Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2011, 00:19   #42
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
odróż wozem, mimo panujących wokoło warunków, była o wiele bardziej bezpieczna niźli przedzieranie się pośród ciał konających i martwych ofiar oraz niedobitków mieszkańców. Wulfram widział niejedną wojnę, teraz musiał niechętnie przyznać że chaos który zapanował wśród mieszkańców działa na niekorzyść broniących się. Utrudniali oni jakiekolwiek zorganizowane działania potęgując panikę wśród zbrojnych. Z doświadczenia wiedział że więcej ludzi ginie w trakcie ucieczki niźli w boju twarzą w twarz. Plecy są łatwym celem, zaś biegający po placu stawali się dla niego żywymi trupami które jeszcze o tym nie wiedziały. Orki zaś były tu by im to przekazać w dość drastyczny sposób. Teraz musiał zająć się rodziną. Z zimną bezwzględnością jeśli trzeba. Obejrzał się za siebie chcąc się upewnić że ma czyste zaplecze. Gdyby tylko pamiętał stare powiedzenie wojaków "Nie oglądaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przyjebie" zapewne postąpił by inaczej jednak tak się nie stało. Wóz w drastyczny sposób pozbawiony został swojej siły pociągowej toteż przetoczywszy się niekontrolowanie kilka metrów zatrzymał się na zmaltretowanym truchle wierzchowca. Czas by ukazać najeźdźcom wilczą furię.
Zanim Wulfram skoczył na Abishaia, coś nadleciało od boku, i nastąpiła eksplozja. Nie był to jednak ogień, lecz eksplozja kwasu, po której... Diabeł wciąż tam stał, zupełnie niewzruszony. Zaklęcie najwyraźniej na niego kompletnie nie zadziałało. Karczmarz warknął więc, skacząc na wrogą paskudę, nie zaprzątając sobie nawet w tej chwili głowy skąd ten czar się wziął...

Wufram skoczył na Abishaia, unikając pazurów, i trzaskając go ze swojego opancerzonego barku, jednocześnie podrywając na moment impetem ataku wprost Diabła z bruku. Dzięki temu, zdołał przesunąć paskudę o parę dobrych kroków w tył, zanim w końcu od niego odskoczył. Poczwara krótko ryknęła, po czym wyprowadziła zamach ogonem, przed którym jednak mężczyzna się zręcznie usunął. Jego działania zapewniły względne bezpieczeństwo bezbronnym kobietom toteż czas najwyższy był usunąć zagrożenie z drogi. Jak narazie szło gładko lecz wróg którego nie znał mógł zaskoczyć go czymś co sprawi że szale walki przechylą się na niekorzyść karczmarza. Utrzymując dystans natarł mieczem na bestię, rozpalając w sobie płomień który ugasić mogła tylko krew. Nie czuł się pewnym w walce po poprzedniej przygodzie z zawalidrogami.
Wulfram trzymając swój miecz oburącz natarł na Diabła, siekąc go straszliwie na początek po torsie. Po wychyleniu w bok, wśród czarnej juchy tryskającej z klaty oponenta ponowił zamach celując w nogę Abishaia, ten jednak uskoczył. Ostatni cios z serii mężczyzna wyprowadził zaś po zręcznym okręceniu się wokół przeciwnika po jego plecach, raniąc równie wielce dotkliwie. Wulfram miał wrażenie że siła jego ciosu niemal skruszyła firnament świata. Ostrze wirowało w powietrzy niczym przedłużenie jego ciała. Niczym śmiercionośny posłannik jego woli. Mimo iż kwas nie palił ciała poczwary Abishaiem zachwiało, i zdawało się, że broczył wprost litrami krwi. Niespodziewanie wyciągnął łapę w kierunku Wulfiego, wskazując mężczyznę paluchem.
-Odejdź! - Rozległ się zgrzyt bezpośrednio w głowie karczmarza, popierany jakąś dziwną siłą. Wojak jednak się jej nie dał. Podszedł wolno w stronę broczącej juchą bestii, roztaczając wokoło aurę śmierci. Jego dudniący głos zniżony do warkotu dotarł do uszu kreatury :
- Gdy będziesz już w piekle, zapamiętaj twarz tego który cię tam wysłał. Niech całe podziemia śmieją się z głupoty atakującego Wolnego Wilka - Tytuł ten wymówił jakby z namaszczeniem. Po czym, zamachnął się, szybkim ciosem pozbawiając bestię rogatego łba. Złapany za róg czerep stał się osobistym trofeum karczmarza, który zadowolony z wyniku walki odeskortował swoją rodzinkę do pałacu. Przez chwilę rozważał czy nie skierować swych bliskich na wyspę Srebrnej Straży lecz odrzucił tę myśl w obawie przed ewentualnym rzecznym desantem orczej inwazji. Miał przewagę nad intruzami nękającymi Silverymoon. Doskonale znał teren miasta,większość życia spędził przelewając krew wszelkich ras jakie miały nieszczęście stanąć na drodze jego ludzi oraz co najważniejsze czuł się niczym wampir zbudzony z wieloletniego snu. Żądny krwii. Czuł jej zew, silny niczym głód palący trzewia. Ta noc będzie jego krwawym powrotem do branży. Na ustach wystąpił mu uśmiech, lecz nie było w nim niczego dobrego, wyglądał z nim niczym rozwścieczony wilk. Był wilkiem...w ręku nadal ściskał róg z łba który wciąż majtał się wraz z nowym właścicielem. Zarzucony niedbale na ramię miecz oraz mroczny grymas na twarzy. Upajał się chwilą. Był w swoim żywiole
 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 19-10-2011 o 00:23.
Grytek1 jest offline