Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 16:05   #7
Mantis
 
Reputacja: 1 Mantis nie jest za bardzo znanyMantis nie jest za bardzo znany
Edward prawie wybiegł z swojej niewielkiej posiadłości. Dwór jakim obdarzył go Tondbert nie był tak duzy jak zamki innych szlachciców i rycerzy ale z pewnością był dużo większy od chaty w jakiej mieszkał jeszcze rok temu z swoim ojcem. Jego ojciec, znowu zachorował. Edward przypuszczał, że będzie miał przez to spory kłopot ze stawieniem się na zamku Edenbrough. Wysoka gorączka nie opuszczała ojca przez 4 dni. Czasami myślał ze skończy jak jego matka. Dzisiaj jak się okazało John (ojciec Edwarda) wstał w skowronkach i zabierał się do kolejnych szkiców budynków. Na zewnątrz czekał już przy koniach jego giermek, Kriss, dobry przyjaciel z dzieciństwa. Był młodszy od Edwarda, ale większy od niego przynajmniej o głowę.
- Wszystko przygotowane do wyjazdu ? - Edward spytał z lekką zadyszką.
- Konie osiodłane, prezent ślubny spakowany, służba która zostaje z Twoim ojcem wie co ma robić przez najbliższy tydzień, a Gregory i Ann tez już czekają na koniach – wskazał głową dwoje służących których Edward zabierał z sobą na Edenbrough. Była to mała świta, ale nie mógł teraz pozwolić sobie na zebranie większej. Kto wie co jego ojciec znowu wymyśli i na co tym razem zachoruje.
- Dobrze, ruszajmy już. Musimy nadrobić sporo drogi inaczej się spóźnimy.
- Po co ten pośpiech – spytał Kriss wsiadając na konia – przecież wszystko zacznie się za 3 dni.
- Tak, ale Tondbert życzył sobie abyśmy przybyli wcześniej – Edward spiął boki konia łydkami i ruszył w drogę.
- Abyśmy? My?! - zdziwił sie Kriss - Znaczy, Ty i ja?
- Nie – młody szlachcic spojrzał na swojego giermka z politowaniem – sir Gareth Reynar, sir Erik Ebitton, sir Stephen the Osprey i ja. Takie wieści przynajmniej przekazał mi posłaniec. Przypuszczam, że nie tylko my mieliśmy się zjawić wcześniej – spojrzał porozumiewawczo na swojego przyjaciela.
- Mówisz ze będą i damy?
- Z pewnością.
Giermek rozmarzył się przez chwile, on zwykły giermek i dama. Po chwili jednak powrócił do normalności przypomniawszy sobie na jakim świecie żyje.
- Znasz któregoś z nich ? - spytał rycerza.
- Sir Stephen jest chyba w moim wieku. Widziałem go dwa, może trzy razy na zamku Tondberta. Nigdy jednak z nim nie rozmawiałem. O Eriku trochę słyszałem. Jest chrześcijaninem. - spojrzał na giermka mając nadzieję, że zrozumie dlaczego w jego głosie jest wyczuwalne lekkie zakłopotanie – co gorsze, zagorzałym.
- Ah... z nim też nie rozmawiałeś.
- Wolałem go unikać. Lepiej żeby mój stan duchowości... – zastanowił się chwilę – ...a w zasadzie jej brak, został tajemnicą na jak najdłuższy czas.
Kriss uśmiechnął się chytrze do swojego przyjaciela. Przewidywał, że mogą wyniknąć z tego nie małe kłopoty.
- A Sokolnik ? Słyszałeś coś o nim?
- Niestety nie wiele więcej niż o poprzednich dwóch. Tylko to, dlaczego zwą go Sokolnikiem.
- Tyle to każdy wie – Giermek przewrócił oczyma.
-Wiesz, że mam problemy z cała tą arystokracją.
- Ja co nieco o nim słyszałem – na twarzy dumnego giermka pojawił się uśmiech zwycięstwa – niektórzy mówią, że jest niepoważny. Ale za to jak da słowo to bądź pewien, że go dotrzyma.
- Większość go lubi. – Do rozmowy dołączyła Ann – Powiadają, że jest sprawiedliwy.
Edwart kiwnął głową na znak, że jest wdzięczny Ann za tą informację.
- A teraz coś co powinno cię najbardziej uradować, mój przyjacielu. - Kriss czekał aż Edward zada mu pytanie, ale rycerz czekał spokojnie aż dokończy swoją wypowiedź – nie jest do końca chrześcijaninem. Podobno ma na szyi symbol pogańskiego boga polowań.
Edward przyjął to zdanie z powaga. Zastanawiał się przez chwile jak on dogaduje się z sir Erikiem.
- Wiecie coś jeszcze na temat sir Erika i sir Stephena?
Przez resztę podróży Edward dowiedział się od Geregory'a, że sir Stephen jest dobrym jeźdźcem i odważnym rycerzem. A sir Erik czasem gburowaty, ale wobec osób które szanuje (większość to chrześcijanie) jest uprzejmy. Czyli tak jak Edward podejrzewał, lepiej nie wchodzić mu w drogę.

Gdy dotarli na zamek konie były wyczerpane przebytą drogą. Edward, jego giermek i służba nie oszczędzali ich. Jak sam powtarzał – byle tylko zdążyć – nie mógł zawieść Tondberta.
Dowiedział się, że zaraz będzie zebranie przy okrągłym stole i ma się bezzwłocznie tam stawić.
Kazał Krissowi dowiedzieć się gdzie mają zakwaterowanie i czekać na niego przy sali gdzie odbywało się zebranie. Szybkim krokiem poszedł do Tonberta i (tak jak podejrzewał) innych wasali księcia. Edward czuł się bardzo skrępowany przy sir Gareth Reynar, sir Erik Ebitton, sir Stephen the Osprey i przy samym księciu Tondbert. Na zebraniu nie odezwał się ani razu. Kiwał co jakiś czas głową w zgodzie z słowami pana zamku Edenbrough. Wiedział że prędzej czy później będzie musiał przełamać się, zachowywać jak na prawdziwego szlachcica przystało. Nie chłopa który dopiero rok jest rycerzem.

Po wyjściu z sali Edward ukłonił się lekko pozostałym rycerzom (wciąż miał lekkie przyzwyczajenia z bycia chłopem) i udał się w stronę swojego giermka.
- Prowadź do komnat – powiedział krótko do Krissa.
- Coś się stało ? - spytał niepewnie, z lekkim strachem.
Edward już nic nie powiedział. Wolał rozmawiać o takich sprawach na osobności. Jego komnata nie była dużych rozmiarów ale nie przejmował się tym. To zaszczyt ze został zaproszony na takie wesele oraz ze Tondbert wziął pod uwagę jego osobę do tak ważnej misji. Opowiedział swojemu giermkowi co wydarzyło się przy okrągłym stole, unikając jednak szczegółów. Przyjaciel przyjacielem, ale to zadanie należało raczej do dyskretnych. Kriss myślał ze jego pan jedzie na zwykłe polowanie a przy okazji (po polowaniu) ma eskortować hrabiego Oswalda. Edward obawiał się jednak jakie będą jego stosunki z innymi rycerzami. I damy! To martwiło go najbardziej. Rozumiał ze damy dodadzą większej wiarygodności polowaniu lecz gdyby coś poszło nie tak, to są one kolejnymi osobami do ochrony.
- Przygotuj moje rzeczy, niedługo wyruszam.
Giermek skinął energicznie głową i wyszedł za panem z komnaty.
 
Mantis jest offline