Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2011, 13:51   #11
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Tuż za bramą powitał ich posłaniec, w celu pokierowania grupy do wschodniego skrzydła. Młody człowiek, na oko lat czternaście, zamierzał odprowadzić ich do końca muru. Jednocześnie zalecił Mei zostawić konia, obiecując że zajmie się nim i będzie czekał z nim pod garnizonem. Ominęli więc dziedziniec, a także biuro ambasadora gnomów i opuścili mury Vaerl. Musieli jeszcze przejść się krótkim, leśnym traktem przy murze. W cieniu twierdzy i świerków, mrok był nieprzenikniony nawet drobnym prześwitem. Pochód w takich warunkach wiązał się z koniecznością baczenia na to co ma się pod nogami. Twardo ubita trasa na szczęście była łatwo dla ich stóp wyczuwalna. Tym samym finalnie udało się dojść do bramy jednostki garnizonowej “Wolność”. Z zewnątrz prezentowała się bardzo niepozornie. Chaotycznie złączone palisadą rogatki byłego miasta, były jak coś zrobione na gwałt i bez pomysłu. Skąpany w szarym mroku pośród iglastych drzew, zdawał się być jak uśpiona osada w elfim zagajniku. W każdym razie daleko było temu od finezyjności jaszczurzej konstrukcji. Jak już zdążyli się przyzwyczaić, i tam czekał ktoś na powitanie. Tym razem jednak z ubioru i prezencji ogólnej, wywnioskowaliście iż nie jest to kolejny chłopak na posyłki. Przed nimi stał bowiem ktoś w podeszłym wieku, którego wyraz twarzy świadczył o sporym zaprawieniu w boju i wielkiej rozwadze. Również jego zdobiony kirys i płachta oznaczały duże zasługi. To jak się przedstawił mogło ich nieco zaskoczyć:

http://i51.tinypic.com/2pq0z9v.jpg
Starszy mężczyzna w kirysie.

- Witajcie. Oczekiwałem was. Jestem generał Armond. Być może już się zdążyliście domyśleć, że w trójkę zostaliście wybrani do wykonania jednej i tej samej misji - słowa te przypieczętowały tylko to, czego już od dawna się domyślali. Skoro od początku traktowano ich jak jedną grupę, to raczej nie zamierzali zmienić nagle zamiarów - Nie lubię tracić czasu, więc zapraszam do mojego sali odpraw. Tam przekażę wam niezbędne informację, a potem przedstawię was drugiej drużynie, którą będziecie wspierać - generał jeszcze przyjrzał się im przez chwilę, by udać się do środka garnizonu.
Górna warga zadrżała lekko na twarzy Lei, ale zaraz uspokoiła swoje odruchy i skierowała swe kroki za przewodnikiem.
Co to ma znaczyć praca w grupie? Nie wiedzą kim jest? Nienawidziła pracy zespołowej i źle się w niej czuła, rzadko pozwalając sobie na zaufanie swym kamratom. Zaczęła żałować, że w ogóle otworzyła tę przeklętą kopertę. A tak czekała na jakiś dreszcz emocji.
Cóż, teraz już nie ma wyjścia musi się dostosować i przynajmniej sprawiać wrażenie posłusznej, dopóki nie zacznie się faktyczna misja. W głębi duszy nie mogła się doczekać na czym to wszystko będzie polegało.
- Eh. To jest irytujące ! Spójrz tylko na nią ! Przecież pewnie, gotuje gorzej od Ciebie ! - Rzucił złośliwie, jednak starał się stwierdzić w stronę towarzysza. Wyraźnie nie zadowolony z obrotu spraw. Ruch oporu nie był zbyt “mądry” kiedy starają się ściągać najemników i łączyć ich w grupy. Osób które nie znają, łączą w drużyny oraz mają odnieść sukces w “arcyważnej misji”
- Denerwuje mnie to... Ta cała sytuacja ! Jestem głodny.... - Dodał po chwili. Zdejmując swój “śmieszny” kapelusz, po czym przetarł go kilka razy. Chwile później, ponownie znalazł się na Jego głowie.
- Do jednej misji? - zapytał, zdecydowanie zdziwiony krasnolud. Do jednej misji? Przecież się nawet nie znają. Znaczy, on z Czerwonym się znali. Ale na cóż im ta kobieta?
- Nie znamy tej kobiety - rzekł do generała Armonda. Może to zwykła pomyłka i zaraz ją zabiorą? Vargrom nie lubił pracować w grupie - miał spore trudności z nawiązywaniem społecznych kontaktów. Był niemiły i wulgarny. Czy buntownicy wiedzieli na co skazują tę biedną dziewkę?
- Tym lepiej - odparł tajemniczo Armond już z wnętrza pomieszczenia, przed którym właśnie stali. Gdy drzwi otworzyły się dla nich szerzej, ze środka niesfornie wymskiwały się promienie świetlne, a ciepłe powietrze delikatnie opatuliło ich zziębniete ciała.
 

Ostatnio edytowane przez Cao Cao : 19-10-2011 o 22:04.
Cao Cao jest offline  
Stary 19-10-2011, 13:53   #12
 
pawelczas's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodze
W chwili, gdy wysoki elf znalazł się w pomieszczeniu dla oczekujących, nie był zbyt zadowolony z tego, że musiał czekać. Nie lubił tego po prostu, mimo faktu, że w akademii magów uczono go cierpliwości. Jeśli uważano, że kwestia ratunku brata Basha jest na tyle priorytetowa, to winni mieć już to dawno przygotowane. Brak zorganizowania i chaos w biurokracji. Żałosne.
Zaraz potem zerknął na resztę swoich przyszłych kompanów. Wygląda na to, że i oni otrzymali list. Jeden z nich był jaszczurem, którego jeszcze kojarzył z niektórych misji, ale odszczepieńca w ogóle nie znał. W zasadzie nie zależało mu na tym, by go znać. Przynajmniej do teraz, gdyż musi wiedzieć, w czym każdy z nich się specjalizuje, by w czasie wykonywania zadania odpowiednio wykorzystać ich zdolności. I w przeciwieństwie do nich, był ubrany w sposób godny swojej rangi. Był ubrany w czerwono żółty mundur oraz krwiście czerwoną szatę z wycięciem w kroku, zaś na ramiona narzucił żółto- czarną pelerynę. Opierał się na swojej lasce, a jego maska lśniła od czystości.
Kątem oka zerknął raz jeszcze na leśnego elfa. Wiedział, że dojdzie do spięć między nimi ze względu na różne ideologie oraz wyznawane wartości. Ale cóż poradzić, do Ruchu należeli różni przedstawiciele ras, a tylko Beztwarzowi należeli do ksenofobicznych, przyjmując w swoje szeregi tylko elfy wysokiego rodu.
Jaszczur za to zdawał się być osobą, która ceni sobie honor. Jak przystało na Pożogę, należał do person spokojnych i chcących nawiązać kontakt między swoimi towarzyszami. Nie mniej Ullian zdawał sobie sprawę z tego, że w pięć minut nie zdołają złapać aż tak dobrego kontaktu:

- Porozmawiamy po spotkaniu- odpowiedział mu tylko elf- rada jest ważniejsza.

Wtedy odezwał się właśnie elf, w ironicznym jak przystało na kontakty między dwoma szczepami:

- Jeszcze pięć minut. Jak się pan kapitan denerwuje, mogę podać ziółka.

Ullian, raczej pokazując swoje kamienne oblicze, odpowiedział w sposób, jakby mówił do swojego podkomendnego:

- Jeśli masz coś do powiedzenia w pięć minut na tyle ważnego, to mów. Jeśli nie, po prostu poczekajmy te pięć minut.
 
pawelczas jest offline  
Stary 19-10-2011, 17:07   #13
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-Nie, chciałem się tylko przywitać- stwierdził jaszczur wzruszając ramionami- nie znam szczegółów, tylko tyle co dostałem w zapieczętowanym liście
- Rozkazy chyba wszyscy dostaliśmy takie same. Misja wielkiej wagi. Mam nadzieję, że równie wielkie przeznaczą na to środki
- odpowiedział, opierając się o ścianę
-Mnie wystarczy to co mam u siebie, ale jeśli dodatkowy sprzęt może pomóc któremuś z moich towarzyszy to nie będę przeszkadzał. Jak się mają Beztwarzowi? Mam nadzieję, że dobrze... Pożogi ostatnio skurczyły się o jednego członka- zakończył z wyraźnym smutkiem
- O tym też właśnie mówię. Co do mojego oddziału, zlikwidowaliśmy ostatnio jedną z pomniejszych fabryk, choć staraciliśmy przy tym prawie 10% oddziału. Nie mniej, warto było- odpowiedział dość sucho, wciąż spoglądając z podejrzeniem na jaszczura. U niego nie widać było smutku. A może widać? Ciężko powiedzieć po twarzy cokolwiek- szczęśliwie coraz więcej imigrantów przybywa z wyspy, więc mamy stały dostęp do zasobów ludzkich, czy jak w tym przypadku, elfich.
-Tęsknię za czasami gdy mogłem powiedzieć to samo. Pożóg zostało już osiem, niedługo wybierzemy kogoś na miejsce Eliazza, ale niestety Pustynne Burze nie są już takie wielkie jak kiedyś.
- powiedział przygnębiony myślą o wielkości swojego plemienia sprzed kilku lat i tym co z niech zostało. Pożóg zawsze było tylko dziewięć, rzadko następowała rotacja, bo byli najlepsi, ale już nie są na łonie Matki Pustyni, na którym byli niepokonani. Nie znają sekretów tego świata, a tamten nie miał przed nimi tajemnic. Niestety zostali wyparci. Cóż, jedno plemie nie jest w stanie odeprzeć gniewu golemów, nie ważne jak waleczne.
- Szkoda, że niektórym tak trudno to zrozumieć - wtrącił się Kasir, dotąd słuchający wymiany zdań z boku.
Pogawędka była nawet miła, choć nie mogła trwać długo. Nie był to wszak czas na rozmowy przy porannej herbacie. Pokój misji czekał już na was otworem, a wy nie chcąc poważnie narazić się przełożonym, wykonali rozkaz generała i przekroczyli jego progi. To znane im poniekąd miejsce, utrzymane było w ciemnym odcieniu. Wypełniały go zaledwie dwa duże, hebanowe stoły, a także trzy szafy, i kilka krzeseł ustawionych naprzeciw ściennego wieszaka. Na tym ostatnim spoczywało już przygotowane do rozwinięcia płótno mapy operacyjnej. Przy mapie stał Erm Faren i patrzył na nich. Generał Armond stał do nich plecami przy jednym ze stolów i wpatrywał się w jakieś notatki. Na dźwięk kroków barczysty mężczyzna w kirysie odwrócił się, wciąż trzymając w jednej ręce kartkę papieru. Spojrzał wnet na Farena i gdy ten skinął głową że wszystko jest gotowe, Armond ruszył do mapy.
- Miło że wpadliście - rzucił jakby z przekąsem.
- Zaiste... - dopowiedział mu tajemniczy głos z drzwi, zwracając na sobie uwagę zebranych.
Brzmiał jednak tak jakoś dziwnie znajomo... Zbyt znajomo. Gdy sylwetka nowego gościa wnikała powoli do środka pokoju, serca ścisnęły się im gwałtownie i tak mocno, że o mało co krew nie stanęła w żyłach. Nie mogli uwierzyć, ale przed nimi stanął właśnie sam Najwyższy. Lecz również Armond i Faren nie kryli swego zaskoczenia. Major błyskawicznie ukłonil się niemalże do pasa. Generał ukłonił się również, choć już dużo skromniej. Jako, że zapewne elfowi odebrało mowę, głos zabrał Armond.
- Witaj o Najwyższy, naprawdę nie musiałeś... - lecz Olaf Basha jednym, celnym spojrzeniem przerwał swemu podwładnemu w pół zdania - Rozumiem. Jeśli chcesz przeprowadzić tą odprawę za mnie...


Olaf Basha

- Zostań Armondzie - rzucił krótko lider ruchu oporu, zerkając przy tym ukosem na nich - Ale sprawa ta dotyczy mojego brata i nie zamierzam się chować przed odpowiedzialnością.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 21-10-2011 o 18:07.
Arvelus jest teraz online  
Stary 19-10-2011, 21:14   #14
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
Basha tym razem odwrócił się do Ulliana, Thazoqa i Kasira frontalnie. Przez moment mogli oglądać go w całej okazałości. Ujrzeli wszak twarz typową dla bohatera walczącego, twarz naznaczoną bliznami i szramami, dodającymi jej tylko dodatkowego animuszu. Jego ciemnobrązowe włosy opadały końcówkami na solidne, żelazne naramienniki jego zbroi. Nie była ona tak ekstrawagancka jak u generała Armonda, acz z pewnością zapewniała znakomitą ochronę i była dziełem mistrza. I przede wszystkim to spojrzenie - było czymś niezwykłym, niczym dar od bogów, mogło wyrażać jednocześnie męstwo, odwagę i groźbę. A jednocześnie potrafiło ukoić stres i dodać przy tym poczucie bezpieczeństwa. Olaf Basha bezsprzecznie był ikoną ruchu oporu. Bez niego ludzkość najpewniej przepadłaby w odmętach historii. Wielu widziało w nim wręcz inkarnację Czerwonego i Czarnego, choć on sam bardzo nie lubił gdy go w ten sposób porównywano. Bo co by dobrego o nim nie mówić, Olaf Basha należał do osób dosyć skromnych i stonowanych co do swojej rangi.
- Witajcie wszyscy. Dziękuję, że przybyliście na czas. Cieszy mnie widok zwłaszcza ciebie, drogi Ullianie. Twoi beztwarzowi bardzo się przysługują naszej organizacji. Ale też wybrałem ciebie Kasirze, a także ciebie Trzeci Pożogo, bo uznałem że jesteście wybitni w swym fachu. Razem z kapitanem Ullianem tworzycie jednostkę, która godna jest zadania najwyższej rangi, a jednocześnie misji odnalezienia mojego brata. Ale nim przejdę do przedstawienia celów i założeń, czy macie wstępnie jakieś pytania?
Gdy tylko Thazoq ujrzał Bashę, uderzył się prawą pięścią w pierś, a lewą w krzyż i w ten pozycji ukłonił się. Ten hołd zarezerwowany był tylko dla tych których Burze darzyły najwyższym szacunkiem, zwykle chodziło o wodza Terrokana, lub, ewentualnie, Pierwszego Pożogę - Barutza. Nie do końca mu się spodobało, że został zaznaczony wkład Bezpysków, a Pożóg nie, ale cóż... zdawał sobie sprawę, że najpewniej jest to kwestia liczebności, lub, ewentualnie, jego własnego braku obiektywizmu. Pytania? Czy miał jakieś? Wszystko wydawało się nieistotne w porównaniu z misją którą przydziela sam Basha... Nie, żadnych pytań.
„Więc się w końcu pojawiłeś, co, staruszku?”, pomyślał w głowie Ullian, uśmiechając się. W przeciwieństwie do jaszczura, jedyne co zrobił to położył dłoń na piersi i skinął głową. Zrobił to tylko dlatego, że miał jakiś szacunek do człowieka. Człowieka, z którym wiązał możliwość wykorzystania, w chwili, gdy już zdobędzie odpowiednią potęgę, by z powrotem zająć się kwestiami wyspy. Zaraz potem, wyprostował się i oparł o lasce, przyglądając się postaci. Zaraz potem zabrał głos:
- Winniśmy przejść do celu naszej rozmowy. Pytania pojawią się później.

Kasir pochylił się, ale uczynił to machinalnie, tak jakby witał jednego z setki przybyłych na jakąś dworską ucztę. Był ciekaw, czy zostanie skarcony za tak ostentacyjnie okazany brak szacunku.
„Olaf Basha - myślał - a jednak”. Nie spodziewał się, że uciekając z jednego z centrów dyplomatycznych Amaranu trafi na kogoś okrytego większą sławą od kogokolwiek, kogo znał. Poczuł suchość w ustach. Olaf Basha, lśniąca zbroja - to się udzielało. Wbrew wrodzonej przewrotności, głowa sama chyliła się ku dołowi.

- Ciężko pytam o coś, czego nie znamy nawet w zarysie, o panie - odezwał się.
 
Paradoks jest offline  
Stary 22-10-2011, 22:31   #15
 
Kagonesti ZW's Avatar
 
Reputacja: 1 Kagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłość

[media]http://66.90.118.45/soundtracks/drakan/tjujnvjfku/drakan-song-03.mp3[/media]

Garnizon "Wolność" powstały na ruinach jaszczurzej osady Imoss, jest jednym z dwóch regimentów wsparcia militarnego dla twierdzy Vaerl i jednocześnie jednostką operacyjną dla szeregu misji. Jego członków nazywa się "Narzędziami Wolności' i to oni najczęściej podejmują się zadań wymagających sprawności fizycznej, umiejętności walki czy taktyki wojennej. "Wolność" skupia tylko najlepszych wojowników i magów, których Gyneth od dawna traktuje jako godnych przeciwników. Wraz z garnizonem "Nadzieja" i elitarnymi oddziałami Gwardii Kolegium Wiary, tworzą najlepiej zorganizowaną i kompletną armię pod wodzą samego Najwyższego Olafa Bashy.

*** *** ***

Kasir, Thazoq "Trzeci Pożoga", Ullian Tele’virr "Beztwarzowy":

- W porządku - główny dowódca rzucił szybkie spojrzenie na każdego z was i zbliżył się do nierozwiniętej jeszcze mapy. To wprawiło stojącego jak wryty Farena w ruch, chcącego uprzedzić Olafa, lecz ten nie czekał na nikogo i poradził sobie ze zwojem sam. Waszym oczom ukazała się mapa regionu z oznaczonymi najważniejszymi miejscami:


- Oto pierwsza część mapy zadania - skomentował to krótko Olaf - Drugą otrzymacie, gdy już dotrzecie do punktu granicznego. Jak możecie wywnioskować z oznaczeń na mapie, punkt ten ustalony został jako zamek Maurden. To w każdym bądź razie ostatnia bezpieczna przystań w tamtym kierunku, tuż przed terenami poza protekcją naszych wojsk. Tym samym Maurden stanie się właściwą bazą wypadową. Tam otrzymacie szczegółowe informacje o obszarze misji, położeniu wrogich wojsk i aktualnej sytuacji z pola bitwy. W miarę możliwości możecie otrzymać tam też dodatkowe wyposażenie oraz pomoc medyczną - tymi słowami Basha zakończył swój wstęp i zrobił dwa kroki w lewo, podchodząc do jednego z dwóch obszernych stołów, na których leżały trzy zawiązane w rulon dokumenty. Armond i Faren widząc to również tam podeszli, i generał wskazał palcem na właściwy zwój. Basha szepnął coś do Armonda i odwinął ów dokument. Przez około dwie minuty pieczołowicie i w skupieniu przyglądał mu się, co rusz marszcząc czoło i pociągając koniuszkami palców za zarost na podbródku. Gdy był już gotowy, kiwnął głową z aprobatą i ponownie skierował na was swoją uwagę.
- Misja może okazać się dosyć trudna - rzekł stanowczym tonem i nie ruszając się z miejsca - Polega na przedostaniu się na teren wroga, i odnalezieniu ostatniego członka drużyny "Żelaznych" i członka "Wolności", majora Hagora Bashę - tu na chwilę przerwał, by nadać wypowiedzianemu zdaniu powagi, aby po chwili ciszy kontynuować - Z doniesień wynika, iż zaginął on trzy dni temu podczas rutynowego patrolu wokół ruin świątyni Kailien. Wyruszył tam wraz z trzema żołnierzami z regimentu piechoty zamku Maurden. Z ostatnich zapisanych raportów wynika, iż napotkali na opór ze strony nowego patrolu golemów. Na terenie faktycznie odnaleziono ślady walki, w której patrol Gynethu został całkowicie unicestwiony. Jednakże z jakiś przyczyn mimo zaleceń powrotu do zamku Maurden, kontakt z oddziałem urwał się i słuch po nim zaginął. Nie wiemy co się dalej stało, ale być może śledczy i skauci z Maurden odkryli już coś, co może wam pomóc w znalezieniu tropu - Basha mimo iż chodziło o jego brata, starał się wygłaszać to zachowując surową beznamiętność. Jego głos jakim wygłaszał szczegóły, był pewną mieszanką apatii i stanowczości. Ewidentnie nie chciał zdradzać żadnych oznak emocji, chcąc ucinać tym spekulacje o popadnięciu w głęboki smutek, czy załamaniu nerwowym. Bo wielu z tych, którzy Olafa znali od dzieciństwa, doskonale wiedzieli jak bardzo zżył się z bratem. Traktował go wręcz protekcjonalnie, co zresztą prowadziło do ostrych tarć między nimi, i skutkowało buntem ze strony Hagora. O braciach Basha krążyło wiele historii, jak to zresztą zawsze bywa z bohaterami. Na przykład o tym, że Hagor w przeciwieństwie do Olafa był zawsze typem wojaka, hulajduszy i ryzykanta. Potrzebował sporej dawki adrenaliny wytworzonej najlepiej w wirze walki, doprawionej walką w trudnych warunkach. Kiedy Olaf został wodzem ruchu oporu, momentalnie wykorzystał pozycję by ukrócić te ryzykanckie wypady brata, co jeszcze bardziej ponoć ochłodziło ich wzajemne relacje. Dopiero gdy serce niesfornego Hagora uklękło przed piękną skautką z Baegoru, wydawało się iż uspokoił się na dobre. Wtedy też razem wrócili do Vaerl i wiedli dosyć spokojne życie. Lecz Evenne, bo tak miała na imię jego ukochana, wciąż musiała wykonywać swoje obowiązki, które niejednokrotnie wiązały się z ryzykiem. Taka już jest praca skautów - choć nie wychodzili nigdy do otwartych bitew, to od nich zależało rozpoznanie terenu wroga i położenia jego wojsk. Właśnie podczas jednej z takich misji Evenne została porwana przez golemy. Hagor popadł w desperację, i za wszelką cenę chciał ją odnaleźć. Znów wykorzystywał każdą możliwą okazję by wyruszać w teren i zmierzyć się z armiami wroga. Podczas jednej z nich z tego co mówią historie przekazywane w garnizonie, napotkał na swą ukochaną przemienioną w mechimerę, która wpierw zabiła jego towarzyszy, a potem próbowała zabić i jego. Na szczęście Hagor przełamał się i pokonał przeciwnika, ale od tamtej pory nigdy już nie zaznał spokoju. Jego relacje z wieloma przyjaciółmi i towarzyszami systematycznie zanikały, a on zamykał się w sobie. Być może Olaf Basha wiedział więcej co siedziało w głowie brata, ale nikt nie miał czelności i odwagi by go o to kiedykolwiek zapytać. Był to zarazem paradoks przywódcy - po zniknięciu Hagora z jednej strony potrzebował wsparcia innych osób, a z drugiej mogłoby to świadczyć o jego czasie słabości. Lider mimo swej potęgi i wpływów, nie mógł pozwolić sobie na taki luksus wyżalania się i wypłakiwania komuś w ramię.
Olaf zaprzestał znów przemowy. Nastała cisza, lecz Basha przerwał ją rzucając z przekąsem na rozładowanie napięcia:
- Hm, myślę że nie możemy Armonda tak zostawiać na boku, tak się biedak przygotował, więc może dajmy mu też coś powiedzieć o tej misji?
Major Faren parsknął lekko śmiechem, choć nie wiadomo czy było to szczere czy wyuczone. Generał Armond natomiast chrząknął lekko w odpowiedzi, jakby nieco go to wytrąciło z toku myślowego, aczkolwiek szybko też odzyskał rezon i głęboko nabrał powietrza do płuc.
- Dobrze. Jak sobie życzysz - odpowiedział ze spokojem generał i z pewną dumą wyszedł do was, zwracając przy tym głowę w stronę odwzorowania terenu - Od siebie chciałbym dopowiedzieć jedno. Nie będziecie sami w tym zadaniu. W misji wezmą udział dodatkowe cztery osoby. Razem będzie was siedmioro. Chociaż zostaniecie podzieleni na dwie drużyny: poszukującą o kryptonimie "Tarcza" i asystującą o kryptonimie "Miecz". W pierwszej znajdą się trzy osoby i będziecie nimi właśnie wy. W drugiej zaś pozostałe cztery i poznacie ich wkrótce. Dowodzeniem "Tarczą" obarczam obecnego tu Ulliana Tele'virra. Poruszać się będziecie w dwóch formacjach, zwartej i równoległej. Na bezpiecznych od wzroku Gynethu terenach możecie iść wszyscy razem, jednakże tam gdzie Gyneth rozsiewa swe patrole będziecie podróżować oddzielnie. Jeśli jedna drużyna napotka wroga, druga jej pomoże i przy tym jest duża szansa że Gyneth weźmie to za zwykłe patrole. Jeśli jednak zobaczyłby was wszystkich razem, wysłałby zapewne cały oddział szturmowy i zaczął zastanawiać się nad waszym prawdziwym celem. A wtedy sukces misji byłby poważnie zagrożony. Dlatego też musicie za wszelką cenę unikać zbędnych walk na terenie wroga i skupić się na głównej wytycznej. Odnaleźć Hagora Bashę i odprowadzić go do bezpiecznego punktu.
- Dziękuję Armondzie - rzucił nagle Basha, na co Armond przerwał swoje przemówienie, i dając dyskretny wyraz lekkiego niezadowolenia, odszedł od mapy - Majorze Farenie, przekaż teraz informacje o aktualnym położeniu wrogich wojsk.
Elf wyprężył się słysząc swe imię wypowiadane przez Olafa Bashę i poprawiając marynarkę, wyszedł na środek epatując wyuczoną przy tym pewnością kroku. Stanął bokiem do reszty i zaczął wskazywać na mapie.
- Tak więc z ostatnich raportów otrzymanych wczoraj i dziś, wynika iż miasto Griditch padło tej nocy ofiarą Gynethu, prawdopodobnie łowców ciał. Niestety odsiecz z Simur przybyła zbyt późno i nie wiemy w którym kierunku udał się przeciwnik. W okolicach Flyn dostrzegliśmy też pewne ruchy zwiadowców jaszczurów, być może z Asshak, a być może z Orsy. Nie wiemy póki co czego szukają, gdyż jedyny złapany jaszczur popełnił samobójstwo nim zdążyliśmy go przesłuchać. Ponadto namierzyliśmy ślady obozów golemów, dwóch na zachód od Visul oraz jednego na południe od Sharen. Przypominam też o trwającym okresie godowym wywern, stąd podróżowanie przez górskie lasy wiąże się z pewnym ryzykiem. Uważałbym też na tereny pod Urghą, gdzie nasze patrole wymordowały ostatnio kilka plemion goblinów i te mogą chcieć się odkuć.
- To już wszystko, majorze Farenie?
- Myślę że tak, o Najwyższy - major ukłonił się nisko głównemu dowódcy i wrócił pod ścianę.
- Doskonale. Teraz jeszcze kilka ważnych szczegółów... - zdanie Bashy przerwało nagłe otwarcie drzwi pokoju misji. Do środka wparował zdyszany lekko człowiek, który kłaniając się próbował złapać oddech - Sierżant Brand, mam wiadomość dla Najwyższego Olafa Bashy od Rady Kolegium Wiary!
- Słucham - sucho odparł wywołany.
- Najwyższy Olaf Basha musi niezwłocznie udać się do Vaerl w celu walnego posiedzenia rady w trybie nagłym!
- Psia krew, a nie mogą poczekać tych paru minut?
- Wybacz Najwyższy, ale to podobno sprawa niecierpiąca zwłoki... - sierżant zawahał się chwilowo - Czy mimo to, mam nadal powiedzieć że będziesz poźniej, Panie?
- Nie. Za chwilę tam będę. Dobrze się spisałeś, sierżancie. Możesz odejść.
Brand nie wahał się już tym razem i ulotnił się błyskawicznie z pokoju, niczym nieproszony gość z zamkniętego przyjęcia.
- Cóż - westchnął lekko zawiedzionym głosem Basha - Przykre obowiązki mnie wzywają, dlatego muszę was teraz zostawić. Na koniec od siebie chciałbym wam życzyć by Czerwony i Czarny wypełnił wasze dusze swoją potęgą, którą przekujecie w chwałę i wolność naszego ludu. Jeśli ta misja się powiedzie, to prócz boskiej chwały, osobiście od siebie opromienię was tą bardziej przyziemną, lecz zapewne przyjemną. Armond i Faren zajmą się teraz resztą i odpowiedzą na wasze pytania - to rzekłszy, Basha opuścił pokój misji, zostawiając was w obecności generała i majora. Lecz gdy lider wyszedł, ujrzeliście również pewną podejrzaną mowę ciała ze strony Farena i Armonda. - Jak czasami kapłani mogą być przydatni - ta tajemnicza wypowiedź Armonda skierowana do towarzysza, tylko spotęgowała te przypuszczenia.
- Co racja, to racja - odpowiedział uspokojony jakby bardziej maren Faren, uśmiechając się nieznacznie.
- Nie chciałem tego mówić przy Olafie, i mam nadzieję że wy też mu tego nie powiecie - poinstruował was teraz - Misja dotyczy poszukiwanego od paru dni, a więc stale obowiązuje tu ta sama zasada numer trzy, co zasada numer trzy wobec wszystkich. Wiem, że to brat Najwyższego i legenda tego garnizonu, ale nie możemy robić wyjątków. Przypomnę wam ją -generał wypowiedział ją groźnym i dobitnym tonem - "Sprawdź lub zabij". To zasada numer trzy, która mówi iż w przypadku zaginięcia naszego żołnierza na dłużej niż dobę, w przypadku pierwszej, bezpośredniej konfrontacji z nim należy użyć na nim zwoju "testu na mechimerę". Jeśli takim się wtedy nie dysponuje, należy zabić tego żołnierza - Armond nie chciał by mu się ktoś wtrącił, więc szybko dodał - Ale nie chcemy by taka sytuacja miała miejsce, i dlatego mimo ścisłej reglamentacji tych zwojów, z naszych zapasów otrzymacie aż trzy takowe. Mam nadzieję, że tyle wystarczy. W kwestii pozostałego wyposażenia, możecie liczyć na prowiant i podręczny sprzęt. Jednakże byście nie wzbudzali zbytnich podejrzeń wroga, nie możemy was zanadto uzbrajać w zbyt silny sprzęt. Aha i pamiętajcie że pozostałe dwie pierwsze zasady też obowiązują. "Wszędzie jesteśmy braćmi i siostrami", to zasada w której niezależnie od przeszłości i przynależności religijnej czy rasowej, wszyscy wspieramy i chronimy się nawzajem niczym bracia. "Twórz przyszłych żołnierzy" to zasada w której musicie dawać przykład odwagi, opieki i szlachetności w obecności osób niezwiązanych z Ruchem Oporu Bashy. Dając przykład, budzicie zaufanie i przyczyniacie się do zwiększenia liczby rekrutów - Armond wygłaszał te zasady z ogromnym przejęciem, wszak chodziło o kodeks który stał się dla niego drogą kariery i życia - Majorze Farenie, czy mógłbyś teraz wyznaczyć dla nich w miarę bezpieczną drogę do Maurden?
- Tak jest. Moja sugestia jest taka, byście udali się traktem od Brik i skręcili na wschód, ominęli Flyn od południa i przeszli wschodnim skrajem lasu Poah. Jednakże gdybyście chcieli uzupełnić zapasy, to możecie uzyskać wsparcie w świątyni Simur. Horg i Visul też mogą udzielić wam pomocy, lecz w tamtym rejonie musicie uważać na patrole golemów. Obozy mogą wciąż być aktywne.
- Jeśli macie jakieś pytania co do misji, to zadajcie je teraz - zwrócił się do was ponownie Armond.

Arvanel "Czerwony" ver Vanteris, Vargrom "Czarny" Varekson, Lea M’erosh:

Niestety żeby wejść do środka musieliście złożyć swoją broń. Zapewniono was iż dostaniecie ją, jak już stąd wyjdziecie. Wnętrze hali odpraw było okazałe i w swej okazałości nieco puste. Okrągłą halę zdominował namalowany na wypolerowanej posadzce, oświetlony przez czworokąt lamp magicznie wytworzonego światła. Dopiero ściana wokół hali epatowała ozdobnym przepychem - od licznych galerii, przez portrety sławnych przywódców, na pozłacanych wystawach różnorakiej broni kończąc. Broni budzącej na pierwszy rzut oka podziw kunsztem swego wykonania należałoby dodać. Mężczyzna w kirysie w towarzystwie dwóch innych - jednego w brązowej kamizelce i elfimi uszami. Drugi skupiał uwagę na bardzo bogato urozmaiconej zbroi i rudym i długim niczym koński ogon kucem. Obaj byli odwróceni do was plecami i powoli szli w kierunku centralnego korytarza odchodzącego od hali. Generał który was przywitał zachęcił was do podążenia za nimi. Weszliście za nimi do ciasnego i zaciemnionego pokoju, w którym znajdowały się dwa stoły z hebanu, kilka kutych prostych krzeseł, szaf i ściennego wieszaka z przygotowaną mapą regionu. W pomieszczeniu stali i oczekiwali już na was ci którzy weszli tu przed wami - generał Armond, oraz elf i człowiek z rudym kucem.


Mężczyzna z kucem


Młody elf

Gdy usiedliście, dwóch nieznajomych wam przedstawiło się.
- Jestem major Erm Faren - pierwszy ukłonił się wam lekko elf.
- Nazywam się Higuan Madai i posiadam tu stopień kapitański - przedstawił się ten z kucem stojąc prosto. Na pewno w tej zbroi nie było łatwo się kłaniać, choć równie dobrze mógł nie chcieć tego robić.
- Mnie już znacie, jestem generał Armond i mam za zadanie przeprowadzić z wami odprawę tej misji - odezwał się starszy człowiek w kirysie.
To on rozwinął mapę przed wami mapę, która prezentowała się następująco:


Łatwo wywnioskowaliście iż jest to zarys regionu, w którym się obecnie znajdowaliście. Generał stanął bokiem do ogromnego zwoju i wyprostował się przed wami.
- Zostaliście wybrani do misji, której celem jest odnalezienie naszego oficera, majora Hagora Bashę, będącego ostatnim członkiem oddziału "Żelaznych' wchodzącego w skład armii garnizonu "Wolność". Na czas misji musicie tworzyć jedną, współpracującą ze sobą drużynę. Waszym celem będzie wspieranie w poszukiwaniu innej drużyny, złożonej z naszych żołnierzy - Armond zaczął powoli przechadzać się po pomieszczeniu - Jako drużyna o kryptonimie "Miecz" będziecie liczyć cztery osoby. Drużyna którą wesprzecie o kryptonimie "Tarcza" liczyć będzie trzy osoby. Pewnie zastanawiacie się kto będzie czwartą waszą osobą - generał uśmiechnął się pod nosem i przeniósł wzrok na kapitana.
- Ja nią będę - ukrócił domysły kapitan Madai - I będę wami dowodził w obrębie naszej grupy "Miecz" - dodał po chwili.
Młody elf tytułujący się majorem stał przy jednym ze stolików w milczeniu, acz z jego spojrzenia wynikało, iż bardzo dokładnie obserwuje wasze reakcje.
- Bo chyba nie spodziewaliście się, że puścimy was samych? Lecz nie obawiajcie się, kapitan Madai był kiedyś najemnikiem jak wy, więc zna się na waszych zwyczajach i obyczajach. Dziś jest jednym z naszych najlepszych kapitanów i wojowników zarazem...
- Dziękuję generale, ale wolałbym to udowodnić podczas misji - zaprotestował dyskretnie Madei. Armond pozostał mimo to niewzruszony.
- W każdym bądź razie waszym celem będzie wsparcie bojowe dla "Tarczy" która zajmie się poszukiwaniami naszego człowieka. Jeśli napotkają na wroga i poproszą o wsparcie, to wy nim będziecie. Wasza wyprawa odbywać się będzie w dwóch formacjach. Pierwsza to zwarta, w której na bezpiecznych od wzroku wroga terenie macie przyzwolenie na poruszanie się razem. By uniknąć podejrzeń na terenie wroga poruszacie się tylko osobno, równolegle i w zasięgu wsparcia. Jednocześnie unikacie kontaktu z wrogiem na tyle ile to możliwe. Mam nadzieję, że do tego momentu wszystko jest jasne? - wystrzelił nagle z pytania, jak się okazało potraktował je jako retoryczne, bo po chwili kontynuował - Wasz pierwszy cel to dotarcie do bazy wypadowej do terenów Gynethu. Jest to zamek Maurden, będący pod protekcją naszych wojsk. To ostatni bezpieczny przystanek, dlatego możecie liczyć tam na uzupełnienie zapasów i informacje wywiadu z tamtejszych rejonów. Majorze Farenie, twoja kolej.
Młody elf z wyuczoną gracją, powolnie przeszedł przez pól sali i wyprzedził Armonda. Jego kącik ust lekko drgnął, a dłoń powędrowała do za ucho zgarniając kilka kosmyków włosów.
- Zgodnie z tym co ustaliliśmy wraz z wywiadem pójdziecie traktem obok Brik na wschód, ominiecie od północy Flyn i skierujecie się trasą równoległą do Simur przez skraj lasu Poah. Możecie natknąć się na golemy na zachód od Visul i niedaleko Sharen. Niedaleko Flyn zaskoczyć was mogą patrole zwiadowcze jaszczurów, au nisedaleko Urghy grasują agresywne plemiona goblińskie. W górach uważajcie na wywerny, które w okresie godowym nie są zbyt miłe. Dziękuję za uwagę - to mówiąc ukłonił się lekko i wrócił swym elokwentnym krokiem pod ścianę
- Podczas zadań w terenie członków garnizonu "Wolność" obejmują trzy główne zasady - generał Armond ponownie objął prowadzenie odprawy - Pierwsza. "Wszędzie jesteśmy braćmi i siostrami". Nawet pracując dla nas, musicie wyzbyć się wszelkich uprzedzeń wobec siebie. Powtarzam, wszelkich - nacisnął na ostatnie słowo Armond - Druga zasada to "Twórz przyszłych żołnierzy". Nie oczekuję jednak od was tak ścisłej dyscypliny jakiej uczą nas tutaj, ale musicie swoim zachowaniem dawać choć cień przykładu i nie kompromitować się przed oczami obserwatorów, którzy mogą kiedyś zostać naszymi żołnierzami. Trzecia zasada mówi: "Sprawdź lub zabij". Oznacza to, że jeśli któryś z żołnierzy zaginie na więcej niż dobę, w razie ponownego spotkania go należy natychmiast zastosować zwój "testu na mechimerę", w przeciwnym wypadku należy zabić odnalezionego. Was też to będzie tyczyć. Niemniej na wszelki wypadek cały wasz oddział otrzyma trzy zwoje, by nie musiało dochodzić do mordu. Pamiętajcie że jeden musi być zastosowany na odnalezionym majorze, więc na was przypadają najwyżej dwa. Co do reszty wyposażenia, to nie uzbroimy was w nic szczególnego byście nie wzbudzali podejrzeń Gynethu ani nikogo innego. Co do organizacji, głos myślę powinien zabrać kapitan Madei.
Milczący i patrzący w skupieniu na was mężczyzna w bogatej zbroi westchnął cicho, i zwrócił się do was jakby trochę z mieszanymi uczuciami w głosie, lub od niechcenia. Głosem w którym poza tym rozbrzmiała niemała chrypa:
- Nie zamierzam owijać w bawełnę. Macie się mnie słuchać, bez względu na czy lubicie mnie czy nie. W każdej chwili mogę poszukać innych na wasze miejsce, dlatego lepiej nie kombinujcie niczego za moimi plecami. Jeśli napotkacie na coś podejrzanego, to w pierwszej kolejności informujecie o tym mnie. Poza tym nie wchodźcie mi przed miecz. To wszystko na razie.
Zapadła cisza. Dopiero Armond jakby trochę na koniec wtrącił:
- Ah i dwie sprawy. Jeśli uda wam się odnaleźć Hagora Bashę żywego i przyprowadzić go do nas, otrzymacie dodatkowo premię o wartości czterech tysięcy i propozycję dołączenia do garnizonu. Druga sprawa jest taka, że chciałbym zamienić słowo na osobności z obecną tu Leą M'erosh.
- Ja natomiast chciałbym zamienić słowo z pozostałą dwójką - odezwał się nagle Madei.
- Więc jeśli macie jakieś pytania, to proszę teraz - dopowiedział generał.
 
__________________
"You can have power over people as long as you don't take everything away from them. But when you've robbed a man of everything, he's no longer in your power." Aleksandr I. Solzhenitsyn.

Ostatnio edytowane przez Kagonesti ZW : 22-10-2011 o 22:54.
Kagonesti ZW jest offline  
Stary 02-11-2011, 17:07   #16
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-Sir! Z całym szacunkiem, uważam, że powinienem znaleźć się w oddziale wsparcia, lub nawet zostać wysłany jako osobna jednostka w awangardzie, wracająca na czas snu i by złożyć raport. Jestem typem zwiadowcy, wojownika z drugiej lini, który EWENTUALNIE staje w pierwszej. Jedną z moich silnych stron jest fakt, że potrafię się poruszać znacznie szybciej niż przeciętny żołnierz, czego nie wykorzystam musząc się dostosowac do tempa marszu oddziału.
- Uwzględniliśmy to - uspokoił go Armond - Jako iż macie unikać walki, bardziej w tej grupie właśnie przydadzą się twoje zdolności zwiadowcze. Poza tym umiesz dobrze walczyć, dlatego nie boję się o ciebie i wiem że sobie poradzisz w roli poszukującego.
Thazzoq przytakną kiwnięciem głowy, wzięli pod uwagę, czyli wszystko w porządku.
Elf wysokiego rodu wysłuchał tylko słów, raczej nie specjalnie emanując żadną z emocji, czy to niezadowoleniu, czy to prezentujący zgodę na akceptację warunków. Ponownie zaczął sobie w głowie powtarzać słowa Armonda. Uśmiechnął się w końcu, choć nie był to uśmiech nazbyt przyjemny. Zdał sobie sprawę z tego, jak ta misja może być mu na rękę w dalszych jego planach. Lecz to zostawił tylko i wyłącznie dla siebie:
- Pozostała kwestia oficerów w oddziale “Beztwarzowych”. Dowództwo na jakiś czas przejmie porucznik Reli’thar Ashalorth i w związku z tym, że to osoba, której... powiedzmy ufam, mam nadzieję, że nie będziecie Jej wchodzić w kompetnecje i starali się przydzielić kogoś wyżej postawionego, a co dopiero człowieka lub krasnoluda. Po drugie, ufam, że w razie gdy brat Wielkiego Basha okaże się Mechimerą, nikt nam nie będzie miał za złe, że skończy jako kolejny, nieżyjący przemieniony. I w reszcie, po trzecie, ufam, że w chwili wykonania zadania będziemy mogli liczyć na wynagrodzenie.
Thazzoq zmrużył powieki patrząc na bezmordę
-Jesteśmy żołnierzami, nie najemnikami. Nikt nas nie pyta czy chcemy wykonać zadanie, więc jak możemy oczekiwać nagrody?
 
