Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-10-2011, 18:29   #121
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Josh był zatrważająco wprost przekonujący.
Tilien miała dziwne wrażenie, że stara się wzbudzić w nich przekonanie, iż zaatakowali niewłaściwych ludzi. Zmylić i skłonić do obrania takiego sposobu myślenia, by poczucie winy przeważyło nad zdrowym rozsądkiem. I prawie mu się udało. Gdyby nie słyszała zeznań pojmanego bandyty, gdyby Tharivol i Daeri nie opowiedzieli, jak tamci przechwalali się zabiciem łowcy nagród... Kto wie...

A tak mogła na zimno, z opanowaniem rozpatrzeć to wszystko, co powiedział Josh i wychwycić tkwiące w jego słowach nieścisłości.
Josh nie mógł wiedzieć i najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że rozmawiali z jednym z członków jego bandy zanim zabrała go straszna śmierć w podziemiach. Że dowiedzieli się o Joshu-szefie bandytów kilku ciekawych rzeczy. O napadach, o sprzedaży skradzionych towarów, o kupcu-paserze, który te rzeczy skupywał.
No a sam Josh popełnił jeszcze jeden błąd. Wcześniej mówił o pomszczeniu śmierci swoich ludzi. Tylko swoich ludzi. Skąd teraz wziął jakiegoś mitycznego braciszka? Namnożyło się nagle więzi rodzinnych wśród bandziorów, rabusiów i morderców? Zaiste rodzinny interes musiałby prowadzić Josh, jeśli cokolwiek z tego, co prawił miałoby być prawdą. Tyle, że więzy braterskie przestały być aż tak ważne dla watażki, kiedy urzynał łeb trupowi swojego rodzonego brata. Opłaciło się. Pan na Kurniku dał mu się... omamić.
Przychodziło jej na myśl dosadniejsze określenie, ale powstrzymała się od używania słów uważanych powszechnie za wulgarne i bardziej przystojących szewcom i portowym tragarzom, niż pannie, z bądź co bądź, dobrego domu. Jednego Joshowi odmówić nie było można. Łgał, jakby się wprost do tego urodził.

W to, że wycofał swoich ludzi także mocno wątpiła. Za dużo hałasu przy tym robili. Jak stado dzików w rui. Najpewniej któryś z nich skorzystał z tego, ukrywszy się w gąszczach. Cholera! Nagle poczuła się jak ostatnia skwarka na wspólnej misce. Kusznicy mogli czyhać w oddali, i wystrzelać ich, kiedy zbliżą się do przywalonych głazami nieszczęśników. Ciekawe, kogo z nich spotkał ten paskudny los przynęty? Herszt potwierdził jedynie przekonanie Tilien, iż byli to ludzie Sknery, albo i on sam we własnej osobie. Tedy Joshowi ludzie mogli walić w nich spokojnie, jak do tarczy. I dlatego też bardzo, ale to bardzo nie podobał jej się pomysł Iliana z wyciąganiem i uzdrawianiem owych pechowców. Bogom ducha w sumie winnych, ale któż kazał im służyć głupiemu panu?!

Przeklinając w duchu Iliana i obiecując sobie (również w duchu), że przy najbliższej okazji wybije mu z głupiego łba równie głupie pomysły, wybrała się w krzaczki. Nie jednak w celach fizjologicznych, ale by sprawdzić czy ludzie Sknery (a raczej Josha) faktycznie się stamtąd wynieśli.
Ku swemu zdziwieniu nie skończyła tych badań z bełtem w brzuchu, nie groziło Ilianowi to, że będzie go nawiedzać dniami i nocami w charakterze ducha. Z jej obserwacji wynikało, iż nikt na nią nie czyhał, nikt ich nie obserwował, nikt nie kierował na nich bełtów ni strzał. Z drugiej strony nie bardzo już byłoby komu. Pod ścianą padło dwóch ludzi, sądząc z tego, co widziała przed chwilą, pod zwałami kamieni, ziemi i cegieł leżało kolejnych sześciu, z czego - jak jej się zdawało - tylko dwóch jeszcze dychało.
Ośmiu. Całkiem niezły wynik jak na pięcioosobową drużynę.

Podczas gdy Ilian zajmował się rannymi, Tilien, cały czas nie ufając Joshowi, bacznie obserwowała okolicę. Wolała nie zostać zaskoczona jakimś podstępnym zachowaniem ze strony herszta bandytów. Stojąc blisko szczytu pagórka, częściowo ukryta za fragmentami ściany, która nie runęła w dół, miała świetny widok na to, co dzieje się niżej. I z pewnością zauważyłaby najmniejszą nawet próbę ataku.

