Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2011, 15:11   #106
Garzzakhz
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Gruumbarzyńca wymierzył cios wprost w klatkę piersiową kapłanki. Nie zdążyłaby go sparować, lecz z pomocą przyszedł kobiecie Khemorin. Przeciwnik padł ogłuszony na ziemię w ciężkim stanie. Walka była skończona. Zrobiło się cicho i jedyne co przerywało tę ciszę to lekki szum liści.

Sylvius podparł się na łokciu, drugą rękę przytykając w miejscu rany. Kaszlnął parę razy, wykrzywiając twarz w widocznym grymasie bólu.

- Mieliście Mnie ochraniać! -spojrzał na obryzganego krwią wrogów Khemorina.
- Jedynie Krasnolud na coś się przydał, a reszta z was to chędożona banda partaczy. Przydaj się w końcu na coś dziewko i ulecz mnie - krzyczał mag wyciągając w stronę Lothel rękę. Khemorin i Luv, którzy nadal mieli zmysły wyostrzone walką, stwierdzili że gdzieś w głębi lasu daje się słyszeć krzyki człowieka i skowyt rozwścieczonego psa.

Elf wiedział że to głos Siwego, pies go wołał. Nagle niczym strzała między liście drzewa wpadł podniecony Rudzik jazgocąc niczym stara handlarka. Ptak zmartwiony stanem druida, a z drugiej strony szczególnie czymś podekscytowany, wzbijał się w powietrze, a następnie opadał na ramie Luva starając zrozumieć co się stało. Khemorin zwrócił uwagę na krzykliwego ptaka i szybko domyślił się że ich jakoby, nieznajomy sprzymierzeniec skrył się na drzewie.

Wiele pytań tworzyło się w głowie mądrego krasnoluda, lecz aktualnie największym zmartwieniem był ciężko ranny, nieprzytomny Assanar, a i mag wraz z kapłanką wyglądali marnie.
 
Garzzakhz jest offline