Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2011, 08:24   #23
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Belzebub słuchając uroczego posłańca coraz bardziej dostrzegał jaki ma problem ich zleceniodawca. Ten gamoń nie potrafi nająć odpowiednich ludzi! Najpierw do dochodowego interesu jakim bez wątpienia jest kopalnia srebra najmuje wiejską milicję z widłami. Potem na posłańca wysyła głupiutką dziewoję co to nie wie co powinna przemilczeć a co powiedzieć, kiedy ma zażartować a kiedy pokazać kto rozdaje karty… a na koniec wpuszcza do kurnika ze srebrnymi kurkami takie lisy jak ci tutaj. Cóż, Heinrich nie miał w zwyczaju przejmować się problemami innych… dopóki te nie stawały się jego problemami.

Słowa o rumaku potraktował raczej jak krotochwilę niż jak groźbę i już miał zaproponować odpłatę w naturze za ewentualną utratę rumaka. Z całą pewnością znalazłby się w kompanii niejeden ogier, którego to dzierlatka mogłaby dosiadać do woli! Jednak zachował to dla siebie a na jego twarzy pojawił się uśmiech i grymas ten był pomieszaniem ironii z politowaniem. Jak do ciężkiej choroby można gadać takie głupoty?! „Jak mi konia licho zje to nie zapłacę wam za robotę” Dramat!

Deklarację o pozostaniu „jaśnie pani” w zajeździe skwitował więc tylko wyrazem dezaprobaty. Chyba postawiła sobie za cel udowodnić im, że baba to powinna siedzieć w domu i tyłka nadstawiać… a nie za interesy się brać. Z drugiej strony jak Lukrecja tak szybko ulega to kto wie może i Wolfgangowi Pięknemu los będzie sprzyjał… a szlachcianka i za interes się weźmie i tyłka nadstawi. Heinrich wolał jednak sobie odpuścić takie konkury i już nie nagabywał dziewczyny.

Aż tak wielką uprzejmością nie wykazał się jednak w stosunku do przemiłego właściciela wozu, który chyba też chciał dopomóc co poniektórym rozwiązać problem zagospodarowania gotowizny. Ni stąd ni zowąd postanawiając zgarnąć resztę franców. – Bądź łaskaw ostawić mój krążek dobry człowieku. Niech sobie leży tam gdzie jest dopóki nie zdecyduję się go zabrać. Zwrócił się do Niklasa. Nie było w tym ni groźby ni żartu. Może raczej troska, że ktoś chce decydować o jego drobniakach.

***
Ranek przywitał tak jak należy znaczy się przeciągnął się, wylał, przemył facjatę, zapchał kichę jakąś piwną polewką okraszaną serem i sklął po kolei Imperium i cesarza, za burdel jaki panuje, pogodę za swoją podłą naturę, bogów za przewrotność, koguta za hałasy, pluskwy że go pogryzły w nocy, a karczmarza, że chrzci piwo ile wlezie. Na wóz zapakował się już jednak bez zrzędzenia i marudzenia, skłamałby kto twierdząc że z uśmiechem na twarzy ale…

Jak, że nawykł raczej do nocnego trybu życia niż do zrywania się niczym piekarz przed pierwszym brzaskiem tedy zajął sobie kącik za kozłem tak by jeszcze mógł podrzemać przez jakiś czas. Obok rzucił swoje graty – dość mocno wypakowany plecak różnymi sprzętami… w oczy się rzucał przytroczony sprzęt do wspinaczki i wystający ze środka łom. Tobołek z żarciem jakie kupił u karczmarza upchał z wierzchu a co się nie mieściło też przytroczył w worku. Pociągnął z bukłaka, poczęstował obecnych.

- Heinrich jestem… ale niektórzy wołają na mnie Belzebub.
A potem postanowił dospać jeszcze kapkę, nie wdając się w dywagacje co za stwór rozsmakował się górnikach.
 
baltazar jest offline