_____________
10, 2, 18
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 11-10-2011 o 18:35. Powód: literówka jeno i trochę przecinków :p
Lilith jest offline  
Stary 18-10-2011, 11:18   #122
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ufność Iliana w słowa Josha dotyczące pokojowego rozejścia się czy też w danie im szansy na leczenie była dokładnie taka sama, jak stopień wiary w słowa bandyty dotyczące mniemanej pomyłki. W związku z tym Ilian nie miał najmniejszego zamiaru rozpoczynać jakiejkolwiek działalności związanej z leczeniem tak długo, aż Tilien nie zapewniła ich, że Josh ze swoimi nowymi poplecznikami oddalili się.

Faktem było, że obiecał uratować życie tym dwóm, którzy szczęśliwym trafem uniknęli śmierci. Ale uratować życie nie znaczyło wcale doprowadzić ich do pełni zdrowia tylko po to, by mogli ruszyć za nimi w pościg u boku Josha. Nie umrą do rana, i to im powinno wystarczyć. A potem mogą się długo kurować, pod troskliwą opieką Josha.

Czterech ludzi nie żyło. Rozbite głowy, zmiażdżone klatki piersiowe. By im dopomóc, trzeba było cudu, a tym Ilian nie dysponował. Za to pozostała dwójka...
- Pomóż mi ich wyciągnąć - poprosił Symeona.
We dwóch zawsze było łatwiej odsunąć kamienie czy też przenieść pokancerowanego nieboraka.
Ku swojemu zaskoczeniu nie doczekał się pomocy. Zaklinacz stał jak zaczarowany i z miną wyraźnie zniesmaczonego przyglądał się próbom ratowania ich niedoszłych oprawców. Czuło się wprost jego niezadowolenie z powodu takiego właśnie załatwienia sprawy. Bez wątpienia miał dużo racji. Z drugiej strony... dobijanie bezbronnych nigdy nie leżało w charakterze Iliana.

- Symeonie - Ilan zwrócił się do zaklinacza w kolejną prośbą - czy mógłbyś zebrać ich broń? Zabrać to, co nam się przyda i zniszczyć całą resztę?
Tym razem kotołak bez mrugnięcia okiem zabrał się za powierzone zadanie.


Jeszcze chwilkę lub dwie Josh by zwlekał z oddaleniem się i nie byłoby kogo ratować. A tak - rannym się udało. Prawdę mówiąc starczył jeden, drugi niewielki czar, by ich życiu przestało zagrażać niebezpieczeństwo.
Gdy już leżeli z boku, na trawie, Tilien podzieliła się z Ilianem swym pomysłem. Całkiem trafnym. Warto było się dowiedzieć, w jaki sposób Josh przeciągnął Sknerę na swoją stronę, czym go skusił.
- Znasz mnie, prawda? - Ilian spojrzał na człowieka, którego przed chwilą wyrwał z ramion śmierci.
Zapytany skinął głową.
- Byłem przy tym, jak lord Malcolm składał wam ofertę - odparł.
- W takim razie może mi powiesz, mój drogi - w głosie Iliana dość trudno było znaleźć choćby odrobinę sympatii, którą w końcu leczący powinien mieć w stosunku do pacjenta - dlaczegóż to zaczęliście nas ścigać, jakbyśmy popełnili przestępstwo? I jakim to sposobem bandyta i morderca stanął na czele pościgu?
- Jaki bandyta? Lord? - zbrojny wyraźnie nie rozumiał stawianych mu pytań.
- O Joshu mówię. - Ilian wykazywał daleko posuniętą cierpliwość. - Jak zdołał namówić lorda do pościgu za nami. Z jakiego powodu?
- Przecie on, panie, ze swoimi ludźmi napadnięty został przez was a sam zbójów pokonał! Głowy ich nawet lordowi przyniósł!
Można się było czegoś takiego domyślać. Oto dzielny i prawy Josh, który stracił swych szlachetnych towarzyszy w walce ze straszliwymi bandziorami.
- Ze swoimi ludźmi? Ciekawe... To i lord cieszyć się powinien, że sam przyszedł po nagrodę. Mniej płacić musiał - zakpił Ilian. - Swoim to ludziom głowy poucinał, to mu łatwo poszło - dodał. - A czemuż to za nami lord ruszył? Na bandytów to nawet nie chciał posyłać swoich ludzi, a tu swą własną osobą ścigać nas raczył... Co za zaszczyt. - Poziom ironii w głosie Iliana jeszcze wzrósł.

______
5, 14, 15
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172