Arvelus jest teraz online  
Stary 03-11-2011, 11:46   #17
 
pawelczas's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodze
Generał chcąc uniknąć sprzeczki wśród podopiecznych, uciął spekulacje elfa
- Dobrze, nie widzę problemu by w twoim oddziale rolę przejął twój w pełni zaufany człowiek. Przekażę mu informację o tymczasowym przejęciu pieczy nad oddziałem. Co do egzekwowania zasady numer trzy, to jest ona bezwarunkowa i nie jest kwestią wyboru. Jeśli Hagor Basha okaże się mechimera, macie go zabić a jego ciało spalić i odmówić za niego modlitwę do Mergrim Fera. A co do nagród, to Basha chyba już wspomniał o tym że wasza zasługa nie umknie jego uwadzę, prawda?
- Dlaczego obsada Maurden nie może zorganizować poszukiwań we własnym zakresie? - zapytał Kasir. - Czas działa na naszą niekorzyść, a zanim my się tam dostaniemy, trupa Bashy zdąży już rozłożyć robactwo. Skoro przez trzy dni Basha sam nie wrócił do Maurden, to rozsądnie jest chyba przypuszczać, że albo coś mu w tym przeszkodziło, albo uznał, że musi zrobić coś ważniejszego niż wrócić do bazy wypadowej. W pierwszym przypadku jest martwy albo ciężko ranny (czyli po czterech dniach i tak martwy), w drugim poza zasięgiem naszych poszukiwań.
Armond wysłuchał w skupieniu pytania Kasira i ze stoickim spokojem odpowiedział:
- Po pierwsze Hagor Basha to nasz brat, a braci się nie zostawia samym sobie. Nie wiemy co się z nim stało, dlatego musicie iść i to sprawdzić. Maurden udzieliło nam wsparcia w maksymalnie możliwym zakresie. Co do wzmianki o losie Hagora, udam że tego nie słyszałem.
- Jak właściwie mamy znaleźć tam Bashę? - obruszył się młody elf. - On może być wszędzie, mamy przeczesać cały obszar wokół wokół ruin świątyni Kailien? W promieniu odległości, na której przebycie potrzeba trzech dni? Zaglądać pod każdy kamień, w każde zarośla, szukać zwłok na dnie każdego bajora?
- W pewnym sensie masz racje - rzekł nawet z lekkim rozbawieniem Armond, choć było tłumione przez powagę sytuacji - Ale jesteście elitą, i wiem że zdołacie. Natomiast skauci i śledczy z Maurden na pewno przekażą wam raporty z poszukiwań, co powinno nieco ułatwić wam zadanie.
- Z całym szacunkiem, generale, to paranoja! - obruszył się Kasir. - Nie jesteśmy cudotwórcami, jest nas tylko trzech. Może od razu weźmy ze sobą tarcze strzelnicze i postójmy tam kilka tygodni, aż jakiś patrol golemów się napatoczy.
- Siedmiu. Widzę, że nie słuchasz uważnie. Ale jeśli nie czujesz się na siłach, możemy poszukać kogoś innego na twoje miejsce - Armond zasępił się nieco, a jego zmartwiony wyraz twarzy mógł wyrażać nie tyle zmartwienie, co zawód postawą elfa.
- Chyba jednak twoje geny są przeceniane - major Faren wykazywał z kolei cynizm, którego nie powstydziłby się arystokrata elfów wysokich. W zasadzie Faren prawdopodobnie się z tej sfery wywodził. I choć elfy wysokie walczyły z tego typu stereotypami na Aragoth, tak często przez takie jednostki jak Faren ich starania szły na marne.
- Zależy co wiedzą w Maurden... - stwierdził jaszczur, teraz kierując spojrzenie swoich przymkniętych, wężowych oczu na Armonda- Ale też nie bardzo rozumiem sensowność maszerowania takiego kawału drogi by bawić się w chowanego. Nie powiem by określenie nas “elitą” mnie urągało, ale moje umiejętności nie obejmują jasnowidzenia... Gdybym go znał byłbym chociaż w stanie go wyczuć, o ile żyje, podczas medytacji, ale nie znałem osobiście. Więc wprost... czy w Maurden mają jakieś znaczne wskazówki, lub wiedzą gdzie może on być, czy może wiedzą jedynie gdzie go nie ma?
 
pawelczas jest offline  
Stary 04-11-2011, 11:46   #18
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Nie dość, że kazali jej złożyć broń, bez której czuła się w najlepszym wypadku naga, ciągle tylko prostowała i ściskała palce ze zniecierpliwieniem czekając, aż broń wróci na swoje prawowite miejsce, to jeszcze okazało się, że do ich i tak już dość licznej grupki dołączy kolejna persona.
Obrzuciła obojętnym spojrzeniem postawnego rudzielca i na tym zakończyło się jej zainteresowanie jego osobą.
Dużo bardziej zainteresowała ją mapa działania. Obszar, który mieli do przebycia był naprawdę pokaźny i zastanawiała się, na ile będzie musiała utknąć z nowo poznanymi towarzyszami przed faktyczną walką.
Obserwując mapę przysłuchiwała się słowom elfa.
W końcu jakaś dobra wiadomość. Czyli nie byli tutaj tylko by ochraniać kogoś lecz także by podjąć faktyczną walkę. Jeśli będzie taka potrzeba, oczywiście. Zapowiadało się ciekawie.
Tego się obawiała, ich przeciwnikami będą maszyny. Tylko przed Jaszczurami czułą większy wstręt. Ponad to miała chwilę, gdy strach przed bezuczuciową kreaturą, która przecież nie czując bólu posiada tak wielką przewagę, rozlewał się po jej umyśle tak bardzo, iż nie potrafiła racjonalnie myśleć. Miała sporą nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie i spokojnie zgarnie tę pokaźną nagrodę.
Widać, że w przeciwieństwie do elfa, kapitan Madai był człowiekiem konkretnym i zaprawionym w boju. Mimowolnie zaczęła rozmyślać o trudności podjęcia współpracy z takimi osobami.
Skupiwszy wzrok na rudzielcu całkowicie straciła zainteresowanie spiczastouchym i tak, zdziwiło ją lekko iż to on prosi ją na stronę. W milczeniu podążyła za elfem. Nie zdradzając zainteresowania.

***

Rozmowa przebiegła nadzwyczaj pomyślnie i mimo wszystkiego, co tam usłyszała, musiała porządnie się postarać, by ukryć nachodzący na twarz uśmiech i utrzymać maskę obojętności.
Elf poprowadził ją do tej samej sali, w której niedawno rozmawiali całą grupą po czym rzuciwszy jej długie spojrzenie, które wytrzymała bez zmrużenia oka, obrócił się na pięcie i odszedł kawałek przysiadając przy okrągłym, drewnianym stole znajdującym się niedaleko. Wydawało się, iż pogrążył się w głębokich myślach, jako że spojrzenie miał zamglone a postawę rozluźnioną.
- Wszystko poszło, jak sobie zaplanował - pomyślała Lea i oparła plecy o jedną z kolumn podtrzymujących sklepienie sali.
Czekali na resztę.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.
Tohma jest offline  
Stary 04-11-2011, 13:51   #19
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
- Maurden wie wiele więcej od nas. Ich skauci są bardzo dobrze wyszkoleni w przeszukiwaniu pola bitwy. Codziennie stają oko w oko z Gynethem. Ale nie mają też czasu zajmować się każdym z osobna, a dla nas Hagor jest bardzo ważny. Dlatego musicie iść wy. Znacie reguły. To rozkaz który przyjęliście łamiąc pieczęć. I jeśli nie macie większej ilości pytań, pora byście zapoznali się z resztą drużyny poszukiwawczej - generał choć nie zdradzał tego otwarcie, to przeczuwał, że traci pozycję w tej rozmowie. Wolał więc ją uciąć w sposób krótki, wykorzystując pozycję i sytuację w której się znaleźli.
Thazzoq schylił głowę
-Proszę o wybaczenie. Ani przez moment nie zapomniałem o Prawie Złamanej Pieczęci, ani nie kwestionowałem rozkazów. To była zwykła ciekawość, charakterystyczna dla istot żywych...
- I racjonalnych - dodał Kasir. - Nadal nie rozumiem, co ważniejszego do roboty mają ci z Maurden, skoro przed chwilą mówił pan, generale, że to Hagor Basha jest najważniejszy (a przynajmniej na tyle ważny, żeby ryzykować życie siedmiu żołnierzy).
-Odpowiedź jest chyba bardzo... ludzka... towarzyszu. Niezależnie od umiejętności jednostki, nie ryzykuje się życia siedmiorga, by go uratować, jeśli nie posiada wiedzy o znaczeniu taktycznym. To sprawa osobista, a więc mobilizowanie całego Maurden byłoby niestosowne, a, wbrew temu co mówiłem wcześniej, chyba właśnie zostaliśmy oficjalnie najemnikami, skoro nawet oferują nam nagrodę. W tym nie ma już nic niestosownego, aby najemnicy poszukiwali brata wodza. Oczywiście to tylko teoria...- zakończył patrząc na Armonda oczekując potwierdzenia, bądź zaprzeczenia. Armond lekko się uśmiechnął, ale ani potwierdził, ni zaprzeczył.
- A więc nie działamy pod egidą Ruchu Oporu, tylko spełniamy osobiste życzenie wodza - zauważył Kasir. - Nie zależy nam na pokonaniu Gynethu, tylko zadośćuczynienie sentymentom Olafa Bashy, bez znaczenia taktycznego; narażamy się dla Hagora - jednego z wielu zaginionych żołnierzy - tylko ze względu na nazwisko, które nosi, czyż nie? Żeby sumienie Olafa Bashy było spokojne. Równie dobrze mógłby nająć kilka ladacznic, żeby ubrały się na czarno i zaniosły wieniec pogrzebowy pod Kailien.
-To świadczy tylko o tym, że nasz wódz wciąż jest człowiekiem... ale na razie to akademicka dyskusja, przynajmniej póki moja teoria nie zostanie potwierdzona.- stwierdził wciąż czekając na komentarz generała
- Nie potrzebujemy wodza, który jest człowiekiem, tylko wodza, który jest bezemocjonalnym umysłem, racjonalnie planującym i bez wahania posyłającym ludzi na straty, kiedy trzeba - dodał Kasir, niezrażony akademickością wymiany zdań z jaszczurem. - Tylko i wyłącznie, kiedy trzeba.
- Ratujemy majora Hagora Bashę, bo jest naszym bratem. Jest też majorem, i osobą bardzo szanowaną. Nie czas na takie dyskusje, to wasz rozkaz. Znacie zasady. I nie będę tolerował takiej niesubordynacji - Armond zachował stoicki spokój dokładnie wysłuchując całej dyskusji,i z jakiś przyczyn nie wydalił Kasira z misji. Dla Ulliana który trochę znał generała było to trochę dziwne - Skoro nie ma więcej pytań, udajcie się na plac główny i czekajcie na grupę “Miecz”. Będzie jej przewodził kapitan Madei, i będzie w ścisłej współpracy operacyjnej z kapitanem Tell’evirrem. Odprawę uznaję za zakończoną, odmaszerować.
Kasir pogardliwe zaśmiał się pod nosem, nie muskając nawet Armonada wzrokiem, i nieśpiesznie powlókł się na plac główny.
 
Paradoks jest offline  
Stary 04-11-2011, 22:02   #20
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Arvanel "Czerwony" i Vargrom "Czarny" Varekson

Z pokoju wyszedł Major Faren wraz z ich nową towarzyszką. Generał Armond wycofał się na drugą stronę pomieszczenia, bardziej by zaznaczyć, iż nie uczestniczy w rozmowie, niż by jej nie słyszeć. Madei przedstawił im dość ciekawą propozycję, propozycję wręcz nie do odrzucenia.
- Mam dla was specyficzne zadanie w tej misji, poza oczywiście słuchaniem moich rozkazów. Chcę ponadto byście podczas misji... - zaczął opowiadać o szczegółach zadania. - Czy to jasne?
Niestety, ani krasnoludowi ani magowi nie przypadło ono do gustu.
- Żartujesz sobie, prawda? - Zapytał Arvanel. - Coś takiego... Cóż, sądzę, że za coś takiego winniśmy liczyć na coś “ekstra”. Mamy swoje problemy. No, na pewno JA mam swoje problemy. Dlatego liczę, że kwestia ta nie będzie zbyt długo rozpatrywana! Ehm, Gromie, zgadzasz się ze mną ?
- Jakem Vargrom Varekson, nie podoba mi się ta sprawka - odrzekł spokojnie krasnolud na pytanie swego kamrata, choć spokojnym nie był. Pozbawili go wszelkiej broni! Bez broni czuł się taki... bezbronny? Był bardzo przywiązany do swoich “zabawek”. Co będzie jak mu ktoś je ukradnie?
Wydawało się, że krótkie podsumowanie sprawy przez krasnoluda będzie wszystkim co usłyszy od niego Madei, jednak w końcu brodacz dodał:
- Oczywiście wszystko zależy od ceny... - Widocznie po dłuższym zastanowieniu przeważyła u niego wrodzona krasnoludzka chciwość.
Czy ja wyglądam wam na cholernego kupca? Nie zamierzam z wami negocjować cen, dostaliście wycenę w listach. To mój rozkaz i jeśli nie będziecie się mnie słuchać, to nikt z was nie otrzyma złamanej monety. Trupom nie wypłacamy. Czy to jasne?
- Na wojnie nie da się uniknąć strat, ot co. Jako kapitan wojsk powinieneś dobrze o tym wiedzieć - zaprotestował “Czarny”.
- Jeszcze nikt pod moją wodzą nie zginął. To dobra i zła wiadomość, zależy jak to potraktujecie - wtrącił kapitan.
- Ha! Ci ludzie chyba nie mają zielonego pojęcia. Wpierw najmują najemników, dają nam do zrozumienia, iż mimo wszystko dostaniemy trochę “swobody”, nie będziemy podlegać takim regułom jak wojska regularne, a teraz narzucają na nas zadanie, o którym nie było mowy w dokumencie. - Mag był wyraźnie zdenerwowany.
Albo się na to godzicie, albo nie jesteście moją drużyną - uciął Madei. Słysząc odgłos zamykanych drzwi, który doszedł z zewnątrz, odwrócił się w stronę wyjścia z pokoju - Pora byście poznali członków “Tarczy” - mówiąc to ruszył w kierunku wyjścia. Zirytowany czarodziej pokazał jego plecom środkowy palec. Oczywiście dyskretnie, tak by pozostający w pomieszczeniu Armond tego nie zauważył. Krasnal powstrzymał się od obelżywych gestów, jedynie zaklął pod nosem.
Po chwili dyskusji pomiędzy sobą dwaj kamraci wyszli za kapitanem. Uznali, że nawet mimo tego uciążliwego zadania gra jest warta świeczki. Choć nie można ich było nazwać szczęśliwymi z tego powodu...
 
Wnerwik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172