Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2011, 14:06   #139
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Lepiej być zjedzonym przez robactwo, czy rozerwanym przez tłuszczę?
Wybór jest w sumie żaden na Gehennie. Śmierć zawsze czaiła się w ciemnościach, za każdym rogiem, w spojrzeniu wielu...
Thornowi nawet twarz nie drgnęła, gdy usłyszał słowa „A może to ten fiut sprowadził na nas demony.” Niemniej ciarki przeszły mu po plecach. Instynkt kazał uciekać, logika nakazała zostać. Dłoń mimowolnie oparł na załadowanej broni, jedno szarpnięcie i wyciągnie ją. Starczy kilka strzałów, bo grunt by nie dać się wziąć żywcem.
Zginałby i tak... tyle, że wyjątkowo powoli i boleśnie.
Po kie licho w ogóle tu został ? Po kie licho upierał się, by poinformować szefa tutejszej bandy ? Przecież mógł odejść, ci ludzie i tak zasłużyli na śmierć. Co więc go podkusiło?
Czy to te resztki motta: “ Chronić i służyć”?
Robota policjanta to wszak więcej niż tylko praca. To wrasta w umysł, naznacza duszę. Chronić i służyć... psiakrew, ale nie w tym miejscu. I nie tych ludzi.

James charknął głośno i splunął pogardliwie.- A może masz sieczkę w łepetynie? Gdybym sprowadził tu robactwo, to po co miałbym tu czekać? Pomyśl trochę...
Wskazał skinieniem głowy na kratę wywietrznika tunelu wentylacyjnego.- W kantynie robale wlazły tą drogą. Nie trzeba być geniuszem, by się domyślić, że... skoro dostały się przez wentylację w kantynie, to mogą tą samą drogą przejść do pobliskich pomieszczeń.
Zimne oczy Jamesa wbiły się niemal w oskarżyciela.- Chcesz siedzieć na dupsku w nadziei, że robaczki zadowolą się jednym pomieszczeniem? Twoja sprawa. Możesz siedzieć i czekać.
Wzruszył ramionami.- Możesz też działać, jeśli masz dość cojones i miotaczy ognia, by z nimi walczyć. Choć ja bym bez białego fosforu się do nich nie zbliżał. Możesz też ewakuować swoich ludzi, póki jeszcze jest czas. Ale...- wyciągnął broń i wycelował w oskarżyciela. Ryzykował, ale co licha, co nie było ryzykiem? Ofiary linczu zazwyczaj są słabe i bezbronne. Ludzie tak jak wilki, atakują gdy czują się bezkarni.
Co innego, gdy zagrożenie jest realne. -... nigdy nie waż się mnie oskarżać o coś na co nie masz dowodu, bo za oszczerstwa to ja rozwalam łby. Comprende amigo?- po czym Chase uśmiechnął się, opuszczając lekko broń, odrobinę tylko. By w razie czego móc strzelić, do Rakiety i każdej innej “gorącej głowy”..- Choć tym razem, to ci mogę wybaczyć. Tym razem.
Oczy Chase’a lustrowały otoczenie. To co uczynił było piekielnie ryzykowane, ale wszystko co by zrobił, wiązało się z ryzykiem.- Ja zamierzam się stąd wynosić. Przyszedłem zrobić interes, nie wypalił. Pójdę gdzie indziej. A co ty zrobisz amigo?

Rzut:
[Rzut w Kostnicy: 10]
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-10-2011 o 20:46.
abishai jest offline