Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2011, 21:54   #6
Delta
 
Delta's Avatar
 
Reputacja: 1 Delta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znany
Delta & Kanna

Przygotowania do ślubu można było wyczuć w całym Salisbury. Odkąd Gareth wyruszył z Falcon's Nest, by zjawić się na zamku diuka Tondberta, nie było godziny, podczas której ktoś nie wspominałby o mającym nadejść wielkim wydarzeniu. Przejeżdżając przez okoliczne wsi, nocując w karczmach, przysłuchując się rozmowom mieszczan - wszędzie czuć było oczekiwanie i stopniowo rosnące podniecenie, które miało osiągnąć apogeum w przeciągu dwóch najbliższych dni. Wszystko wskazywało na to, że ożenek książęcego syna będzie najważniejszym i najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem w Salisbury od czasu zwycięstwa króla Artura. A rzekoma obecność przywódcy Brytów tylko dolewała oliwy do ognia, wzniecając jeszcze większy płomień niecierpliwości i napięcia.

Gareth lubił Erica i życzył mu jak najlepiej, częściowo przez wzgląd na jego ojca, którego był wasalem, a częściowo przez fakt, że młody chłopak wzbudził jego sympatię. Krew diuka okazała się na tyle silna, by i w jego potomku można było dostrzec rodową prawość i dobro, którym pan na Edenbrough zaskarbiał sobie przyjaźń każdego. Nawet, jeżeli obecnie była przesłaniana przez inne, ulotne myśli zaprzątające głowę Erica. A wiedząc jak wygląda córka nieosławionego hrabiego Oswalda, Gareth mu się nie dziwił.

Psiakrew, sam by się z nią ożenił, gdyby miał ku temu okazję. I pewnie nie on jeden.

Droga na zamek nie była zbyt długa, ale Gareth cenił każdą chwilę spędzoną w podróży. Naturalnie, nie wyruszył w nią sam, chociaż jego matka odmówiła wyjazdu. Powód był jak zwykle ten sam: obowiązek dbania o dwór oraz babkę, która wcale o dbanie nie zabiegała. A wręcz przeciwnie. Jeżeli ktokolwiek myślał, że stara Arvel Reynar-Yssbaen spokornieje na stare lata, to wyraźnie nie doceniał wiekowej kobiety. Ze swoim ostrym temperamentem, obecnie najstarsza osoba w rodzinie, doskonale wpisywała się w trudny do okiełznania charakter Reynarów.
Jadąc gościńcem i spoglądając na swoją bliźniaczkę, dosiadającą bułanej klaczy, wielokrotnie zastanawiał się czy i ona podąży w ślady ich babki. Smukła, czarnowłosa i dosiadająca wierzchowca po męsku, była osobistą wychowawczą porażką w oczach ich matki. Niepokorna i charakterna, wyraźnie odziedziczyła wszystkie cechy Reynarów, za nic mając sobie pobożność i skromność rodu Paish, z którego wywodziła się ich matka. Nawet Fair, jej raróg górski, potwierdzał tezę, że Gwenith jest Reynarem pełną gębą.

Tym sposobem do siedziby diuka Tondberta dotarli w szóstkę - Gareth, jego giermek Patty, Gwenith, oraz trójka służących, wśród których znalazła się Alvienne, zaufana rycerza. Gdy tylko książę wezwał ich do siebie, rycerz przekazał pozostałym, aby zakwaterowali się w przydzielonych im komnatach (i zaopiekowali dwoma młodymi rarogami - prezentem ślubnym dla Erica i jego wybranki), a sam bezzwłocznie udał się na spotkanie swojego seniora.



Wiadomość o wyruszeniu na rzekome polowanie, przyjął z entuzjazmem. Od samego początku żałował, że nie dane mu było wziąć udziału w wyprawach, w których zostały nagromadzone zapasy na nadchodzącą ucztę, a wyruszenie ku granicy w celu eskortowania sir Oswalda, było doskonałą okazją. Nawet, jeżeli tym razem polowanie miało być tylko ładnym pretekstem.
Niepokoje księcia przyjął ze zrozumieniem, ale mimowolnie je zbagatelizował. Diuk Tondberg nie byłby prawdziwym ojcem, gdyby z nerwów nie wychodził z siebie, gdy jego syn się żenił. A nawet najwięksi mężowie - do których książę z pewnością się zaliczał - tracili rozsądek, gdy w grę wchodziło szczęście najbliższych.
Dlatego też bez wahania przystał na jego propozycję, szczególnie, że podróż miała odbyć się w tak doborowym towarzystwie. I chociaż osobiście znał pozostałych rycerzy jedynie ze słyszenia i przelotnych uprzejmości, nie miał wątpliwości, że pozostali wasale diuka będą wartościowymi kompanami. Pan na Edenbrough nie obdarzyłby zaufaniem nikogo innego.

