Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 23:28   #8
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Narada u diuka Tondberta zasiała lekki ferment w szeregach jego wasali. Żaden z nich nie zlekceważył obaw seniora. Tym bardziej, że postać hrabiego Oswalda i jego podstępy były powszechnie znane. To, że zgodził się on na ślub swej córki z synem swego odwiecznego wroga, było bardzo podejrzane. Mogła to, być zarówno zagrywka polityczna, jak i podstęp sam w sobie. Sprawę dodatkowo komplikował fakt, że sam król Arthur i jego żona mieli swój udział w zaaranżowaniu tego ślubu. O ile intencje króla były łatwe do odczytania, wszak wojny pomiędzy jego poddanymi były szkodliwe dla królestwa, to zachowanie hrabiego Oswalda musiało budzić naturalne podejrzenia.

Wasale księcia bez wahania podjęli się wyznaczonej im misji. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że z pozoru łatwe zadanie w każdej chwili może przerodzić się w śmiertelnie niebezpieczną wyprawę. Cała sprawa wymagała niezwykłej wręcz dyskrecji i przygotowania. Trzeba było jednocześnie przygotwać się na odegranie pozorów przypadkowości spotkania, jak i na potencjalne niebezpieczeństwo.

Lady Kaylyn Orville

Książę Tondbert wbrew obawą lady Kaylyn z wielką uwagą słuchał jej słów. Z każdą chwilą niepokój i strach na jego twarzy wzrastał. Gdy dziedziczka Meadow Castle skończyła mówić, jej senior był naprawdę zasępiony. Niecierpliwym gestem dłoni odegnał zarówno strażników, jak i pozostałą służbę obecną w sali. Gdy wszyscy wyszli i lady Kaylyn została sam na sam z księciem, ten przemówił pełnym powagi głosem:
- To co mówisz pani, bardzo mnie zaniepokoiło. Od dawna mam obawy, co do tego ślubu. Nie chcę zarówno zasmucić mego syna, jak i urazić króla Arthura. Wydaje mi się jednak, że hrabia Oswald nigdy nie porzuci swych żali i pretensji zarówno w stosunku do mnie jak i samego króla. Znam tego człowieka od wielu lat i wiem, że on nie zapomina krzywd, zarówno tych prawdziwych, jak i kompletnie zmyślonych. Na domiar złego sen o którym mówisz.... - książę zawiesił głos i zakrył twarz dłońmi.
Długa chwilę trwało jego milczenie.
Gdy w końcu przemówił jego słowa, uderzyły w lady Kaylyn niczym grom z jasnego nieba.
- Odprawiłem służbę droga pani, gdyż muszę powiedzieć ci coś o czym do tej pory nie mówiłem nikomu. Sen, który opisałaś pokrywa się w każdym calu ze snem, który miewałem już kilkakrotnie w ciągu ostatnich tygodni. Traktowałem go do tej pory, jak wyraz mych obaw w stosunku do intencji hrabiego Oswalda. Jednak teraz, gdy mi o tym mówisz wierzę, że Bóg chce mnie ostrzec. Nie mów o tym nikomu lady Kaylyn, ale czuję się jak w potrzasku. Z jednej strony nie chce urazić króla, ani stawać na drodze szczęścia mego syna, a z drugiej jestem pewien, że ta żmija, hrabia Oswald, coś knuje. Nie wiem, co robić.
Lady Kaylyn nigdy nie widziała swego wasal w takim stanie. Książę Tondbert od zawsze był dla niej i nie tylko dla niej, wzorem męski i rycerskich cnót. Widok przygnębionego władcy, mocno poruszył kobietę.
- Miałem cię lady Kaylyn prosić, być towarzyszyła mym rycerzom w misji, jakiej im powierzyłem. Jednak w obecnej sytuacji nie mam wręcz odwagi, byś brała udział w tym przedsięwzięciu. Wszystko wskazuje na to, że to zbyt niebezpieczne. Wybacz pani, ale muszę sobie to wszystko przemyśleć.
Książę wstał z zajmowanego miejsca i podszedł do okna. Zapatrzony w dal stał nieruchomo. Dla Kaylyn jasne było, że audiencja dobiegła końca.

sir Gareth Reynar, sir Stephen the Osprey
Obaj rycerze spotkali się na dziedzińcu przed stajnią, gdzie doglądali pracy swych sług przy przygotowaniu koni. Chcieli mieć pewność, że wszystko zostanie przygotowane z należytą starannością i nikt nie zaniedba swych obowiązków, a czas święta niewątpliwie temu sprzyjał. Poza tym trzeba było omówić szczegóły wyprawy.
Nie dane im było jednak nawet wejść w słowo, gdyż na horyzoncie pojawiła się księżna Vivienne. Otoczona wiankiem służących zbliżała się wolnym krokiem do rycerzy. Obecność księżnej w takim miejscu świadczył, że ma ona do swych wasali naprawdę poważną sprawę.
Gdy księżną Vivienne była kilka kroków od obu mężczyzn odprawiła swe sługi. Skinieniem głowy pozdrowiła obu rycerzy i bez zbędnych wstępów przeszła do sedna sprawy:
- Rozumiem, że panowie wybierają się powitać w naszych włościach hrabiego Oswalda?
Nie czekając na odpowiedź, kontynuowała:
- Mam tylko nadzieję, że nie wyniknie z tego więcej kłopotów niż to warte. Z całym szacunkiem, ale mój mąż miewa ostatnio dziwne pomysły. Wiem, że ślub Erica i Cynewynne bardzo mu się nie podoba. Jednak musicie panowie wiedzieć, że taka jest wola boża i nic, ani nikt tego nie zmieni. Młodzi się kochają i wprowadzą nasze rody w nowy czas. Czas pokoju i świetności. Cynewynne w żadnym razie nie jest podobna do swego ojca i w żadnym razie jej miłość do Erica nie jest podstępem. Rozumiem obawy mego męża, ale proszę was byście nie reagowali na nic zbyt pochopnie. Cała sprawa i tak jest nad wyraz drażliwa i nierozważne posunięcia mego męża mogą tylko zaostrzyć odwieczne obawy i lęki. Zawierzcie swemu sercu panowie.
Lady Vivienne skłoniła się nisko i nie czekając na reakcje obu rycerzy zaczęła się oddalać.

sir Erik Ebitton, sir Edward Daligar
Przypadek sprawił, że obaj rycerze wpadli na siebie w chwili, gdy szukał ich posłaniec księcia. Przekazał on, że książę pragnie ich widzieć w swoich komnatach. Mimo, iż kilkadziesiąt minut temu rozstali się ze swym wasalem, bez wahania udali się za posłańcem.
Komnata do której dotarli była jednym z prywatnych pokoi diuka. Urządzony był on w surowym stylu, bez zbędnych ozdób, ani mebli. Tylko proste łóżko i stół. Książę siedział zasępiony przed oknem i patrzył w dal. Na widok swych wasali nawet nie wstał. Rzekł tylko beznamiętnym głosem:
- Panowie zaszły nieprzewidziane okoliczności. Wydaje mi się, że nieszczęście zbliża się do Edenbrough wielkimi krokami. Wszystko zaczyna układać się w czytelną całość. Muszę was prosić o wielką ostrożność. To, że Oswald szykuje jakiś podstęp jest bardziej niż pewne. Musicie uważać na siebie. I zważywszy na okoliczności jestem zmuszony was prosić, byście nie zabierali ze sobą naszych dam. Ryzyko, że coś się przydarzy jest zbyt wielki. Nie śmiałbym ryzykować, że coś się im stanie. Jedźcie na spotkanie Oswalda, ale nie bierzcie ich ze sobą. Uważajcie, bo ta żmija szykuje zapewne coś okropnego i tylko czeka na nasz błąd.
Żaden z rycerzy nie widział swego wasal w takim stanie. Książę Tondbert był wręcz rozbity psychicznie, jak nie przymierzając po klęsce w jakieś wielkiej bitwie.
Obaj rycerze wiedzieli, że w tej sytuacji nie ma co dyskutować z seniorem i trzeba samemu podjąć właściwą decyzję.

Lady Marina
Po spotkaniu z księciem i rozmowie z sir Garethem, lady Marina udała się z powrotem do swych komnat. Gdy zbliżała się do drzwi swej komnaty poczuła lekkie ukucie w okolicy serca. Z obawą otworzyła drzwi i weszła do środka.
Ledwo przekroczyła próg jej serce na chwilę wstrzymało swe rytmiczne bicie.
Na parapecie jej okna siedział czarny, jak smoła kruk. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdy ptaszysko nie patrzyło się wyzywająco na nią. Jego świdrujący wzrok wprost przeszywał na wskroś lady Marinę.
Czarne myśli zalały spokojny umysł kobiety. Z głośnym krzykiem ruszyła ku oknu, by przegonić ptaka. Ten jednak o dziwo, nie przestraszył się.
Dopiero, gdy lady Marina podeszła bardzo blisko odleciał.
 

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 16-10-2011 o 10:50.
Pinhead jest offline