mną a Tobą ich się nie tyczy i ich do tego nie mieszaj!- warknął złowrogo, nie mając zamiaru słuchać starszego gospodarza, zwracając się do herszta grupy. Broni swej nie schował. I tego nie miał zamiaru robić. Wręcz przeciwnie, wskazał nią herszta grupy, który najprawdopodobniej był pseudowłaścicielem świętej tarczy.
-Zali ostrzegam cię świętokradco, oddaj mi to, co do ciebie nie należy, albo spotkasz się z gniewem bożym, jak i moim gniewem!- wycedził przez zaciśnięte zęby mrużąc oczy.
-Ty zaś stary człowieku nie wtrącaj się do tego, lub złap za broń i dołącz do tamtych, bo słowa twoje mnie nie zatrzymają i nic tu po spokoju czy pertraktacjach jakich.- zwrócił się wartko do Sergia -Oddadzą, co do świątyni należy albo padnę tu trupem na wznak z lagą moją w ręku!- wymachnął morgerszternem. Z jego strony był to jasny i klarowny znak iż skończył jakiekolwiek rozmowy i teraz przejdzie do czynów, mając nadzieję, że drab, mieszkający w Miłej wraz z gospodarzem nie stanie mu na drodze.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-10-2011, 12:29   #54
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Roland opuścił swój miecz na ziemię, nie wiedział dlaczego, ale Sergio jak to często bywało zbeształ go szybko. Potężny miecz upadł na ziemie, osiłek posłuchał kuzyna, który był chyba jedyną osobą mającą na niego taki wpływ. Jednakże tylko on miał zamiar wysłuchać przykazania Rosta, chcącego zażegnać tą jakże nabrzmiałą sytuację, masakra wisiała w powietrzu. Kapłan miał inne priorytety, nic więc dziwnego, że nie robił sobie za wiele z próby załagodzenia obecnego stanu. Jego misją była tarcza i widać było niewiele mogło go powstrzymać przed jej odzyskaniem.

-Tych tutaj nie znam, drugi raz w życiu ich widzę. Sprawa między mną a Tobą ich się nie tyczy i ich do tego nie mieszaj! Zali ostrzegam cię świętokradco, oddaj mi to, co do ciebie nie należy, albo spotkasz się z gniewem bożym, jak i moim gniewem!- wycedził kapłan przez zaciśnięte zęby mrużąc oczy.
-Ty zaś stary człowieku nie wtrącaj się do tego, lub złap za broń i dołącz do tamtych, bo słowa twoje mnie nie zatrzymają i nic tu po spokoju czy pertraktacjach jakich.- zwrócił się wartko do Sergia -Oddadzą, co do świątyni należy albo padnę tu trupem na wznak z lagą moją w ręku!- rzekł wymachując morgerszternem, jednak w tym momencie najwidoczniej się tego nie spodziewając, ujrzał przed oczyma ogromną pięść. Zbliżała się ona niechybnie, z ogromną prędkością do celu, a tym celem była twarz, jego własna twarz. To pięść Rolanda, który jeszcze przed chwilą stał obrócony plecami do Słowa Bożego, teraz jednak z półobrotu wymierzył zaskakujący cios. Miał nim zamiar ostudzić zapał kapłana, najwidoczniej usilnie starającego się zginąć w karczmie Rostów. Dodatkowo począł ostrzej zwracać się do Sergia, co przesądziło o wymierzonym w niego, ogłuszającym ciosie.

Roland przed momentem postąpił instynktownie, mimo iż inteligencją łagodnie mówiąc nie błyszczał, to często czynami w których nie miał czasu pomyśleć, postępował nad wyraz inteligentnie. Nieraz zaskakiwał tym nawet swojego starszego kuzyna, który z trudem potrafił pojąć, skąd w tej durnej pale, rozwinęła się taka intuicja.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 15-10-2011 o 12:31.
AJT jest offline  
Stary 15-10-2011, 13:38   #55
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Na usta młodego najemnika cisnęło się tylko jedno słowo: "Kurwa". Wielka, zła, brzydka i do tego mająca ogromnego alfonsa jako kompana. Cała ta sytuacja była gówniana, wszystko wydawało się przemyślane, plan był prosty, a cała rodzina Rostów mogła tylko na nim skorzystać. Tutaj natomiast okazało się, że ktoś podłożył im świnię. Ten szlachcic? Czy może on o niczym nie wiedział? Rost chciał jeszcze raz go spotkać, mógłby wtedy powiedzieć mu parę ciepłych słów.

A może po prostu pozwoliłby w takiej sytuacji, żeby przemówił miecz? Szlachcic nie wyglądał co prawda na jakiegoś łachmytę, ale z drugiej strony, wysoko urodzeni często popełniali drobne, ale śmiertelne błędy. Nie doceniali swojego przeciwnika, albo szykowali się na honorową walkę. Natomiast Dalmar walczył tak jak fach najemnika nakazywał, szybko, brutalnie, nie dając przeciwnikowi miejsca na rozwinięcie się.

O ile potrafił ocenić swojego przeciwnika, ta walka nie będzie łatwa. Jednakże najemnik nie miał zamiaru nikomu odpuścić. Tutaj toczyła się walka o życie, a w takich był bezpardonowy. Tutaj liczyło się jedynie zwycięstwo, żaden styl ... przeciwnika trzeba było zamordować.

Przygotował się raczej do walki defensywnej, przybierając taką pozycję, która dawała mu lepsze możliwości obrony i kontratakowania. Skupił się na wysokim, uznając go za jednego z groźniejszych przeciwników i chcąc unikać jego ciosów, które mogły mieć długi zasięg ... cóż czas rozpocząć taniec ....

===============================================
[Rzut w Kostnicy]
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 18-10-2011, 19:50   #56
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Dalmar wiedział, że walka rządzi się swoimi prawami. Zwykle tak bywało, że człek, który miał przewagę, wygrywał. Jakąś przewagę, którą nadto wiedział jak wykorzystać. Przewagę wzrostu, uzbrojenia, doświadczenia, szybkości czy rozsądku. Każda z tych rzeczy mogła przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść jednego z walczących. Często jednak przewagi takie bywały niedostrzeżone przez samych walczących. Częściej jeszcze przewagi jednych przewyższały bardziej jeszcze przewagi innych. Dalmar wiedział również, że często o wyniku starcia decydują niuanse. Ułamek chwili, spóźniona decyzja. Przypadek. Ot, zwykłe pośliźnięcie się na mokrym od psiego gówna bruku. Życie. Świadomość tego, jak niewiele dzieli zwycięstwo od porażki niejednokrotnie uratowała Dalmarowi życie. Miał doświadczenie. Do tego dnia wiedział zawsze jaką decyzję podjąć. Dla tego między innymi, pomimo dość ryzykownego trybu życia, żył.

To właśnie doświadczenie powiedziało mu, że decydując się na defensywną walkę, wybrał źle. Przegapił jedną, może jedyną szansę wydostania się z pułapki, którą zamykało czterech zbrojnych. Cofnął się, przygotował na odparcie ataku, ale to spowodowało, że utracił przewagę zaskoczenia. Bo, że nadchodząca trójka i zachodzący go od tyłu zbir nie spodziewali się z jego strony większego oporu, zrozumiał, kiedy dostrzegł z jaką niedbałością i wynikającą z doświadczenia flegmą podchodzą zachodząc go z obu stron, osaczając. Szykował się na ich atak wciśnięty pomiędzy dwie ławy, tak choć miał cień szansy na to, że nie zajdą go z boków. Wybrał źle…


***


Zaskoczenie to było z całą pewnością to, co pojawiło się na twarzach większości spośród zbrojnej kompanii, która tego pięknego poranka zagościła sobie w „Miłej”. Bo któryż z nich mógłby sądzić, że spośród schodzącej dwójki Rostów i ich kompana nagle wybuchnie bójka? Któż z nich mógłby podejrzewać, że osiłek będący karczemnym wykidajłą rzuci się z kułakami na swego kompana? Z całą pewnością taki obrót spraw mógłby założyć tylko ten, kto zakładał fakt iż osiłek pozbawiony jest piątej klepki bo gdy bogowie rozdawali rozum on po raz wtóry stał w kolejce do krzepy. Spośród wszystkich w „Miłej” założyć to mógł tylko Sergio, ale nazbyt zajęty był szukaniem sposobu na pokojowe rozegranie przywitania z niespodziewanymi gośćmi. Nie przewidział tego. Nie przewidział tego i nawiedzony kleryk.

Cios, z którego Roland słynął, wylądował na szczęce Słowa Bożego posyłając go w bok, na ławy i stoły. Zaskoczony kapłan zdołał jakoś zamortyzować upadek, ale zerwać się już nie zdążył. Złapały go silne ręce gości „Miłej”. A ich oblicza wyrażały uczucia dalekie od miłych.

- Trzymajcie go! – ryknął de Lorh, czujnie odwracając się wokół, szukając dalszych oznak sprzeciwu. Dostrzegł tylko Rolanda rozcierającego knykcie i spoglądającego nań z dezaprobatą starszego Rosta. Może jednak owo spojrzenie zarezerwowane było dla kapłana? Trudno było to ocenić.

- W imię Jedynego, puszczajcie! – ryknął Słowo Boże szarpnąwszy się raz i drugi. Bezskutecznie. W ustach czuł nabiegającą po ciosie osiłka krew, która również spływała mu po brodzie. Jednak nie ból fizyczny był dlań najgorszy. Nie najgorsze było również upokorzenie. To, co bolało go najbardziej, to to, że zawiódł Pana.

- Bywaj zdrów. Weźcie mu wsadźcie onucę w pysk coby nie piskał… - mruknął jeden z trzymających go zbirów, ubrany bardziej ze szlachecka niźli ze zbójecka. Ścierciałka jaki, jak zwano zubożałych rycerzy. Miecz do wynajęcia w imię opłaconych ideałów.

- Masz! – krzyknął któryś z jego kompanów, ciskając mu szmatę, którą znalazł na jednym ze stołów. De Lorh spojrzał na Sergio i wzruszył ramionami. – Wiem ja że on nie wasz. Chcemy skorzystać z waszej pomocy, bo widzim, że na was polegać można. Potrza nam się przyczaić do południa, może troszkę dłużej. Da Bóg, wieczorem się od nas uwolnicie. Jednak ten pajac będzie i wam i nam ciężarem. Wiecie to. My doń nic nie mamy, więc se możecie go przetrzymać do jutra i póścić. Tyle, że z tego co widzę to inny rodzaj człeka… - de Lorh zawiesił głos, po czym spojrzał szukając zrozumienia w oczach starszego Rosta. Po czym dodał. - Pozbądźcie się go, bo wam zaszkodzi...


***


Dalmar dostrzegł ów cień decyzji odbijającej się w oczach wysokiego w tej samej chwili, kiedy usłyszał za placami bliski już szmer. Wiedział, że zachodzą go celowo z dwóch stron. Osaczyli go wręcz zawodowo. Dwóch z każdego boku, z przodu i z tyłu. Zaatakowali też zawodowo. Po dwóch w parach. Nie miał szans...

Co nie znaczyło, że miał zamiar położyć się i dać się zabić. Był jak oni człekiem wprawionym w walce i stąd pewne niuanse dostrzegał. W tym i własne, wynikające z ostrożności błędy. Kiedy Wysoki podjął decyzję a za plecami Dalmara zaszurały w wypadzie stopy, on jedynie przyklęknął gwałtownie i uderzył w tył sztychem skrytego pod pachą miecza. Instynktownie zaasekurował się nożem, którego ostrze zbiło atakujące ostrze Wysokiego. Z tyłu. Zza pleców Dalmara rozległo się gwałtowne stęknięcie, ale Rost nie czekał. Skoczył na zaskoczonego przebiegiem starcia Wysokiego. Szkarłat krwi z wyszarpniętego miecza wstęgą przeciął biesiadną. Z tyłu rozległo się stęknięcie umierającego i łoskot upadku, ale Rost już atakował. Ściął się z Wysokim, który zręcznie sparował trzy jego kolejne ciosy. Ciśniętego lewicą, skrytego pod przedramieniem noża sparować nie zdążył. Z odległości kilku kroków nóż nie zdążył nawet wykonać trzech obrotów, nim z głuchym łoskotem nie wbił się w pierś zaskoczonego Wysokiego. Przeciwnik Rosta zachwiał się, zgubił rytm tylko na chwilę. Wciąż jeszcze przecie miał siły. Ta chwila jednak dzieliła jego życie od śmierci. Miecz Dalmara wgryzł się w jego pachwinę i pociągnięty w górę wywrócił przeciwnika sikając krwią z przeciętej aorty. Z boku rozległ się krzyk…


***


-… to nie typ, który wybacza a to Wam najbardziej zaszkodzić może, bo wy tu na miejscu. Nas jutro tu nie będzie. Utopcie go gdzie, by krzyku nie było, albo… - dobre rady de Lorha musiały poczekać na lepszą porę. Schwytany przez dwóch zbrojnych Słowo Boże, wyraźnie przez nich zlekceważony, wyrwał się solidnym ciosem odrzucając trzymającego go rycerza. Drugi, zajęty szmatą, zaskoczony zupełnie chciał jeszcze kapłana złapać, ale solidny cios bykiem ostudził go w zapałach. Słowo Boże wstał ująwszy w dłoń swój korbacz i kręcąc nim młyniec za młyńcem. Cofnął się, by mieć za sobą wyłącznie ścianę i warknął na cały głos do de Lorha, który zdawał się pełnić rolę wodza zbrojnej kupy i posiadacza poszukiwanego przezeń artefaktu.

- Wyzwałem cię śmieciu a ty nie masz w sobie za grosz honoru! I masz czelność zwać się rycerzem? – w głosie kapłana słychać było pomieszanie gniewu i rozpaczy. Miał bowiem świadomość tego, że przy tak wielkiej dysproporcji sił najpewniej jego misja spełznie na niczym. Zawiedzie swoich przełożonych ale co gorsza, zawiedzie Pana.

- O co ci chodzi? Nie znam cię i nie wiem czemu na mnie nastajesz człeku. I nie zrozum mnie źle, ale mam to w dupie. Jesteś zawadą. Nawiedzoną zawadą, ale to mi nie wadzi. Wadzisz jednak.

- Oddaj Bogu co boskie!

- Ale o co ci chodzi !!? –
ryknął w końcu de Lorh w chwili, kiedy jego ludzie kręgiem obeszli Słowo Boże zamykając mu drogę ucieczki. Sergio i Roland z mieszanymi uczuciami obserwowali wydarzenia toczące się w biesiadnej. Póki co mieli trochę czasu dla siebie.

- Masz świętokradco tarczę należącą do Pana. – Słowo Boże wskazał artefakt wyprostowaną dłonią a wszyscy w biesiadnej spojrzeli nań z powątpiewaniem. Tarcza niczym nie różniła się od innych. No, może sprawiała wrażenie solidniej sfatygowanej.

- I tylko o to ci chodzi? – w głosie de Lorha dało się słyszeć pewną zadumę. Przez dłuższą chwilę mierzył Słowo Boże pełnym zamysłu spojrzeniem a gdy ten skinął głową odparł. – Dam ci ją, jak nam pomożesz. Dziś jeszcze. I będzie po sprawie. Pod warunkiem że nam pomożesz. Że dasz mi swe słowo i przysięgniesz. Wówczas i ja przysięgnę, że ci ją dam. Co ty na to?

Propozycja była przednia. Zdaniem Sergio. Tyle, że dla Słowa Bożego. Rostowie mogli przez to zyskać jedynie człeka, który im niechętny wyszedł by na wolność świadom ich konszachtów z ludźmi de Lorha, którzy najwyraźniej szykowali się do jakiejś nie do końca zgodnej z prawem akcji…


***


Dalmar wiedział, że popełnił błąd, ale udało mu się póki co uniknąć jego skutków i kiedy drugi z przeciwników walił się na ziemię a on odwracał się do krzyczącego Ślepego, pewien był, że uda mu się jeszcze wykaraskać z problemu w jaki sam się wpędził. Ślepy wskoczył na ławę i sadził nań z krzykiem na ustach nisko trzymając kindżał i nóż. Dalmar wiedział że może spróbować go sparować, wycofać się poza zasięg i …

… ciosu z tyłu, który falą przeszywającego bólu sparaliżował mu lewe ramię nie spodziewał się zupełnie. Wąsacz! Odkrył w myślach, lecz było to spostrzeżenie spóźnione. Gdzieś zza kontuaru wysunął się właśnie uzbrojony już w naciągniętą kuszę oberżysta, ale Dalmar nie miał czasu na dywagacje nad tym co z tym fantem począć. Rzucił się w bok, pod stół i ławę, przysłonił przed kolejnym ciosem bezwolnym ciałem Wysokiego. Miecz Wąsacza wbił się weń głęboko. Uwiązł. Dalmar zrozumiał, że pozostało mu niewiele, bardzo niewiele szans na ocalenie życia.

To, że nie odda go za darmo, wiedział na pewno…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 19-10-2011, 16:56   #57
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Słowo Boże nie dowierzał sile dryblasa, który niemal powalił go z nóg. Gdy niespodziewany cios spadł na niego niczym grom z jasnego nieba, ów niebo stało się jeszcze jaśniejsze, bo w istocie aż mu obraz przed oczami zbielał. Kleryk nie był pewny, czy to pięść Rolanda, czy może jaka belka stropowa urwała się jakim cudem i huknęła go w zakuty w hełm łeb. Był zamroczony i nawet nie zdążył zareagować jak grupa łotrów otoczyła go i wartko unieszkodliwiła. Gdy jego umysł wrócił do normalnej pracy a ból w miarę minął doszło do niego, jaki scenariusz będzie mieć reszta dnia. Zastanawiał się tylko, czy poderżną mu gardło, przebiją mieczem, czy rozbiją głowę jakim tępym narzędziem. Czy zwłoki rzucą pokiereszowane za miastem w las wilkom na pożarcie, czy może spalą wieczorem, by do rana ślad po nim nie pozostał. Teraz pragnął tylko spowiedzi. Spowiedź była mu potrzebna, wszak nie mógł odejść bez niej ze świata żywych.

Wtedy zauważył swoją szansę. To była jedna, jedyna, którą zesłał mu Niezwyciężony. Szarpnął energicznie i uderzył jednego z dwójki pętających go osobników. Drugi nawet nie zareagował gdy potężny byk rozkwasił mu twarz. Kapłan złapał bez zastanowienia za swój morgersztern i wycofał się obserwując każdego z otaczających go mężczyzn, zerkając również przez krótką chwilę wzrokiem pełnym wrogości w stronę Rolanda i jego szefa. Uśmiechnął się, choć na zalanej krwią twarzy wyglądało to średnio zawadiacko. Przywódca watahy kundli zdawał się w ogóle nie wiedzieć o co chodzi duchownemu. Cóż za głupota, być w posiadaniu tak cennej rzeczy i nawet o tym nie wiedzieć.
Słowo Boże nie mógł uwierzyć własnym uszom, gdy de Lorth najzwyczajniej w świecie oznajmił iż odda mu tarczę w zamian za przysługę. Kapłan zastygł w bezruchu rozważając za i przeciw.

~***~


-Ojcze... Trapi mnie pewna myśl...- młodzieniec w szatach akolity wszedł do izby nauczającego go na co dzień kleryka, nie zapominając o pukaniu.
-Co takiego Cię trapi?- spytał zdziwiony człek o łysiejącej głowie.
-Chodzi mi o jutrzejsze kazanie. Dlaczego w przytoczonej opowieści Ralf złożył ślubny pakt sojuszu złoczyńcy w zamian za uwolnienie porwanych przez niego ludzi?- Chłopak podrapał się po głowie.
-Ralf wiedział, że dzięki temu wiara uratowanych ludzi stanie się silniejsza. Wiedział również, że jego dar przekonywania został mu zesłany przez samego pana. Wiedział, że jeśli nie zabije złoczyńcy, ten uwolni uprowadzonych a przebywając z nim będzie miał okazję by go nawrócić. Nie wszystko jest czarne i białe...- wyjaśnił kleryk.

~***

-Zgoda!- rzekł dość oziębłym tonem. Tarcza była najważniejsza. To była misja powierzona przez najwyższe władze jego klasztoru. Wszak sam dał im wybór iż oszczędzi ich żywoty, jeśli artefakt trafi z powrotem w ręce kościoła.
-Daje słowo i przysięgam na mój honor i moją wiarę. Co też mam uczynić aby wywiązać się z danego słowa?- spytał opuszczając gardę i morgersztern. Być może była to jaka pułapka, jednak Słowo Boże nie był głupcem i rozpoznałby ją chyba na czas. Z resztą było już za późno. Miał nadzieję, że przełożeni mu to darują i odpuszczą grzechy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-10-2011, 17:45   #58
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
~ Ło kurka ~ pomyślał osiłek widząc efekt swojego ciosu. Chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Miał zamiar tylko uspokoić kapłana, a miast tego wprost wrzucił go w ręce przeciwników. Zerknął spode łba na Sergo, przygotowany na kolejną srogą reprymendę. Gdyby za taką każdą dostawał jaką monetę, pewnie teraz byłby jednym z bogatszych człeków.

Widział jak Słowo Boże szamocze się w rękach ‘gości’, cały czas mamrocząc coś o tej tarczy. Jego determinacja budziła podziw u Rolanda, będąc niemalże na przegranej pozycji, kapłan wciąż walczył o swoje. A najciekawsze, że po dłuższej szamotaninie stanął w pozycji, pozwalającej mu na wykonanie zadania. Dostał od Lorha propozycje, układ dzięki, któremu wypełni swój cel, jeśli tylko się na niego zgodzi.

Z jednej stronie również Roland był zadowolony z takiego obrotu rzeczy, z drugiej zaś jednak wiedział, że metoda jaką próbował uspokoić kapłana z pewnością mogła być uznana przez niego, za nie do końca przyjacielską. Mogła ona tylko wzbudzić gniew. Miał nadzieję, że wizja zdobycia tarczy, przyćmi sytuację sprzed momentu, aczkolwiek takiego ciosu w ryj nie łatwo wyzbyć się z pamięci.
- Eee, Sorki za tamto. Chciał żem cię jeno uspokoić, bom widział, żeś szalony - Wydukał tylko tyle.

De Lorh, chce tu wraz z ekipą zostać do wieczora. Próbuje też przekonać sługę Jedynego do pomocy. Roland ma nadzieję, że i tamten i Sergio w końcu się zgodzą, w końcu lepiej nie robić sobie jeszcze większej ilości wrogów. Sam osiłek jest gotów do współpracy.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 19-10-2011 o 17:48.
AJT jest offline  
Stary 24-10-2011, 18:31   #59
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Było ciężko ... mógł zaatakować to prawda, ale nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Zbyt szybki atak, też mógł go wystawić na ciosy. Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia, a teraz jeszcze opcje skurczyły się znacznie. Nie mógł czekać, teraz musiał działać. Czas na planowanie, taktykę i spryt zakończyły się. Teraz przyszedł czas na brutalność, szybkość i mordowanie. Czas aby krew i flaki popłynęły po podłodze i nie miało znaczenia, kogo to będzie krew i flaki.

Nie mógł w tym momencie przejmować się barmanem z kuszą, został on oznaczony w jego głowie jako obiekt niebezpieczny, ale bez możliwości ataku. Jeżeli chodzi o niego, to Dalmar postanowił zapewnić sobie jakiś rodzaj osłony, bądź to stoły, bądź w najgorszym przypadku inni przeciwnicy.

