Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2011, 20:34   #23
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Coś skrzypiało i trzaskało we wnętrzu jego głowy dzisiejszego poranka. Mógłby rzec, że dostał to, co chciał przez większość swojego żywota – szybkiego, pełnego akcji życia rodem z Hollywoodu. Tylko teraz okazywało się, że razem z przegonieniem nudy zaczynało jej brakować. Tęsknił za starym życiem, tego jeszcze kompletnie nie pojmował, nie potrafił się w nim poruszać, a co dopiero odpowiadać na pytania.

- Ona mnie nie interesuje – wskazał czubkiem noża w stronę kobiety. Zaczął obcesowo, jednak obcesowość wcale nieźle leży na człowieku, który wygląda jak holocaust szmacianych lalek. - Interesuje mnie twoja kurtka, a w zasadzie to, co ta twoja kurtka ma na sobie. Białe i czerwone kolorki, tak jak krew i kokaina. Umbrella, wiesz.
Ja i moi nowi przyjaciele nie lubimy tych kolorów za cholerę. Niektórzy by zaszlachtowali cię za samo pokazanie się w nich, w tym ja, gdyby nie podejrzenie, że możesz znać coś naprawdę dobrego. Wiesz, informacje. Potrzebujemy wiedzieć, co tutaj robicie i co to byli za jedni, którym parę godzin temu poderżnęliśmy gardła. Hmm?


Naszywka na kurtce. Poza paroma plotkami jeszcze ze starych czasów nigdy nie interesowała go ta organizacja. Teraz jednak, składając do kupy ostatnie wydarzenia, w tym mężczyznę próbującego wyśledzić, w jego umyśle zaczął kreować się zamysł tego, o co może chodzić tym ludziom.
-Długa historia. – widząc grymas po takiej odpowiedzi na ustach oprawcy, stwierdził, że musi zaryzykować – A ta kurta to pamiątka, trofeum. Przecież to chyba logiczne, że to oni stoją za tym całym syfem. Zresztą… - pokręcił znowu głową, patrząc przez chwilę na dziewczynę skuloną w rogu – To i tak nie ma znaczenia. Lepiej mnie zabijcie, nie chce skończyć jak ta dziewczyna.

- W dzisiejszych czasach lepiej nie prosić o śmierć - powiedziała Liby z powagą patrząc na mężczyznę - zbyt łatwo można ją otrzymać.

Przygryzł wargi.
- Wczoraj ledwo, co uszedłem z życiem, a wcale nie prosiłem o śmierć. Teraz jednak myślę, że czasem lepiej po prostu obudzić się z koszmaru zamiast go drążyć. W końcu nie mamy drogi ucieczki, przy najmniej z tego, co słyszałem, więc umrzemy prędzej czy później. No chyba, że macie jakiś magiczny plan?
Nóż coraz szybciej wędrował w dłoniach mężczyzny, jakby był niezadowolony z braku informacji. A zimny, metalowy pobłysk na ostrzu sprawił, że Robert przełknął ślinę. Ból stopniowo ustępował i pozwalał rzeczywistości przycisnąć go do samej ziemi swoim odwiecznym ciężkim brzemieniem.
- Nie mam pojęcia, co to była za banda świrów. Zatrzymali mnie w drodze do Winthrop, wzięli pod broń. Zresztą z tego, co widzę, niewiele się od was różnili. – powiedział patrząc na wijącą się dziewczynę, to na nóż. – Wszystkich was kurwa pojebało, co? – warknął zdenerwowany pod presją psychicznego ciśnienia.

- Trudne czasy wymagają szybkich decyzji. Od trzech dni żyjemy w świecie, w którym od tej prędkości zależy nasze przetrwanie. - Liberty wzruszyła ramionami jakby całkowicie obojętna na wzburzenie mężczyzny. Jej wzrok podążył za jego wzrokiem:
- Może rzeczywiście powinniśmy ją rozwiązać i wypuścić? - Powiedziała kierując wzrok na Thomsona

Thomson najpierw spojrzał na chojraka w kurtce Umbrelli, a kąciki jego ust drgnęły w rozbawieniu. Z trudem powstrzymał się przed uniesieniem broni i posłaniu kulki obok głowy tamtego, z czystej chęci sprawdzenia czy narobi w gacie. Zamiast tego mruknął tylko pod nosem i skinął głową Liberty.
- Gdy będziemy się zbierać. Wciąż jest w szoku, może pobiec do reszty tak zwanych kumpli. Rzuć jej jakieś ubranie, jedzeniem też możemy się podzielić. Na razie nic złego się jej nie dzieje.
Uznając sprawę za załatwioną, nachylił się nad związanym facetem.
- Imię, nazwisko, gdzie dokładnie kropnąłeś gościa, któremu zwinąłeś kurtkę w najbardziej idiotycznym geście kozactwa, jaki widziałem od jakiegoś czasu? Jak wyglądał, jak był ubrany, jaką miał broń i gdzie ta broń teraz jest?
Thomson nie ufał temu gościowi, najłatwiejszym testem zawsze były serie pytań. Łatwo było w nich wykryć kłamstwo.
- I chyba faktycznie chcesz kulkę. Umbrella rozwaliłaby cię, bo nie należysz do nich a masz coś, co do nich należy. A gdyby było jaśniej, ja wpakowałbym ci kulkę za ten znaczek.
Wciąż był rozbawiony. I całkiem gadatliwy, czym najwyraźniej odreagowywał.

- Uuu. Nie mówisz żadnych przydatnych informacji - powiedział Jilek. - Wiesz, mam pomysł: co zrobisz, jak tak na wszelki wypadek zostawię na twojej mordce pamiątkę? Wiesz, taki krzyżyk na drogę albo, kurwa, gwiazdki?
Twarz Jileka układała się w bardzo, bardzo dziwne oblicze.
- Gdybym był na twoim miejscu, zacząłbym mówić... Mówić cokolwiek.
Nóż tańczył w rękach Jileka jakby chciał się wyrwać w stronę skóry tego człowieka. Być może naprawdę był przypadkowym głupcem, który przypadkiem miał na sobie kurtkę Umbrelli? A jednak przypadki nie zdarzały się.
Nóż wreszcie wypadł z jego rąk, uniósł się w powietrzu i wbił się w stół.
- Wiesz co? Zdecydowałem. Przepytam sobie jeszcze później twoją koleżankę. I módl się, żeby coś wiedziała, bo jeśli nie, to dostaniesz pamiątkę. Może tylko krzyżyk, a może poćwiczę sobie geometrię na tych twoich plecach. Bo wiesz... W sumie głupio by było, gdybyś dostał wpierdol z powodu swojej kurtki, nie?
Oblizał się.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3ukTlMonUAo[/MEDIA]

Już dawno temu miał popełnić samobójstwo, teraz tylko będzie to zapewne dużo bardziej bolesne. No, ale jak widać za brak odwagi trzeba płacić. A tak po za trzeźwym myśleniem w środku denerwował się okropnie. Zdecydowanie nie chciał być wzięty po nóż żadnego z tych psycholi. Serce łomotało mu straszliwie sprawiając, że każda sekunda zamieniała się w wieczność. Do głowy biły mu się setki pomysłów, powodów, pragnień, jego instynkt przetrwania darł się po raz kolejny i po raz kolejny nie mógł nad nim zapanować. Tylko tym razem to nie zależało od niego. Siedział wciąż trzęsąc się lekko, chowając w sobie strach na ile mógł. Gdyby ktoś dał mu możliwość zarżnięcia ich obu, zrobiłby by to. Zaciupałby ich bez zastanowienia, gdyby była choćby szansa sukcesu, nawet po to by zginać w ferworze walki, mniej boleśnie. Śmierci się nie bał, ale towarzyszący temu ból zawsze go przerażał. Tortury, jakie mogli wymyślić ci szaleńcy były niewyobrażalne. Oczekiwał, więc na jakąkolwiek szanse od losu, na jakikolwiek sygnał, po mimo bycia w sytuacji krytycznej jego umysł zadziałał w dziwny sposób, przedstawiając mu plan rewolucji. Zresztą skoro to wszystko było jak jeden wielki sen to akcja wydawała się najlepszym rozwiązaniem. Wszystkie te krążące w jego głowie emocje zadziałały jak jakiś cholernie dziwny narkotyk. A może była to tylko ogromna dawka adrenaliny. Teraz zrozumiał jak bardzo chce żyć, jak bardzo jest w stanie zaryzykować, poświęcić się choćby dla kilku chwil dłużej. Rozpalał się, czuł okropne ciepło na swoim ciele, jednak umysł na widok broni palnej i noży jakoś przygasił chęć wyzwolenia się. Przynajmniej do czasu…
 
Libertine jest offline