-No i to jest, kurwa, właśnie to czego mi było potrzeba! – wciąż przechodziły go ciarki na myśl o czasie spędzonym na uspokajaniu sąsiadki, ale dobra jatka zawsze wprawiała go w dobry nastrój.
Wiedział oczywiście, że sytuacja jest nagląca i wielu cywilów jest zagrożonych, ale jak mawiał jego ojciec: „Synu, jeśli trudnisz się jakimś zawodem lub pracą, upewnij się, że nie tylko zysk z tego niezły, ale i zabawa przednia!” Mimo to
Dagor nie był bezmyślnym rębajło. Choć bywał opryskliwy, chamski, pił na umór piwo i nie pogardził żadną dziewką o ile miała co trzeba do roboty, to w trakcie walki był zdyscyplinowany i myślał strategicznie. Umysł miał bystry i pozbawiony zbędnych myśli. Ruszył do boju najpierw w stronę drabin opartych o mury. Ich trzeba było się pozbyć najszybciej, nie tylko zrzucić z murów, ale spalić.
-Czas na pokazać tym kozojebcom dlaczego nazywają mnie „Suchy Rębajło”!- krzyknął do
Bruny. Topór najpierw zaczął lśnić żółtą poświatą a następnie zapłonął złotym ogniem. Osobiście woleliby zwyczajny czerwono-pomarańczowy ogień, ale drowy lubiły ekstrawagancję.
Jednak ogień nie był jedyną właściwością
Bruny. Jej uderzenie dosłownie wysuszało przeciwnika, wysysało z niego wodę i pozostawiało odwodnionego na polu bitwy. Właściwość ta szczególnie przydawała się przy niszczeniu bram i innego drewnianego sprzętu. Wysuszone drewno wspaniale się paliło. Drabiny nie miały szans w starciu z nim, tak samo jak orki blokujące mu przejście.
Krasnolud celował zwykle w bok, tak aby trafić w nerki co by w zupełności wystarczyło do pozbycia się natrętnych orków. Czasami jednak jeśli cel był dobrze opancerzony celował w nogi, zwykle mniej opancerzone aby swobodnie się poruszać w zbroi. Dzięki temu efektywnie unieruchamiał wroga, którego nawet amator mógł wtedy dobić.
~*~
Z daleka widział jak jakiś rycerz nagle urósł i zaczął walczyć z orkami na murach.
-Może i ma jaja, ale im większe jaja tym łatwiej je uciąć…- skrzywił się. To nie było taktyczne myślenie, to było myślenie siłowe. Nie miał jednak czasu do zmarnowania i dalej pomagał na murach. Aż do przybycia smoka…
- O w pytę! – otworzył szeroko oczy widząc nadlatującego smoka. Chwilowo skupił całą swoją uwagę na nim i o mało nie dostałby jedną ze strzał w żebro gdyby nie ostrzeżenie [b]Bruny[/i]
-
Dzięki.- odparł ponuro i ruszył do schodów z murów. Na murach mogą sobie jeszcze poradzić, ale smok… do tego trzeba profesjonalistów.