Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 19:44   #13
Aronix
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Aljur bardzo długo przysłuchiwał się rozmowie Spokrewnionych. Nie miał jakiegoś szczególnego spojrzenia na tą sprawę. Nie miał setek pomysłów na rozwiązanie tej zagadki. Widział, że mają je inni i cieszył się z tego powodu. Miał nadzieję, że dzięki temu szybko uporają się z problemem, a on będzie mógł zająć się bardziej istotnymi rzeczami. Był nowy w tym towarzystwie, więc nie bardzo uśmiechało mu się granie głównej roli. Nie chciał, też od razu ukazać swoich umiejętności, oraz zaangażowania w sprawę. Odwrócił głowę i spojrzał na nowo przybyłego. Nie znał go
- Cóż, w skrócie, w mieście popełniono zbrodnię. Książę zlecił nam zbadać i rozwiązać sprawę. - Zaczął spokojnym głosem
- Nagranie zostało uwiecznione na DVD- wskazał ręką odtwarzacz
- zebrani tu uznali, iż jest to osoba z zdolnościami nadludzkimi. Generalnie stanęło na tym, że będą badać ciało zamordowanego, dlatego cześć już wyszła. - Wytłumaczył z wyraźną nutą znudzenia i lekceważenia tej sprawy w głosie. Teraz wzrok przeniósł na Lucjusza
- Kogo masz na myśli mówiąc o marginesie społecznym?- zapytał grzecznie, lekko się uśmiechając.
- Doliniarze, prostytutki, włamywacze, młodociane gangi, dealerzy, ćpuni, paserzy, bukmacherzy, handlarze informacją, wszystko to co spływa z obrzeży cywilizacji i osiada w rynsztoku - ton głosu Lucjusza pozostawał uprzejmy i spokojny
- Ci, którzy żyją poza nawiasem społeczeństwa, lub tuż na jego granicy, ci, którzy wiedzą że prawo nie stanie po ich stronie i sami muszą zadbać o siebie - są dużo bardziej czujni niż ci, którzy grzeją się w ciepełku przywilejów i bezpieczeństwa. Nie zdziwiłbym się gdyby półświatek wiedział co nieco o naszym zabójcy. - Lucjusz westchnął lekko
- Niestety poza tą radą w owej kwestii niewiele będę mógł pomóc. Moje doświadczenie ogranicza się do kłamców, złodziei, stręczycieli i zawodowych skurwysynów nieco innej klasy. - Błysnął zębami w drapieżnym uśmiechu.
Aljur uśmiechnął się lekko.
-Zajmę się tym, przy okazji postaram się aby co gorliwsi z ludzkich władz nie wchodzili nam w drogę.- Powiedział wstając z fotela
-Oczywiście nic nie obiecuje, ale myślę, że damy rade.- Dodał wodząc wzrokiem po pomieszczeniu. Zamilkł na moment
- Jeszcze jedno pytanie... ponieważ prowadziliście rozmaite dywagacje, a ja bym chciał usłyszeć konkret.- Zaczął swoim spokojnym i stonowanym głosem
- Pracujemy razem jako grupa, czy osobno?- Pozwolił aby pytanie odpowiednio wybrzmiało i zaczął wodzić wzrokiem po zebranych oczekując odpowiedzi.

Gangrel słysząc odpowiedź przyjrzał się lepiej obecnym. Nie często bywał w mieście, lecz jako tako ich kojarzył. Głównie z widzenia, ale także z tego co mówił mu o nich Honza. Ventrue, Nosferatu, jeden którego nie znał, a jeszcze wcześniej z pomieszczenia wyszedł Torreador i Tremere. Świetna drużyna. Nie zaufałby im nawet gdyby od tego zależało jego życie. Pewnie każdy będzie szukał okazji by zdobyć przewagę nad innymi i wkupić się w łaski księcia. Nie lubił takich pajaców. Właściwie to mało kogo lubił.
- To zależy od was, mi to jest zupełnie obojętne - odparł na pytanie. Z jednej strony nie miał ochoty z nimi pracować, z wiadomych względów, lecz sprawę trzeba było jakoś rozwiązać. Maskaradę trzeba było utrzymać, choćby dla świętego spokoju.
- Mógłby ktoś jeszcze raz puścić film?

Jan po raz kolejny odtworzył nagranie i przypatrywał mu się przez chwilę, później przeniósł swój chwilowo nie obecny wzrok na Aljura: - Myślę że działamy grupą, ale wiele w niej indywiduów. A co do sekcji może Panna Adela poasystuje będzie to druga niezależna osoba znająca się na medycynie. “Oj muszę porozmawiać z Vasilim
- Co do spraw bydła to to spróbuję się czegoś dowiedzieć chyba że Hans ma informacje czy Książę się tym zajął by sprawy nie nagłaśniać bo minęły już 2 dni od tego wydarzenia. A prasa i Telewizja milczy. Wymownie spojrzał na Hansa. Ghoul księcia jednak nie podjął tematu, więc Jan skierował się po wizytówkę by spisać telefon. Następnie położył swoją obok pierwszej.
- Proponuje wymienić się jednak numerami by posiadać jakiś kontakt między nami skoro zamierzamy działać jako grupa. Odszedł od stolika w kierunku Hansa: - Potrzebuję 2 lufy do Walltera P99QA kilka magazynków amunicja lepiej HP, albo JHP. Podchodząc do reszty powiedział:
- Jeśli ktoś potrzebuje pomocy przy dobraniu sprzętu to mogę pomóc ewentualnie szybko przeszkolić by taka osoba nie zrobiła krzywdy nam. Podchodząc do DVD odtworzył jeszcze raz nagranie w zwolnionym tempie.
- Będę jechał na miejsce wydarzenia mogę kogoś zabrać jak potrzebuje transportu.

Aljur podszedł do stolika i położył na nim kilka swoich wizytówek. Były one zwyczajne (w tej kwestii wampir nie lubił przesadzać), sztywne, z czarnym, nieco połyskującym numerem telefonu do niego
-Mój kontakt.- Powiedział i zerknął na zebranych
-Wystarczy dla każdego, ja osobiście nie odbieram telefonu robi to za mnie mój sekretarz Radko. Można mu spokojnie zaufać, otrzymane informacje na pewno bezzwłocznie przekaże mi.- Powiedział nie zastanawiając się czy ktoś go słucha, czy nie. Następnie stanął obok Jana i zerknął na Hansa
- Więc i ja poproszę o broń. Pistolet Five-seveN najlepiej w wersji Tactical, oczywiście z całym wyposażeniem oraz wbudowaną latarką.- Przerzucił wzrok na Jana
-Dziękuję pojadę sam.- powiedział grzecznie.
-Tak więc chciałbym już zacząć zbierać informacje, dostanę jeszcze jakieś telefony czy mogę odchodzić?- zapytał wracając do stolika po czym spisał sobie do notesu numery Jana i Lucjusza i popatrzył pytająco na resztę.
- Oczywiście. Gdzie dostarczyć pistolet? - zapytał Hans jednocześnie ponownie notując coś w swoim niewielkim notesiku.
Aljur wyrwał kartkę ze swojego notesu i zanotował na niej swój adres. Podszedł do Hansa -Tutaj jest adres na który prosiłbym dostarczyć broń.- Powiedział wręczając mu kartkę.
- Odbierze ją za mnie mój sekretarz- Dodał wpatrując się w niego uważnie.
Hans spojrzał przelotnie na kartkę, przepisał coś do swojego notesika i najwyraźniej zamierzał oddać kartkę właścicielowi.
-Należy do pana.- Odpowiedział teatralnie uprzejmym i grzecznym głosem obdarzając Hansa serdecznym uśmiechem oraz cofając rękę. Już miał wychodzić gdy nagle go coś tknęło i odwrócił się
- Skoro nie mamy szefa, który by zarządzał cała tą operacją, to musimy umówić się na spotkanie- Powiedział patrząc na wampiry w pomieszczeniu
-Może jutro mniej więcej o tej porze?- Zapytał wpatrując się uważnie w każdego, swojego nowego “współpracownika”, po kolei.
Tymczasem Samuel z zaaferowaniem przyglądał się nagraniu. Z jednej strony nigdy nie nauczył się posługiwać nowoczesną technologią (bo niby po co mu to?), jednak filmy miały w sobie pewną magię. Nawet te w marnej jakości, jak ten. Po obejrzeniu nagrania doszedł do podobnego wniosku co reszta - musiała być to istota nadnaturalna. Biorąc pod uwagę to z jaką łatwością oderwał od ciała ofiary rękę i głowę oraz wbił jej dłoń w klatkę piersiową Samuel wywnioskował, iż tajemniczy napastnik musiał być niebywale silny... lub mieć pazury. Nie sądził by wilkołaki mogły zrobić coś takiego... może więc jakiś Gangrel? Posiadali przecież jakże przydatną dyscyplinę transformacji która pozwalała zamienić dłonie w ostre pazury. Ale po co jego pobratymiec miałby mordować przypadkowego przechodnia?
- To nie ma sensu. Chyba, że to sprawka Sabatu... Innej opcji nie widzę. Szczerze mówiąc, jeśli zamierzacie zabić spokrewnionego to nie sądzę byście zdołali to zrobić zwykłą spluwą... Chyba że będzie to rewolwer na amunicję “magnum”. Ale to wasza sprawa. - Rzekł z uśmiechem na ustach. “Amatorzy” - pomyślał. A jeśli chodzi o przywództwo... Na razie pozostańmy “wspólnikami”. - Nie zamierzał słuchać poleceń jakiegoś pajaca. Wystarczy mu, że “słucha się” księcia.

- Nie chciałbym ponownie sprawiać wrażenia, że pcham się do podejmowania decyzji - w tym miejscu Lucjusz rzucił dyskretne spojrzenie na drzwi, w których zniknął Shacklebot
- ale praca osobno może prowadzić do niezdrowej rywalizacji... Jeżeli chodzi o kwestię wyłonienia lidera... - powiódł porozumiewawczym spojrzeniem po wszystkich obecnych
- Myślę że w miarę postępu sprawy wyłoni się on samoistnie - Zawiesił głos i parsknął śmiechem, autentycznie rozbawiony
- Bo oczywiste jest że nie będziemy się bawić w żadne głosowania czy inne żałosne, parademokratyczne zabawy - pokręcił głową ewidentnie rozbawiony tym pomysłem. Po kilku chwilach milczenia zerknął na zegarek, wstał i lekko skłonił głowę w geście pożegnania
- Wydaje mi się, że moja rola w tym zebraniu dobiegła końca. Ruszam załatwić swoje sprawy a zwłoki, zgodnie z obietnicą, będą znajdować się w szpitalnej kaplicy za, w tym momencie, nieco ponad półtorej godziny. W razie kłopotów, najprawdopodobniej większą cześć nocy spędzę w Lodówce - zawahał się uświadamiając sobie, że zebrani mogą nie wiedzieć, że tak personel kostnicy nazywa swoje miejsce pracy
- To znaczy w piwnicach szpitala, w kostnicy. Udanych łowów - Lucjusz ruszył do wyjścia, zatrzymując się w drzwiach na kilka sekund potrzebnych by rzucić
- Państwa dane kontaktowe posiadam, za wyjątkiem pana Samuela. Gdyby zechciał pan zadzwonić do mnie ze swojego telefonu - wskazał dłonią w kierunku stolika, na którym leżała m.in. jego wizytówka - lub wysłać SMSa, byłbym zobowiązany - z tymi słowami zniknął w głębi Elizjum.

Po kolejnym obejrzeniu filmu Jan wyszedł jakby z trasu oglądania:
- Co do lidera to nie interesuje mnie kto tylko czy będzie umiał temu sprostać, bo na niego też spadną konsekwencje porażki jeśli takowa miała by mieć miejsce. “W co wątpię ale.” - pomyślał, po czym dodał
-Mam jeszcze coś do załatwienia więc jeśli nie ma chętnych by zabrać się ze mną to do zobaczenia jutro bądź też na miejscu zajścia, dorzucił jeszcze kilka wizytówek i podchodząc do Hansa powiedział mu gdzie dostarczyć potrzebny sprzęt.
Aljur wzruszył ramionami
- Czyli do zobaczenia. Mój kontakt leży na stole, co do miejsca pobytu to nie wiem na chwilę obecną gdzie zaprowadzi mnie rozwój wypadków... - Rzucił w głąb pomieszczenia. Przyjrzał się jeszcze raz nagraniu aby zapamiętać jak najdokładniej napastnika, po czym skinął grzecznie głową, odwrócił się i żegnając także się z Hansem opuścił pomieszczenie, kierując się spokojnym krokiem do swojego samochodu.
“Dzikus” podszedł do stolika i zabrał po jednym egzemplarzu każdej z wizytówek.
- Ja chętnie zbadam miejsce zbrodni. Może zauważę coś ciekawego... Równie chętnie podjadę samochodem - rzucił do Nosferatu. Czemu by nie skorzystać z darmowej podwózki? I tak miał odwiedzić tamto miejsce.
- Jadę jeszcze do domu się przebrać więc jak chcesz się jeszcze napić to cię podrzucę tam gdzie chcesz albo możesz jechać ze mną
- Pojadę z tobą. - odparł Gangrel.
Po chwili wszyscy z wyjątkiem Hansa opuścili pomieszczenie.

***



Wsiadając do samochodu miał w głowie już gotowy plan, niestety zależny od czynnika losowego. Odpalił silnik, ale zamiast ruszyć do domu wybrał drogę do centrum. Zaparkował na parkingu i wszedł na rynek. Zaczął się rozglądać. Po prawej na ławce siedziała grupa młodych, zakapturzonych chłopaków. Wybrał jedną z uliczek odchodzących z rynku i szybkim krokiem udał się w jej kierunku.

Przez jakieś dziesięć minut błądził po uliczkach, szukając charakterystycznego samochodu, bądź człowieka. W końcu trafił. Przed sobą zobaczył stojący radiowóz a obok niego dwóch policjantów spisujących jakiegoś chłopaka. Gdy wyrostek, łypiąc na gliniarzy odchodził, Aljur śmiałym krokiem zbliżył się do radiowozu
-Dobry wieczór.- powiedział skinając grzecznie głową. Policjantów najwyraźniej zatkało, więc Aljur kontynuował
-Panowie widzę na patrolu, a pogoda taka nieciekawa. Zapraszam na kawę. Ja stawiam- powiedział z szerokim uśmiechem
-No...ale, nam nie wolno...- zaczął niepewnie jeden z nich.
-Ale panowie, jestem znajomym przewodniczącego rady miasta. I czuję potrzebę ulżyć wam w waszej ciężkiej pracy. Zapraszam.- mówił Aljur praktycznie zaciągając policjantów do kawiarni obok.
Usiedli i zamówili po kawie
-Nazywam się Vladimir Hanczo – zaczął Aljur siedząc naprzeciw policjantów.
-Hanczo? Doradca prezydenta? Polityk?- zapytał niepewnie ten po prawej. Wampira zaskoczyło, że gliniarz ma taką wiedzę.
-Zna mnie pan?- zapytał wpatrując się w niego
-To znaczy...- zaczął wyjaśnienia policjant – Moja córka studiuje politologię. I bardzo interesuje się współczesną polityką, no i często o panu wspominała.- powiedział z nutka dumy z dziecka, w głosie
– Oczywiście w samych superlatywach.- dodał pośpiesznie obawiając się, aby nie obrazić swego rozmówcy. Aljur uśmiechnął się. Ten fakt jeszcze bardziej ułatwił mu zadanie
-Rozumie, proszę pozdrowić córkę. Obecnie przebywam na urlopie, więc gdyby chciała, mogę udzielić jej jakichś korepetycji.- powiedział łaskawym tonem
-Oh na prawdę? to cudownie!- prawie odkrzyknął policjant.

Rozmowa zaczęła się kleić. Po chwili Aljur dowiedział się, że ten bardziej wygadany policjant to Martin, a ten drugi to Pavel. Zaczęli rozprawiać o polityce, poglądach politycznych, sytuacji w kraju i wielu innych rzeczach. W końcu, gdy wampir uznał, że już wystarczająco zjednał sobie rozmówców, postanowił przejść do sedna sprawy.
-Widzę panowie, że na prawdę równi z was goście. Więc przyznam się wam, iż jestem wplątany w pewną niewygodną sprawę i potrzebuję waszej pomocy.- zaczął ukrawając nieco zawstydzonego
-Proszę powiedzieć jak możemy pomóc.- powiedział Martin wpatrując się w Aljura
-Cóż, powiedzmy, że mam, jeszcze ze starych czasów, znajomego. Obawiam się, że wplątał się w coś nieciekawego. Namierzyłem go tu w Pilznie, niestety zmienił swoje dane personalne. I tu moja prośba do was, czy moglibyście zerknąć do kartotek policyjnych i spróbować znaleźć człowieka podobnego do mojego przyjaciela?- zapytał wpatrując się w gliniarzy, ci popatrzyli po sobie
-Cóż, to w sumie niedozwolone....ale przecież dla znajomego prezydenta chyba można zrobić wyjątek...- zapytał Martin Pavla, ten tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza.
-No to zapraszamy do radiowozu.- powiedział Martin po czym wstał i skierował się wraz ze swym kompanem do wyjścia. Aljur pozostawił zapłatę na stoliku i wyszedł razem z nimi.

Usadowił się na tylnym siedzeniu. Policjanci wyciągnęli laptopa i po chwili na monitorze ukazała się kartoteka policyjna. Aljur podał cechy napastnika z filmu. System wybrał 43 osoby podobne temu rysopisowi. Następnie odrzucono tych, którzy na pewno nie mogli by przebywać na wolności podczas popełnienia morderstwa(wpływ Aljura na policjantów zapobiegł jakimś dociekliwym pytaniom). Zostało czterech. Dwójka z nich przybyła do Pilzna niedawno. Aljur spisał sobie ich namiary, podziękował policjantom i wyszedł z radiowozu, kierując się do swojego auta.

Po jakichś 15 minutach pukał do domu Radka. Ten otworzył mu zaspany
-A to pan, przyszła paczka niedawno. Tak myślałem, że zgłosi się pan po nią jeszcze dziś.- powiedział wpuszczając wampira do środka. Aljur rozpakował paczkę stojącą na stole w kuchni. Wyjął z niej pistolet, naładował dwa magazynki, po czym schował go do garnituru. Wiedział, że jeśli spotka tą istotę z filmu to nie przyda mu się on na wiele. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, iż spotka ludzi, którzy mogą okazać się problematyczni i jeśli o nich chodzi to pistolet mógłby bardzo skutecznie ich uspokoić, bądź uciszyć.
-Biorę twoje auto.- rzucił do swego sekretarza
-Spokojnie pokrywam wszystkie koszy naprawy, łącznie z kupnem nowego pojazdu.- dodał zanim Radko zdążył zaprotestować. Bez słowa wziął jego kluczyki i po chwili wyjeżdżał z garażu srebrną Skodą Fabią. Uznał, że podczas "odwiedzin" podejrzanych, może się coś stać jego samochodowi i było mu go po prostu szkoda. Wyjechał na ulicę i skierował się na przedmieścia. Postanowił najpierw złożyć wizytę dwóm, nowo przybyłym podejrzanym.
 

Ostatnio edytowane przez Aronix : 17-10-2011 o 08:18.
Aronix jest offline