| Basha tym razem odwrócił się do Ulliana, Thazoqa i Kasira frontalnie. Przez moment mogli oglądać go w całej okazałości. Ujrzeli wszak twarz typową dla bohatera walczącego, twarz naznaczoną bliznami i szramami, dodającymi jej tylko dodatkowego animuszu. Jego ciemnobrązowe włosy opadały końcówkami na solidne, żelazne naramienniki jego zbroi. Nie była ona tak ekstrawagancka jak u generała Armonda, acz z pewnością zapewniała znakomitą ochronę i była dziełem mistrza. I przede wszystkim to spojrzenie - było czymś niezwykłym, niczym dar od bogów, mogło wyrażać jednocześnie męstwo, odwagę i groźbę. A jednocześnie potrafiło ukoić stres i dodać przy tym poczucie bezpieczeństwa. Olaf Basha bezsprzecznie był ikoną ruchu oporu. Bez niego ludzkość najpewniej przepadłaby w odmętach historii. Wielu widziało w nim wręcz inkarnację Czerwonego i Czarnego, choć on sam bardzo nie lubił gdy go w ten sposób porównywano. Bo co by dobrego o nim nie mówić, Olaf Basha należał do osób dosyć skromnych i stonowanych co do swojej rangi.
- Witajcie wszyscy. Dziękuję, że przybyliście na czas. Cieszy mnie widok zwłaszcza ciebie, drogi Ullianie. Twoi beztwarzowi bardzo się przysługują naszej organizacji. Ale też wybrałem ciebie Kasirze, a także ciebie Trzeci Pożogo, bo uznałem że jesteście wybitni w swym fachu. Razem z kapitanem Ullianem tworzycie jednostkę, która godna jest zadania najwyższej rangi, a jednocześnie misji odnalezienia mojego brata. Ale nim przejdę do przedstawienia celów i założeń, czy macie wstępnie jakieś pytania?
Gdy tylko Thazoq ujrzał Bashę, uderzył się prawą pięścią w pierś, a lewą w krzyż i w ten pozycji ukłonił się. Ten hołd zarezerwowany był tylko dla tych których Burze darzyły najwyższym szacunkiem, zwykle chodziło o wodza Terrokana, lub, ewentualnie, Pierwszego Pożogę - Barutza. Nie do końca mu się spodobało, że został zaznaczony wkład Bezpysków, a Pożóg nie, ale cóż... zdawał sobie sprawę, że najpewniej jest to kwestia liczebności, lub, ewentualnie, jego własnego braku obiektywizmu. Pytania? Czy miał jakieś? Wszystko wydawało się nieistotne w porównaniu z misją którą przydziela sam Basha... Nie, żadnych pytań.
„Więc się w końcu pojawiłeś, co, staruszku?”, pomyślał w głowie Ullian, uśmiechając się. W przeciwieństwie do jaszczura, jedyne co zrobił to położył dłoń na piersi i skinął głową. Zrobił to tylko dlatego, że miał jakiś szacunek do człowieka. Człowieka, z którym wiązał możliwość wykorzystania, w chwili, gdy już zdobędzie odpowiednią potęgę, by z powrotem zająć się kwestiami wyspy. Zaraz potem, wyprostował się i oparł o lasce, przyglądając się postaci. Zaraz potem zabrał głos:
- Winniśmy przejść do celu naszej rozmowy. Pytania pojawią się później.
Kasir pochylił się, ale uczynił to machinalnie, tak jakby witał jednego z setki przybyłych na jakąś dworską ucztę. Był ciekaw, czy zostanie skarcony za tak ostentacyjnie okazany brak szacunku.
„Olaf Basha - myślał - a jednak”. Nie spodziewał się, że uciekając z jednego z centrów dyplomatycznych Amaranu trafi na kogoś okrytego większą sławą od kogokolwiek, kogo znał. Poczuł suchość w ustach. Olaf Basha, lśniąca zbroja - to się udzielało. Wbrew wrodzonej przewrotności, głowa sama chyliła się ku dołowi.
- Ciężko pytam o coś, czego nie znamy nawet w zarysie, o panie - odezwał się. |