Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2011, 21:27   #12
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Adela wyskoczyła z sali, zamknęła za sobą drzwi i już miała skierować się do wyjścia z galerii, gdy uznała, że podsłuchanie rozmowy pozostałych wampirów, którzy zostali w środku, jest o wiele bardziej atrakcyjne.

Ciekawiło ją również jak Samuel uzasadni swoją nieobecność. "Na wezwania księcia nie spóźnia się ot tak, bez powodu". Strzepnęła drobinki kurzu z ramy jednego z obrazów, który wisiał na korytarzu. "No cóż, chyba, że jest się głupcem."

Stanęła w bezpiecznej odległości, tak by mężczyźni nie mogli zauważyć jej obecności. Natomiast ona, dzięki swojemu nadnaturalnie wyostrzonemu słuchowi, z łatwością mogła śledzić przebieg wydarzeń w środku. Oparła się o ścianę i skoncentrowała się na dźwiękach dochodzących z Sali Impresjonistycznej. Podniesione głosy Shacklebota i Dunsirna obrzucały się nawzajem argumentami, a Adela wydobywała z nich powoli najważniejsze informacje.

W pokoju toczyła się dyskusja dotycząca w zasadzie Maskarady i pomysłu przeniesienia zwłok do kaplicy, który to pomysł Lucjusz starał się za wszelką cenę przeforsować. Z tego co zrozumiała, Dunsirn najpierw sam chciał zająć się denatem w kostnicy, a dopiero później go przetransportować. Adela nie widziała w tym pomyśle żadnych plusów, za to kilka oczywistych minusów. Nie ufała wampirowi i pomimo wszystkich jego wymówek uznała to za co najmniej podejrzane, że Ventrue aż tak bardzo pali się do samotnego zbadania denata bez żadnych świadków w postaci innych Kainitów. Nie można było też wykluczyć ewentualności jakiegoś rytuału, czy innego okultystycznego zdarzenia, przy którym Lucjusz chciał być sam w kostnicy, potem usunąć z niej zwłoki - przynajmniej na jakiś czas, a próbki krwi do zbadania dla Tremerów podmienić na fałszywe. Na dodatek do kaplicy mógłby wysłać nie te szczątki, co trzeba. Idealne warunki do zafałszowania wyników swoich badań.

Sprawa była zbyt delikatna, by móc powierzyć tak znaczną odpowiedzialność za jej losy jednemu Kainicie, który mógł dojść do wniosku, że lepiej ją rozwiązać samemu i być tym jedynym, który zgarnie wszystkie laury. Na dodatek kaplica jako miejsce sekcji była fatalnym pomysłem, nawet jeśli wszystko ze strony Lucjusza miałoby zostać wykonane jak należy. Po jej ostatnim incydencie w kościele wolała omijać szerokim łukiem miejsca kultu.

Denat powinien być zbadany normalnie, w kostnicy. Loki powinien już być w drodze do szpitala i niedługo odbierze klucz ochronie. Postanowiła się jednak upewnić; wyciągnęła telefon i wybrała numer wampira, zbyt donośny głos oczekiwania na połączenie nie zagłuszył - na szczęście - poruszenia za drzwiami, niewątpliwie ktoś wychodził z pomieszczenia.

Adela drgnęła, obróciła się i bez zastanowienia wskoczyła do najbliższej sali, próbując jednocześnie słumić dłonią dźwięki dobiegające z telefonu. Zastygła w bezruchu z nadzieją, że Kainici nie zauważą jej obecności.
Wychodzący - kobieta dostrzegła sylwetkę Antonina i - tak jej się przynajmniej wydawało - Augustusa, nie mieli powodów do podejrzeń, że ktokolwiek znajduje się na korytarzu. Skierowali więc swe kroki w kierunku wyjścia w ogóle nie zauważając ukrytej w pomieszczeniu Adeli. Wampirzyca wyjęła telefon odruchowo schowany pod płaszcz i przyłożyła do ucha dokładnie w chwili kiedy automatyczna sekretarka odtwarzała standardową wiadomość zakończoną zdaniem “po sygnale nagraj wiadomość lub odłóż słuchawkę”.

- Mówi Adela. Pospiesz się z tymi kluczami do kostnicy, bo Lucjusz sam chce zająć się sekcją. Oczywiście nie możemy do tego dopuścić - opamiętała się, że mówi coraz głośniej, po czym zamilkła. - Oddzwoń do mnie.

Havel nienawidziła automatycznych sekretarek. Zawsze miała wrażenie, że ludzie ich nie odsłuchują. Pewnie dlatego, że sama o tym najczęściej zapominała.

Uznała, że nie ma żadnego sensu dłużej podsłuchiwać pod drzwiami, skoro nie chce się dowiedzieć niczego konkretnego. Jej ciekawość i tak już została zaspokojona. W galerii Visio nie miała nic do roboty, a przynajmniej nie w tej chwili.
Opuściła budynek i wsiadła do samochodu, w którym czekał na nią Andrej. Osunęła się ciężko na oparcie i zamknęła oczy, pocierając delikatnie skronie.
- Dlaczego książę cię wezwał? - spytał szeptem. - Czy chce, żebyś rzuciła pracę w szpitalu?
Adela zastanowiła się, dlaczego Andrej uważał, że Mariusa w ogóle miałoby to obchodzić. Jedyne, o co książę dbał tak naprawdę, to były jego sprawy w Pradze i ewentualnie Amanda.
Nie miało sensu niczego kryć przed ghoulem. Andrej był lojalny, a na dodatek jego niewiedza mogłaby okazać się później utrudnieniem.
- Maskarada - rzuciła. - Trzeba znaleźć jej gwałciciela - widząc, jak Andrej zmarszczył brwi, dodała: W monitoringu utrwalił się obraz spektakularnego morderstwa. Nie wiadomo, kto je popełnił ale na pewno nie był człowiekiem.
"Właściwie to nie wiadomo też, kto dokładnie został zabity…"
W przypływie inspiracji zastanowiła się, czy pilźnieńska policja w ogóle wie o morderstwie, być może książę zatuszował jedynie jego nadnaturalny aspekt. W każdym razie do tej pory powinno do nich dotrzeć zgłoszenie o zaginięciu. Zapaliła silnik, po czym zajechała pod gmach komendy policji. Miała nadzieję, że Vaclav jest na służbie.

***

Adelę przeszedł dreszcz podniecenia, gdy wyczuła zapach krwi w holu komisariatu. Łatwo było znaleźć jego źródło; kobieta drobnej postury szamotała się i próbowała wyswobodzić z uścisku funkcjonariusza, który prowadził ją wolno wzdłuż korytarza, zapewne do aresztu. Wampirzyca poczuła lekką suchość gardła, zastanawiając się kiedy ostatni raz się posilała. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, a po zachowaniu kobiety można było szybko dojść do wniosku, że jest pod wpływem narkotyków. Adela widziała już niejednokrotnie ludzi w takim stanie, o podobnie wielkich oczach i szybkich, histerycznych ruchach.
Uśmiechnęła się lekko. Wszędzie same dramaty.

Havel podeszła do recepcji, za którą siedziała krótko obstrzyżona brunetka.


- W czym mogę pomóc? - kobieta wygięła usta w grymasie.
- Czy chorąży Kolar jest na służbie? Chciałabym z nim porozmawiać.
- W jakiej sprawie? Pani godno…?
Adela kątem oka zauważyła podchodzącą do nich postać mężczyzny.
- Panna Havel? - przerwał brunetce. - Właśnie skończyłem pracę i już miałem iść do domu… - posłał nieśmiały uśmiech.
- Zechciałbyś się ze mną przejść? - zapytała, po czym odwróciła się z powrotem do recepcjonistki. - Już nieważne, proszę się niczym nie kłopotać.
Brunetka pokręciła głową i wróciła do układania Pasjansa.

