Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2011, 22:20   #24
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3MLp7YNTznE[/MEDIA]


Wyrywając się odgryzającym się karabinowymi salwami żołnierzom Swen zagryzając zęby skupiał się na drodze ale widać było, że wściekłość kipiała mu uszami. Humvee przedarł się przez blokadę, lecz wojsko, które było na moście podjęło pościg.

Kiedy Green zapytał o dalsze plany Swen prychnął kiwając głową. Za kogo on go miał?

- Przeżyć facet! Przeżyć. Nie dać się zjeść ani zabić. Ot i cała psychologia! - warknął w lusterku obserwując pościg i kręcąc kierownicą na ostrych zakrętach spiralnej górskiej szosy. - Przeczekać wirus w górach. A potem? Przeżyć każdy kolejny dzień. Jeden na raz... Potem od zmiechrzu do świtu.

Zboczyli z szosy w leśny trakt gubiąc ogon ale on odetchnął dopiero kiedy wysiadł z auta przy schronisku i przez lornetkę obserwował las. Udało się.

Był przekonany, że strzały przy moście wynikły z komplikacji. Ze czerwoni zostali namierzeni przez wojaków i dlatego go nie zaminowali. Tylko drzewo. Gdyby znał faktyczny przebieg wydarzeń i improwizatorski plan czerwonych strzelających do ładunków, to ich krótka znajomość skończyłaby się na wysłaniu ich na zwiad. Gdyby czekał w lesie na Indian po ich głupim wybryku utknęliby kilka mill za Wintrop na dobre w znacznie gorszej sytuacji niż przed planowanąakcją. Skoro jednak wiedział jak niebezpieczne było to zadanie i albo puściły nerwy młodemu lub palec starego zadrżał na spuście to nie chciał wnikać kto i czemu rozpoczął strzelaninę. Odegrali swoją rolę. Wszystko skończyło się prawie dobrze. Bo Humvee dostał w dupę konretnie. Koło było w fatalnym stanie a zapasowe jeszcze w gorszym. Zostało z niego sito.

Wracając do auta klepnął starego po ramieniu.

- Dobra robota dziadku. - po czym uśmiechnął się półgębkiem mijając młodego i kuśtykając sprawdził najbliższą okolicę wokół domków.

Byli póki co w miarę bezpieczni, więc można było pomyśleć o odpoczynku. Przeczekać pościg wojskowy. Wymyślić gdzie dalej.

Green mimo fatalnego stanu wzią na siebie rolę gosposi-kwatermistrza. Skinieniem głowy podziękował za gorący kubek.

Kiedy zadzwonił telefon i Green wyjaśnił o co chodzi, Swen odruchowo doskoczył do murzyna sięgając po komórkę. Czarny nie zamierzał sie z nią rozstać zasłaniając ją własnym ciałem i mową o bliskich.

- Green nie pierdol mi o rodzinie kiedy mamy ogon! - warknął Jorg wyrywając telefon z zaciśniętych na nim palców.

Wyjął baterię i kartę SIM, którą schował do kieszeni. Odrzucił murzynowi aparat. Podszedł do okna wyglądając na niebo. Skurwysyny mogły oglądac ich przez satelity.

Czynność powtórzył ze swoim telefonem, mimo, że był do tej pory wyłączony. To samo zrobił Goran.

- Jak macie komórki to wyjmijcie karty! - Swen powiedział do Indian. - Nie chcecie żebym o to prosił...

Potem usiadł na tapczanie i schował twarz w dłoniach.

Nosz kurwa mac!

- Może czarny ma rację. - bąknął Goran. - Może to jest jakieś wyjście. - powiedział patrząc na przesiąkniętą krwią chustę, która była dociśniętado spodni paskiem. - Jak nas namierzyli i jak zechcąna nas dorwą tak czy siak...

- Właśnie kurwa. Nas namierzyli a Boven nie mogą? - wypalił Swen do kumpla nie zwracając uwagi na pozostałych. Jakby reszta była nieobecna. Lub nieistotna. - W chuja nas chcą zrobić... Tylko po co?

Goran wzruszył ramionami.

Jorgensten wiedział, że daleko nie zajadą. Umbrella chciała wyrwać z nich informacje o tej suce, obiecując cuda na kiju. Garść rannych ludzi była tym skurwielom potrzebna jak koszula w dupie. Jednak bez sprawnego auta mieli i tak małe szanse na cokolwiek. Na piechotę dogonią ich choćby i pełzające trupy. A mutanty? Zreszta kto wie. Może w nowym układzie tacy ludzie jak Jorgenten są na dzień dzisiejszy rzeczywiście potrzebni Umbrelli? A co będzie jutro, to pal go licho. Dość ma dzień swojej biedy.

- Okay. - powiedział Swen wstając z łóżka. - Spotkamy sie z nimi. - popatrzył na Greena, któremu chyba ulżyło.

Potem poszedł do auta i przyniósł materiały wybuchowe. Z pasów i mocowań plecaków i czego się dało zrobił dwie pary szelek mocując do nich C4, którym objuczył się jak islamski terrorysta. Wyglądało całkiem solidnie i dyskretnie pod wojskowa kapotą.

- Jak nas zrobią w chuja to wszyscy razem odejdziemy z wielkim hukiem. - stwierdził odpalając papierosa.

Potem spojrzał na chyba jakby naburmuszonego czarnego, któremu na czoło wystąpiły krople potu. Gorączkował. Odrzucił mu SIM z wymownym spojrzeniem i rzucił krótkie.

- Włożysz jutro przed spotkaniem. Oszczędzaj baterię.

Potem przyjrzał się czerwonym, którzy właśnie wpakowali się w jeszcze większe gówno i zaciągnął się papierosem.

- Kto założy drugą niespodziankę? - zapytał wypusciwszy dym tym razem patrząc już po wszystkich.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline