Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 19:51   #29
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Wśród słuchaczy wybuchło pewne poruszenie, słuchanie o pojedynkach zawsze było ekscytujące. Kto jednak by się spodziewał, że Ci którzy mieli być wciągniętymi w zasadzkę sami stali się łowcami. Atak z lasu zmiażdżył gobliny i ich pobratymców niczym szarża kawalerii.
- A co z jeźdźcem Kikata go zabił? Czy może darował mu życie? –wyrwało się jednemu z młodszych osób które siedziały przy stoliku wędrowca. Staruszek uśmiechnął się tylko i spojrzał w sufit pomieszczenia rozmarzony.
- Och zapewne zabiłby jeźdźca, gdyby nie interwencja Rognara. W kraju tego wojownika przegranych w walce nie podawało się pod sąd. Walcz lub giń, zasada kodeksu honorowego której wszyscy starali się przestrzegać. No ale wszystkiego dowiecie się jeżeli będziecie słuchać uważnie. –dodał stary mężczyzna z tajemniczym uśmiechem, zaś młodzicy jak jeden mąż ucichli słuchając opowieści dalej.

~*~

Gdy wszystkie zielone maszkary zostały dobite większość osób skierował swe kroki pospiesznie na trakt, gdzie ranny samuraj stał nad pokonanym rycerzem. Jedynie Jonas zajął się przeszukiwaniem ciał poległych zielonych stworów. Co dziwne po za ekwipunkiem nie mili przy sobie sakiewek, czy prywatnych przedmiotów. Oznaczało to więc , że albo nikogo jeszcze nie napadli, albo co bardziej prawdopodobne, gdzieś w lesie krył się ich obóz, gdzie łupy z grabieży przetrzymywali. Mimo to wojownik zabrał cześć uzbrojenia pokonanych, by w przyszłości trochę grosza za to otrzymać.
Gdy Kikata wygłosił swoją przemowę, jeździec spojrzał na niego tylko twardo, nie otwierając nawet ust, widać groźba śmierci nie robiła na nim wrażenia. Nim jednak wojownik ze wschodu podjął się dobicia przeciwnika, Rognar złapał go za ramię mówiąc poważnym tonem.
- Wystarczy Kikata, tutaj tak nie postępujemy. Oczywiście gdyby był to normalny rozbójnik po wypytaniu kazałbym skrócić go o głowę, ale spójrzcie na to.- mówiąc to oficer wskazał na tarcze jeźdźca, który oczyma żądnymi mordu przeszywał oficera z Devek.

Tarcza, była stalowa i dobrze wykonana, jednak dowódca wyprawy nie miał na myśli kunsztu kowala spod którego młota wyszedł ten element uzbrojenia. Na tarczy bowiem wymalowany był herb rodowy, coś czego prawdziwy rycerz nigdy się nie pozbywa.


Czarny kruk z pierścieniem w dziobie, zasiadający na koronie władcy. Niewiele rodów szlacheckich mogło poszczycić się koroną królewską w swym znaku rodowym, tylko te które stały najbliżej króla dostępowały tego zaszczytu.
- On nic wam nie powie, prędzej odgryzie sobie język. –stwierdził Rognar. – Thomas, Karl, zaklebnujcie i zwiążcie tego jeźdźca, kapłani zajmijcie się rannymi, potem wszyscy będziecie mi potrzebni. – po tych słowach oficer, ruszył w stronę ciał goblińskich by przeszukać je tak jak to wcześniej uczynił Jonas.
Dwaj bracia sprawnie związali wojownika, zawczasu go rozbrajając, w tym czasie dwaj kapłani mieli czas by zając się ranami kompanów, a w szczególności stanem samuraja, który dopiero teraz odczuł skutki utraty krwi. Białowłosy osunął się po drzewie a pot spłynął mu po czole, śmierć dziś minęła go tylko o włos.
Kiedy jednak magia o leczniczej mocy spłynęła na ciało wojownika, poczuł on ulgę jakiej dawno nie zaznał, niczym ciepła kąpiel po ciężkim zimowym dniu.
Deszcz który zaczął kropić przed walką, teraz opadał już z nieba strumieniami, ograniczając widoczność jak i dźwięk. Rognar, wezwał wszystkich w krzaki gdzie wcześniej ukrywały się gobliny by zminimalizować skutki ulewy. Wrogi jeździec został przywiązany do drzewa, kawałek od drużyny i teraz pilnowali go dwaj bracia.
- Winny wam jestem chyba kilka słów wyjaśnienia.- oznajmił Rognar siadając na mokrym pniaku. – To nie była zwykła zasadzka, spodziewałem się czegoś takiego, aczkolwiek nie ze strony ludzi. Rycerz którego pojmaliśmy, należy do rodu Czarnych Kruków, jednego z najbardziej wpływowych domów szlacheckich tego królestwa. Mam nadzieje, że to tylko jakaś czarna owca w rodzinie, bowiem Czarne Kruki zawsze były wierne sprawą Królestwa Wielkiego Kryształu. –oficer westchnął i kontynuował. – Gobliny, hobgobliny, orkowie i całe to zielone plugastwo, walczymy z nimi od dawna. Ich plemiona coraz rzadziej nacierały na nasze granice ostatnimi czasy. Jednak zaledwie kilkanaście dni temu, nasz zwiad natknął się na duży oddział tych stworzeń kryjący się przy granicy z fortem Devek. Nie ma wątpliwości, że szykują one atak. Dla tego też zostałem wysłany z listem proszącym o wsparcie ze strony Tarlen, a za ochronę wzięliśmy najemników, by nie osłabiać obrony fortu, jak i nie wzbudzać niepotrzebnego strachu wśród obywateli. Pośpieszne ruchy wojsk zawsze wyglądają gorzej, niż zbieranie wojów najemnych. – oficer zdjął hełm i zakręcił nim w dłoniach a mokre włosy opadły mu na twarz.
- Spodziewałem się możliwej zasadzki w celu zdobycia listu, bowiem nasz zwiad został złapany i tylko cudem udało im się uciec. Jednak obecność rycerza z rodu Czarnych Kruków wzbudza we mnie niezwykły niepokój. Tak więc trzeba ustalić jak najwięcej się da… i tu rodzi się moja prośba do was. –Rognar westchnął po czym powstał nakładając hełm. – Żaden z pokonanych nie miał przy sobie rzeczy osobistych, co znaczy że gdzieś blisko jest ich obóz. Znajdźcie go i zdobądźcie jak najwięcej informacji a premia was nie minie. Ja wraz z Karlem i Thomasem przypilnujemy tutaj pojmanego, i spróbujemy cos z niego wydusić. Mogę na was liczyć?
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline