Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2011, 19:59   #11
Falcon911
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Sir Erik zaniepokoił się stanem swego suzerena. Ślub, jaki miał zostać zawarty, wymaga widocznie o wiele więcej, niż przewidywały początkowe założenia.
Ledwo znał sir Edwarda Daligara, ale wyglądał mu on na męża odważnego i honorowego, co bardzo pomogłoby w zadaniu, jakiego mieli się podjąć. Jednak nie widział go dotąd w żadnej odwiedzanej przez siebie świątyni - a był już w wielu.
Po wyjściu nie wdawał się w żadne rozmowy, ukłonił się jedynie rycerzowi, po czym skierował się ku kaplicy. W zasadzie, nie wiedział gdzie ona jest, a ksiądz Victor, który już w niej był, zniknął nagle. Kto wie, może właśnie tam go znajdzie?
Idąc korytarzami siedziby Tondberta, napotkał pachołka, który wyjaśnił mu, jak dotrzeć do świątyni. Reszta drogi była już pewna i szybka - acz sir Erik zatrzymywał się kilkakrotnie, by podziwiać gobeliny na ścianach, bądź ukłonić się damom. Przepych dworów i stosunek dam, z jakim odnosiły się do osób niżej urodzonych, a nawet równych sobie, traktował z pogardą, pragnąc często napluć komuś takiemu w twarz i pognać do konfesjonału rózgą. Jednak okazywany szacunek był cnotą, a dobre maniery na pewno zostaną uznane w oczach Pana.

Kapliczka była niewielka. Pobielone ściany, ozdobione gdzieniegdzie prostym ornamentem tworzyły nieregularny okrąg, mający wewnątrz siebie jedynie kilka dębowych ławek, a w półkolistej apsydzie ołtarz.



Erik uklęknął przed wejściem, przeżegnawszy się. W środku był już ksiądz Victor, oraz starsza kobieta, oboje pogrążeni w modlitwie. Sam uklęknął nieco dalej, nie chcąc im przeszkadzać.
- In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti. Amen

Erik spojrzał na krzyż, stojący na ołtarzu i skłonił głowę jeszcze bardziej.
- Gloria Patri, et Filio, et Spiritui Sancto, sicut erat in principio...

Jak pomóc Tondbertowi? Hrabia Oswald na pewno będzie próbował jakichś sztuczek, tak twierdzi diuk. Co w takim razie planuje? Jak ma zamiar pokrzyżować plany małżeństwa Erica i Cynnewynne?
...et nunc et semper et in saecula saeculorum. Amen.

Cynnewynne... Raz twierdzi się, że jest posłuszna woli ojca i może stać się kimś niebezpiecznym, kiedy Eric odziedziczy dobra księcia, a raz mawia się, że jest zupełnie do niego niepodobna, szaleńczo kocha syna diuka. Jak więc jest?
- Credo in Deum Patrem omnipotentem, Creatorem caeli et terrae; et in Iesum Christum, Filium eius unicum, Dominum nostrum; qui conceptus est de Spiritu Sancto, natus ex Maria Virgine; passus sub Pontio Pilato, crucifixus, mortuus, et sepultus...

A misja? Może być niebezpieczna, może Oswald od razu ruszy do szarży, widząc konnych, wpadających nagle na jego orszak. Nie mówi się zbyt ładnie na temat osób go ochraniających... Ma nawet Pikta wśród swoich sług...
- ...descendit ad inferos; tertia die resurrexit a mortuis; ascendit ad caelos, sedet ad dexteram Dei Patris omnipotentis; inde venturus est iudicare vivos et mortuos. Credo in Spiritum Sanctum; sanctam Ecclesiam catholicam, sanctorum communionem; remissionem peccatorum; carnis resurrectionem; vitam aeternam. Amen.

Właśnie, niebezpieczeństwo. W wyprawie miały brać udział kobiety, by pomóc w odgrywaniu całej tej maskarady z polowaniem. Właściwie, nie pogardziłbym mięsem z rusztu, łowy mogłoby być nie tylko przykrywką, ale i faktycznym wyjazdem... Ale co z kobietami? Lady Kaylyn znał, nie bał się o nią, cenił nawet męstwo dziewczyny od czasu, gdy dowiedział się, iż razem z ciotką i kilkoma innymi osobami odparły atak maruderów na rodzinny zamek. Nie, o nią się nie bał. Nieco gorzej było z lady Mariną. Ponoć była to delikatna istota, która z pewnością nie była stworzona do walki, ani nawet towarzyszenia wojnie. Sir Erik wyrwałby sobie z głowy wszystkie włosy gdyby cokolwiek się jej stało. I konieczna była jeszcze włosiennica...

- Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum, adveniat regnum tuum, fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra.
Panem nostrum quotidianum da nobis hodie...


Erik lekko zwrócił głowę w kierunku siedzącego przed nim zakonnika. Victor trwał pogrążony w cichej, acz na pewno głośnej w uszach Pana modlitwie. Siedząca odrobinę w lewo kobieta lekko skłoniła głowę, patrząc na rycerza. Odwzajemnił ukłon, rozpoznając w niej ciotkę lady Kaylyn. Tym kobietom z pewnością nie brakowało męstwa, nawet jeśli, uchroń Boże, cokolwiek niedobrego by się działo.

- ...et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris, et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo. Amen.

Panie, pomóż mi, szeptał gorączkowo Erik. Panie, pomóż mi zdecydować, co mam robić. Pomóż mi przejrzeć plany hrabiego Oswalda, daj mi siłę i odwagę, daj mi swe błogosławieństwo, bym mógł pełnić swoją wolę. Niech dwoje kochających się ludzi połączy Twoja więź, a tych, którzy nie chcą doprowadzić do świętego sakramentu, skaż na wieczne potępienie. Amen.

Sir Erik zamilkł, patrząc w stojący na ołtarzu krzyż, czekając na łaskę Pana.
 
Falcon911 jest offline