Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2011, 13:51   #11
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Tuż za bramą powitał ich posłaniec, w celu pokierowania grupy do wschodniego skrzydła. Młody człowiek, na oko lat czternaście, zamierzał odprowadzić ich do końca muru. Jednocześnie zalecił Mei zostawić konia, obiecując że zajmie się nim i będzie czekał z nim pod garnizonem. Ominęli więc dziedziniec, a także biuro ambasadora gnomów i opuścili mury Vaerl. Musieli jeszcze przejść się krótkim, leśnym traktem przy murze. W cieniu twierdzy i świerków, mrok był nieprzenikniony nawet drobnym prześwitem. Pochód w takich warunkach wiązał się z koniecznością baczenia na to co ma się pod nogami. Twardo ubita trasa na szczęście była łatwo dla ich stóp wyczuwalna. Tym samym finalnie udało się dojść do bramy jednostki garnizonowej “Wolność”. Z zewnątrz prezentowała się bardzo niepozornie. Chaotycznie złączone palisadą rogatki byłego miasta, były jak coś zrobione na gwałt i bez pomysłu. Skąpany w szarym mroku pośród iglastych drzew, zdawał się być jak uśpiona osada w elfim zagajniku. W każdym razie daleko było temu od finezyjności jaszczurzej konstrukcji. Jak już zdążyli się przyzwyczaić, i tam czekał ktoś na powitanie. Tym razem jednak z ubioru i prezencji ogólnej, wywnioskowaliście iż nie jest to kolejny chłopak na posyłki. Przed nimi stał bowiem ktoś w podeszłym wieku, którego wyraz twarzy świadczył o sporym zaprawieniu w boju i wielkiej rozwadze. Również jego zdobiony kirys i płachta oznaczały duże zasługi. To jak się przedstawił mogło ich nieco zaskoczyć:

http://i51.tinypic.com/2pq0z9v.jpg
Starszy mężczyzna w kirysie.

- Witajcie. Oczekiwałem was. Jestem generał Armond. Być może już się zdążyliście domyśleć, że w trójkę zostaliście wybrani do wykonania jednej i tej samej misji - słowa te przypieczętowały tylko to, czego już od dawna się domyślali. Skoro od początku traktowano ich jak jedną grupę, to raczej nie zamierzali zmienić nagle zamiarów - Nie lubię tracić czasu, więc zapraszam do mojego sali odpraw. Tam przekażę wam niezbędne informację, a potem przedstawię was drugiej drużynie, którą będziecie wspierać - generał jeszcze przyjrzał się im przez chwilę, by udać się do środka garnizonu.
Górna warga zadrżała lekko na twarzy Lei, ale zaraz uspokoiła swoje odruchy i skierowała swe kroki za przewodnikiem.
Co to ma znaczyć praca w grupie? Nie wiedzą kim jest? Nienawidziła pracy zespołowej i źle się w niej czuła, rzadko pozwalając sobie na zaufanie swym kamratom. Zaczęła żałować, że w ogóle otworzyła tę przeklętą kopertę. A tak czekała na jakiś dreszcz emocji.
Cóż, teraz już nie ma wyjścia musi się dostosować i przynajmniej sprawiać wrażenie posłusznej, dopóki nie zacznie się faktyczna misja. W głębi duszy nie mogła się doczekać na czym to wszystko będzie polegało.
- Eh. To jest irytujące ! Spójrz tylko na nią ! Przecież pewnie, gotuje gorzej od Ciebie ! - Rzucił złośliwie, jednak starał się stwierdzić w stronę towarzysza. Wyraźnie nie zadowolony z obrotu spraw. Ruch oporu nie był zbyt “mądry” kiedy starają się ściągać najemników i łączyć ich w grupy. Osób które nie znają, łączą w drużyny oraz mają odnieść sukces w “arcyważnej misji”
- Denerwuje mnie to... Ta cała sytuacja ! Jestem głodny.... - Dodał po chwili. Zdejmując swój “śmieszny” kapelusz, po czym przetarł go kilka razy. Chwile później, ponownie znalazł się na Jego głowie.
- Do jednej misji? - zapytał, zdecydowanie zdziwiony krasnolud. Do jednej misji? Przecież się nawet nie znają. Znaczy, on z Czerwonym się znali. Ale na cóż im ta kobieta?
- Nie znamy tej kobiety - rzekł do generała Armonda. Może to zwykła pomyłka i zaraz ją zabiorą? Vargrom nie lubił pracować w grupie - miał spore trudności z nawiązywaniem społecznych kontaktów. Był niemiły i wulgarny. Czy buntownicy wiedzieli na co skazują tę biedną dziewkę?
- Tym lepiej - odparł tajemniczo Armond już z wnętrza pomieszczenia, przed którym właśnie stali. Gdy drzwi otworzyły się dla nich szerzej, ze środka niesfornie wymskiwały się promienie świetlne, a ciepłe powietrze delikatnie opatuliło ich zziębniete ciała.
 

Ostatnio edytowane przez Cao Cao : 19-10-2011 o 22:04.
Cao Cao jest offline