Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2011, 17:09   #165
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Doszedł do siebie. Oprzytomniał. Powoli otwarł oczy. Woda wdzierała się do nozdrzy i dalej do płuc. Zanim się zorientował, że bezwiednie opada w ciemne morskie głębiny Endymion resztkami sił i powietrza w płucach wypchnął wodę, która zaczęła go podtapiać. Było to dość nieprzyjemne i wręcz bolesne ale dzięki temu otrzeźwiał całkowicie i zdał sobie sprawę z wysiłku jaki go czeka zanim się wynurzy. Jeśli starczy sił aby się wynurzyć. W płucach nie było już prawie wcale powietrza, wnętrzności się skręcały z bólu gdy płuca domagały się coraz mocniej powietrza. Było to zgoła inne doświadczenie niż pozbawione przytomności opadanie w głębię morskiej toni. Wiedział już, że to wszystko co doprowadziło do tej sytuacji było równie realne jak otaczająca go zimna woda. Sztorm nie był wyobrażeniem czy też marą nie dotlenionego umysłu. A co znaczenie gorsze wszystko co wydarzyło się później było również faktem. A zaczęło się bardzo niewinnie, cisza po burzy, piękny mieniący się wszystkimi odcieniami czerwieni i purpury zachód słońca nad horyzontem i jak go nazwali marynarze….kraken. Z początku Endymion nie wiedziało co chodzi marynarzom z tym....krakenem, Umęczone ciało i umysł nie chciały przyjmować do wiadomości, że na horyzoncie szykuje się nowe niebezpieczeństwo. Ale gdy ujrzał przeogromną mackę wystająca ponad tafle wody w lot pojął co się szykuje. Gdy morski stwór zaczął atakować umęczony po buzy okręt Endymin chwycił za głownię swojego półtoraręcznego miecza i uwalniając ostrzę z pochwy rozejrzał się czy w zasięgu ostrza nie ma jakiejś macki. Wprawdzie po walce ze sztormem był już mocno zmęczony ale miał świadomość, że masa ostrza zrobi swoje i bez problemu poradzi sobie z wszystkimi mackami nie grubszymi jak ludzka noga w udzie. Nie do końca wiedział co to za morski stwór, ale reakcja marynarzy nie pozostawiała większych złudzeń co do zamiarów stworzenia. Nie miał wątpliwości jak skończy się to spotkanie dla statku, jednoczenie miał nadzieję, że uda mu się przetrwać na którymś z większych fragmentów okrętu, który zostanie za chwilę rozerwany na drzazgi. Rozważał też możliwość wyskoczenia do wody gdyby okazało się, że potwór ma zamiar wciągnąć pod wodę cały okręt. Rąbał zajadle wszystkie macki, które znalazły się w zasięgu ostrza. Były oślizgłe i było ich bardzo wiele. Nie tylko on próbował walczyć. Widział, że inni, co bardziej odważni marynarze czynili podobnie. I oni jako pierwsi ginęli z wrzaskiem pod wodą. Endymion widząc bezcelowość swoich działań zaczął się rozglądać za jakąś drogą ucieczki. Zawahał się przez moment widząc uwięzionych marynarzy ale szybko zdał sobie sprawę z beznadziejności ich sytuacji. Sam nie da rady udzielić im pomocy a lada moment potwór zacznie wciągać zdruzgotany okręt, a raczej to co z niego zostało pod wodę. Tak więc z ciężkim sercem ale zdecydowanie skupił swoją uwagę na jedynej szalupie. Ruszył ku niej, uważając na wszędobylskie macki, z zamiarem odcięcia jej a następnie niczym szczur z tonącego okrętu chciał wyskoczyć za burtę z nadzieją, że ujdzie to uwadze morskiego potwora. Podbiegł do szalupy w ostatniej chwili uskakując macce, która z głuchym plaskiem uderzyła o deski pokładu. W locie widział jej okrągłe przyssawki, o średnicy dzbanu, które poruszały się jakby oddychały. Dobiegł do krawędzi burty, której reling właśnie przed chwilą roztrzaskał się w drobny mak pod uderzeniem tejże mięsistej kończyny potwora. Łódź rozkołysana bujała się dnem skierowanym do statku. Wychodząc na trzeszczącą, drewnianą belkę, u której uwiązana była szalupa, sieknął mieczem w linę. Łódka, która była w tym czasie u szczytu rozbujania i zaczynała opadać, uwolniona od statku bezwładnie poleciała lobem do morza. Potem skoczył i Endymion. Poczuł solidne uderzenie w plecy. Kątem oka, już wysoko w powietrzu, zobaczył krwawiący kikut pomniejszej macki. Usłyszał huk łamanego pokładu. Uderzenie było potężne i człowiek ze znacznym przyspieszeniem poszybował ku morzu. Dźwięki dochodziły jakby z oddali, a samego uderzenia o taflę nie zarejestrował będąc wciąż pod wpływem spotkania z ranną odnogą krakena. Nie mógł złapać powietrza i czuł jakby płuca skurczyły się w nim. I to chyba po części uratowało mu życie, bo kiedy zaczął dochodzić do siebie, i otworzył oczy, był zewsząd otoczony wodą. Z szeroko rozpostartymi rękoma opadał powoli jak we śnie na dno. Blask czerwonego nieba i pierwsze promienie wschodzącego słońca migotały przebijając się przez taflę wody. Endymion rozglądając się wokoło dostrzegł iż zimną i niczym nie ograniczoną morska głębię dzielił z przeogromnym potworem, który uczepiony do poszycia ściskał okręt próbując go zmiażdżyć i wciągnąć pod wodę. Deski i belki trzeszczały pod naporem piekielnego cielska z morskich otchłani, Z luków wioślarskich wystawały szeroko rozpostarte dłonie, które panicznymi ruchami i gestami zaświadczały o tym, że w trzewiach okrętu są jeszcze żywi ludzie. Kraken wciągał okręt pod wodę, czemu towarzyszyły bąble uchodzącego ku górze powietrza. Wodę przeszywały przenikliwe trzaski pękającego i rozpadającego się kadłuba. Endymion resztkami sił po raz kolejny odepchnął się, powierzchnia było już na wyciągnięcie reki. Tak blisko i jednocześnie tak daleko.
 

Ostatnio edytowane przez ThRIAU : 19-10-2011 o 17:14.
ThRIAU jest offline