Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2011, 15:25   #51
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Xaraf nie czuł rozwalonego ramienia, ale sanitariusz upierał się że jest mu potrzebna pomoc magiczna. Najchętniej się sam poskładał. Zalał to denaturatem, pozaklejał plastrami, obwiązał bandażem i kontynuował zadanie. Niestety, procedury.
Po ostatnich wydarzeniach w szpitalu i po tym, że spędził w nim nad wyraz dużo czasu, nie miał z niego zbyt wielu fajnych wspomnień. A nawet jeśli, to większość przespał. Ale nie to sprawiło, że w karetce jechał ze spuszczoną głową cicho nucąc jakąś piosenkę. Nie był zbyt muzykalny, mimo wszystko to go uspokajało. I odrywało jego myśli, od tego że jakby nie było, przed sekundą zastrzelił Łowcę. Co prawda zaatakował łak pierwszy, ale zawsze był Łowcą. I to zasłużonym, z tego co wiedział Firebridge. I zamiast myśleć o rozchlapanym mózgu partnera, wolał myśleć o tym, jakie było kolejne słowo w piosence Youth of Britain, „Beer Beer Beer”. Z góry wiedział, że jak się wyda ten fakt, wielu Łowców, zwłaszcza tych zmiennokształtnych nie będzie mu podawało ręki w robocie. Do tego wysadzenie Ambasady Umarłych. Jeżeli wywalą go z Łowców, na pewno przyjmą go z otwartymi rękami w jednej z tych organizacji która tępi ożywczyków.
Na szczęście on to i tak pieprzył. Dzień się jeszcze nie kończył.

Pod szpitalem, znaleźli się szybko. Karetka jechała na sygnale, inne samochody zjeżdżały z drogi, a oni mknęli zakorkowanymi ulicami Londynu, jak z umierającym, kiedy Xaraf coraz bardziej wczuwał się w piosenkę i wracał mu humor. Kiedy karetka znalazła się przed holem, ktoś nawet czekał na niego z wózkiem inwalidzkim. On tylko spojrzał na praktykanta wzrokiem typu „czy ty aby sobie ze mnie nie żartujesz?”, aby wózek szybko znikł wraz z młodzikiem.
Później, już widać było bardziej zasłużony lekarz w białym kitlu zaprowadził Egzekutora na salę magiczną, gdzie czekała na niego Siostrzyczka, a raczej Brat. Wysoki, gruby i nieładnym tikiem nerwowym, który wykrzywiał mu co jakiś czas usta w komiczną minę.
Xaraf nie napawał się zbyt długo na ten zaniedbany wybryk natury. Usiadł na fotelu i pozwolił działać medykowi. Nie trwało to długo, ani krótko. Połączenie magii i nici chirurgicznych, ładnie połączył rozerwaną skórę.
- Niestety, raczej bez blizny się nie obędzie – zakomunikował Braciszek.
- Przywykłem – odpowiedział tylko Xaraf, zrzucając do śmietnika poszarpaną bluzę i rozdarty koszulek.
Oczom lekarza, ukazały się przeróżne blizny i znamienia, po przeróżnych starciach, jakie do tej pory stoczył pod banderą Ministerstwa Regulacji.
- Ładna kolekcja – pochwalił ją Andy, bo takie imię widniało na identyfikatorze przy kitlu – Proszę, ubranie zastępcze
Xaraf przyjął nowy koszulek i bluzę. Oba z wielkimi logami MR’u i jeszcze większym napisem „MINISTERSTWO REGULACJI LONDYN”. Tak, teraz z pewnością uda mu się wtopić na rewirze w tłum i wybadać jakieś ciekawe informacje. Na szczęście kamizelka, ucierpiała najmniej i nie musiał jej wywalać. Zarzucił ją na wierzch, pozbierał swoje zabawki i wyszedł, po drodze wykonując kilka rozgrzewających ruchów dla świeżo pozszywanej ręki. Tak jak przewidział, nie pomyślano o przysłaniu mu środka transportu. Musiał skierować się na najbliższy postój taksówek, gdzie udało mu się w ostatniej chwili wsiąść na drugiego. Na szczęście pasażerka, z pewnością imigrantka nie miała nic przeciwko. Tylko czarnoskóry taksiarz co nieco burczał pod nosem, ale w końce ustąpił widząc odznaczenia MR’u i mały arsenał. Dialog próbowała nawiązać tylko druga pasażerka, ale Xaraf odpowiadał na jej pytania zwięźle i krótko. Widząc tą niechęć do rozmowy, szybko ucichła.

Kiedy taksa zawiozła go pod MR, a Xaraf zapłacił mu za kurs, Irola było widać w jednym z okien biurowca, w którym mieściło się Ministerstwo. Troszkę się obawiał że dostanie wymówienie, ale szybko skoncentrował się na czymś z goła odmiennym. Blond funkcjonariuszce, iście kobiecym chodem kierującej się srebrnego Forda. I może by nawet na nią nie spojrzał, gdyby nie lateksowy ubiór, idealnie podkreślający to co kobieta ma najpiękniejsze. Odprowadził ją wzrokiem do samochodu, wraz z Irolem stojącym przy oknie w swoim pokoju i innymi, około czterdziestoma Łowcami znajdującymi się w okolicy wraz ze śliniącym się w taksówce murzynem.
Kiedy pokaz się zakończył, a Ford odjechał, Xaraf ruszył do budynku, teatralnie machając do wlepiającego w niego ślepia Irlandczyka. Wieść o tym, czego dokonał Xaraf szybko się musiała rozejść. Kilku loup-garou zawarczało gdy przechodził, kilku konserwatystów przed nim zasalutowało i krzyknęło „Niezła robota!”.
On sam nie miał najmniejszego zamiaru się tłumaczyć i opowiadać ze szczegółami jak było, więc mijał tą całą menażerie humorów, kierując się prosto do pokoju rudzielca. Zapukał i wszedł, nie czekając za pozwoleniem, tak jak miał to w zwyczaju. Irol już siedział za biurkiem.
- Chciałeś mnie widzieć, no to jestem. Mam nadzieję że teraz nie dasz mi jakiegoś „zgryźliwego” odmieńca – powiedział, nie zwracając nawet uwagi na siedzącego w rogu zastępcę Hartmana.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline