Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2011, 08:33   #34
DrD
 
DrD's Avatar
 
Reputacja: 1 DrD nie jest za bardzo znany
"Goniący Chmury" potwierdzał zasadność swojego przydomka bezszelestnie biegnąc i skacząc po dachach budynków Silverymoon. Spanikowani ludzie tłoczący się w dole nie zwracali na niego najmniejszej uwagi. Nagle, gdy już zamierzał się do skoku z dachu inwokatorium na drugą stronę ulicy zauważył ogromną ilość zielonoskórych pędzących na obrońców miasta. Szybko oszacowawszy liczbę obu stron niespokojnie położył po sobie uszy. Orkowie przerąbią się przez obrońców zanim zdąży dotrzeć do Wysokiego Zamku. Rozejrzał się wkoło i podjął szybko decyzję. Kilkanaście sekund później usadowił się wygodnie na szczycie komina, z którego roztaczał się czysta linia strzału na okolicę. Wytężył wzrok starając się dostrzec w zielonej masie szamanów, dowódców i inne bardziej wartościowe cele. Gdy już namierzył kilka takich postaci, uniósł łuk, napiął cięciwę i w pełni skoncentrowany zaczął kolejno zdejmować obrane cele. Po krótkiej chwili masa tłoczących się orków zaczęła falować. Trafione cele wybuchały wielokolorowym błyskiem żywiołów dezorientując sąsiednich orków, którzy zaczynali wypatrywać miotających owe "zaklęcia" magów. Założenie owo wydawałoby się słuszne, biorąc pod uwagę zwęglone od elektryczności zęby, rozległe poparzenia i zmrożone na kość mięso, zwłaszcza że wszystkie trzy efekty znajdowały się na każdym trupie.
Obrońcy miasta nie byli jednak tak do końca głupi - szybko zauważyli zamęt jaki zapanował pośród orkowej hordy i ze zdwojoną siłą rzucili się do walki wgryzając się w zieloną masę i stopniowo, kawałek po kawałku rozdzielając ją na mniejsze części, które łatwiej było wyrżnąć do nogi. Łuny pożarów odbijały się w toczącej się rynsztokami krwi orków i ludzi. Dasser zaś powoli i systematycznie spuszczał cięciwę, trzydziesty raz, czterdziesty, pięćdziesiąty...
W końcu sytuacja się odwróciła i obrońcy spychali atakujących w stronę bramy. Dasser opuścił łuk, napełnił oba kołczany świeżymi strzałami wyciągniętymi z magicznego plecaka. Upewniwszy się, że obrońcy, przynajmniej na razie, dadzą sobie radę podjął bieg w kierunku wysokiego pałacu. Zastanawiał się, czy wielcy magowie będą w stanie otworzyć magiczny portal do jakiegoś bezpiecznego miejsca.
Po kilku minutach biegu dotarł do mostu zastanawiając się czemu tak wielkie miasto posiada tylko jeden most? Dzięki temu obecnie panował na nim ogromny tłok i ścisk, a Dasser nie czuł się na tyle pewnie aby próbować biec po ludzkich głowach - na krótkim dystansie może i owszem, ale nie przez cała szerokość rzeki... Cóż było jednak robić? "Goniący Chmury" zacisnął zęby i skoczył do wody. Ten kotek nie lubił kąpieli, ale jeszcze bardziej nie lubił bycia zjadanym przez orków. Przepłynąwszy rzekę starannie otrząsnął się z wody. Na widok cisnących się ulicami tłumów westchnął ciężko i kilkoma szybkimi podciągnięciami wdrapał się na dach najbliższego budynku, skąd roztaczał się widok na duży kawałek okolicy. W tym plac targowy przed Wysokim pałacem, obecnie pokryty zwęglonymi zwłokami i nagrzany tak, że aż parował śnieg spadający na popękane od żaru płyty. "Co tu się stało? Na litość duchów..."
 
__________________
I saw what you did there.

Ostatnio edytowane przez DrD : 18-10-2011 o 00:46.
DrD jest offline