Marsz upływał Alukardowi na przemyśleniach dotyczących ich obecnej sytuacji. "Smok, zagłada osady, walka w krypcie i ten cholerny czarodziej. Dokąd to wszystko nas zaprowadzi?" Te i inne pytania zaprzątały mu głowę, więc uroki wędrowania umykały jego uwadze.
Kiedy zaniepokojony Theodor zapytał, czy nie mogą iść podmrokiem zareagował z rozdrażnieniem. - Oczywiście, że możemy i pójdziemy. Najpierw jednak chcemy opróżnić kryptę tak by smok nie wzmocnił się jeszcze bardziej. Sam najchętniej wyniósłbym się stąd gdzie pieprz rośnie.
Dalej już szedł w ciszy skupiony na swoich ponurych myślach. Złe przeczucia nie opuszczały go od rana, ale gdy zobaczyli tajemnicze błyski nasiliły się jeszcze bardziej. Zbliżyli się i ich oczom ukazał się zaginiony posterunek. - Nie idźmy tam- Alukard ledwo powstrzymywał drżenie- Nie spotka nas tam nic dobrego. Znowu wpadniemy z deszczu pod rynnę. Mieliśmy iść do wieży, pamiętacie?
Popatrzył na Theodora i Erika. Wydawali się mu w tej chwili najmniej skłonni do ryzyka, więc miał nadzieję, że go poprą i wszyscy pójdą dalej. |