Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2011, 16:56   #57
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Słowo Boże nie dowierzał sile dryblasa, który niemal powalił go z nóg. Gdy niespodziewany cios spadł na niego niczym grom z jasnego nieba, ów niebo stało się jeszcze jaśniejsze, bo w istocie aż mu obraz przed oczami zbielał. Kleryk nie był pewny, czy to pięść Rolanda, czy może jaka belka stropowa urwała się jakim cudem i huknęła go w zakuty w hełm łeb. Był zamroczony i nawet nie zdążył zareagować jak grupa łotrów otoczyła go i wartko unieszkodliwiła. Gdy jego umysł wrócił do normalnej pracy a ból w miarę minął doszło do niego, jaki scenariusz będzie mieć reszta dnia. Zastanawiał się tylko, czy poderżną mu gardło, przebiją mieczem, czy rozbiją głowę jakim tępym narzędziem. Czy zwłoki rzucą pokiereszowane za miastem w las wilkom na pożarcie, czy może spalą wieczorem, by do rana ślad po nim nie pozostał. Teraz pragnął tylko spowiedzi. Spowiedź była mu potrzebna, wszak nie mógł odejść bez niej ze świata żywych.

Wtedy zauważył swoją szansę. To była jedna, jedyna, którą zesłał mu Niezwyciężony. Szarpnął energicznie i uderzył jednego z dwójki pętających go osobników. Drugi nawet nie zareagował gdy potężny byk rozkwasił mu twarz. Kapłan złapał bez zastanowienia za swój morgersztern i wycofał się obserwując każdego z otaczających go mężczyzn, zerkając również przez krótką chwilę wzrokiem pełnym wrogości w stronę Rolanda i jego szefa. Uśmiechnął się, choć na zalanej krwią twarzy wyglądało to średnio zawadiacko. Przywódca watahy kundli zdawał się w ogóle nie wiedzieć o co chodzi duchownemu. Cóż za głupota, być w posiadaniu tak cennej rzeczy i nawet o tym nie wiedzieć.
Słowo Boże nie mógł uwierzyć własnym uszom, gdy de Lorth najzwyczajniej w świecie oznajmił iż odda mu tarczę w zamian za przysługę. Kapłan zastygł w bezruchu rozważając za i przeciw.

~***~


-Ojcze... Trapi mnie pewna myśl...- młodzieniec w szatach akolity wszedł do izby nauczającego go na co dzień kleryka, nie zapominając o pukaniu.
-Co takiego Cię trapi?- spytał zdziwiony człek o łysiejącej głowie.
-Chodzi mi o jutrzejsze kazanie. Dlaczego w przytoczonej opowieści Ralf złożył ślubny pakt sojuszu złoczyńcy w zamian za uwolnienie porwanych przez niego ludzi?- Chłopak podrapał się po głowie.
-Ralf wiedział, że dzięki temu wiara uratowanych ludzi stanie się silniejsza. Wiedział również, że jego dar przekonywania został mu zesłany przez samego pana. Wiedział, że jeśli nie zabije złoczyńcy, ten uwolni uprowadzonych a przebywając z nim będzie miał okazję by go nawrócić. Nie wszystko jest czarne i białe...- wyjaśnił kleryk.

~***

-Zgoda!- rzekł dość oziębłym tonem. Tarcza była najważniejsza. To była misja powierzona przez najwyższe władze jego klasztoru. Wszak sam dał im wybór iż oszczędzi ich żywoty, jeśli artefakt trafi z powrotem w ręce kościoła.
-Daje słowo i przysięgam na mój honor i moją wiarę. Co też mam uczynić aby wywiązać się z danego słowa?- spytał opuszczając gardę i morgersztern. Być może była to jaka pułapka, jednak Słowo Boże nie był głupcem i rozpoznałby ją chyba na czas. Z resztą było już za późno. Miał nadzieję, że przełożeni mu to darują i odpuszczą grzechy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline