Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2011, 16:42   #5
Falcon911
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
//rozmowa rycerzy została przeprowadzona wcześniej z graczem Kelly//


Przyjazd Erika do zamku księcia Tondberta wyraźnie świadczył o ważnym zadaniu. Nigdy bowiem diuk nie wzywał go, aby poplotkować przy winie. I rzeczywiście, podróż na zamek Edenbrough przyniosła ważne zadanie.
Sir Erik wyruszył z Tanisvale razem ze swym giermkiem oraz ze znajomym, rezydującym w zamku rycerza, księdzem Victorem, osobistym spowiednikiem Ebittonów od pięćdziesięciu już lat. I to właśnie mądrość zakonnika, niewątpliwie będąca darem bożym, rzucić więcej światła na małżeństwo, jakie miało zostać niedługo zawarte w rodzinie Tondberta.
- Małżeństwo, jest przypieczętowaniem i boską zgodą na miłość dwoja ludzi - tłumaczył zakonnik, podczas podróży do zamku. Erik słyszał już te nauki, jednak ze względu na jadącego z nimi giermka Erika, młodzieńca imieniem Amlen, nie przerywał księdzu. Kto wie, może chłopak wyrośnie na kogoś godnego nazywania się dzieckiem Pana.
- Kto staje na drodze sakramentowi, jest zdrajcą i Bóg pokarze takiego na swym sądzie, albowiem przeciwstawianie się prawu Jedynego, wielkim jest grzechem i tępionym powinno być procederem.
Erik słuchał uważnie, co jakiś czas odwracając się do tyłu, by sprawdzić, czy młody giermek nie przysypia i czy rozumie słowa księdza. Młodzieniec jednak z szeroko otwartymi oczyma wsłuchiwał się w kazanie zakonnika, nie dając pozorów znudzenia czy niezrozumienia.

Droga upłynęła w spokojnej atmosferze, jedynie burza, jaka rozpętała się nad ich głowami nieco pokrzyżowała plany szybkiego dotarcai do zamku księcia. Ale i tak stawili się o czasie.


Erik od razu poszedł na spotkanie z diukiem, polecając księdzu Victorowi udać się do kaplicy, a Amlenowi zaopiekować się końmi. Pokora i uniżenie, mawiał, przygotują wspaniale do życia wiecznego. Z tego powodu dawał giermkowi najcięższe zajęcia i nierzadko kłócące się z wyobrażeniem o rycerskich pomocnikach.
Wysłuchał z uwagą przemowy Tondberta, nie dziwiąc się jego brakowi zaufania dla Oswalda. Ciekawie popatrzył po innych rycerzach zgromadzonych przy okrągłym stole. Stephen towarzyszył mu w zadaniach Tondberta, toteż zdążył wyrobić sobie o nim opinię męża odważnego i honorowego. Drugiego rycerza, sir Garetha, znał również, ale nigdy jeszcze nie uczestniczył z nim w żadnych misjach.
Zebranie zakończyło się zgodą rycerzy na pomoc księciu.Kiedy szli do swoich komnat, przez część drogi wspólnie, Stephen zagadnął swojego towarzysza.
- Witaj - wyciągnął do niego rękę, gdyż pierwszy raz zobaczyli się po długiej przerwie u diuka. Tam zaś nie mieli nawet okazji powitać się oraz porozmawiać. - Hm, ciekawa wyprawa, aczkolwiek sądzę, że Jego Wysokość tak naprawdę ma nadzieje, że nic się nie przydarzy. Wcale mu się zresztą nie dziwię.
Sir Erik z lekkim niesmakiem zgodził się na wykonanie rozkazu księcia Tondberta. Nie dlatego, ze nie pasowało mu zadanie, ale sir Erik słyszał pogłoski, że Oswald oddaje cześć pogańskim bóstwom. Było to niewyobrażalne dla rycerza, znanego pod przydomkiem "Pobożny". Ale przysięgał wierność księciu, więc rozkaz, jaki by nie był, musiał zostać wykonany. Sir Stephena Erik znał dobrze, nieraz uczestniczył razem z nim w zadaniach, jakie zlecał im ich suzeren i cenił swego towarzysza. Toteż uścisnął mu dłoń i uśmiechnął się lekko.
- A ja chętnie dopuściłbym do małego uszczerbku na zdrowiu pana hrabiego... Mówi się, że nie oddaje czci wyłącznie Bogu Jedynemu. Ale może to tylko pogłoski, kto wie? - Jednak Erik nie uważał tego za wyłączne pogłoski. Nauczania Pana dobitnie dowodziły, że miłość jest siłą najwyższą i każdy kto staje jej na drodze, nie jest godny nazywania się dzieckiem bożym. A na drodze miłości Erica i Cynewynne Oswald stał bez wątpienia.
- Podobno rzeczywiście. - rzekł Stephen - Przynajmniej jego żona, ale też prawdą jest, że niejedna bywała już oskarzana wyłącznie przez zawiść. Niemniej, prawdą jest, ze gdyby nie potega Miłościwego Pana, króla Artura, który niechętnym okiem patrzy na niesnaski swoich baronów. Toteż hrabia musiałby naprawdę zaryzykować jego gniew chcąc uczynić jakiś despekt zaślubinom. Podobno właściwie Jej Królewska Mość Ginewra osobiscie zaaranzowała małżeństwo.
- Słyszałem o tym - rzekł Erik, kiwając poważnie głową - I rzeczywiście, pawdą jest stwierdzenie, iż naszej królewskiej parze się nie odmawia. Choć Oswald może próbować spowodować jakiś "wypadek", którego oficjalnie nie będzie sprawcą. Przed tym ostrzegał nas książę. Ale przeciwstawienie się zatwierdzonemu przez Kościół sakramentowi będzie nieco cięższym zadaniem. No cóż, widocznie będzie trzeba zapewnić hrabiemu bezpieczeństwo wystarczające by dotarł żywy... I nie próbował jakichś... hm, nieczystych zagrywek. Jak myślisz, będzie próbował coś zepsuć już na samym początku?
- Kiedy wspomniałeś, że może próbować podstępu, chyba przychylam się do tego. Gdyby ktoś zaatakował jego orszak, dla przykładu, gdyby ktoś rozpoznał, ze to ludzie diuka, hrabia mógłby z czystym sumieniem zerwać zaręczyny oraz jeszcze wnieść skargę na diuka Tonberta. Szczerze powiedziawszy wolałbym nawet nie myśleć, jak ciężka byłaby sytuacja księcia. Natomiast hrabia ponoć jest chrzescijaninem, jednak powszechnie wiadomo, że otacza sie pogańskim nasieniem. Któż wie, jakie pomysły może mieć taki rycerz, co zapomina przysięgi na swoją wiarę - Stephen widocznie nie był pewny całej sytuacji, ale zarówno jego gesty, jak ton wskazywaly, ze cieszy sie misją, bowiem znany był jako osoba, która naprawdę nie cierpiała się nudzić i kochała wyprawy.
Erik nie podzielał w całości entuzjazmu Stephena. Oczywiście był rad, że mógł ponownie działać dla Tondberta, ale nadal nie mógł ścierpieć faktu, iż będzie musiał towarzyszyć komuś takiemu jak Oswald.
- Myślę, że Tondbert mógłby dowieść swojej niewinności w razie kłopotów, głównie dlatego, że jest najgorętszym i najwierniejszym wasalem Artura. I dzięki szacunkowi, jakim król darzy naszego księcia, Tondbert mógłby wykręcić się z bagna, jakie zapewniłby hrabia. Ale ucierpiałby na tym jego honor. A do tego nie możemy dopuścić. - Sir Erik, jako człowiek bardzo honorowy, dbał nawet o dobre imię innych, a swego suzerena w szczególności. I nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek brukał honor swego księcia.
- Ponadto wyprawa nasza jest ważna, ponieważ będą nam towarzyszyć damy. - dodał sir Stephen - Hańba nam, jeśli nie potrafilibyśmy ich uchronić przed niebezpieczeństwem. Czy to hrabiego Oswalda, czy to od innych. Diuk musiał mieć zaiste poważne powody, jeśli wysłał je na niebezpieczną wyprawę. Możliwe, że nie przekazał nam wszystkiego, czego się pewnie domyśla.
Sir Erik zastanowił się przez chwilę, przypominając sobie, kto ma towarzyszyć im w podróży. Damy. Rzeczywiście, musiał być powód, dla którego miały im towarzyszyć, nie tylko jako pomoc, przy pozornym natknięciu się na zastęp Oswalda.
- To prawda - przyznał - Ale jestem pewny, że dowiemy się niedługo wszystkiego. Obyśmy tylko na końcu nie wiedzieli więcej niż chcemy.
- Naprawdę według mnie, diuk ma powód, wierzę Jego Wysokości. Przecież dotychczas okazywał się zacnym panem, bogobojnym, odważnym oraz lojalnym. Cóż, idę zawiadomić lady Orville, natomiast potem musimy sie przygotować. Do zobaczenia, sir Eriku.
Rozstali się przy rozgałęzieniu korytarzy, prowadzących do komnat. W swym lokum rycerz zastał już księdza, z uwagą studiującego wiszącą na ścianie włócznię. Zdał mu sprawozdanie z zebrania. Zakonnik usiadł na skrzyni, gładząc długą, siwą brodę.
- Wiemy więc, co może stać się podczas tej wyprawy. Wiesz, mam nadzieję, co musisz zrobić, prawda Eriku?
- Wiem - odparł - Nie dopuścić do skrzywdzenia Oswalda, ani nikogo z jego świty.
- To też - przyznał ksiądz - Ale musisz się modlić, Eriku. Za powodzenie małżeństwa i pokrzyżowanie planów osób, które pragną zaszkodzić Twojemu suzerenowi. I za hrabiego. Jeśli prawdą jest, że oddaje pokłony ciemnym mocon, wiele modlitw trzeba będzie poświęcić, by został odkupiony a jego grzech zmazany.


Erik westchnął. Wolał skrócić takiego o głowę, niż modlić się za niego. Jako gorliwy i wręcz fanatyczny chrześcijanin, chciał nawrócić w imię Pana wszystkich, a tych, którzy by go jednak nie posłuchali, wolał odesłać na rozmowę bezpośrednio z Bogiem.
- Dobrze, ojcze - rzekł - Oiecuję, nic mu się nie stanie.
Erik uklęknął przy łóżku, zbierając się do modlitwy.
- Jeszcze jedno, Eriku - powiedział ksiądz - Tam będą kobiety. Nie pozwól, by cokolwiek zakłóciło twą misję, nie daj niczemu otępić swego umysłu.
- Nie pozwolę, ojcze - odrzekł rycerz, gdy zakonnik opuszczał komnatę.
 
Falcon911 jest offline