Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2011, 23:12   #166
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
"Szum lasu... Śmiech kobiety... Klejnot... Krzyk mewy... Szum morza..."

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Gkg3xPUN7MU[/MEDIA]

Świadomość przychodziła powoli dzięki zmysłom, które atakowane były serią nieprzyjemnych odczuć. Zimno, wilgoć, obrzydliwy zapach i smak nie pozwalały umysłowi Finluina tkwić nadal w błogiej nieświadomości. Powoli niczym feniks odradzający się z popiołów, elf podniósł się, jednocześnie wypluwając z ust obrzydliwą maź. Powracała mu też świadomość tego co właściwie się wydarzyło. Sztorm, walka załogi o utrzymanie statku na powierzchni, nie udana ostatecznie, a potem jego własna desperacka walka o życie. Elf rozejrzał się, wokół pełno było szczątków statku i co gorsza ciał jego załogi. Ulmo nie obszedł się z nimi łagodnie, ale jemu samemu pozwolił żyć. Finluin zebrał się w sobie i począł sprawdzać czy ktoś jeszcze oprócz niego oddychał, niestety każde znalezione ciało napawało go smutkiem i żalem. Gdy tak snuł się po tej plaży, zdołał zebrać trochę przydatnych przedmiotów, między innymi łuk, tuzin strzał, sztylet, drewnianą tarczę i kawałki liny. Szczęśliwie, a właściwie dzięki własnej zapobiegliwości udało mu się zachować przy sobie flet, który nadal spoczywał w przywiązanym do brzucha futerale.
W końcu gdy już prawie stracił nadzieję, że ujrzy jakiegoś rozbitka żywego, zauważył postać, gramolącą się jak on wcześniej na mokrym piasku. Radość z tego zdarzenia nie trwała jednak długo, za rozbitkiem, który okazał się być Dorinem, wyłonił się niespodziewanie gigantyczny krab z nastawieniem bynajmniej nie pokojowym. Finluin nie zwlekał wiele tylko napiął łuk i posłał strzałę w kierunku zwierzęcia. Celował w szczelinę między płytami chitynowego pancerza, jednak wilgotna cięciwa utrudniła oddanie precyzyjnego strzału. Pocisk trafił w twardy grzbiet nie czyniąc zwierzęciu krzywdy. Mimo tego strzał przyniósł wymierne korzyści, przede wszystkim to że krab cofnął się nieznacznie, a także to że Dorin zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa mu grożącego. Strażnik mimo wyczerpania rzucił się do ucieczki. Bestia jednak nie zamierzała odpuścić tak smakowitego kąsku i klekocząc szczypcami ruszyła za Dorinem. Finluin ponownie napiął łuk i tym razem biorąc odpowiednie poprawki wypuścił strzałę. Pocisk trafił w oko kraba, który zatrzymał się i kleszczowatymi odnóżami próbował wyjąć tkwiący w nim kawałek drewna. Finluin nie przyglądał się temu zbytnio, tylko podbiegł do Dorina i pomógł mu oddalić się na bezpieczną odległość. Gigantyczne zwierzę nie ścigało ich jednak, bolesna nauczka zmusiła ją do odwrotu, do kryjówki między skały.
Strażnik był ranny, przebite udo krwawiło poczęło krwawić obficie gdy Dorin wyciągnął tkwiący w nim kawał drewna.

- Dziękuję - wydyszał zziajany - Miałby mnie na śniadanie bydlak! Co to było? Gdzie my jesteśmy? - pytał spoglądając to na dryfujące trupy i szczątki okrętu, to na krajobraz suchego lądu.
- Jesteśmy na jakiejś wyspie i przyznam szczerze nie podoba mi się ona - Elf z obawą zwrócił swój wzrok w kierunku lasu na wschodzie. Było w nim coś niepokojącego.
- Przeszukajmy co wyrzuciło morze i zbadajmy tę wyspę - zaproponował Dorin siadając w piachu i próbując opatrzyć sobie udo mokrymi szmatami. Finluin znał się troszkę na pierwszej pomocy i pomógł strażnikowi w wykonaniu opatrunku, a później ponownie rozejrzał się po plaży. Bukłak z wodą i drugi z winem, miecz, lina i hak to przedmioty, które mogły istotnie pomóc im w przetrwaniu. Pozostało tylko wybrać kierunek marszu. Kierunek północny, odpadał ze względu na kryjówkę kraba giganta, las na wschodzie też nie zachęcał do bezpiecznego podróżowania, pozostało południe i strome podejście na zielony płaskowyż.
Dorin nie protestował przy tym zdając się na obycie elfa w dzikim terenie.

Szli powoli starając się jak najbardziej oszczędzać siły. Finluin pomagał jak tylko mógł towarzyszowi i z trudem pokonali piaszczyste wydmy. Jednak problemy zaczęły się dalej, strome zbocze z ledwie widoczną ścieżką było istną męczarnią dla Dorina. W połowie drogi strażnik nie był już w stanie się dalej wspinać.
 
Komtur jest offline