Gdy zebranie dobiegło końca, Gareth z uśmiechem zaoferował się, że w takim razie on z przyjemnością zaprosi na wspólną wyprawę lady Marinę. Nie było tajemnicą, że równie piękna, co kontrowersyjna, przyjaciółka pana zamku była osobą, którą Gareth zaliczał do grona swoich ulubionych towarzyszy rozmowy i którą często zapraszał do swoich włości na polowania. I chociaż nie dodał tego na głos, bystra osoba od razu mogła odczytać to z jego wesołego spojrzenia, którym pożegnał dwóch pozostałych rycerzy i samego diuka.


Po opuszczeniu komnat, w których odbywało się zebranie, skierował się bezpośrednio ku części zamku, w której została przyjęta lady Marina, po drodze zmieniając kierunek swojej wędrówki, gdy dowiedział się od służby, że ostatnio widziana była na zamkowych ogrodach. Po tej informacji odnalezienie pięknej (byłej) dwórki nie przysporzyło mu większych problemów. W ferworze poszukiwań, niemal wpadli na siebie na jednej z wąskich, żwirowanych ścieżek, zawile kluczących pomiędzy kwiecistymi klombami.
- Lady Marino - powitał ją z uśmiechem rycerz, gdy tylko rozpoznał w kobiecie poszukiwaną.
- Gareth! - ucieszyła się Marina na widok sokolnika. – Wiedziałam, że tu będziesz, ale nie sądziłam, że tak szybko się spotkamy. Niech zgadnę: chcesz mnie zaprosić na przejażdżkę?
- Nigdy nie przyzwyczaję się do tego jak szybko wieści rozchodzą się na książęcym dworze. - Rycerz zaśmiał się i ucałował dłoń kobiety. - Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności, jak tylko dowiedziałem się, że również przybyłaś do zamku. Bogowie chwalcie wścibską służbę, która skierowała mnie w twoją stronę - dodał półżartem, wyciągając ramię w zaproszeniu do przechadzki.
- Więc wiesz o wyprawie?
- Książę prosił mnie o przysługę, wybadanie zamiarów Cynewynne… - Marina przyjęła ramię Garetha - ale mam nieodparte wrażenie, że chodzi o coś więcej, niż prostą obawę ojca o cześć syna. A ty co wiesz?
- Książę martwi się o swojego pierworodnego. Byłby kiepskim ojcem, gdyby tego nie robił - odparł Gareth, wzruszając ramionami i uśmiechając się lekko. Gdy kobieta znalazła się przy jego boku, ruszyli niespiesznie alejką.- Chce mieć na oku hrabiego Oswalda i zadbać by bezpiecznie dotarł na jego dwór oraz nie knuł nic podstępnie. Jego dobre imię by ucierpiało, gdyby wydarzyło się coś w czasach tego kruchego rozejmu. Ja, mamy dopilnować, by nic takiego się nie stało. Dyskretnie, jak to w takich sytuacjach bywa.
- Nie musi się martwić – Marina potrząsnęła głową – znam Cyne, przyjaźnimy się, od kiedy zainteresowała się Ericiem. Nigdy bym nie dopuściła, żeby jakaś kobieta skrzywdziła Erica, za bardzo poważam jego i księcia. Ale hrabia Oswald .. taak.. krążą różne plotki. A ty jak sądzisz, może coś się wydarzyć im w drodze?
- To zależy od tego czy hrabia Oswald będzie próbował dyskutować z sir Erikiem na temat starych bogów. - Chociaż Gareth wiele słyszał o pobożności owego rycerza, teraz naturalnie żartował. Nie sądził, by ktokolwiek z ich świty złamał słowo dane diukowi. Pytanie tylko, czy sam hrabia nie będzie sprawiał żadnych problemów. - Jeśli mam być szczery, lady, to moje obawy raczej dotyczą samego księcia. Gdy my będziemy eskortować jego największego wroga, on sam pozostanie bez ochrony. A przynajmniej tak zacnej.
Rycerz pokręcił głową, gdy poczuł, ze najwyraźniej zaczyna mu się udzielać podejrzliwy nastrój całego dworu. Uśmiechnął się do towarzyszki, odganiając metaforyczne czarne chmury.
- Ale o tym przekonamy się już w drodze, prawda? Mogę rozumieć, że nie odrzucasz zaproszenia?
- Przejażdżka z tobą, sir Stephenem oraz sir Erikiem… jakże mogła bym odmówić. – Kobieta uniosła głowę i spojrzała Garethowi przelotnie w oczy. – Prośba księcia jest dla mnie nakazem, przecież wiesz.
Mężczyzna uśmiechnął się krótko w odpowiedzi. Czyż nie była nakazem dla każdego z nich, czyniąc z tej wyprawy poważny obowiązek? Cóż to jednak za obowiązek, gdy czerpie się z niego tyle przyjemności?
Konwersując z lady Mariną i przechadzając się po zamkowym ogrodzie, pośród bladych frezji, karmazynowych róż i kolorowych pacioreczników, Gareth po prostu nie potrafił nie zgodzić się z tą myślą.
 
__________________
"I would say that was the cavalry, but I've never seen a line of horses crash into the battle field from outer space before."
Delta jest offline