Działania dotyczące pozostałych nie miały, aż tak dużego znaczenia. Trzeba było zaatakować, któregokolwiek z nich i ewentualnie użyć go jako tarczy, albo pokonać i spieprzać ... którędy bądź, nie musiały to być drzwi, okno czy piętro, również były dobre. Gdziekolwiek, gdzie najemnik mógłby umknąć przeciwnikom ... a przede wszystkim zniknąć kusznikowi ... walczył ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 25-10-2011, 19:22   #60
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Dawno już nie stracił tak wiele czasu na myślenie, ale dawno też sytuacja nie okazywała się tak złożoną. Mogło się w jednej chwili okazać, że złe ulokowanie uczuć miało Rostów wiele kosztować.

- Wstrzymaj się mój Panie z takimi radami - Sergio przysunął się do Lorha mówiąc na tyle cicho by nie angażować w ich rozmowę reszty bandy - Ten klecha jak szalony by nie było jest z rodziny, a to znaczy, że tak samo jak i temu tępawemu osiłkowi który właśnie z min rozmawia włos spaść z głowy nie może, jeśli chcecie abym przysłużył się waszej sprawie.

De Lorh mlasnął przeciągle dwa razy po czym podrapał się po brodzie, Sergio nie zamierzał zwlekać już więcej. - Co więcej jeśli liczysz na naszą pomoc, lub nawet jeśli nie chciałbyś abym przeszkadzał, to muszę wiedzieć w co się pakuję. Miła nie jest może centrum miasta i was pewno niewiele obchodzi, ale dla nas to dom, dla tych któryś tu poznał, ale i dla wielu innych Rostów, którzy zawsze mogą zawinąć tu jak do bezpiecznego portu, więc uwierz mi Panie, że nie będą szczęśliwi, jeśli w skutek niefrasobliwych działań jakiegoś szlachcica kilku zabijaków, najemników, trucicieli czy innej maści dobrych ludzi straciło by ten azyl.
Nikt nie lubi gdy się go straszy, tak samo nie podobało się to wąsatemu szlachcicowi, nie mógł jednocześnie odmówić Rostowi racji. Gdyby próbował w Miłej rozwiązania siłowego z pewnością udałoby mu się przełamać opór jedynych znajdujących się tu Rostów, mógł również poświęcić gospodę dla inniejszych celów, lecz jeśli wieść o tym kto przyczynił się do upadku Miłej dotarła do reszty Rodziny Lorh wolał nie zastanawiać się ile prawdy jest w krótkiej charakterystyce jaką przedstawił mu Sergio.

- Tak więc gdy będziesz gotów, chętnie wysłucham twej wersji, nie naciskam, nie muszę też wiedzieć wszystkiego. Od tyle bym mógł odpowiednio doradzić, bo o ile dobrze mniemam znamy miasto znakomicie lepiej niż wy i skoro i tak nie unikniemy uwikłania w sprawę, to wolę zadbać, by okazała się ona wygrana. Zwycięzców się nie osądza za grzechy...

Skinął szlachcicowi i bez słowa podszedł do Rolanda, który starał się właśnie ułagodzić niefortunny obrót spraw z klechą.
- Wybacz mi braciszku - zwrócił się do Słowa Bożego - sprawy potoczyły się trochę za szybko, nie mogliśmy czekać aż rzucisz się na nich próbując siłą odebrać własność Niezwyciężonego. Niektóre sprawy trzeba załatwiać w sposób subtelniejszy. Po twej reakcji widzę jednak, że takie metody nie są ci obce, niemal jak gdybyś wyssał je z mlekiem matki.
Przez chwilę cała trójka przerzucała spojrzenia po sobie wzajemnie. Sergio zaczął gdy tylko kapłan otworzył usta próbując mu odpowiedzieć - Skoro już zeszliśmy na matki, to zdradź mi czemu mam wrażenie, że mogłem znać twoją...
 
Akwus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172