Adela wzięła Vaclava za ramię i skierowała ich w stronę drzwi wyjściowych.
- Zastanawiało mnie… - zawiesiła głos. - Czy ostatnio w Pilznie doszło do jakiegoś morderstwa…?
- Owszem, coś konkretnego chcesz wiedzieć? - powiedział, kiedy wyszli na zewnątrz - Oczywiście ta rozmowa pozostanie między nami. - upewnił się.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo dyskrecja jest w moim interesie… Zidentyfikowaliście może tożsamość zabitego…?
- Jakiś zagraniczny facet, przynajmniej tak wynikało z dokumentów. Niemiec, Austryjak.
- To w końcu Niemiec czy Austryjak?
- Jak zgadniesz czy Schenker to Niemiec czy Austryjak z karty klubu bilardowego to jesteś niezła. Poza tą kartą gość nic nie miał przy sobie, a karta poza nazwiskiem i nazwą klubu też nic nie miała...
Adeli nie podobał się ton głosu śmiertelnika. Niedługo może pokaże mu gdzie jego miejsce...
- Myślałam... - zaczęła powoli. - Że może miał przy sobie dowód osobisty lub prawo jazdy... W ogóle, jak się dowiedzieliście o zbrodni? Zadzwonił do was jakiś przypadkowy przerażony przechodzień?
- Kierowca nocnego autobusu zawiadomił numer alarmowy, że koło parku leży jakiś pijak na chodniku.
- Rozumiem, że nie znaleźliście żadnych świadków?
- Żadnych. To dość odludna okolica. Jedynie ten kierowca autobusu, ale to żaden świadek...
- Morderca zostawił jakieś ślady?
- Nie, zresztą wygląda na to, że zwłoki tam podrzucono.
- Skontaktowaliście się może z ambasadą lub z czymkolwiek, z czym się w takich sytuacjach kontaktujecie?
- Nie ma podstaw. Niby mamy zapytać ambasadę niemiecką o to czy mają obywatela o nazwisku prawdopodobnie Schenker, który wygląda tak jak denat na zdjęciu? To może w ogóle nie być jego karta. Poszukiwany przez Interpol facet nie jest. Nie ma żadnego punktu zaczepienia. Po prostu kolejne nierozwikłane morderstwo, pewnie jakieś porachunki mafijne...
- Tak, to ma sens... Jak w ogóle morderca zabił tego, powiedzmy, Schenkera?
- To właśnie jest ciekawe, bo zwłoki podrzucono do parku, aby były na widoku... Ten pieprzony monitoring znów nie działał i tyle by z tego było. Jak dokładnie zabił to musi określić patolog, ale wygląda na to, że gościa rozerwali czymś... pewnie autem.
- Autem...? Dość... oryginalnie. - mężczyzna tylko skrzywił się na te słowa. - Czyli właściwie nic tak naprawdę nie wiecie, skoro jeszcze nie było sekcji. Czy jest jeszcze może coś, cokolwiek, co wiesz na temat tego morderstwa?
- Poza tym, że nikt nie wie co z tym zrobić i są naciski, żeby niezbyt ochoczo zajmować się sprawą? To nic. Pewnie ci co mieli dostać wiadomość ją dostali i mam nadzieję, że obejdzie się bez kolejnej wolny gangów i znajdowania części ciała...
- …w okolicznych ogródkach i śmietnikach. Tak, rozumiem. Po prostu kolejne mafijne morderstwo… - Adela skinęła głową. - Dziękuję za wszystko. Wiem, że nie powinieneś mi o tym mówić.

Adela zadowolona, że Kolar nie pyta jej się dlaczego go wypytuje o morderstwo, spojrzała na zegarek, po czym uznała, że czas najwyższy zakończyć tą rozmowę, jeśli chce na czas dojechać do szpitala i wziąć udział w sekcji zwłok. Pożegnała się z Vaclavem i szybkim krokiem ruszyła w stronę samochodu.
 
Ombrose jest offline