Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2011, 11:18   #122
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ufność Iliana w słowa Josha dotyczące pokojowego rozejścia się czy też w danie im szansy na leczenie była dokładnie taka sama, jak stopień wiary w słowa bandyty dotyczące mniemanej pomyłki. W związku z tym Ilian nie miał najmniejszego zamiaru rozpoczynać jakiejkolwiek działalności związanej z leczeniem tak długo, aż Tilien nie zapewniła ich, że Josh ze swoimi nowymi poplecznikami oddalili się.

Faktem było, że obiecał uratować życie tym dwóm, którzy szczęśliwym trafem uniknęli śmierci. Ale uratować życie nie znaczyło wcale doprowadzić ich do pełni zdrowia tylko po to, by mogli ruszyć za nimi w pościg u boku Josha. Nie umrą do rana, i to im powinno wystarczyć. A potem mogą się długo kurować, pod troskliwą opieką Josha.

Czterech ludzi nie żyło. Rozbite głowy, zmiażdżone klatki piersiowe. By im dopomóc, trzeba było cudu, a tym Ilian nie dysponował. Za to pozostała dwójka...
- Pomóż mi ich wyciągnąć - poprosił Symeona.
We dwóch zawsze było łatwiej odsunąć kamienie czy też przenieść pokancerowanego nieboraka.
Ku swojemu zaskoczeniu nie doczekał się pomocy. Zaklinacz stał jak zaczarowany i z miną wyraźnie zniesmaczonego przyglądał się próbom ratowania ich niedoszłych oprawców. Czuło się wprost jego niezadowolenie z powodu takiego właśnie załatwienia sprawy. Bez wątpienia miał dużo racji. Z drugiej strony... dobijanie bezbronnych nigdy nie leżało w charakterze Iliana.

- Symeonie - Ilan zwrócił się do zaklinacza w kolejną prośbą - czy mógłbyś zebrać ich broń? Zabrać to, co nam się przyda i zniszczyć całą resztę?
Tym razem kotołak bez mrugnięcia okiem zabrał się za powierzone zadanie.


Jeszcze chwilkę lub dwie Josh by zwlekał z oddaleniem się i nie byłoby kogo ratować. A tak - rannym się udało. Prawdę mówiąc starczył jeden, drugi niewielki czar, by ich życiu przestało zagrażać niebezpieczeństwo.
Gdy już leżeli z boku, na trawie, Tilien podzieliła się z Ilianem swym pomysłem. Całkiem trafnym. Warto było się dowiedzieć, w jaki sposób Josh przeciągnął Sknerę na swoją stronę, czym go skusił.
- Znasz mnie, prawda? - Ilian spojrzał na człowieka, którego przed chwilą wyrwał z ramion śmierci.
Zapytany skinął głową.
- Byłem przy tym, jak lord Malcolm składał wam ofertę - odparł.
- W takim razie może mi powiesz, mój drogi - w głosie Iliana dość trudno było znaleźć choćby odrobinę sympatii, którą w końcu leczący powinien mieć w stosunku do pacjenta - dlaczegóż to zaczęliście nas ścigać, jakbyśmy popełnili przestępstwo? I jakim to sposobem bandyta i morderca stanął na czele pościgu?
- Jaki bandyta? Lord? - zbrojny wyraźnie nie rozumiał stawianych mu pytań.
- O Joshu mówię. - Ilian wykazywał daleko posuniętą cierpliwość. - Jak zdołał namówić lorda do pościgu za nami. Z jakiego powodu?
- Przecie on, panie, ze swoimi ludźmi napadnięty został przez was a sam zbójów pokonał! Głowy ich nawet lordowi przyniósł!
Można się było czegoś takiego domyślać. Oto dzielny i prawy Josh, który stracił swych szlachetnych towarzyszy w walce ze straszliwymi bandziorami.
- Ze swoimi ludźmi? Ciekawe... To i lord cieszyć się powinien, że sam przyszedł po nagrodę. Mniej płacić musiał - zakpił Ilian. - Swoim to ludziom głowy poucinał, to mu łatwo poszło - dodał. - A czemuż to za nami lord ruszył? Na bandytów to nawet nie chciał posyłać swoich ludzi, a tu swą własną osobą ścigać nas raczył... Co za zaszczyt. - Poziom ironii w głosie Iliana jeszcze wzrósł.

______
5, 14, 15
 
Kerm jest offline