Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2011, 22:02   #96
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu


Maszyna stanęła. Trzask trybów jeszcze odbijał się echem w otchłani pod nimi, ale to zagrożenie zostało zatrzymane, tak przynajmniej im się wydawało, na ile długo miało się dopiero okazać. Ruszyli biegiem w stronę wyjścia ciągnąc za sobą osłabionego genina. Wprost do statku, nie wiedzieli jednak, że nad ich głowami rozgrywała się już nowa wojna.

Czarne niebo pojaśniało, płaszcz chmur w kilku miejscach rozdarł się wpuszczając snopy światła, które padały na Masrę. A pośród nich błyszczały metalicznie kadłuby żelaznych ptaków w barwach al-Malików. Całe klucze ornitopterów opadały na skrawek lądu w akompaniamencie huków już nie grzmotów burzy, lecz wystrzałów dział pancerników.
- Odlatujmy stąd, niski pułap, cisza w eterze, niech nikt nie wie, że tu byliśmy, ci wojskowi mają zbyt szybkie spusty by im powoli tłumaczyć.
- Tak jest księżniczko, znaczy baronówno.
- zgodnie z rozkazem oddalili się niepostrzeżenie, obserwując przez iluminatory jak machina wojenna rozprawia się z buntownikami i tym co pozostało z bazy piratów.

W drodze mieli dość czasu by poskładać fragmenty opowieści więźniów i pojmanych rabusiów w jedną całość. Beliah szukał czegoś na dnie oceanu, swoim zwyczajem nie zdradzał kamratom zbędnych szczegółów, ale obiecywał, że to co znajdą da im bogactwo o możliwości o jakich nigdy dotąd nie mogli marzyć. By zapewnić sobie spokój porywali niektórych marynarzy, czasem pozostawiająć kilka ciał by wrak na pewno został odnaleziony i wina spadła na Oroyme. Niewolników sprzedawali ludziom Abdula Mughi - gdy już dotarli do Aylonu dość szybko dowiedzieli się również, że to samo imię nosił zarządca więzień Szajka, będących też obozami pracy dla przestępców. Czyżby więć istniała zmowa między szejkiem, a samym Beliahem? A może to tylko niesubordynacja zarządcy sprowadziła pirata. Każda z tych możliwości, mogła wyżłobić rysę na obrazie władcy Archipelagu, gdyby tylko ujrzała światło dzienne.

Aspazja dużo czasu spędzała w laboratorium pokładowym jak je dumnie nazywała, co Dean zwykł kwitować "składem na zielsko". Zabawne, że ich przybycie na planetę było pierwotnie spowodowane chęcią pozyskania rzadkiej flory. Teraz trzeba było odcedzić z wcześniej zebranych zbiorów to co nie było do końca zgniła i jeszcze dało się wykorzystać, oraz sprzedać. Rozległo się pukanie.
- Możesz weść. - zaprosiła. To był Evros.
- Już widać latarnia Ayonu, za godzinę powinniśmy wylądować.
- Dobrze, dziękuje za informacje...-
- odwróciła się do niego, jednak wzrok mężczyzny skierował się na jeden z słojów.
- Czy to jest? - nieco zmieszana, próbowała ukryć okaz, zaraz jednak uznała, że to bezcelowe.
- Tak pamiątka z Masry i spotkania z Beliahem.
- Niem czy powinnaś to trzymać, po tym co to zrobiło z tym piratem, pomyśl co pomyśli Jack.
- Nie musi o wszystkim wiedzieć, wiesz kobiety mają swoje tajemnice.
- Pytanie tylko jak wiele...
- Poza tym, to dla naszego bezpieczeństwa, Beliah najwyraźniej szukał statku Kano, być może byli inni, jemu podobni, jeśli przyjdzie nam ponownie zmierzyć się z tym czymś chciałąbym wiedzieć jak to pokonać.
- Rozumiem, po prostu chce byś była ostrożna.
- Będę.
milczeli przez chwilę.
- Wiesz już jak poradzić sobie z Szejkiem.
- Nie, choć prawie cały czas o tym myślę, nie zrozum mnie źle, wiem co należy zrobić, ale co z tego jest możliwe? Przy całej stawce o którą gramy. Przez ostatnie tygodnie i nie brakowało nam ryzyka.
- Każdy ma swego demona, z którym musi się zmierzyć. To mi przypomina, że przed wylotem będę musiał jeszcze stawić się u tej całej Astrei. Jak na mój zmysł, jeszcze nie wiem wszystkiego o tej całej amnestii.
- Czyli czeka nas kolejny ciężki dzień, może więc chociaż przez chwilę przestańmy się martwić...[/i]

***

Po raz ostatni spojrzeli na wybrzeże późną nocą, na kilka godzi przed odlotem. Specjalnie wylądowali na mniej ruchliwym pasie portu kosmicznego, z dala od czynnych halogenów i uwagi przypadkowych obserwatorów. Ciężarówka podjechała punktualnie, nie można było odmówić Szajkowi, że nie respektował podjętych zobowiązań.
Obecny na miejscu i obserwujący przeładunek Agca uśmiechał się szyderczo przez cały czas, zapytany o powód tej dziwnej wesołości odpowiedział.
- Po prostu cieszę się na myśl o tych wszystkich nawiedzonych inżynierach gdy dowiedzą się co macie na pokładzie.
- Skąd pewność, że ktokolwiek się do wie.
- Dobrze powiedziane. -
symbolicznym gestem zakrył dłonią ucho, oko i usta.

***

Lecieli w stronę Gwiezdnych Wrót gdy z dolnego pokładu dobiegł zwycięski krzyk Nadii. Jak na znak zbiegli się do ładowni gdzie stała techniczka. Ale wyjątkowo to nie ona przyciągała najwięcej uwagi, centralne miejsce zajmował trzymetrowy słup z czarnego metalu, wyglądający jakby złożone go z dziesiątek dysków. Podarunek Szejka.
- Teraz powinno działać. - wcisnęła parę przycisków w terminalu. Kolumna zabuczała gdy przepłynął przez nią prąd zasilania. Dyski zaczęły wirować a potem wysuwać się jeden po drugim na srebrnych ramionach. A każdy z obsydianowych dysków pokryty był wykonanym z jubilerską precyzją rytem nieznanych symboli.
- Jeszcze nigdy nie widziałam tyle ich na jednym statku. Mamy klucze, teraz tylko musimy znaleźć odpowiednie wrota.

 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline