Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 19:45   #21
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Okrutnym kłamstwem byłoby stwierdzenie, że rozpaczał. Że źle było mu z faktem, że rozwalili kolejnych trzech gości z bronią, która skierowana była zdecydowanie w złą stronę. Takie wymierzanie sprawiedliwości było mu nawet na rękę, chociaż mocno zahaczało o anarchię, coś, z czym przecież walczył całe życie.
Kto jednak mógłby nie doceniać takiego rozprawiania się z bandziorami? Kulka w łeb i sprawa załatwiona na wieki wieków, ani społeczeństwo nie musi skurwiela utrzymywać, ani nigdy już nie wyjdzie z kicia, aby popełnić dokładnie te same zbrodnie, za które go wsadzili. Albo gorsze.
Sumienie gryzło lekko, gdy zaciągał ciała za motel, przykrywając jakąś płachtą dla stworzenia pozorów. Nawet strzelił każdemu w łeb, marnując amunicję ze starego rewolweru dzierżonego wcześniej przez tego, który tak urządził tę młodą laskę. Ośmiostrzałowiec, gościu wyglądał jakby trzymał go w łapach po raz pierwszy. Zresztą, teraz jego mózg był tylko krwawą papką. Nowy rodzaj składania hołdu martwym - sprawianie, aby już nie wstali.
Ironiczny był ten fakt, że faktycznie mogliby powstać. A raczej nie, nie ironiczny. To było zwykłe kpienie z praw natury, do których zdążono się już przyzwyczaić. Teraz, by pozostało po staremu, trzeba było zmarnować zdecydowanie za dużo energii.

Zanim wrócił do motelu, przetrzepał zarówno trupy jak i samochody, zgarniając całą broń. Bezpieczniej było mieć to wszystko pod ręką, a trochę na dodatek ciekawiło go skąd ten ćpun wytrzasnął uzi, karabinek rzadko wykorzystywany nawet przez zawodowych gangsterów. Być może Jorg i jego kumpel mogliby bardziej mu naświetlić całą sprawę tutejszego zaopatrzenia w broń, ale Thomson wiedział, że musieliby najpierw wiedzieć, że od tych odpowiedzi zależy ich życie a i tak pewnie nie dowiedziałby się wszystkiego. Zabrał jeszcze kluczyki ze stacyjek, porzucając rozważania. Tylne siedzenie jednego z samochodów było pokryte krwią. Ciekawy szczegół.
Gdy był już w środku, sprawdził jeszcze czy koleś w kurtce Umbrelli się nie wymknie, a kobieta nie zamarznie. Oboje traktował tak samo obojętnie, życie ludzkie trochę straciło na wartości w ostatnim czasie, a wyrzuty sumienia znikały bardzo szybko. Zresztą, ci którzy zrobili to tej lasce byli już martwi. Zazwyczaj w takich chwilach przestawał przejmować się ofiarą, inaczej dawno zwariowałby ze swoją fuchą.
Gdy wrócił do apartamentu, ziewnął przeciągle.
- Jest już bezpiecznie, ale miejcie na oku tę drogą, zwłaszcza jak zacznie świtać. Jak skuty zacznie się rzucać to rąbnijcie go łeb lub coś, muszę się przespać.
Może ze trzy minuty później już spał.

***

Obudził się cały zesztywniały i bynajmniej nie wypoczęty. Stęknął, jęknął i zaklął głośno, z trudem się podnosząc. Noc przestała ich kryć i nawet nie w pełni jeszcze rozbudzony zdawał sobie sprawę, że muszą niedługo stąd znikać. Włożył coś do ust i przełknął, zapijając zimną wodą. Za gorącą kąpielą niewątpliwie też zatęskni bardzo szybko. Potem zapalił, wychodząc na korytarz i z niego przysłuchując się rozmowie Boven z tym jej zdziwaczałym znajomkiem. Ten to już od dawna musiał tęsknić za kąpielą, wcale niekoniecznie gorącą. Gdy skończyli dodał swoje trzy grosze.
- Widzisz przecież, że ona niewiele wie. Umbrella jest jak terroryści, pionki nie mają pojęcia o niczym, co jest wyżej od nich. Po nitce do kłębka, ale musisz znaleźć czynną placówkę. Mają w nich spore kłopoty od kilku dni jak się zdaje, tyle, że nas znaleźli już kilka razy. Jak poczekasz na kolejny atak i uda ci się złapać któregoś żywcem to może się coś dowiesz. A może ten w kurtce z parasolką coś wie? Bo na razie to najwyraźniej nie masz żadnej wiedzy i miałeś farta, że w ogóle nas spotkałeś. I nie baw się przy mnie tym nożem, bo robię się nerwowy. Na tych z Umbrelli możesz sobie polować zdrów, ale jak dla mnie to szkoda czasu z takim bieganiem. Sam bym się czegoś konkretnego dowiedział, pytania chcę jednak zadawać gdzie indziej.
Nie mógł powiedzieć, by gościa polubił. A może to była kwestia tego, że czepiał się Marie? Thomson nie miał pojęcia, miał zwyczajnie wrażenie, że to kawał degenerata. Potrafił z takimi współpracować, jak wcześniej z Jorgensternem czy jak mu było, ale tylko przez krótki czas. Odwrócił się i poszedł do jeńca, ciekawy jego historyjki. Bo albo koleś miał strasznego pecha, albo był strasznym kretynem.
On swoją decyzję już podjął. Najpierw lotnisko, potem na południe. Nawet samemu, jeśli będzie trzeba.
 
Widz jest offline